Stała tam, bliska a jednak nieuchwytna. Kobieta w bieli. Jej długimi, różowymi włosami targał wiatr. Trzymając dłonie pod podbródkiem ściskała maleńki medalik i wpatrywała się w niego pełnymi smutku oczami, których spojrzenie wywiercało mu dziurę w duszy.
Uwięziona w
krysztale czystym jak twe serce,
Słyszeć głos swego
płaczącego ludu będziesz,
Krąg wydarzeń musi
się zamknąć,
Nim królewskiej
krwi miłość cię uwolni,
Jednak ocalenia
nigdy nie zaznasz,
Swe szczęście
zniszczysz własnymi rękoma
gdy będzie w fazie
rozkwitu
***
Fugaku
Uchiha, król Państwa Liścia, przyglądał się jak galeon „Kruk”, duma jego floty,
wypływa z portu w blasku zachodzącego słońca. Skrywany w mrokach nadchodzącej
nocy miał wypłynąć z portu i rozpocząć podróż po Morzu Zachodnim, na którego
wodach roiło się od donosicieli i pomniejszych piratów, działających na
zlecenie wrogiego królestwa. Jeśli udałoby mu się to, pozostając niezauważonym,
miał dopłynąć do niewielkiej wyspy, którą król od miesięcy asymilował rękoma
córki.
Mężczyzna
czuł na sobie ostre i pełne wściekłości spojrzenie pierworodnego, które
ignorował już dłuższą chwilę.
– Ojcze, jesteś pewien, że to dobry pomysł? –
zapytał w końcu Itachi.
– Dobry czy nie, jest konieczny. Ta wyspa chodź
niewielka jest dla nas bardzo ważna. Muszę mieć pewność, że nikt nie będzie
rościł praw do jej tronu.
– I dlatego jesteś gotów poświęcić własne dzieci?
Dla durnej wysepki?! – oburzył się królewicz.
– Ta „durna wysepka” jak mówisz, w naszych rękach
ustabilizuje niepewna relację z Państwem Mgły – warknął Fugaku – a jeśli
faktycznie Sasuke i Inoue nie przeżyją – dodał po chwili – to nie są godni
naszego rodu.
***
Mgła. Biała, gęsta i ciężka otaczała go. Ograniczała
widoczność i krępowała ruchy. Mimo to brnął przez nią wiedziony aksamitnym,
kobiecym głosem.
Kroczył coraz szybciej, chwilami niemal biegł,
jednak głos pozostawał tak samo odległy.
Przystanął ogarnięty rezygnacją. Zagubiony i
zdezorientowany nieosiągalnym celem zamknął oczy mając nadzieję, że gdy je
otworzy, zobaczy dobrze mu znane wnętrze kajuty. Zamiast tego jego oczom
ukazała się szalejąca burza
i ciemność jaka zawsze jej towarzyszy. Wiatr dął nieprzerwanie a błyskawice co chwilę przecinały nieboskłon.
i ciemność jaka zawsze jej towarzyszy. Wiatr dął nieprzerwanie a błyskawice co chwilę przecinały nieboskłon.
Rozejrzał się próbując odgadnąć gdzie jest. I wtedy
ją zobaczył. Stała, bliska a jednak nieuchwytna. Kobieta w bieli. Jej długimi,
różowymi włosami targał wiatr. Trzymając dłonie pod podbródkiem ściskała
maleńki medalik i wpatrywała się w niego pełnymi smutku oczami, których spojrzenie wywiercało
mu dziurę w duszy.
– Pomóż mi Sasuke... Tylko ty możesz mnie uratować… –
szeptała chociaż jej malinowe usta pozostawały nieruchome. – Sasuke…
***
– Sasuke! – krzyczał od kilku minut Uzumaki próbując
obudzić przyjaciela. Dopiero mocny cios wymierzony
z nieukrywaną przyjemnością zdołał obudzić Uchichę.
z nieukrywaną przyjemnością zdołał obudzić Uchichę.
– Cholera jasna! Co ty robisz, Uzumaki?! – fuknął
zaspany brunet siadając.
– Panie, dopłynęliśmy na miejsce – oznajmił Naruto,
szczerząc się od ucha do ucha i błazeńsko się kłaniając, na co zirytowany
książę wywrócił oczami.
– W takich chwilach zastanawiam się kto ci nadał
tytuł generała – stwierdził, wstając i zakładając płaszcz.
– No cóż... – zaczął blondyn a uśmiech nie schodził
mu z twarzy.
– Nie, nawet nie próbuj kontynuować! – oznajmił
czarnooki patrząc złowrogo. – I lepiej się pośpiesz. Zapewne państwo Nara nie
mogą się już doczekać – dodał sarkastycznie, akcentując nazwisko zarządcy zamku
i szwagra
– Daj spokój Sasuke, chyba nie jesteś nadal zły na
Shikamaru? Przecież to twój przyjaciel!
– Były jeśli już. Przestał nim być kiedy zhańbił
moją siostrę!
– Z tego co wiem, Inoue jakoś wybitnie się nie
opierała… – wyburczał pod nosem blondyn. Niemal natychmiast zaczął żałować
swoich słów pod złowrogim spojrzeniem przyjaciela. – Sasuke – kontynuował po
chwili – Spójrz na to racjonalnie. Nikt się o tym nie dowiedział. Shikamaru nie
dorobił twojej siostrze brzucha i ożenił się z nią. Nie masz powodu żeby nadal
czuć do niego urazę.
Mężczyzna zignorował przemowę niebieskookiego i
rzucając krótkie „czas na nas” opuścił pomieszczenie, nieczekając na rycerza.
Wychodząc na pokład ciągle miał przed oczami twarz
dziewczyny ze snu. To nie był pierwszy raz gdy mu się śniła. Odkąd półtora
tygodnia temu opuścili port stolicy i wypłynęli na pełne morze, nie było nocy,
podczas której różowowłosa piękność zostawiłaby go w spokoju. Każdy sen był
taki sam, każdy tak samo tajemniczy, w każdym kobieta była tak samo
nieosiągalna. Jednak po raz pierwszy usłyszał jej głos. Czuł, że jest to coś
więcej niż sen. Ta wizja, ta dziewczyna powoli odbierała mu rozum. Z każdym
kolejnym zachodem słońca coraz więcej jego uwagi skupiały szmaragdowe oczy.
Smutek i cierpienie, które w nich widział rozdzierało mu serce. Serce, które
pragnęło ją spotkać. Dotknąć. Uczynić swą damą, niczym rycerz z dziecięcych
bajek opowiadanych mu niegdyś przez mamkę.
Wiedział, że gdzieś tam ona żyje i potrzebuje jego
pomocy.
Pragnął jej? Pożądał? Kochał?
Kochał?
Nie był tego pewien. Spał coraz więcej tylko po to,
żeby być bliżej niej. Mało pił, nie więcej jadł. W wolnych chwilach zastanawiał
się jak może ją odnaleźć. Gdzie w ogóle ma zacząć szukać? I tylko w nielicznych
chwilach, gdzieś z otchłani rozumu wydobywała się ta irytująca myśl, że to
wszystko nie jest prawdą, że to tylko głupi sen. Jednak szybko odganiał ją
niczym natrętną muchę i znów był pewien, że nie spocznie póki nie sprawi, że te
cudne, zielone oczy będą przepełnione miłością do niego.
***
Sasuke widział ich już z oddali, roześmianych.
Patrzyli na siebie wzrokiem ciepłym, pełnym oddania i miłości, co tworzyło
między nimi aurę swoistej intymności. I to chyba bodło Uchihe najbardziej. Nie
niezręczna myśl, że każdej nocy jego (były) przyjaciel pieprzy jego siostrę,
ale fakt, że są tak blisko. Inoue, jego mała siostrzyczka, która ciągle latała
za nim i Itachim, która traktowała ich jak największych bohaterów, gdyż nigdy
nie mogła liczyć na przychylne słowa od ojca. Jego towarzyszka zabaw i
treningów, powierniczka sekretów. Oddaliła się od niego, gdy tylko pojawił się
cholerny Nara. Znikała coraz częściej aż pewnego dnia przez swoją głupotę
została przyłapana na gorącym uczynku, przez własnego brata. A później poszło
już szybko. Ojciec nakazał ślub, bo jakże by inaczej? Rozwścieczony głupotą
córki, która pokrzyżowała mu plany politycznego wydania jej za mąż, zesłał ją
na zapomnianą przez Boga i ludzi wyspę.
I to wtedy brunet stracił ją bezpowrotnie. Najlepszą
przyjaciółkę i kompankę. Cząstkę siebie, która czyniła z niego człowieka. Samo
wspomnienie sprawiało, że miał ochotę zamordować szwagra z zimną krwią. Choćby
tu i teraz, w środku dnia i pośród ludzi. Jedynym co go powstrzymywało był
stojący obok Uzumaki, cały spięty i gotowy do interwencji. Ucieleśnienie jego
sumienia.
Państwo Nara faktycznie czekali na królewicza i jego
generała Uzumakiego w porcie, razem z końmi, które miały ich zabrać do zamku.
Inoue, choć wymęczona swoimi obowiązkami, zeskoczyła
z konia, gdy tylko mężczyźni się zbliżyli i powitała brata ciepłym uśmiechem
oraz serdecznym uściskiem. Między panami zaś, wbrew usilnym staraniom jej
i Uzumakiego, panowała niezręczna oficjalność.
i Uzumakiego, panowała niezręczna oficjalność.
– Sasuke, miło że nareszcie przybyłeś. Co prawda
zamek jest jeszcze daleki od stanu idealnego, ale sądzę, że znajdziemy kilka
komnat godnych władcy – zapewniła
brunetka wsiadając na karego ogiera. – Ogólny stan zamku jest kiepski jednak
nie tragiczny…
– Lewe skrzydło jest bardzo zniszczone – wtrącił
Shikamaru – konieczne jest wprowadzenie innowacji. A także naprawienie kilku
istotnych rzeczy.
– Ile to będzie kosztowało? – zapytał Uchiha, modląc
się w duchu aby suma nie naruszyła zbytnio kondycji królewskiego skarbca.
– Królewski skarbiec nawet tego nie poczuje. –
zapewnił Nara
– A jak wygląda sprawa zaopatrzenia i obrony?
– No cóż.
Jest nieciekawie. Spichlerze są puste, w większości zaszczurzone albo pokryte
grzybem. Jedyne co mamy to, to co przywieźliśmy ze sobą. Teraz czekamy na trzy
statki z Suny i dwa z Iwy.
– A co z… - dopytywał blondyn jednak Sasuke już nie
słuchał. Przyglądał się postaci na odległym wzgórzu. Otoczonej woalą delikatnej
mgły, kobiecie o różowych włosach…
***
Droga do zamku nie trwała długo. Wszyscy wokół niego
rozmawiali o budynku, sprawach renowacji, wyspie. Jednak on myślał tylko o
zjawie. Miał wrażenie, jakby to pojawienie się miało mu coś pokazać. Czy to
możliwe, żeby tajemnicza kobieta była powiązana z tym miejscem? Żeby była tak
blisko niego?
Chciał się wyrwać. Jak najszybciej zacząć
poszukiwania, jednak musiał zająć się tym, po co przybył. Musiał pomóc siostrze
w odbudowie zamku, który faktycznie był w opłakanym stanie. Sasuke całe
popołudnie przechadzał się i zaznajamiając z nim i z ludźmi, którzy tam
pracowali.
Wszędzie gdzie się nie spojrzał widać było ślady
dekad opuszczenia. W każdym kącie piętrzył się kurz i rosły pajęczyny. Dlatego,
gdy siedząc przy obiedzie nie zauważył śladu po nich, zrozumiał jak wiele pracy
państwo Nara poświęcili aby doprowadzić to miejsce do porządku.
***
Wieczorem brunet został poproszony przez siostrę o
zjedzenie wspólnej kolacji. Niechętnie zgodził się, myśląc, że będzie skazany
na wieczór z obojgiem małżonków, co byłoby dla niego nie lada wyzwaniem. Dlatego
też dużym zaskoczeniem było spotkanie w jadalni jedynie Inoue.
Kobieta wstała, kiedy tylko zbliżył się do stołu.
Włosy spięła w warkocz zupełnie tak, jak w dzieciństwie. Nie uśmiechnęła się.
Jej kąciki ust ledwo się uniosły jednak w oczach tańczyły iskierki radości.
– Dobrze, że w końcu przybyłeś na wyspę Sasuke –
zaczęła nieco zachrypniętym głosem. W odpowiedzi dostała tylko krzywe
spojrzenie brata.
– A gdzie wielce szanowny pan Nara? Czyżbyś
nieoduczyła go spóźnialstwa? – zakpił siadając naprzeciwko niej.
– Pomyślałam, że miło by było, gdybyśmy spędzili
trochę czasu razem – odpowiedziała rozdrażniona Inoue, siadając do stołu. –
Ostatnimi czasy nasza relacja się pogorszyła… – dodała nieco cieplejszym tonem
– Szczególnie odkąd… przeniosłam się na Konohę.
Nastała niezręczna cisza. Sasuke usiadł i wpatrywał
się w siostrę z ironicznym uśmiechem. Czy naprawdę ona była aż tak głupia?
Myślała, że jedną kolacją naprawi wszystko? Czekał na jej kolejny ruch. Dłonie
trzymał na stole i co rusz zaciskał w pięści.
