Życie w Liściu zdaje się być rozpędzającym się kręgiem samobiczowania. Przechadzanie między strachem, szyderstwem i odrazą mieszkańców. Coraz bardziej nadbudowuje się jego nienawiść do wszystkiego co pełza po ulicach.
Napisane 25 października.
Gdy nad Warszawą smog miesza się z
mgłą. A edukacja znowu ograniczana jest przez nieróbstwo innych.
Każdy kolejny dzień jest tylko większą
katorgą. Wbijaniem tępych żyletek w zwoje mózgowe i ograniczeniem woli.
Woli walki.
Woli życia.
Woli do czegokolwiek.
Nawet pogoda odbiera mu ostatki sił.
Biała, zawiesista mgła otacza szczelnie całą Wioskę. Wrzyna się w umysł i
osadza srebrnym kurzem na myślach.
Idąc ulicą czuje w ustach metaliczny
smak porażki. Czasami miesza się ze
słoną nutą łez Sakury, która wypływa z odmętów wspomnień. Jakby znowu stał na
moście w drodze do Kraju Fal.
Bezbronny.
Pokonany.
Słaby.
Nie krzyczy. Na samą myśl, płuca wypełnia
nieistniejąca woda. Dławił i rwie. Ciągnie w dół.
Z resztą, doskonale wie, że nic to nie
da. Młotki nie zrozumieją. Nikt nie usłyszy.
Ale milczenie jest gorsze. Dusi i pali.
Z każdą kolejną godziną krępuje możliwości i szanse. Ciaśniej. Mocniej.
Zabiera marzenia a emocje usypia niczym
niechcianego psa.
Życie w Liściu zdaje się być
rozpędzającym się kręgiem samobiczowania. Przechadzanie między strachem,
szyderstwem i odrazą mieszkańców. Coraz bardziej nadbudowuje się jego nienawiść
do wszystkiego co pełza po ulicach.
W mieszkańcach wzbierają się fale hejtu.
Przesycone jadem i moczone w roztworze smutku i nienawiści pocisku samonaprowadzają
się wachlarz Uchiha, który nadal nosi z dumą.
Wchodzenie do dzielnicy Uchiha,
miejsca, w którym kiedyś była, powoduje skurcz płuc. Powietrze gwałtownie ulatuje
z płuc pozostawiając pustkę i nieprzyjemny ciężar.
Myśli błądzą chociaż nie mogą odnaleźć czasu,
miejsca ani celu. I kiedy każdy kolejny krok przynosi tylko cierpienie, a sens wszystkiego
zmienia się w pył pojawiają się różowe przebłyski…
nadziei
sensu
miłości?
Uśmiech pełen słodkich uczuć i okruchów
nostalgii. Głos, szargający nerwy sytością uczuć. Wzrok, zielony, pełen radości
i niewinności.
I uścisk. Drobnych ramion. Nieporadnych
dłoni. Kruchego ciała.
Łzy przysięgi. Niema obietnica.
Dziękuję Ci Sakuro.
Nie zasługuję na Ciebie.
A jednak bez Ciebie przestałbym
istnieć.
przepraszam
za brak rozdziału
za brak chęci
za brak odzewu
życie mnie przegania
czas zanika
pisanie gdzieś pozostaje
w sercu
w duszy
na kartce tylko pustka
Tekst krótki, ale wyraźnie czuć wylewające się z niego emocje.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Sasuke wrócił do Konohy, dopuścił do siebie Sakurę i ją przede wszystkim docenia. Pomimo wszystko, pomimo że życie dało mu w kość i nie jest łatwo.
A Tobie, kochana, życzę czasu, powrótu chęci do pisania i przede wszystkim dużo uśmiechu! :*
Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję!
UsuńCieszę się, że tu zajrzałaś a tekst nawet się spodobał :)
Piękne <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie historie jednym tchem i zostaje, na więcej, na o wiele więcej. Czekam też cierpliwie na coś nowego.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie [https://beznamietni.blogspot.com i https://sprzecznosc-twoich-uczuc.blogspot.com]
Bardzo dziękuję! Miło mi to słyszeć :3
Usuń