sobota, 8 lipca 2017

Uwięziona w krysztale - jednopartówka

Stała tam, bliska a jednak nieuchwytna. Kobieta w bieli. Jej długimi, różowymi włosami targał wiatr. Trzymając dłonie pod podbródkiem ściskała maleńki medalik i wpatrywała się w niego pełnymi smutku oczami, których spojrzenie wywiercało mu dziurę w duszy.

Uwięziona w krysztale czystym jak twe serce,
Słyszeć głos swego płaczącego ludu będziesz,

Krąg wydarzeń musi się zamknąć,
Nim królewskiej krwi miłość cię uwolni,

Jednak ocalenia nigdy nie zaznasz,
Swe szczęście zniszczysz własnymi rękoma
gdy będzie w fazie rozkwitu

***
Fugaku Uchiha, król Państwa Liścia, przyglądał się jak galeon „Kruk”, duma jego floty, wypływa z portu w blasku zachodzącego słońca. Skrywany w mrokach nadchodzącej nocy miał wypłynąć z portu i rozpocząć podróż po Morzu Zachodnim, na którego wodach roiło się od donosicieli i pomniejszych piratów, działających na zlecenie wrogiego królestwa. Jeśli udałoby mu się to, pozostając niezauważonym, miał dopłynąć do niewielkiej wyspy, którą król od miesięcy asymilował rękoma córki.
Mężczyzna czuł na sobie ostre i pełne wściekłości spojrzenie pierworodnego, które ignorował już dłuższą chwilę.
– Ojcze, jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytał w końcu Itachi.
– Dobry czy nie, jest konieczny. Ta wyspa chodź niewielka jest dla nas bardzo ważna. Muszę mieć pewność, że nikt nie będzie rościł praw do jej tronu.
– I dlatego jesteś gotów poświęcić własne dzieci? Dla durnej wysepki?! – oburzył się królewicz.
– Ta „durna wysepka” jak mówisz, w naszych rękach ustabilizuje niepewna relację z Państwem Mgły – warknął Fugaku – a jeśli faktycznie Sasuke i Inoue nie przeżyją – dodał po chwili – to nie są godni naszego rodu.
***
Mgła. Biała, gęsta i ciężka otaczała go. Ograniczała widoczność i krępowała ruchy. Mimo to brnął przez nią wiedziony aksamitnym, kobiecym głosem.
Kroczył coraz szybciej, chwilami niemal biegł, jednak głos pozostawał tak samo odległy.
Przystanął ogarnięty rezygnacją. Zagubiony i zdezorientowany nieosiągalnym celem zamknął oczy mając nadzieję, że gdy je otworzy, zobaczy dobrze mu znane wnętrze kajuty. Zamiast tego jego oczom ukazała się szalejąca burza
i ciemność jaka zawsze jej towarzyszy. Wiatr dął nieprzerwanie a błyskawice co chwilę przecinały nieboskłon.
Rozejrzał się próbując odgadnąć gdzie jest. I wtedy ją zobaczył. Stała, bliska a jednak nieuchwytna. Kobieta w bieli. Jej długimi, różowymi włosami targał wiatr. Trzymając dłonie pod podbródkiem ściskała maleńki medalik i wpatrywała się w niego pełnymi smutku oczami, których spojrzenie wywiercało mu dziurę w duszy.
– Pomóż mi Sasuke... Tylko ty możesz mnie uratować… – szeptała chociaż jej malinowe usta pozostawały nieruchome. – Sasuke…
***
– Sasuke! – krzyczał od kilku minut Uzumaki próbując obudzić przyjaciela. Dopiero mocny cios wymierzony
z nieukrywaną przyjemnością zdołał obudzić Uchichę.
– Cholera jasna! Co ty robisz, Uzumaki?! – fuknął zaspany brunet siadając.
– Panie, dopłynęliśmy na miejsce – oznajmił Naruto, szczerząc się od ucha do ucha i błazeńsko się kłaniając, na co zirytowany książę wywrócił oczami.
– W takich chwilach zastanawiam się kto ci nadał tytuł generała – stwierdził, wstając i zakładając płaszcz.
– No cóż... – zaczął blondyn a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
– Nie, nawet nie próbuj kontynuować! – oznajmił czarnooki patrząc złowrogo. – I lepiej się pośpiesz. Zapewne państwo Nara nie mogą się już doczekać – dodał sarkastycznie, akcentując nazwisko zarządcy zamku i szwagra
– Daj spokój Sasuke, chyba nie jesteś nadal zły na Shikamaru? Przecież to twój przyjaciel!
– Były jeśli już. Przestał nim być kiedy zhańbił moją siostrę!