– Słuchaj Sasuke. Bracie… Ostatnie miesiące nie były
łatwe. Ani dla mnie, ani dla ciebie. To wszystko... To wszystko nie powinno tak
wyglądać – ponowiła próbę rozmowy. – Ojciec zesłał mnie tu na wygnanie. Nigdy
za mną nie przepadał ,więc pewnie sprawiło mu to przyjemność…
– O co ci chodzi kobieto – warknął na nią chwytając
kielich pełen wina. – Myślisz, że jedna kolacja i jakaś twoja gadanina coś
zmieni? Ojciec zesłał cie tu, bo pozwoliłaś żeby jakiś drugorzędny lord cie
zhańbił. Bo zszargałaś imię naszej rodziny, całej dynastii! – walnął pięścią w
mahoniowy blat aż brunetka podskoczyła. Gdzieś w kąciku jej oka zalśniła
pojedyncza łza.
– Myślisz, że dla mnie było to łatwe?! Że dobrze mi
na tych cholernym wydupiu z dala od domu i wszystkiego co znałam?! Ale nie było
innego wyjścia. Ojciec nigdy mnie nie akceptował. Chciał mnie wydać za jakiegoś
gówniarza albo obleśnego starucha aby umocnić swoją władzę. Był gotów sprzedać
mnie za wór łajna bylebym przestała być jego zmartwieniem! No to przestałam.
Sama wybrałam sobie męża i pozwoliłam żebyś mnie z nim przyłapał i naturalnie
żeby ojciec się o tym dowiedział. Jego chory egoizm i duma nie pozwoliłyby
oddać mnie władcy w takim stanie. Jedyne czego nie przewidziałam, to wygnanie
na tą cholerną wyspę… – umilkła. W trakcie monologu wstała od stołu i teraz
wpatrywała się w punkt gdzieś nad kominkiem. – Chciałam z tobą porozmawiać. Jak
dawniej. Poczuć pierwszy raz od miesięcy, że mam jeszcze jakąś rodzinę na tym
świecie – warknęła rzucając na talerz płócienną serwetkę. – Ale jeśli jest to
powyżej twojej godności, nie szkodzi. Poradzę sobie sama. Tak samo jak do tej
pory.
Odwróciła się i już miała wychodzić, gdy usłyszała
chrząknięcie.
– Zaczekaj – rozkazał Uchiha patrząc w jej napięte
niczym struna plecy. Nigdy nie patrzył na całą tą sytuację w ten sposób. Czy
faktycznie to co zrobiła było jedynym wyjściem? Czy tylko tak mogła doznać
odrobiny szczęścia? Ich ojciec nigdy nie należał do najcieplejszych osób. W
dodatku zawsze faworyzował najstarszego syna. Ale czy taki wybryk był
konieczny?
Widząc, że dziewczyna nadal stoi tyłem poprosił aby
usiadła. I co powinien teraz zrobić? Tak po prostu zapomnieć o jej zdradzie? O
pozostawieniu? Chrząknął jeszcze raz i napił się wina, czując na sobie
wyczekujące spojrzenie.
– Czemu mówisz, że poradzisz sobie sama. Przecież
masz Shikamaru. – zaczął inny temat. Czuł, że nie powinien ale nie był wstanie
jej wybaczyć. Przyznać się do swojego błędu.
Zauważył zmieszanie na twarzy pani Nara. Wiedział,
że ściska sukno spódnicy i bije się z myślami, aż w końcu bierze wdech i
patrząc mu w oczy zaczyna mówić.
– To kolejna część kary wymyślonej przez ojca. Moim
miejscem jest ten zamek, ta wyspa. Jednak Shikamaru pochodzi ze starej rodziny,
z której wywodzi się większość najwybitniejszych strategów wojskowych. Jego
ojciec od lat podupada na zdrowiu i nie ma już zbyt wiele sił przez co jego syn
musi ciągle podróżować aby wypełniać obowiązki rodzinne. W dodatku jest
zarządcą nadmorskiej prowincji, do której przyłączona ma być Konoha. To, że
jest tu teraz, kiedy przybyłeś… Sądzę, że to nie zbieg okoliczności.
– I mimo to wolałaś spędzić wieczór ze mną? –
zapytał zaskoczony. Widział jak mieszają się w niej emocje i nagle znikają.
– Nie mogę już znieść twojej nienawiści. Tyle lat
trzymaliśmy się razem. Zawsze się mną zajmowałeś… Jesteś bez uczuć dla obcych,
ale nie dla mnie. W dodatku zostaniesz tu na dłużej – zaczęła się mieszać. Co
jeszcze powinna mu powiedzieć? Mimo tajnej misji, którą miała dzisiejszego
wieczoru, naprawdę szukała pojednania. Brakowało jej rodziny, przyjaciela,
kogokolwiek. Musiała chronić Sasuke. Cały czas próbowała to robić odkąd
dowiedziała się od Itachiego o przepowiedni i nadal będzie próbować ale do tego
potrzebuje jego zaufania.
– Mi też… – bąknął brunet. Wymagało to od niego
wiele determinacji ale ona zrozumiała. I doceniła.
***
Tego dnia, pierwszy raz od afery z obecnym mężem
Inoue, rozmawiali szczerze, otwarcie i beztrosko. Wszystko zmieniło się
zaskakująco szybko. Po wyrzuceniu żali przez brunetkę wróciło to coś co łączyło
ich przed rokiem.
Popijając wino śmiali się, zapominając o ciążących
na nich obowiązkach. Atmosfera było tak luźna, że brunet odważył się opowiedzieć o nurtujących go
snach a szczególnie o zielonookiej piękności.
Czarnooka sceptycznie podchodziła do całej historii.
Nie poznawała brata, który zawsze krytykował wszelkie „przeczucia i inne
zabobony”.
– To tylko głupie sny – zapewniała go nadgryzając
ciastko cytrynowe, popisowe danie wyspiarki zatrudnionej w kuchni
– Nie Inoue. Wiem, że do tej pory nie wierzyłem we
wróżby i inne takie brednie… – Dziewczyna uniosła brew wpatrując się w niego
ironicznie. – .. ale wiem co czuje. Ona gdzieś tam jest i ja muszę ja odnaleźć!
– kończąc wypowiedź uderzył pięścią w stół przewracając tym samym swój kielich.
W tej samej chwili doszło go czyjeś stękanie i
szorstki głos:
- Uważajcie panowie na litość Hokage! To jest bardzo
cenne! Jeśli zobaczę chociaż jedną rysę… - mężczyzna urwał widząc siedzących za
stołem. Niemal natychmiast skłonił się głęboko memląc pod nosem prośby
o wybaczenie. Tuż za nim pojawiło się dwóch innych mężczyzn niosących ogromny portret młodej, różowowłosej kobiety…
o wybaczenie. Tuż za nim pojawiło się dwóch innych mężczyzn niosących ogromny portret młodej, różowowłosej kobiety…
- Kuroru uspokój… - zaczęła kobieta jednak królewicz
widząc marę na obrazie jednym susem znalazł się przy zarządcy i szarpnął go za
koszule unosząc nad ziemię.
– Co to za obraz?! – zaryczał, trzęsąc ofiarą, która
w ataku paniki jąkała się nie mogąc powiedzieć ani słowa.
– Sasuke, postaw go natychmiast! – rozkazała pani
Nara, gdy tylko się otrząsnęła. Uchiha niechętnie ugiął się pod jej karcącym
wzrokiem jednocześnie złowrogo patrząc na podwładnego.
– Karoru na dzisiaj wystarczy. Wracaj do siebie i
odpocznij – rozkazała czarnooka władczym tonem. – Panowie, wy też. Zostawcie
obraz i jazda stąd! – dodała słysząc stękanie tragarzy.
– Ale… Pani Inoue.. – zaczął przerażony mężczyzna,
oburzony takim traktowaniem. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie kobiety żeby
zamilkł i odszedł, a pozostali podążyli jego śladem.
Nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie brata,
brunetka wróciła na swoje miejsce przy stole i ugryzła ciastko, na co
poirytowany Sasuke podszedł bliżej niej i wpatrywał się w nią wściekle.
– Kto to jest?! – krzyknął wskazując na obraz.
– Sasuke nie krzycz, po co te nerwy? – zapytała, patrząc
w jakiś nieokreślony punkt nad jego lewym ramieniem. Że też akurat tę drogę
wybrali służący żeby przenieść obraz… Są tak blisko zapobiegnięciu katastrofy.
Nie może pozwolić żeby cała ich praca poszła na marne. Nie może dać po sobie
poznać jak ważna jest postać z malowidła.
– To – oznajmił, wskazując na malowidło – jest
dziewczyna z moich snów.
– Pewny jesteś? – zapytała z kpiną w głosie. – A nie
jest tak, że twoje ślepe pragnienie odszukania jej sprawia, że pierwsza lepsza
wygląda jak ona?
– Kto. To. Jest – wycedził przez zęby, ostentacyjnie
wskazując obraz.
– Nie wiem. Jakaś wieśniaczka, która spodobała się
malarzowi? Kochanica króla? Wyjątkowa ładna niewolnica? To nieważne bracie, bo
ona i tak JUŻ NIE ŻYJE. – ostatnie słowa kobieta niemal wysyczała przez
zaciśnięte zęby – A teraz, za pozwoleniem, udam się na spoczynek. – oznajmiła
wstając.
– Łżesz. – stwierdził nachylając się nad nią i
zmuszając tym samym do pozostania na miejscu – Mów natychmiast kto to jest –
zażądał rozeźlony.
– Nie mam czasu na twoje kaprysy Sasuke. W
przeciwieństwie do Ciebie mam co robić i jestem zmęczona.
Z mężem widziałam się tylko dzięki twojemu przyjazdowi. W innych wypadkach nasze spotkania ograniczają się do konsultacji spraw zamkowych – odpowiedziała zjadliwie odpierając jego ostre spojrzenie swoim, równie zawziętym, co sprawiło, że mężczyzna odsunął się umożliwiając jej wstanie.
Z mężem widziałam się tylko dzięki twojemu przyjazdowi. W innych wypadkach nasze spotkania ograniczają się do konsultacji spraw zamkowych – odpowiedziała zjadliwie odpierając jego ostre spojrzenie swoim, równie zawziętym, co sprawiło, że mężczyzna odsunął się umożliwiając jej wstanie.
Chwilę później brunet patrzyła jak kobieta dumnie
kroczy w stronę drzwi przy donośnym stukocie jej własnych obcasów.
– Dobrze, skoro tak właśnie chcesz. Sam się dowiem!
– krzyknął za nią, co spowodowało, że się zatrzymała. – Ale wiedz, że zrobię to swoimi sposobami i zapewniam,
że nie będę miły – dodał, powoli się do niej zbliżając. – Na pierwszy ogień
pójdzie ten jąkała. Pewnie ma żonę i dzieci. Nie sądzisz, że szkoda by było…
– Dość! – żachnęła się brunetka i odwróciła się w
stronę rozmówcy, wygładzając przy tym nerwowo suknię. Wiedziała, że jej brat
nie ustąpi. Musiała dać mu jakiś trop. Na wpół prawdziwy, żeby zaspokoić jego
obsesje i dać reszcie czas na działanie. Ale czy będzie potrafiła go okłamać?
– Tak siostrzyczko? – zapytał zjadliwie.
– To Sakura Haruno – odezwała się po chwili
milczenia – Córka Hansena Haruno, króla tej wyspy. – Sasuke spojrzał na nią
pytająco, krzyżując ramiona na piersi.
– Na pewno pamiętasz bajkę, którą Tsunade nam
opowiadała… O złym królu tyranie i jego córce o kryształowym sercu.
Uchiha stał niewzruszony czekając na kontynuacje.
Kobieta podeszła do stołu i oparła się o jedno z krzeseł.
– Naprawdę nie pamiętasz? – zapytała z rezygnacją.
– Przykro mi ale nie przysłuchiwałem się
bajdurzeniom jakiejś babci. – Dziewczyna prychnęła i zaczęła.
– Chodziło o to, że król tej wyspy kochał tylko
władzę i potęgę. Ożenił się wyłącznie dla nich i nienawidził swoich poddanych,
których traktował jak karaluchy czy wstrętne robactwo niezasługujące nawet na
jego spojrzenie.
A przede wszystkim nienawidził magii. Na jego dworze, jak i na całej wyspie, tępiono wszystkich, którzy się nią parali.
A przede wszystkim nienawidził magii. Na jego dworze, jak i na całej wyspie, tępiono wszystkich, którzy się nią parali.
Król ten miał córkę. Symbol jego władzy, przypieczętowanie udanego ożenku i sojuszu. W
przeciwieństwie do ojca, księżniczka o niepospolitej urodzie kochała poddanych
i pragnęła im pomóc.
Władca długo był cierpliwy. Znosił wybryki córki.
Oddawanie biżuterii czy wydawanie jedzenia z królewskiej spiżarni. Jednak
pewnego dnia księżniczka poszła o krok za daleko. Odszukała starą zielarkę,
jedyną osobę parającą się jeszcze magią, która ostała się pod rządami króla
tyrana, a która była tak wielce miłowana przez okoliczną ludność, że nikt nie
śmiał na nią donieść.
Sakurze udało się przekonać starowinkę żeby nauczyła
ją zaklęć aby mogła leczyć swoich poddanych.
Gdy wiadomość ta dotarła do dworu, król wpadł we
wściekłość. Wyrzekł się córki. Pozbył się jej ubrań, klejnotów i bogactw i
zabronił pomagać jej, dawać schronienie lub zatrudniać, pod groźba śmierci.
Inoue skończyła opowieść wpatrując się w czubki
swoich pantofelków. Już chciała odejść, gdy Sasuke ją powstrzymał.
– Co było potem?
– zapytał. – Co się stało z królewną?
Nara westchnęła i po chwili wahania kontynuowała
– Jedna wersja jest taka, że księżniczka ukrywała
się przez wiele lat wśród wieśniaków, którzy ją uwielbiali i nie bali się naruszyć
zakazu króla aby jej pomóc. A…
– A druga?
– A druga, że
szalony król znał się na magii, której tak nienawidził i uwięził córkę w
krysztale by nigdy nie umarła i do końca świata patrzyła jak jej lud cierpi,
błaga o pomoc a ona nie może nic zrobić. Uwięziona w krysztale tak czystym jak
jej serce, słyszy płacz swego ludu chociaż sama ukryta jest przed światem tak
aby nikt jej nie znalazł
i nie uratował.
i nie uratował.
– Czyli twierdzisz że tak królewna z bajki to
Sakura?
– Nie wiem tego na pewno. Ale miejscowa ludność
wierzy w to. Ta bajka urosła w ich oczach do historycznego faktu – dodała nieco
zażenowana.
– Musimy ja odnaleźć! – oznajmił z zapałem brunet.
– Co? – zdziwiła się Inoue. – Chyba nie mówisz
poważnie? Sasuke, to tylko bajka! Jeśli nawet ta Sakura żyła to dekady, jeśli
nie stulecia temu! A jedyna prawdziwą rzeczą w tej historii może być, że ojciec
się jej wyrzekł.
– A co jeżeli to prawda? Jeżeli ona gdzieś tu jest?
– Gdyby tak, nasi ludzie już dawno by ja znaleźli.
Przed twoim przybyciem nakazałam gruntowne przeszukanie zamku. Uwierz, każda
komnata, każdy wychodek czy loch były przeszukane.
Sasuke wpatrywał się w nią zawzięcie. Miał wrażenie,
że coś przed nim ukrywa, jednak nie wiedział co..
– Przestań Sasuke. Nie przybyłeś tu żeby uganiać się
za zmarłymi księżniczkami. Jesteś gubernatorem, reprezentantem króla. Lepiej
skup się na swoich obowiązkach, bo jest ich nie mało – stwierdziła rozeźlona,
poczym odeszła bez słowa, zostawiając brata w blasku dogasających świec.
***
Następne dni mijały prędko i intensywnie. Sasuke
szybko przekonał się, że jego siostra miała rację. Całymi dniami musiał
wypełniając obowiązki władcy i nie miał czasu nawet na myślenie o snach i ich
dziwnym połączeniu z miejscową historią.
Pod koniec tygodnia już prawie zapomniał o
różowowłosej dziewczynie i jej magicznym spojrzeniu. I Gdyby nie pewno
zdarzenie, prawdopodobnie zapomniałby o niej na zawsze…
***
Szukał Inoue już dobrą godzinę. Miał do niej ważną
sprawę, a ona jakby zapadła się pod ziemię. Co gorsza. Każdy odsyłał go do
innego miejsca.
W końcu odnalazł komnatę, którą brunetka objęła jak
swój gabinet. Wszedł do środka jednak
nie widzą w nim siostry postanowił zostawić jej list i dać sobie spokój.
Podszedł do biurka napisać notkę, kiedy skończył
jego uwagę zwrócił list adresowany do Itachiego. Wszystko byłoby w porządku,
gdyby nie ślady purpurowego laku, który zarezerwowany był tylko dla bardzo
pilnej, często tajnej korespondencji.
– W końcu jestem odpowiedzialny za to miejsce –
mruknął do siebie otwierając list – I musze wiedzieć
o wszystkim co się dzieje – dodał czytając pierwsze linijki.
o wszystkim co się dzieje – dodał czytając pierwsze linijki.
Kochany Itachi
Nie jest dobrze.
Sasuke już pierwszego dnia napotkał JEJ portret.
Miałeś rację. Odkąd
wsiadł na statek próbowała się z nim skontaktować. Ale dzięki twoim
zabezpieczeniom nie udało się jej do końca.
Na razie udaje mi
się go odciągać od historii tego miejsca, JEJ historii. Nie wiem jednak ile
jeszcze to potrwa.
W zamku jest coraz mniej do roboty dla władcy, jeszcze tydzień, dwa i będzie się włóczył żałośnie po zamku
w poszukiwaniu zajęcia.
W zamku jest coraz mniej do roboty dla władcy, jeszcze tydzień, dwa i będzie się włóczył żałośnie po zamku
w poszukiwaniu zajęcia.
W tej chwili
załamuję się niszczeniem wszystkiego co mogłoby go zachęcić do poszukiwań.
Miejmy nadzieję, że to go uchroni.
Za dwa dni
zamurujemy wszelkie wejścia do lochu, w którym JĄ znaleźliśmy a w którym teraz
się znajduje.
Oby to uchroniło
nas wszystkich przed klątwą Hansena.
Odpisz szybko.
Twoja Inoue
Treść
wstrząsnęła Sasuke. Jak Inoue mogła go tak okłamać? Ile ona tak naprawdę wie o
Sakurze? I co to za klątwa? Pytania obijały mu się po głowie wzbudzając
nienawiść do rodzeństwa. Czy to możliwe, że kolacja, ich rozmowa, że to
wszystko było częścią planu? Może ona nigdy nie chciała się pogodzić? Poczuł
pustkę. Rozrywającą i przygniatającą samotność. I przypomniał sobie błagalny
głos Sakury wołający o pomoc.
Spojrzał na list po raz kolejny. „Za dwa dni zamurujemy wszelkie wejścia…”
– Czyli jest ich więcej – mruknął pod nosem.
Zrozumiał, że jeśli chce uratować dziewczynę musi się pośpieszyć.
– Naruto! – krzyknął, po czym usłyszał rumor za
drzwiami.
– Tak Panie? – zapytał figlarnie blondyn, wpadając
do komnaty.
– Przestań błaznować – warknął Uchiha odkładając
list – Sprowadź mi natychmiast tubylca, który wie o wszystkim co się tu dzieje.
– Czyli kogo?
– Gdybym wiedział, nie kazałbym ci tego robić –
odpowiedział lodowato. – Masz godzinę – dodał i wyszedł, zostawiając
marudzącego pod nosem blondyna
Udał się do pomieszczenia gdzie wcześniej znajdował
się portret Sakury. Jednak obrazu już nie było.
Za to stała tam Inoue podziwiająca kolorowe witraże
w oknach.
– Jak mogłaś mnie tak oszukać?! – zaczął bez
ogródek, ledwie przekroczywszy próg. – Dziewczyna odwróciła się zszokowana i
odpowiedziała spokojnie:
– Nie wiem o czym mówisz.
– Lepiej nie udawaj – syknął zbliżając się do niej –
Od początku wiedziałaś kim jest kobieta, która mi się śniła. Doskonale zdawałaś
sobie sprawę gdzie jest. I teraz też wiesz.
– Skąd taki pomysł? To jakiś ab…
– Znalazłem twój list do Itachiego.
Dziewczyna zamilkła zmieszana. Serce waliło jej jak
opętane. W głowie miała tylko jedną myśl „Błagam Sasuke, nie. Nie drąż tego.
Zapomnij, odejdź, to nie przyniesie nic dobrego.” Jednak nie mogła się do
niczego przyznać. Wciągnęła głęboko powietrze, rozchylając nozdrza.
– Nie zamierzasz zaprzeczyć? – zapytał ironicznie,
wyczekując odpowiedzi. Był bezgranicznie wściekły. Ich cienka nić porozumienia
pękła, nie zostawiając nadziei na pojednanie.
– Czego oczekujesz? Że padnę na kolana i zacznę
błagać o wybaczenie? – odpowiedziała pytaniem, gładząc dłonią suknie na brzuchu.
– Nie. Oczekuję, że powiesz mi wszystko co wiesz.
– Ja… Sasuke, przykro mi, ale nie mogę. Zrozum, to
dla twojego dobra. Lepiej nie drąż tego – niemal błagała.
– Zawiodłem się na tobie – odrzekł zimno – Straż! –
krzyknął. Na jego wezwanie weszło dwóch rycerzy. Którzy pilnowali wejścia. –
Zamknijcie ją w celi, w zachodniej wieży – rozkazał chłodno.
Mężczyźni chwilę się wahali jednak na ostry wzrok
Uchihy podeszli do kobiety i chwycili za przedramiona.
– Sasuke nie! Nic nie rozumiesz! – krzyknęła
wyszarpując się.
– Na co czekacie? Zabrać ją! – warknął czarnooki.
Strażnicy z nietęga miną wykonali rozkaz i
wyprowadzili już milczącą kobietę.
Chwilę po ich wyjściu, wszedł zdyszany Naruto a za
nim wychudzony, łysiejący mężczyzna o siwych włosach
i pociągłej twarzy.
i pociągłej twarzy.
– Panie, to Ikuto Atamira. Jest prawą ręką Inoue i
Shikamaru. – przedstawił mężczyznę blondyn i stanął w cieniu.
– Prawa ręka Inoue? Doskonale – oznajmił jadowicie.
Nie czekając na odpowiedź dodał – Zatem opowiedz co moja siostra ma wspólnego z
Sakurą. Wszystko. – ostatnie słowa powiedział z naciskiem. Rozsiadł się za
stołem
i zaczął słuchać. A Ikuto opowiadał. Długo i dokładnie o tym jak Inoue kazała przeszukać zamek i przeznaczyła do tego tylko najbardziej zaufanych ludzi. Jak znaleźli Sakurę zaklętą w kryształ i odseparowali tę część zamku. Jak po jego zetknięciu się z portretem nakazała zniszczyć wszelkie ślady życia Sakury i jak robiła wszystko aby dowiedzieć się jak najwięcej o klątwie.
i zaczął słuchać. A Ikuto opowiadał. Długo i dokładnie o tym jak Inoue kazała przeszukać zamek i przeznaczyła do tego tylko najbardziej zaufanych ludzi. Jak znaleźli Sakurę zaklętą w kryształ i odseparowali tę część zamku. Jak po jego zetknięciu się z portretem nakazała zniszczyć wszelkie ślady życia Sakury i jak robiła wszystko aby dowiedzieć się jak najwięcej o klątwie.
– Dowiedzieliście się jak ją odczarować? – zapytał
Uchiha odzywając się pierwszy raz od godziny.
– Tak. Nie należało to do łatwych zadań. Większość
wyspiarzy mówiła, że wystarczy pocałunek prawdziwej miłości jak na bajkę przystało
– tutaj Ikuto znacząco chrząknął. – Ale w końcu udało nam się dotrzeć do
kobiety, która twierdzi, że umie zdjąć klątwę.
– Gdzie ona teraz jest?
– Mieszka na odludziu, po drugiej stronie wyspy.
Pańska siostra chciała ją usunąć jednak mieszkańcy darzą ją dużym szacunkiem,
więc zabicie jej byłoby klęską polityczną.
– Rozumiem. Chcę żebyś ją tu sprowadził.
– Panie, to chyba nie jest…
– Nie interesuje mnie twoja opinia. Masz sprowadzić
tu tą kobietę żeby zdjęła urok z Sakury. Masz dwa dni. – dokończył sucho. Słysząc termin służący
nieco się skrzywił po czym wyszedł. Sasuke odetchnął z ulgą. I wtedy
przypomniało mu się jeszcze jedna istotna sprawa.
– Naruto. Poślij strażników po Shikamaru. Niech
zamkną go w celi.
– Zwariowałeś? Co ci odbiło? – żachnął się blondyn –
To twój przyjaciel! A jego żona to twoja siostra!
– Spiskowali za moimi plecami! Decydowali o moim
życiu! – krzyknął Uchiha przepełniony furią – Muszę mieć pewność, że nie
przeszkodzą mi teraz.
– W czym? Odczarowaniu jakiejś kobiety, której nigdy
nie widziałeś na oczy? Po co to robisz? – zdenerwował się Uzumaki. W dniu
przypłynięcia do Konohy został wtajemniczony przez Inoue w całą sprawę. Miał
pomagać w odciąganiu Sasuke od niebezpieczeństwa. A teraz ten cholerny, uparty
idiota zamknie wszystkich, którzy chcą mu pomóc, w lochach. I po co?
– Nie twoja sprawa.
– Nie? A może sam nie wiesz po co? Myślisz, że ona
wskoczy ci do łóżka z wdzięczności? Że będziecie żyli długo i szczęśliwie?
Obudź się Sasuke.
– Zamknij się Uzumaki i rób co mówię! Nie musze ci
się tłumaczyć.
– Sasuke – zaczął
spokojniej błękitnooki Jeśli nie może w żaden sposób zapobiec
wydarzeniom, to może chociaż spróbuje kontrolować je od środka.? – Jesteś dla
mnie jak brat. I tylko dlatego zaufam ci i zrobię to co każesz. Ale przemyśl
czy na pewno postępujesz słusznie.
***
Sakura była piękniejsza niż ją zapamiętał. Kryształ, który tworzył na
niej kilkumilimetrową powłokę jedynie dodawał jej uroku.Różowe włosy błyszczały lekką łuną w świetle
dziesiątek świec rozstawionych w lochu. Czekając aż Uzumaki przyjdzie z
informacją przyglądał się dziewczynie. Jej lekko rozchylone, malinowe wargi
kusiły, a nieskazitelna cera zachwycała.
Wydawała się krucha i bezbronna stojąc w delikatnej,
białej sukni, z zamkniętymi oczami, trzymając w drobnych dłoniach wisiorek.
Podszedł bliżej. Pogładził dłonią jej blady
policzek.
– Jesteś taka piękna. – szepnął. Patrzył na nią z
zachwytem, stojąc nieruchomo dopóki Naruto nie wszedł do środka chrząkając
znacząco.
– Atamira sprowadził tą kobietę – oznajmił szorstko.
– Dobrze. Niech tu przyjdzie – rozkazał Uchiha cofając
się kilka kroków.
Do lochu weszła zgarbiona staruszka. Kuśtykała o
lasce cicho pomlaskując pod nosem. Przerzedzone, siwe włosy spięła w ciasny kok
tuż nad karkiem. Zupełnie zignorowała królewicza i podeszła do dziewczyny. W
jej oczach zaszkliły się łzy.
– Niesamowite – szepnęła pod nosem. Jej głos był
zaskakująco silny i miękki. Sasuke przyglądał się jej podejrzliwie acz z
fascynacją. Kiedy nagle zwróciła się w jego stronę przestraszył się, choć nie
dał po sobie tego poznać.
– Czemu to robisz młodzieńcze? – zapytała sepleniąc.
Jej wzrok był tak samo ostry jak Sakury. I chodź jej oczy były modre a nie
zielone, wwiercały się w jego duszę tak samo.
– Nie muszę się przed tobą tłumaczyć – odpowiedział
szorstko.
– A ja nie musze ci pomagać synku – stwierdziła
równie szorstko. – To jak, powiesz czy nie?
Sasuke z trudem zdławił słowa wściekłości cisnące mu
się na usta. Zamiast tego z wściekłym spojrzeniem oznajmił.
– Słuchaj babciu. Chce odczarować Sakurę i zrobię to
z twoja pomocą czy bez niej.
– Kochasz ją? – zapytała bez ogródek, patrząc na
niego ostro. I dopiero wtedy pod jej czujnym wzrokiem przyznał przed samym
sobą, że zakochał się w różowowłosej. Że to nie była zwykła szczeniacka rządza
przygody
i ratowania dam w opresji a rozkaz serca.
i ratowania dam w opresji a rozkaz serca.
Patrząc na władcę staruszka widziała to wszystko i
uśmiechała się pod nosem. Nie wiedząc jaką cenę przyjdzie im wszystkim za to
zapłacić, postanowiła odczarować zielonooką.
Odwróciła się powrotem w jej stronę tak, aby Sasuke
nie widział co robi. Bezgłośnie rzucała przeciw zaklęcie, niepostrzeżenie
machając przy tym wolną ręką.
Mężczyzna przyglądał się temu cały spięty. Czuł jak
otaczająca ich energia pulsuje. Gdy chciał o coś zapytać staruszka uciszyła go
władczym ruchem ręki, jednak nie odwróciła się.
Minuty wlokły się niczym godziny, a brunet nie dość,
że nie wiedział co się dzieje to jeszcze nie widział żadnych postępów. Lecz gdy
miał przerwać tą, jak uważał, błazenadę, nareszcie coś się stało. Większość
świec zgasła, poruszona podmuchem, który wtargnął do pomieszczenia z nikąd.
Płomienie pozostałych tliły się ledwo w kątach. Chwilę później wiedźma uniosła
obie ręce i wykrzyczała niezwykle mocnym głosem ostatnie słowa zaklęcia.
Rozniósł się błysk, który oślepił bruneta i głośny huk pękającego kryształu.
Powłoka otaczająca Sakurę rozprysła się na miliony kawałków, a obie kobiety
upadły bezwładnie na ziemię.
Do środka wbiegł Naruto zaalarmowany hałasem. Widząc
nieprzytomne wezwał pomoc, samemu podbiegając do przyjaciela, który pocierał
oczy zdezorientowany.
– Sasuke, wszystko w porządku? – zapytał ściskając
go za ramię.
– Tak. Gdzie ona jest? Udało się?
– Tam leży. Nie wygląda to dobrze… – stwierdził ze
współczuciem blondyn na co czarnooki odtrącił jego i poszedł do dziewczyny,
ciągle widząc białe plamki przed oczami.
Sakura leżała spokojnie. Jej oddech był słaby i
powolny. W niektórych miejscach, gdzie odłamki jej kryształowego więzienia
poprzecinały skórę, pojawiały się krople krwi. Niewiele myśląc Sasuke podniósł
ją i skierował się ku wyjściu. Dziewczyna, chodź nieprzytomna, wtuliła się w
jego tors.
– Naruto poślij po medyków. Jeden niech przyjdzie do
moich komnat. – rzucił wychodząc.
Gdy dotarł do swojej komnaty, położył różowowłosą na
łóżku, wziął miskę i kawałek jakiejś chustki i próbował zetrzeć ślady wciąż sączącej
się gdzieniegdzie krwi. Szło mu dosyć topornie. Jego ręce, zgrubiałe od
ciężkich, rycerskich treningów z trudem zdobywały się chodźby na odrobinę
delikatności.
Doktor nie zjawił się tak szybko jak życzył sobie
tego Sasuke. W międzyczasie dziewczyna coś majaczyła a jej oddech był
niespokojny. Gdy brunet postanowił poszukać kogoś ze służby i wstał, drobna
dłoń Haruno zacisnęła się na jego nadgarstku i pomimo jej ogólnego stanu uchwyt
ten był na tyle mocny by czarnooki został przy niej do przyjścia medyka.
***
Mijały
dni, Sakura się nie budziła. Nadworni znachorzy byli w kropce. Nie mięli
pojęcia czemu księżniczka nie wychodzi z tego stanu. Sasuke siedział przy niej
cały czas. Czuwał. Nocami mało sypiał. Niewiele jadł, mimo że posiłki
dostarczano mu regularnie. Martwił się że coś poszło nie tak, a przecież nie
miał kogo spytać o pomoc. Staruszka, która odczarowała dziewczynę, zmarła
jeszcze tej samej nocy. Reszta nadal siedziała w lochach.
Ósmego dnia od zdjęcia klątwy, kiedy Sasuke stracił
nadzieję, różowowłosa obudziła się. Pierwsze co zobaczyła to zatroskana twarz
Uchihy. Na ten widok uśmiechnęła się delikatnie co było nie lada wysiłkiem. Po
latach spędzonych w kryształowej powłoce, jej mięśnie nie działały jak powinny.
– Uratowałeś mnie – zdołała wyszeptać taksując
wybawiciela, pełnym wesołych iskierek, spojrzeniem. Uchihe zamurowało. Tyle
czasu czekał na tą chwilę a teraz nie wiedział co zrobić. Wiele razy wyobrażał
sobie co powie, gdy dziewczyna się obudzi jednak teraz w jego głowie było
pusto. Chwilę patrzył na nią w milczeniu poczym wstając, stwierdził
– Na pewno jesteś głodna. Karze
kucharzom coś przygotować. – a następnie wyszedł, zostawiając ją w osłupieniu.
***
„Co
ja do cholery wyprawiam?”
zastanawiał się idąc w stronę kuchni „Na
pewno jesteś głodna” „Co ja sobie myślałem? Stchórzyłam od co. Ja Sasuke Uchiha
przestraszyłem się dziewczyny. Co ona teraz sobie o mnie pomyśli? Dlaczego się
tak zachowałem, po tym wszystkim co zrobiłem żeby ją uwolnić…”
***
Nie wrócił. Zamiast niego przyszła drobna, granatowłosa dziewczyna, co
bardzo zasmuciło Sakurę. Miała nadzieję, że będzie mogła trochę porozmawiać z
Sasuke. Chociaż podziękować za to, że ją ocalił. Wydawał jej się miły
i czarujący… Nie była do końca pewna dlaczego to właśnie z nim się kontaktowała. Tyle lat spędziła w swoim więzieniu. Tyle lat czuła wszystkie emocje mieszkańców i nie mogła zrobić nic. Tyle osób ją szukało jednak z żadną nie mogła się kontaktować. Aż pojawili się Nara. Znaleźli ją tylko po to żeby znów ukryć. Jednak potem otworzyła się maleńka bramka w jej umyśle, która pozwoliła na połączenie. Na pojawianie się w snach. Nie wiedziała do końca komu przesyła informacje. Tylko czuła jak więź rośnie z każdą przebytą przez człowieka milą. Później dotarł na wyspę i już wiedziała więcej. Widziała go oczami mieszkańców. Słyszała kiedy o niej myślał. Mogła coś powiedzieć. Czuła jego determinację. Falę miłych uczuć do niej. Był pierwszą osobą, którą ujrzała własnymi oczami od ponad trzech wieków. A teraz zniknął.
i czarujący… Nie była do końca pewna dlaczego to właśnie z nim się kontaktowała. Tyle lat spędziła w swoim więzieniu. Tyle lat czuła wszystkie emocje mieszkańców i nie mogła zrobić nic. Tyle osób ją szukało jednak z żadną nie mogła się kontaktować. Aż pojawili się Nara. Znaleźli ją tylko po to żeby znów ukryć. Jednak potem otworzyła się maleńka bramka w jej umyśle, która pozwoliła na połączenie. Na pojawianie się w snach. Nie wiedziała do końca komu przesyła informacje. Tylko czuła jak więź rośnie z każdą przebytą przez człowieka milą. Później dotarł na wyspę i już wiedziała więcej. Widziała go oczami mieszkańców. Słyszała kiedy o niej myślał. Mogła coś powiedzieć. Czuła jego determinację. Falę miłych uczuć do niej. Był pierwszą osobą, którą ujrzała własnymi oczami od ponad trzech wieków. A teraz zniknął.
Zasmucona spojrzała na dziewczynę, która niosła pokaźną
tacę z wieloma smakowicie pachnącymi potrawami. Jednak Sakura ignorując
uporczywe ssanie w żołądku, przyglądała się służce. Od razu widziała, że jest
ona wystraszona i spanikowana. Drobne ręce lekko drżały, niepewny wzrok nie
odrywał się od tacy. Niewielkimi, szybkimi krokami przemierzała komnatę by jak
najszybciej odstawić przyniesione jedzenie i uciec.
– Spokojnie, przecież cię nie zjem – powiedziała
różowowłosa siadając..Wystraszona białooka omal nie upuściła talerza z parującą
zupą. Odłożyła go natychmiast po czym skłoniła się.
– Przepraszam pani – powiedziała nie zmieniając
pozycji.
– Nic się nie stało – odpowiedziała przyjaźnie. –
Jak się nazywasz?
– Hinata… – ledwo wyszeptała granatowłosa, nadal pozostając
w lekkim ukłonie.
– Hinata? Piękne imię… – zamyśliła się Sakura,
zastanawiając czy kiedyś znała kogoś o takim imieniu.
– Może coś zjesz pani? Król bardzo na to nalegał...
– powiedziała cichutko dziewczyna, przerywając tym samym rozmyślania księżniczki.
W tej samej chwili brzuch księżniczki zamruczał złowieszczo domagając się
jedzenia.
– Tak, to dobry pomysł. Ta zupa wygląda apetycznie…
***
Sakura stała zachwycona przed lustrem, trzymając w
dłoniach piękną, zieloną suknię, którą Hinata przed chwilą przyniosła. Był to
prezent od Sasuke. Jeden z licznych, które różowowłosa dostała. Minęły już dwa tygodnie. Jej nadal słabe
mięśnie nie pozwalały na dłuższe spacery. Dlatego była niemal uwięziona w
swojej komnacie.
A Sasuke, nie odwiedził jej ani razu.
A Sasuke, nie odwiedził jej ani razu.
Jedyną osobą, która dotrzymywała jej towarzystwa
była Hinata. Jak się okazało, była córką ważnego urzędnika z miasta, jej kuzyn zaś
był dowódcą miejskiej straży. Dzięki opowieściom dziewczyny Sakura zaczynała na
nowo oswajać się z życiem i Konohą.
– Jest naprawdę piękna – stwierdziła, patrząc w
swoje odbicie.
– Król przeprasza, że nie mógł przynieść ci jej
osobiście, ale powstrzymały go ważne obowiązki – powiedziała cicho Hinata,
stojąc obok. Mimo że Sakura przekonała ją żeby mówiła do niej po imieniu, dziewczyna
nadal była bardzo nieśmiała i mówiła tak cicho, że nie kiedy księżniczka miała
problemy z jej zrozumieniem. Jednak nie przeszkadzało im to i już po kilku
dniach się zaprzyjaźniły.
– Jak zwykle – stwierdziła Haruno smutniejąc,
odłożyła suknie i usiadła na skraju łóżka.
– Kazał również przekazać, że byłby zaszczycony
gdybyś w ramach rekompensaty zjadła z nim dzisiaj kolacje – dodała cicho
granatowłosa, na co zielonooka ożywiła się nieco i zapytała
niedowierzając.
– Dzisiaj? Jesteś pewna?
– Tak. Prosił abyś zjawiła się o dziewiętnastej w
sukni, którą dzisiaj dostałaś.
Haruno uśmiechnęła się pod nosem. Jej tajemniczy
wybawca, który obdarzał ją prezentami coraz bardziej ją intrygował. Widziała go
tylko raz i mimo starań nie mogła przypomnieć sobie nawet tego jak wygląda. Nie
mogła się doczekać aż w końcu pozna tajemniczego Sasuke. Bardzo chciała się do
niego zbliżyć. Mimo separacji czuła, że między nimi jest silna więź. Nie miała
pojęcia czemu. Absurdem byłoby stwierdzenie, że go kocha. Przecież
w ogóle go nie poznała. A jednak nie mogła usiedzieć w miejscu, kiedy pojawiał się w jej myślach. No cóż. Dzisiaj na pewno dowie się czegoś więcej...
w ogóle go nie poznała. A jednak nie mogła usiedzieć w miejscu, kiedy pojawiał się w jej myślach. No cóż. Dzisiaj na pewno dowie się czegoś więcej...
***
Kilka godzin później, podpierając się na ramieniu
Hinaty, różowowłosa szła w stronę komnaty, służącej za jadalnię. Wyglądała
przepięknie. Długie, różowe włosy były lekko falowane i rozpuszczone. Jedynie
kilka kosmyków splotła w dwa luźne warkoczyki i złączyła w kucyka z tyłu głowy.
Suknia którą dostała od Sasuke, składała się z dość obcisłego gorsetu z drapowaniem z przodu i dość głębokim
dekoltem, wzdłuż którego naszyte były drobne cytryny i białe opale, oraz lekko
rozszerzanej spódnicy. Do tego brązowe, skórzane trzewiczki
i delikatny naszyjnik oraz kolczyki ze szmaragdów.
i delikatny naszyjnik oraz kolczyki ze szmaragdów.
Gdy były już blisko, usłyszały czyjeś krzyki. W
następnej chwili usłyszały huk otwieranych drzwi. Z komnaty do której
zmierzały, wyszła oburzona, czarnowłosa kobieta. W kącikach jej oczu czaiły się
łzy. Przemierzała korytarz wściekła jak
osa przez co nie zauważyła nadchodzących kobiet i z impetem wpadła na Sakurę,
która się zachwiała
i upadła.
i upadła.
– Jak chodzisz! – warknęła obdarzając ją wściekłym
spojrzeniem, które nie zmiękło, nawet gdy dotarła do niej tożsamość
różowowłosej. Już miała coś powiedzieć, gdy za nią pojawiło się dwóch strażników,
którzy chwycili ją za przedramiona. Brunetka wyrwała się jak oparzona i
wściekła niemal wysyczała:
– Zostawcie mnie do cholery. Trochę szacunku! Nie
ważne co mój brat zrobi nadal jestem Uchiha. I co jak co, chodzić jeszcze
umiem! – Po policzkach spłynęło jej
kilka łez. Jednak nie tracąc swej dumy, wyprostowała się, uniosła lekko suknię
i odeszła a rycerze podążyli za nią.
Sakura siedziała chwilę na podłodze nie rozumiejąc
co się stało. Spojrzała na przyjaciółkę, która była cała spięta
i zapytała.
i zapytała.
– Kto to był?
– Nie wiem – skłamała granatowłosa. W tej samej
chwili z komnaty wyszedł zirytowany hałasem Sasuke. Widząc Sakurę siedzącą na
podłodze, podbiegł do niej natychmiast i z troską podniósł.
– Nic ci nie jest? – zapytał, a widząc, że
dziewczyna stoi bardzo niepewnie i może zaraz się przewrócić, objął ją
w pasie. – Co tu się stało? – dodał złowrogo patrząc na wystraszoną Hinatę, ignorując dorodne rumieńce, które wstąpiły na policzki Sakury. Zmieszana Hinata spojrzała najpierw na zielonooką a potem przerażona skłoniła sie przed władcą, prosząc o wybaczenie.
w pasie. – Co tu się stało? – dodał złowrogo patrząc na wystraszoną Hinatę, ignorując dorodne rumieńce, które wstąpiły na policzki Sakury. Zmieszana Hinata spojrzała najpierw na zielonooką a potem przerażona skłoniła sie przed władcą, prosząc o wybaczenie.
– Odejdź. Dzisiaj już nie będziesz potrzebna. –
niemal warknął. Zaczekał aż zniknie za rogiem, by zwrócić się do księżniczki. –
Wszystko w porządku? Co tu się stało?
– Nic takiego. To był tylko skurcz – skłamała
Haruno, choć wściekłość z jaką kobieta się do niej zwróciła, przerażała ją.
– Na pewno? Wyglądałaś na wystraszoną – zapytał,
powoli prowadząc ją stronę komnaty.
– Tak… Sasuke. Co to była za kobieta? – zapytała po
chwili. Przez delikatny materiał sukienki poczuła jak jego mięśnie się napięły.
– Jaka kobieta?
– Ta, która przed chwilą tędy biegła.
– Ach, ona. Nie przejmuj się nią Sakuro.
– Ale.. ona była taka wściekła. I mówiła o tobie jako
bracie.
Uchiha spojrzał na nią kątem oka poczym westchnął.
– To była moja siostra. Trochę się pokłóciliśmy. Ale
to rodzinne sprawy. Nie przejmuj się nimi – był rozeźlony. Czemu jego siostra
ciągle musiała mieszać? Odpuścił jej areszt tylko dlatego, że potrzebował kogoś
do pomocy przy zarządzaniu zamkiem. A ona nie dość, że zrobiła mu awanturę, to
jeszcze nagadała czegoś Sakurze. – Obiecuję, że więcej nie będzie cię niepokoić
– dodał odsuwając jej krzesło przy stole.
Sakura milcząc zajęła swoje miejsce. Widziała, że
drążenie tematu nic nie da i że jeśli chce się czegokolwiek dowiedzieć, musi
działać sama. Była pewna, że zwykła sprzeczka w nikim nie powoduje takiej
agresji.
– Jak się czujesz? – zapytał po chwili brunet,
siadając naprzeciwko niej i nalewając obojgu wina.
– Dobrze. Dziękuje że pytasz. Dzięki Hinacie
codziennie dużo chodzę. Nie jest to najprzyjemniejsze, bo nie wychodzimy z
moich komnat ale ważne, że w ogóle rozchadzam mięśnie – przerwała by zerknąć na
królewicza, który przyglądał się jej czujnie. Poczym dodała –- Ale pewnie nie
interesuje cię to.
– Wręcz przeciwnie. Uwielbiam słuchać twojego głosu.
– Nie za wcześnie żeby tak mówić? Przecież znamy się
zaledwie kilka dni.
Mężczyzna zaśmiał się przymykając na chwilę oczy.
Gdy je otworzył, położył dłoń na dłoni różowowłosej.
– Zapewniam cię, że wystarczająco długo abym mógł
stwierdzić, że dałbym wszystko aby słuchać cię codziennie.
Zaskoczona zielonooka cofnęła szybko rękę i
delikatnie pobladła.
– Przepraszam Sasuke, ale trochę mi słabo. Mógłbyś
mnie odprowadzić?
– Naturalnie – odparł nieco rozeźlony i
rozczarowany. Tak jak wcześniej objął Sakurę w pasie i w milczeniu odprowadził.
Jednak, gdy dotarli do odpowiednich drzwi coś w nim puściło. Mieszanka emocji,
które targały nim odkąd pierwszy raz zobaczył Haruno w swoim śnie, wzięła nad
nim górę.
Przycisnął dziewczynę do ściany i zachłannie wpił
się w jej usta. Sakura stała nieruchomo, zszokowana
i sparaliżowana. Nie spodziewała się tego. Myśli latały jej jak szalone. I zanim zdążyła zareagować, Sasuke odsunął się od niej na kilka milimetrów i z zamkniętymi oczami wdychał jej cudowny zapach.
i sparaliżowana. Nie spodziewała się tego. Myśli latały jej jak szalone. I zanim zdążyła zareagować, Sasuke odsunął się od niej na kilka milimetrów i z zamkniętymi oczami wdychał jej cudowny zapach.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa Sakuro – wyszeptał
zachrypniętym głosem.
Różowowłosa otrząsnęła się i nie czując oporu
bruneta, wymsknęła się z jego uścisku i uciekła do komnaty. Czemu to zrobił?
Czy nie dostrzegł jej lęku już po tym jak mówił o codziennym słuchaniu jej
głosu? Teraz wiedziała, że mężczyzna oczekuje od niej czegoś więcej. Chciał
romansu, miłości. Ale czy ona też? Czy dreszcze, które czuła to było
podniecenie?
Za życia ojca nie miała czasu na romanse. Pomagała
swoim poddanym. Uczyła się leczyć. Tworzyła sieć informatorów. Organizowała
jedzenie, ubrania, prace. Życie normalniej królewny było jej tak bardzo obce.
Nie wiedziała co ma myśleć. Myśli nadal latały jej
poplątane w głowie, nie dając nic zrozumieć. Tyle czasu ją ignorował. Nie
przychodził. Więc skąd teraz to wyznanie? Co powinna zrobić? Jak się zachować?
Zdenerwowana chodziła po pokoju gdy nagle złapał ją
mocny skurcz. Upadła. Noga bolała ją a do oczu napłynęły łzy. Choć wiedziała,
że jej organizm jest jesz cze za słaby aby używać magii to zdecydowała się na
użycie zaklęcia, żeby wyleczyć zastane przez klątwę mięśnie.
Z nie małym trudem usiadła na łóżku i spróbowała
rozmasować bolącą nogę jednak nic to nie dało. Zdenerwowana przygryzła wargę i
zaczęła wykonywać skomplikowane gesty. Z jej dłoni wypłynął strumień
delikatnego, zielonego światła, który zaczął wić się wokół jej nóg i piąć się
coraz wyżej.
Czuła jakby w jej ciało wbijały się setki szpilek.
Mimo to, zaciskając żeby, kontynuowała gestykulację. Strumień przechodził
dalej, do bioder, tali, piersi a następnie rąk. Tam gdzie mijał czuła irytujące
mrowienie.
Krople potu spływały jej z czoła, gdy kończyła.
Kiedy światło ostatecznie zniknęło, opadła zmęczona na poduszki
i zasnęła.
i zasnęła.
***
Obudził ją nagły napad kaszlu. Całą komnatę
wypełniał dum. Sakura słyszała skwierczenie ognia jednak nie mogła dostrzec
płomieni. Wstała i podeszła do drzwi. Były zamknięte.
Czując za sobą ciepło płomieni, które przechodziły z
drugiej części komnaty, zaczęła panikować. Ciągle kaszląc przeszukiwała
szuflady i szafki, choć nie pamiętała aby kiedykolwiek zamykała komnatę. Gdy
znalazła klucz
i użyła go, drzwi pozostawały nadal zamknięte.
i użyła go, drzwi pozostawały nadal zamknięte.
Zrozpaczona szarpała za klamkę mimo że ta była
gorąca i parzyła jej delikatne dłonie. Uderzała pięściami w drewno wołając o
pomoc, jednak ta nie nadchodziła.
Kaszel wzmagał się a płuca domagały się powietrza.
Różowowłosa z trudem powstrzymywała się od głębszych wdechów. Po policzkach
spływały jej łzy. Zmęczenie po użyciu zakęcia nadal dawało się jej we znaki.
Osłabiona, osunęła się po ścianie i usiadła na podłodze. Nie miała już sił. Na
przemian szlochała i kaszlała, coraz słabiej. Aż w końcu poddała się i zamknęła
oczy.
***
– Sasuke! Sasuke! – krzyczał podenerwowany Naruto
waląc w drzwi do komnaty królewicza.
– Czego krzyczysz? Pali się czy co? – warknął
zaspany brunet otwierając.
– A żebyś wiedział. Całe piętro w północnym
skrzydle.
– Zaraz, co? Powiedziałeś północne? Przecież tam
jest...
– Sakura. Zgadza się. Lepiej się pośpiesz. Nie
wygląda to najlepiej – stwierdził Uzumaki jednak przyjaciel już go nie słuchał.
Naprędce zakładał spodnie i naciągał buty. Gdy wybiegał, zdążył jeszcze chwycić
miecz.
***
Biegł. Część ogarnięta pożarem była na drugim końcu
zamku. Nie rozumiał jak do tego mogło dojść. Przecież ta cześć była zamknięta
dla wszystkich Pozza strażą. Ale on już się dowie, kto za tym stoi. I jeśli
Sakurze chociaż włos z głowy spadnie, to nie daruje temu komuś.
***
Ogień był potężny, Ogromne płomienie lizały ściany korytarzy
i wychodziły przez okna przypalając fasadę budynku. Sasuke od razu wiedział, że
nie był to zwykły pożar. Mimo że płomienie nie pulsowały energią
charakterystyczną dla magii to brunet wiedział, że to sprawa zaklęcia. I już na
pierwszy rzut oka wiedział czyja to wina. Tak charakterystyczne cienie między
płomieniami powstawały tylko przy zaklęciach jednej osoby.
– Inoue… - warknął rozwścieczony – Gdzie jest
Sakura?! – zapytał blondyna, który biegł tuż za nim.
– Nie wiem. Prawdopodobnie została w środku.
– Idę po nią – stwierdził bez zastanowienia
czarnooki.
– Sasuke poczekaj. Przecież to samobójstwo! –
żachnął się blondyn zagradzając przyjacielowi drogę.
– Nic mi nie będzie. A teraz zejdź mi z drogi. –
powiedział Uchiha i odepchnął generała. Idąc zdążył wypowiedzieć Zakęcie
ochronne. Miał niewiele czasu. Ochrona nie wytrzyma długo. Nie przy tak
potężnym zakęciu. Dlatego nie zważając na krzyki i nawoływania poddanych wbiegł
w pożar kierując się do komnaty księżniczki.
Nie zajęło mu długo odnalezienie właściwych drzwi.
Jednak jego radość nie trwała długo. Wejście zagradzała paląca się belka, która
zapewne opadłą z sufitu. Nie widząc innego wyjścia, wywarzył kopniakiem drzwi
narażając się na płomienie, poczym wskoczył do komnaty szukając Sakury,. Gdy
znalazł ja nieprzytomną na podłodze, ogarnęła go wściekłość. Wziął dziewczynę na ręce i wybiegł. Mimo
wzmacniającego się ognia i rosnącego żaru udało mu się wydostać. Nie zważając
na westchnienia ulgi i krzyki wiwatujących szedł szybko w stronę sali tronowej.
– Naruto! – zawołał nie odwracając się. Słysząc, że
blondyn jest tuż za nim, kontynuował. – Każ ludziom gasić pożar piaskiem. Woda
na nic się tu nie przyda.
– Piaskiem? Gdzie...
– Jeśli nie znajdziecie piasku zostawcie to. Ogień
sam się uspokoi za kilka godzin.
– Skąd to wiesz?
– Po prostu tak zrób. Potem przyprowadź do mnie moją
siostrę i przyślij kogoś żeby przyniósł wodę i koce.
– Sasuke…
– Po prostu to zrób – warknął Uchiha wchodząc do sali.
Posadził dziewczynę na tronie i przyjrzał jej się. Miała nadpalone końcówki
włosów i liczne, drobne oparzenia. A jej oddech był płytki. Zaklął
siarczyście.Przykląkł przy niej i dotknął jej policzka.
– Sakura obudź się
– powiedział głaszcząc jej włosy. – Proszę obudź się. Nie rób mi tego.
Nie po to cie ratowałem żebyś teraz umarła – dodał potrząsając nią lekko. – Sakura… –
wziął ją za dłoń i pocałował. – Nie chcę cie stracić. Nie mogę… – dodał
uświadamiając to sobie.
W tej chwili dziewczyna mocniej zacisnęła powieki by
następnie je otworzyć. Widząc bruneta rozpłakała się
i rzuciła mu na szyję.
i rzuciła mu na szyję.
– Sasuke! Tak bardzo sie bałam… – zaszlochała
wtulając się w jego ramię – Nie wiedziałam co robić. Drzwi nie chciały się
otworzyć. Wołałam…
– Cii.. – uspokajał ją czarnooki, delikatnie
kołysząc w ramionach i głaszcząc po włosach – Już dobrze. Już jesteś
bezpieczna.
Po chwili do sali wbiegła Hinata a za nią dwie
służki niosące wodę, bandaże i koce. Kobiety troskliwie zajęły się oparzeniami
różowowłosej, która po traumie z trudem pozwoliła Sasuke odejść od siebie i
owinęła się szczelnie kocem.
Wkrótce przybył także Naruto a z nim Inoue. Uchiha
ledwo zdoła zapanować nad sobą na tyle
aby odprawić służki i Hinatę. Jednak gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły
wybuchnął.
– Jak mogłaś to zrobić?! Postradałaś zmysły? Kim
jesteś żeby bawić się w Boga i kontrolować cudze życie?
– Uspokój się bracie.
– Ni! Nie jesteś już moją siostrą. Nie po tym co
zrobiłaś.
– A co takiego zrobiłam jeśli można wiedzieć.
– Już nie udawaj. Ten pożar to twoja sprawka –
mówiąc to, wskazał na pomarańczową łunę, widoczną za oknami
– Nie masz dowodu…
– Oj daj spokój! Cały ten ogień to twój autograf! I
oboje o tym wiemy! – krzyczał czarnooki a kobieta pokornie go słuchała – Czemu
mi to robisz? – zapytał z rezygnacją
zupełnie zmieniając ton – Za co tak bardzo nienawidzisz Sakury?
– Na Hokage! Kiedy ty to w końcu zrozumiesz?! Ona
jest zagrożeniem dla nas wszystkich! Dla naszej Rodziny! Dla ciebie! –
krzyknęła Inoue złowrogo spoglądając na Sakurę.
– Nie – odrzekł stanowczo Sasuke – To ty jesteś
zagrożeniem.
– Słucham?
– Od początku byłaś przeciwna Sakurze. Ale teraz
przesadziłaś. Targnęłaś się na życie członka królewskiego rodu. Wiesz co za to
grozi…
– Dobrze. Zabij mnie jeśli chcesz. Ale przekonasz
się…
***
Była cała roztrzęsiona i obolała. Jeszcze nie do końca rozumiała co się
właściwie stało. Jej ciało drżało, mimo że była opatulona grubym, wełnianym
kocem. W ustach czuła gorzki posmak spalenizny. Wpatrywała się w swoje stopy, dopóki
nie usłyszała krzyków. Nadal pozostawała otumaniona dymem jednak powoli
zaczynała rozumieć słowa. Zaciekawiona zaczęła przysłuchiwać się dwójce
postaci, które stały nieopodal i wyraźnie się kłóciły. Jedną z nich był na
pewno Sasuke, a drugą? Kobieta, bardzo podobna do niego. Ta sama, którą
spotkała idąc na kolacje.
Kłócili się. Zajadle i bez litości. Ich głosy były przepełnione furią co
przerażało Sakurę. Mogłaby przysiąc, że widzi nad nimi strzępki czarnej,
mrocznej energii.
– Dobrze. Zabij mnie jeśli chcesz. Ale przekonasz się… – doszło do jej
uszu a wtedy nie wytrzymała i zerwała się – Nie! Dosyć! – wtrąciła się stając między rodzeństwem. – Przestańcie.
Jesteście w końcu rodziną. Pogódźcie się.
– Nic nie rozumiesz Sakura. Ona chce cie zabić –
stwierdził rozeźlony czarnowłosy.
– Wiem. I rozumiem to – odpowiedziała patrząc mu w
oczy. – Twoja siostra chce tylko chronić bliskich. Nie wiem czemu postrzegasz
mnie za wroga, ale zapewniam, że nie chcę nic złego – stwierdziła zwracając się
do brunetki.
– Mój brat ma rację. Nic nie rozumiesz. On też nie
jest taki święty jak ci się wydaje. Zamknął mojego męża
w lochu za to, że jak to ujęłaś „chcę tylko chronić swoich bliskich”.
w lochu za to, że jak to ujęłaś „chcę tylko chronić swoich bliskich”.
– Co? Sasuke czy to prawda?
– Prawda, prawda – potwierdziła z ironią brunetka. –
Nie powiedziałeś jej braciszku? A o tym, że mnie też zamknąłeś? Co racja w
mojej komnacie, z wszelkimi wygodami ale areszt to areszt czyż nie?
– Inoue nie pogrywaj sobie ze mną – warknął Sasuke. – Sakura nie słuchaj jej – zwrócił się czule
do dziewczyny jednak ta go odtrąciła
– Nie. Tak dalej być nie może. Sasuke musisz uwolnić
jej męża.
– Ale Sakura...
– Nie! Uwolnij go. Inoue wiem, że zależy ci na
rodzinie, ale proszę daj mi szansę. Naprawdę nie chce nikogo skrzywdzić – zapewniła
zielonooka. Czuła się fatalnie ze świadomością, że to ona jest przyczyną
ciągłych sprzeczek między rodzeństwem. Nie mogła zrozumieć czemu brunetka tak
bardzo ją nienawidzi. Jej spojrzenie sprawiało, że dostawała gęsiej skórki.
Miała nadzieję, że jeśli przekona Sasuke do uwolnienia szwagra to zdobędzie
jakiekolwiek ziarenko sympatii.
– Nie chcesz, ale to zrobisz. To nie zależy od
ciebie. – oznajmiła sucho czarnooka. iała już serdecznie dość chronienia brata
na siłę. Może i podjęła taką decyzję z Itachim ale jej życie się rozpadało
odkąd brunet przybył na wyspę. W końcu to on był starszy, silniejszy. Sam
powinien zająć się sobą. Z drugiej strony Sakura nie wyglądała na osobę, która
mogłaby cokolwiek zabić. Jej krucha sylwetka, drobne dłonie… Czy Inoue mogła
wierzyć, że kryje się w niej krwiożercza bestia z przepowiedni?
Odetchnęła głęboko podejmując ostateczną decyzję. –
Ale skoro mój durny brat aż tak bardzo chce się o tym przekonać. Więc dobrze –
zgodziła się z niechęcią.
– Sasuke? – różowowłosa zwróciła się do królewicza.
– Teraz twoja kolej.
Brunet nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji.
Jednak widząc prośbę w oczach Sakury i iskierki nadziei
u siostry poddał się.
u siostry poddał się.
***
Sakura stała przy jednym z boksów podziwiając karego
ogiera, który rżał co chwila, domagając się
od niej kostek cukru.
Od czasu pożaru stajnia była jej ulubionym miejscem.
Zawsze cicha i prawie pusta pozwalała ukryć się przed natrętnymi spojrzeniami i
przed Sasuke…
Różowowłosą niepokoiło to jak wiele twarzy ma
Uchiha. Z jednej strony był miły i czuły a z drugiej.. wściekły
i srogi. Z trudem wybaczający nawet własnej siostrze. W dodatku nadal nie była pewna co ich łączy. Co sama do niego czuje.
i srogi. Z trudem wybaczający nawet własnej siostrze. W dodatku nadal nie była pewna co ich łączy. Co sama do niego czuje.
Czy w takim razie mogła czuć się przy nim
bezpiecznie?
Koń zarżał znowu i trącił ją delikatnie łbem. Haruno
zachichotała i wyciągnęła z niewielkiej sakiewki kilka kostek cukru poczym dała
zwierzęciu.
– Lepiej żeby Inoue się o tym nie dowiedziała
Usłyszała i wystraszona odwróciła się upuszczając
woreczek. Naprzeciwko niej stał młody mężczyzna
o brązowych włosach z wiązanych w kitkę i czarnych oczach. Przyglądał się jej obojętnie, trzymając dłonie
w kieszeniach. Widząc jej pytający wzrok podszedł, na co ogier zarżał i wierzgnął niespokojnie. – Ona nie lubi kiedy ktoś przebywa w pobliżu Akaru – stwierdził przyglądając się wierzchowcowi. – Dlatego ciągle jest tu tak mało osób.
o brązowych włosach z wiązanych w kitkę i czarnych oczach. Przyglądał się jej obojętnie, trzymając dłonie
w kieszeniach. Widząc jej pytający wzrok podszedł, na co ogier zarżał i wierzgnął niespokojnie. – Ona nie lubi kiedy ktoś przebywa w pobliżu Akaru – stwierdził przyglądając się wierzchowcowi. – Dlatego ciągle jest tu tak mało osób.
– Po co mi to mówisz? – zapytała różowowłosa
przyglądając mu się bacznie.
– Chciałem cię ostrzec. On jest bardzo porywczy i
tylko Inoue umie nad nim zapanować. Ale widzę, że tobie też nieźle idzie.
– Ty jesteś Shikamaru, prawda?
– Zgadza się. Może się przejdziemy? Chciałbym z tobą
porozmawiać. – Różowowłosa uprzejmie
skinęła głowa
i podążyła za brunetem do wyjścia.
i podążyła za brunetem do wyjścia.
– Inoue chciała żebym z tobą porozmawiał.
– Inoue? W jakim celu? Masz mi udowodnić jak wielkim
niebezpieczeństwem jestem ? Zapytała rozeźlona, mając już serdecznie dość
brunetki i jej niczym nieuzasadnionej wrogości.
– Nic z tych rzeczy. Wiem, że ona potrafi zachowywać
się irracjonalnie, ale nie jest zła.
– W takim razie o czym chcesz rozmawiać?
– Wiem, że od pożaru unikasz Sasuke – zaczął nie
pewnie – Domyślam się, że chodzi o to co ci naopowiadała Inoue. I o to jak
oboje się wtedy zachowywali. Nie powinnaś się tym za bardzo przejmować. Ci
dwoje są ludźmi
o bardzo… specyficznym charakterze. Ich kłótnie potrafią przerażać. Sam nie jeden raz się wystraszyłem. Ale oni po prostu w taki sposób okazują sobie, że są dla siebie ważni.
o bardzo… specyficznym charakterze. Ich kłótnie potrafią przerażać. Sam nie jeden raz się wystraszyłem. Ale oni po prostu w taki sposób okazują sobie, że są dla siebie ważni.
– Jesteś pewien? Kiedy się kłócili... ta wrogość,
którą u nich widziałam.
– Nie często się zdarza, że mają aż tak wielki
konflikt.
Sakura była jeszcze bardziej strapiona. Nara wydawał
się rozsądnym i miłym człowiekiem. Pewnym swoich słów. Ale czy to znaczy, że
ona może bez strachu przebywać przy Sasuke? Czy może oddać mu swoje serce i
mieć pewność, że jej nie zrani?
Widząc niepewność zielonookiej, Shikamaru
kontynuował:
– Wydajesz się być nie być przekonana. Ale musisz
wiedzieć jeszcze jedno. Nie powinienem ci tego mówić, choć wszyscy na zamku to
widzą.. Sasuke cie kocha. Wręcz szaleje za tobą. Dlatego nie masz co się bać.
On jest typem człowieka, który prędzej sam zginie niż pozwoli żeby bliska mu
osoba cierpiała. Różowowłosa nadal się nie odzywała, intensywnie zastanawiając
się nad jego słowami. Zamyślona nawet nie zauważyła, gdy rozmówca odszedł,
wołany do swoich obowiązków.
Wróciła do zamku nie do końca przekona do swojej
decyzji. Postanowiła zapomnieć o tym jakiego Sasuke widziała do tej pory.
Chciała spędzić z nim trochę czasu,
poznać go lepiej, a przede wszystkim zrozumieć co do niego czuje.
Znalazła go w jego komnacie. Czytał jakieś
dokumenty, które zalegały mu stosami na biurku, jednak bardzo ucieszył się jej
przybyciem choć był nieco zdziwiony.
– Coś się stało? – zapytał zmartwiony, wstając i
podchodząc do niej.
– Nie, nic – odpowiedziała zmieszana i nieco plącząc
się dodała – po prostu pomyślałam… że może, jeżeli nie masz za dużo zrobienia,
to pojechalibyśmy na wycieczkę konno? Zobaczyć okolice..
– Z chęcią – odpowiedział bez zastanowienia.
Uśmiechnął się zakładając jej niesforne pasemko włosów za ucho. – Dokończę
tylko jeden list i będę wolny. A ty pewnie chcesz się przebrać w coś bardziej
odpowiedniego do jazdy – dodał znacząco patrząc na jej suknię.
– Dobrze. Doskonale. – Odetchnęła z ulgą i poszła do
siebie, na odchodnym posyłając mężczyźnie promienny uśmiech.
***
Tym razem stajnia była zupełnie pust. Słychać było
jedynie rżenie i parskanie koni. Sakura weszła do niej niosąc dwie torby pełne
jedzenia, które przyniosła jej Hinata, gdy dowiedziała się o przejażdżce. Dostała
także ubranie do jazdy konnej. Brązowe spodnie z końskiego włosia, lnianą
koszulę, czerwony gorset i wysokie buty.
– Pięknie wyglądasz – usłyszała zafascynowany głos
Uchihy i odwróciła się a włosy spięte w wysoki kucyk zakołysały się wesoło.
– Dziękuje.
– Wybrałaś już, który najbardziej ci się podoba? –
zapytał patrząc na rumaki stojące w boksach i biorąc od niej torby. Dziewczyna
przelotnie spojrzała po boksach, zatrzymując się na dłużej przy karym ogierze
jednak odpowiedziała przecząco.
– To może Lorell? – wskazał na boks obok nich gdzie
kasztanowa klacz leniwie skubała siano.
– Jest piękna. – stwierdziła oczarowan,a podchodząc
bliżej.
– Cieszę się, że ci się podoba. – krzyknął z
drugiego boksu gdzie siodłał gniadego ogiera. Po chwili wyprowadził go i zajął
się klaczą.
– Wiesz dokąd jedziemy? – zapytał po chwili
wyprowadzając oba konie na dziedziniec.
– Nie zastanawiałam się nad tym – przyznała nieco
zażenowana wsiadając na Lorell.
– To może masz jakieś miejsce, które pamiętasz i
chciałabyś znów zobaczyć?
– W sumie… To jest coś takiego – potwierdziła po chwili milczenia i
uśmiechnęła się szeroko. – Jedź za mną
i postaraj się nie zgubić! – krzyknęła spinając konia i zmuszając go do szybszego biegu.
i postaraj się nie zgubić! – krzyknęła spinając konia i zmuszając go do szybszego biegu.
Sasuke zaśmiał się i poszedł w jej ślady. Choć ta
nagła zmiana w zachowaniu księżniczki bardzo go szokowała to musiał przyznać,
że czuł się szczęśliwy jak nigdy dotąd. Jechał za nią, nie śpiesząc się za
specjalnie, pozwalając jej tym samym cieszyć się przewagą. Zachwycał się jej
perlistym śmiechem.
– Co jest Sasuke? Nie nadążasz? – zawołała do niego,
patrząc się przez ramię.
Zamiast odpowiadać, czarnooki popędził konia i
chwilę później wyprzedził dziewczynę po czym zatrzymał się tuż przed nią.
Zagradzając jej drogę.
– Mówiłaś coś? – zapytał uśmiechając się półgębkiem
na co dziewczyna udając obrażoną zjechała na ledwo widoczną, leśną ścieżkę i zniknęła
wśród drzew. Pojechał za nią zastanawiając się co za miejsce wybrała. Słyszał
gdzieś przed sobą parskanie jej konia, jednak gęsto rosnące drzewa o
rozłożystych koronach uniemożliwiały mu dostrzeżenie jej.
Jakiś czas później, w końcu wyjechał na skraj lasu,
gdzie czekała na niego Sakura. Rozejrzał się, nie wierząc w to co widzi. Przed
nimi rozciągało się długie jezioro o krystalicznie czystej wodzie, która
skrzyła się odbijając promienie popołudniowego słońca. Dookoła niego rosły
drzewa wiśni, które właśnie kwitły. Delikatny wiatr rozwiewał różowe płatki,
które delikatnie opadały na ziemię.
– I jak ci się podoba? – zapytała Haruno zsiadając z
konia i przywiązując go do jednego z pni.
– Tu jest.. Niesamowicie... – stwierdził
niedowierzając. Zsiadł, przywiązał ogiera tam gdzie Sakura swojego wierzchowca
i wziął torby z prowiantem.
– Znalazłam to miejsce jak byłam mała – powiedziała
idąc w stronę brzegu. – Musisz przyznać że jest tu magicznie.
– Tak. Bardzo magicznie.
– Chodź. Pokaże ci moje ulubione miejsce –
zaproponowała chwytając go za dłoń. Zaprowadziła go do największego drzewa,
które rosło tuż przy brzegu. Gdy usiedli pod nim, mieli doskonały widok na
niewielki wodospad po drugiej stronie jeziora. Co prawda Sakura pamiętała to
miejsce trochę inaczej, nie chciała się przyznać królowi, że ledwo tu trafiła.
Chociaż nie było to aż tak dziwne. Oderwana od prawdziwego życia była przez co
najmniej dwieście ostatnich lat. Z trudem odnajdywała się we współczesnym
świecie a zwłaszcza na jej ukochanej wyspie.
– Jak to znalazłaś? – zapytał wciąż pod wrażeniem
uroku tego miejsca
– Kiedyś zabłądziłam tutaj jeżdżąc konno... – odpowiedziała rozmarzona. – Mieliśmy
szczęście, że trafiliśmy tutaj akurat o tej porze.
Sasuke oderwał wzrok od cudownego krajobrazu i
spojrzał na dziewczynę. Była taka szczęśliwa. Nareszcie mógł ją zobaczyć
radosną. Podziwiać jej soczyście zielone oczy, malinowe wargi i włosy w
niespotykanym kolorze.
Sam nie wiedząc kiedy zbliżył się do niej i
pocałował. Delikatnie i namiętnie. Sakura z początku była zaskoczona, jednak
już po chwili odwzajemniła się brunetowi. Nawet nie zauważyła kiedy wstążki i
gorsetu zniknęły a ona położyła się na ziemi.
Nie znali się długo, a mimo to czuli się przy sobie
jak starzy przyjaciele, kochankowie, partnerzy. Mimo wcześniejszych lęków
kobieta nie mogła się oderwać od bruneta. Jego umięśnione ciało, przystojna
twarz. I te oczy, które pałały namiętnością do niej. Zatraciła się w nich
bezpowrotnie i poddała jego ciału.
– Kocham cie Sakura – wyszeptał mężczyzna między
pocałunkami.
– Ja ciebie też.
***
Nigdy nie sądziła, że będzie mogła być aż tak
szczęśliwa. Już prawie zapomniała o poprzednim życiu
i kryształowym więzieniu.
i kryształowym więzieniu.
Sasuke oddał jej wszystko co mógł. Swoje serce,
ciało, rozum. Stała się panią Uchiha i robiła co mogła, by godnie wypełniać swe
obowiązki, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Czuła, że to jej miejsce na
ziemi. W tym zamku,
z tym mężczyzną u boku i jego dziedzicem pod piersią.
z tym mężczyzną u boku i jego dziedzicem pod piersią.
Nareszcie mogła bez strachu oddać się pomaganiu
mieszkańcom. Chociaż nie potrzebowali wiele. Wyspa żyła własnym życiem przez
wiele lat, bez władcy – tyrana, który by ich wyzyskiwał. Mimo to zainicjowała
budowę królewskiego przytułku dla potrzebujących. Jeśli wszystko by się udało,
powstanie miejsce, gdzie każdy znajdzie jakąś pracę i odrobinę ciepłego posiłku
a nawet miejsce do spania. To było jej marzenie, jej projekt od początku do
końca, mimo że Sasuke doradził jej kilka rozwiązań.
Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. I tylko
czasami wyczuwała na sobie pełen obaw wzrok Inoue, która jakby czekała, aż
wydarzy się coś złego...
***
Rok później
Sasuke siedział w sali tronowej oczekując kolejnego
interesanta. Zerknął na swoją siostrę, której miejsce było o stopień niżej.
Pogrążona była w czytaniu nudnych raportów strażników, którzy każdego dnia i
każdej nocy patrolowali całą wyspę. Kruczowłosy drgnął, gdy dwuskrzydłowe drzwi
otwarły się z łoskotem. Widział jak przygarbiony mężczyzna zbliża się do niego
i zamiera, widząc legendarną księżniczkę siedzącą u jego boku.
– Cóż cię sprowadza szanowny panie? – zaczął, choć
najchętniej wyszedłby stąd czym prędzej. Cotygodniowe przyjmowanie mieszkańców
i wysłuchiwanie ich problemów było bardzo uciążliwe. Zgodził się na nie tylko
z powodu nalegającej Sakury, jednak z każdym takim dniem był bliższy rezygnacji z tego pomysłu.
z powodu nalegającej Sakury, jednak z każdym takim dniem był bliższy rezygnacji z tego pomysłu.
– Wasza wysokość! – niemal krzyknął wieśniak
ukazując pięść, w której trzymał poszarpany materiał. Sasuke przeszedł dreszcz.
Już wiedział czego będzie dotyczyć ta rozmowa. – Straszne nieszczęście spadło
na mój dom. Moja słodka córeczka, moja droga żona. Obie zginęły zaatakowane
przez demona! – wydusił z siebie przez łzy.
Sakura westchnęła przerażona. Patrzyła na wieśniaka
z troską. To już trzecia rodzina w tym tygodniu, która rozpadła się przez
tajemniczego potwora. Nie zastanawiając się wstała i pokonała kilka stopni aby
zrównać się z poddanym.
– Los cię nie oszczędzał mój drogi – zaczęła
dotykając ramienia mężczyzny. Widziała podziw i strach w jego starych oczach. –
Ale obiecuję, że nie zostaniesz sam. – skinęła głową w stronę strażnika, który
sięgnął za jej tron
i wyciągnął małą sakwę po czym podał jej – Masz. To nie zwróci życia twojej rodzinie, ale wystarczy na piękny pogrzeb.
i wyciągnął małą sakwę po czym podał jej – Masz. To nie zwróci życia twojej rodzinie, ale wystarczy na piękny pogrzeb.
– Dziękuję o pani – zaczął drżącym głosem wieśniak –
Jednak nie jestem tu po to aby żebrać o złoto. Pragnę pomóc w poszukiwaniach
tego monstra. Jestem stary, zostałem sam. Nikomu już się nie przydam. Nikt nie
zapłacze jeśli zginę, a wyspę znam bardzo dobrze.
– Nie możemy cię prosić o coś takiego – zaczęła
zielonooka wracając na swoje miejsce.
– Robimy co w naszej mocy aby zakończyć tą falę
ataków – dodał Uchiha nieco za szorstkim tonem. – Nie spoczniemy, dopóki ta
bestia nie zostanie złapana.
Mężczyzna odszedł niezadowolony. Kiedy wrota
zamknęły się za nim brunet odwrócił się w stronę siostry.
– Czy wiemy już coś na ten temat? Ile jeszcze razy
mam słuchać tej samej historii?
– Sasuke nie warcz na mnie. Widzisz, że nie mogę się
wydostać z tej cholernej papirologi. Żołnierze patrolują wyspę, sprawdzają
domy, jaskinie. Lasy są przeczesywane. Ale nigdzie nie możemy znaleźć nawet
najmniejszego śladu.
Sasuke zazgrzytał zębami. Nie mógł pozwolić aby ta
sytuacja trwała, bo władza nad wyspą przelatuje mu między palcami. Ludność jest
niezadowolona z nieudolności władz.
– Zwiększ ilość żołnierzy zajmujących się tą sprawą.
Chce żeby każdy mieszkaniec był chroniony. Kiedy następnym razem to coś się
pojawi, ma zostać schwytane. Żywe lub martwe.
***
Był już środek nocy a Sasuke dopiero wracał z
narady. Że też jego ojciec musiał właśnie teraz przyjechać
i zawracać mu głowę pierdołami. Teraz, kiedy z Sakurą mieli czas żeby nacieszyć się sobą i swoim nowonarodzonym synkiem, kiedy pogodził się z Inoue, która także cieszyła się z bycia świeżo upieczoną matką.
i zawracać mu głowę pierdołami. Teraz, kiedy z Sakurą mieli czas żeby nacieszyć się sobą i swoim nowonarodzonym synkiem, kiedy pogodził się z Inoue, która także cieszyła się z bycia świeżo upieczoną matką.
Przechodził właśnie koło komnaty małego księcia, gdy
usłyszał dochodzący z niej rumor. Zastanawiał się czemu przed wejściem nie
stali żadni strażnicy. Było już późno i mały książę powinien dawno spać
pilnowany przez królewską gwardię. Od kilku tygodni z całej wyspy docierały do
niego pogłoski o tajemniczym potworze, który atakował bezbronne kobiety i
śpiące dzieci. Niestety mimo prowadzonego śledztwa i zaostrzonej ochrony
wszystkich mieszkańców, złoczyńca pozostawał nieuchwytny. W dodatku nie
pomagały zeznania świadków, którzy twierdzili, że jest nim senny koszmar.
Potwór roznoszący odór siarki i siejący przeszywający do szpiku kości strach w
duszach swych ofiar.
Mężczyzna czuł, że coś jest nie tak. Zimny pot zalał
jego plecy. Zaniepokojony wszedł do środka i zamarł
z przerażenia. Przy kołysce jego syna pochylała poczwara o ludzkim kształcie. Odwróciła się zaalarmowana skrzypnięciem drzwi. Jej czarne, obślizgłe ciało lśniło w blasku kilku świec a długie, jasnozielone włosy unosiły się nad ramionami otoczone białą łuną. Patrzyła na Uchihę czerwonymi ślepiami a po brodzie ściekała jej krew.
z przerażenia. Przy kołysce jego syna pochylała poczwara o ludzkim kształcie. Odwróciła się zaalarmowana skrzypnięciem drzwi. Jej czarne, obślizgłe ciało lśniło w blasku kilku świec a długie, jasnozielone włosy unosiły się nad ramionami otoczone białą łuną. Patrzyła na Uchihę czerwonymi ślepiami a po brodzie ściekała jej krew.
Sasuke sięgnął po miecz i wydobył go z pochwy stając
pewniej. Bestia syknęła ostrzegawczo jednak nie widząc reakcji rzuciła się na
mężczyznę. Jednym susem pokonała dzielący ich dystans i zamachnęła szponami.
Brunet uniknął uderzenia poczym wykonał obrót i wbił
ostrze klingi w brzuch monstrum. Istota wierzgła i zawyła
a następnie opadła na kolana. Skamieniała. Sasuke myślał, że lada chwila zdechnie. Odwrócił się by jak najszybciej dostać się do syna. Chwila nieuwagi wystarczyła, żeby bestia wstała i ponownie zaatakowała. Mężczyzna w ostatniej chwili usłyszał bulgot toczonej z pyska piany. Odwórcił się unosząc ponownie miecz, a gdy wróg wyskoczył na niego, przeciął mu tętnicę jednocześnie kopnięciem odrzucając go na drugą stronę komnaty. Cielsko opadło bezwładnie. Z oczu potwora zniknęła czerwień zastąpiona soczystą zielenią, skóra zmieniła kolor na cielisty a włosy opadły i zmieniły kolor na różowy…
a następnie opadła na kolana. Skamieniała. Sasuke myślał, że lada chwila zdechnie. Odwrócił się by jak najszybciej dostać się do syna. Chwila nieuwagi wystarczyła, żeby bestia wstała i ponownie zaatakowała. Mężczyzna w ostatniej chwili usłyszał bulgot toczonej z pyska piany. Odwórcił się unosząc ponownie miecz, a gdy wróg wyskoczył na niego, przeciął mu tętnicę jednocześnie kopnięciem odrzucając go na drugą stronę komnaty. Cielsko opadło bezwładnie. Z oczu potwora zniknęła czerwień zastąpiona soczystą zielenią, skóra zmieniła kolor na cielisty a włosy opadły i zmieniły kolor na różowy…
Zszokowany czarnooki puścił miecz jak oparzony.
– Sakura? – zapytał podbiegając. Klęknął przy
kobiecie, podtrzymał ją. Kobieta kiwnęła delikatnie głową cała drżąc. Po jej
policzkach spływały łzy. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie
nic poza cichym charkotem.
– Sakura, ja.. nie chciałem... – zaczął mówić
przestraszony. Nie wiedział co zrobić. Zaczął krzyczeć, wołać
o pomoc – Straż! Naruto! Ktokolwiek... – Trzymał zielonooką na kolanach, głaszcząc delikatnie jej włosy, uspokajając chociaż sam nie wiedział co się dzieje.
o pomoc – Straż! Naruto! Ktokolwiek... – Trzymał zielonooką na kolanach, głaszcząc delikatnie jej włosy, uspokajając chociaż sam nie wiedział co się dzieje.
Pierwsza, zaalarmowana hałasem przybiegła Inoue. Gdy
tylko zobaczyła Sakurę podbiegła do niej przerażona.
– Sasuke co tu się stało? – zapytała próbując pomóc
rannej. Nie znała się za dobrze na magii leczniczej. Ale kiedyś uczyła się o niej.
Próbowała zatamować krwawienie, rzucała zaklęcia jednak jej starania nie
przynosiły efektu.
Różowowłosa czując, że już jej nie uratują,
ostatnimi siłami ujęła ukochanego za dłoń i niemal niedosłyszalnie, zamykając
oczy, wyszeptała:
– Kocham cie...
***
Nie czuła już nic. Opadała w ciemność. Nie pamiętała
co zrobiła, gdzie była. Słyszała tylko zrozpaczony głos Sasuke. Dobiegał z tak
bardzo daleko…
Odchodziła. W końcu po tylu latach. Ale czemu akurat
teraz, gdy znalazła szczęście?
Wszystko znikało, ulatniało się. Chciała zostać ale
i chciała odejść. Jednak nie miała wyjścia. Coś ją zabierało, odciągało w mrok.
Coraz wyraźniej słyszała śmiech na wpół zmieszany z
charkotem, niesamowicie przypominający jej tryumfalny rechot ojca.
***
– Nie Sakuro, nie… Nie rób mi tego – błagał tuląc ciało ukochanej. Gładził ją po policzku
i włosach. Płakał. Słone łzy ściekały mu po policzkach i opadały na blednącą
twarz zielonookiej.
Jak mógł ją zabić? Dlaczego była tym potworem? Ona,
ta krucha istotka, która zawsze myślała o biedniejszych
i słabszych. Jak mogła stać się poczwarą. Jak mogła zaatakować ich dziecko? Łkał jak niemowlę. Był cały w krwi żony i synka. Trząsł się kurczowo trzymając ciało Sakury. Co ma teraz zrobić? Jak ma żyć bez niej, bez jedynego powodu do wstawania rano i przetrwania kolejnego dnia.
i słabszych. Jak mogła stać się poczwarą. Jak mogła zaatakować ich dziecko? Łkał jak niemowlę. Był cały w krwi żony i synka. Trząsł się kurczowo trzymając ciało Sakury. Co ma teraz zrobić? Jak ma żyć bez niej, bez jedynego powodu do wstawania rano i przetrwania kolejnego dnia.
***
Inoue odsunęła się dając bratu trochę prywatności.
Spojrzała w stronę kołyski, gdzie powinien spać mały Ikuto. Zastanawiało ją
czemu nie obudził go hałas. Podeszła bliżej spodziewając się najgorszego.
Jednak prawda i tak ją przerosła. W łóżeczku leżał niemowlak z rozpłatanym
gardłem. Wszędzie było pełno krwi. Jednak tym co przykuło uwagę kobiety był
strój dziecka. Brązowy kombinezon z wyszytym jeleniem na piersi. Taki jaki miał
jej synek,
a nie Ikuto. Przerażona odskoczyła od kołyski. W jej głowie zapanował chaos. Chciała jak najszybciej pójść do swojego synka, upewnić się, że jej najsłodszy synek śpi smacznie w jej komnacie. Jednak gdzieś z tyłu głowy obijała się jej myśl, że ktoś podmienił dzieci…
a nie Ikuto. Przerażona odskoczyła od kołyski. W jej głowie zapanował chaos. Chciała jak najszybciej pójść do swojego synka, upewnić się, że jej najsłodszy synek śpi smacznie w jej komnacie. Jednak gdzieś z tyłu głowy obijała się jej myśl, że ktoś podmienił dzieci…
***
Tej samej nocy Fugaku dowiedział się o incydencie i
nie zwlekając zgromadził wszystkie swoje dzieci bibliotece. W oświetlonej
jedynie kilkoma świecznikami komnacie panowała ciężka atmosfera.
– Po co kazałeś nam przyjść ojcze? – zapytała Inoue
patrząc na mężczyznę złowrogo. Nie zdążyła pójść do męża. Nie zdążyła dobiec do
komnat synka i sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Zanim ocknęła się z
tragedii jaka dotknęła jego brata, przybyli już słudzy a także rozkaz od ojca,
by stawili się tu, gdzie są teraz. Zaniepokojona przygryzała wargi i co chwila
zaciskała dłonie, na których nadal była krew Sakury.
– Nie tym tonem – odwarknął brunet. – Przykro mi z
powodu twojej straty synu – zwrócił się
do Sasuke na co Inoue prychnęła a Itachi odwrócił wzrok wiedząc co ojciec zaraz
powie – Ale musisz zrozumieć, że tak musiało się stać.
– Jak… – zaczęła brunetka jednak najstarszy z
rodzeństwa ja powstrzymał.
– Nie bez powodu wysłałem cie tutaj. Widzisz, ta wyspa
jest dla naszego królestwa bardzo ważna i musiałem mieć pewność, że nikt poza
naszą rodziną nie będzie miał praw do jej tronu. – zaczął przez co młodszy syn
spojrzał na niego niedowierzając. Powoli wszystko zaczęło mu się układać. –
Sakura była jedyną żyjącą dziedziczką tronu. Dopóki żyła, czy też, dopóki
myślano, że żyje bylibyśmy niczym innym jak uzurpatorami. Ale dzięki tobie,
dzięki temu, że ją znalazłeś, że macie razem dziecko. Mamy pełne prawo do tych
ziem. Dzięki tobie.
– Przecież dziecko nie żyje – oznajmiła Inoue wyrywając się bratu. Sasuke przymknął oczy
przypominając sobie widok zmasakrowanego ciałka.
– A podobno matka zawsze rozpozna swoje dziecko –
zakpił Fugaku patrząc córce prosto w oczy. – Naprawdę nie zauważyłaś, że to nie
malutki Ikuto był w kołysce tylko twój Shikaru?
Zamarła słysząc słowa ojca. Czyli jednak…
– Ty potworze! – krzyknęła i rozpłakała się. Itachi
próbował ją uspokoić ale gdy tylko ją dotknął, wybiegła
z pomieszczenia. Młodszy z braci stał osłupiały. Oszołomiony konającą na rękach żoną nawet nie przyjrzał się dziecku. Naruto i tak ledwo oderwał go od ciała Sakury. Chwila odurzenia spowodowana wiedzą o tym, że jego dziedzic nadal żyje, szybko została zastąpiona gniewem na ojca. Jak mógł, doskonale wiedząc czym to grozi, naazić ich wszystkich na niebezpieczeństwo. Spojrzał z bólem na drzwi, zza których słyszał łkanie brunetki.
z pomieszczenia. Młodszy z braci stał osłupiały. Oszołomiony konającą na rękach żoną nawet nie przyjrzał się dziecku. Naruto i tak ledwo oderwał go od ciała Sakury. Chwila odurzenia spowodowana wiedzą o tym, że jego dziedzic nadal żyje, szybko została zastąpiona gniewem na ojca. Jak mógł, doskonale wiedząc czym to grozi, naazić ich wszystkich na niebezpieczeństwo. Spojrzał z bólem na drzwi, zza których słyszał łkanie brunetki.
– Jak dziecko, doprawdy – mruknął król. – No, Sasuke,
rozchmurz się. Twój syn żyje – oznajmił z satysfakcją. Emanowało od niego chore
samozadowolenie i uczucie tryumfu.
Brunet spojrzał na niego z niedowierzaniem i obrzydzeniem.
Nadal nie docierało do niego, jak człowiek, którego szanował i podziwiał całe
życie mógł tak łatwo pogrywać życiem niewinnych dzieci. Spojrzał na niego z
odrazą.
– Nie mam ci nic do powiedzenia ojcze. Inoue ma
racje, jesteś potworem – odrzekł Sasuke i w ślad za siostrą, wyszedł
pozostawiając ojca w osłupieniu.
I tak oto dotarliśmy do końca pierwszej
jednopartówki na moim nowym blogu. Mam nadzieję, że się Wam podobała :)
Wiem, że pewnie wiele osób będzie chciało mnie ukamienować za, nazwijmy to "not so happy ending", ale taki był zamysł całego opowiadania. Oby nikogo to nie zraziło do czytania kolejnych notek :)
Wiem, że pewnie wiele osób będzie chciało mnie ukamienować za, nazwijmy to "not so happy ending", ale taki był zamysł całego opowiadania. Oby nikogo to nie zraziło do czytania kolejnych notek :)
Zatem do zobaczenia!
PS. Koniecznie zajrzyjcie na FB i polubcie
fanpage aby być na bieżąco i nie ominąć kolejnej historii!
Wręcz przeciwne, genialne zakończenie, jak najbardziej pasuje do historii. :) Opowiadanie ciekawe. Mam zamiar czytać wszystkie pojawiające się opowiadania. Pozdrawiam i życzę spokojnego pisania :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak miło mi o tym słyszeć! Mam nadzieję, że kolejne opowiadania również przypadną Ci do gustu :3
UsuńWow, jestem pod wrażeniem...
OdpowiedzUsuńDziękuję! Miło to czytać :3
UsuńZachęcam do czytania kolejnych opowiadań jak tylko się pojawią ;)
W koncu zmotywowalam sie, zeby to przeczytac. Jako, ze komentarz pisze z telefonu - nie zwracaj uwagi na brak polskich znakow ��
OdpowiedzUsuńCoz... Mocny poczatek miales. Oryginalna fabula, ostre zakonczenie. Pokazalas Fugaku takie jakiego jeszcze nie widzialam. Ciekawy pomysl na nowa postac - Inoe, ktora zmienila postrzeganie na rodzine Uchiha. Szanuje to posunieciw, bo stworzenie wlasnego bohatera wymaga sporo dyscypliny by ulepic go w odpowiedniej glinie i nie zmieniac charakteru pastaci, jak kierunek choragwi na wietrze ��Brakowala mi jednej rzeczy - obszerniejszych opisow momentami, ktore pozwolily by mi sie bardziej wczuc. Ale to moja ocena, nie jestem w tym obiektywna!
Pozdrawiam i zycze duuuuuzo, duuuzo weny kochana ❤��
A dziękuję dziękuję za wszystkie pozytywne opinie :) Jeśli chodzi o postać Inoue, to towarzyszy mi ona już od bardzo dawna. To właściwie dzięki niej zaczęłam wgl pisać :D Jest ze mną już tak długo, że coraz częściej zdarza mi się podczas planowania partówek wplatać ją w fabułę, zwłaszcza, że posiada swoje dwa odrębne opowiadania (co prawda są rozkopane i "w budowie" od kilku lat ale co tam, liczy się frajda z pisania, czyż nie?). I chyba właśnie dzięki temu udało mi się zaprezentować ją jako całość.
UsuńNie tylko ty masz takie odczucie. Mi również brakuje tu większych opisów, które mogłyby bardziej nakreślić sytuację, jednak postanowiłam zrezygnować z dalszego rozwlekania historii, ponieważ widziałam, że tylko kręcę się w kółko. Wolałam pozostać przy obecnej formie niż ciągle katować czytelników powtórzeniami i nudnymi przemyśleniami zwłaszcza, że zupełnie mi nie wychodziły a podczas korekty i tak dużo zostało dodane do pierwotnej wersji ;)
Bardzo Ci dziękuję za szczery komentarz! Oczywiście za to, że poświęciłaś swój czas i tu zajrzałaś też.
Mam nadzieję, że dotrwasz do kolejnej partówki, bo tak wierny czytelnik jak Ty to skarb! :3
Pozdrawiam
~ Kropcia