– Z tego co wiem, Inoue jakoś wybitnie się nie opierała… – wyburczał pod nosem blondyn. Niemal natychmiast zaczął żałować swoich słów pod złowrogim spojrzeniem przyjaciela. – Sasuke – kontynuował po chwili – Spójrz na to racjonalnie. Nikt się o tym nie dowiedział. Shikamaru nie dorobił twojej siostrze brzucha i ożenił się z nią. Nie masz powodu żeby nadal czuć do niego urazę.
Mężczyzna zignorował przemowę niebieskookiego i rzucając krótkie „czas na nas” opuścił pomieszczenie, nieczekając na rycerza.
Wychodząc na pokład ciągle miał przed oczami twarz dziewczyny ze snu. To nie był pierwszy raz gdy mu się śniła. Odkąd półtora tygodnia temu opuścili port stolicy i wypłynęli na pełne morze, nie było nocy, podczas której różowowłosa piękność zostawiłaby go w spokoju. Każdy sen był taki sam, każdy tak samo tajemniczy, w każdym kobieta była tak samo nieosiągalna. Jednak po raz pierwszy usłyszał jej głos. Czuł, że jest to coś więcej niż sen. Ta wizja, ta dziewczyna powoli odbierała mu rozum. Z każdym kolejnym zachodem słońca coraz więcej jego uwagi skupiały szmaragdowe oczy. Smutek i cierpienie, które w nich widział rozdzierało mu serce. Serce, które pragnęło ją spotkać. Dotknąć. Uczynić swą damą, niczym rycerz z dziecięcych bajek opowiadanych mu niegdyś przez mamkę.
Wiedział, że gdzieś tam ona żyje i potrzebuje jego pomocy.
Pragnął jej? Pożądał? Kochał?
Kochał?
Nie był tego pewien. Spał coraz więcej tylko po to, żeby być bliżej niej. Mało pił, nie więcej jadł. W wolnych chwilach zastanawiał się jak może ją odnaleźć. Gdzie w ogóle ma zacząć szukać? I tylko w nielicznych chwilach, gdzieś z otchłani rozumu wydobywała się ta irytująca myśl, że to wszystko nie jest prawdą, że to tylko głupi sen. Jednak szybko odganiał ją niczym natrętną muchę i znów był pewien, że nie spocznie póki nie sprawi, że te cudne, zielone oczy będą przepełnione miłością do niego.
***
Sasuke widział ich już z oddali, roześmianych. Patrzyli na siebie wzrokiem ciepłym, pełnym oddania i miłości, co tworzyło między nimi aurę swoistej intymności. I to chyba bodło Uchihe najbardziej. Nie niezręczna myśl, że każdej nocy jego (były) przyjaciel pieprzy jego siostrę, ale fakt, że są tak blisko. Inoue, jego mała siostrzyczka, która ciągle latała za nim i Itachim, która traktowała ich jak największych bohaterów, gdyż nigdy nie mogła liczyć na przychylne słowa od ojca. Jego towarzyszka zabaw i treningów, powierniczka sekretów. Oddaliła się od niego, gdy tylko pojawił się cholerny Nara. Znikała coraz częściej aż pewnego dnia przez swoją głupotę została przyłapana na gorącym uczynku, przez własnego brata. A później poszło już szybko. Ojciec nakazał ślub, bo jakże by inaczej? Rozwścieczony głupotą córki, która pokrzyżowała mu plany politycznego wydania jej za mąż, zesłał ją na zapomnianą przez Boga i ludzi wyspę.
I to wtedy brunet stracił ją bezpowrotnie. Najlepszą przyjaciółkę i kompankę. Cząstkę siebie, która czyniła z niego człowieka. Samo wspomnienie sprawiało, że miał ochotę zamordować szwagra z zimną krwią. Choćby tu i teraz, w środku dnia i pośród ludzi. Jedynym co go powstrzymywało był stojący obok Uzumaki, cały spięty i gotowy do interwencji. Ucieleśnienie jego sumienia.
Państwo Nara faktycznie czekali na królewicza i jego generała Uzumakiego w porcie, razem z końmi, które miały ich zabrać do zamku.
Inoue, choć wymęczona swoimi obowiązkami, zeskoczyła z konia, gdy tylko mężczyźni się zbliżyli i powitała brata ciepłym uśmiechem oraz serdecznym uściskiem. Między panami zaś, wbrew usilnym staraniom jej
i Uzumakiego, panowała niezręczna oficjalność.
– Sasuke, miło że nareszcie przybyłeś. Co prawda zamek jest jeszcze daleki od stanu idealnego, ale sądzę, że znajdziemy kilka komnat godnych władcy  – zapewniła brunetka wsiadając na karego ogiera. – Ogólny stan zamku jest kiepski jednak nie tragiczny…
– Lewe skrzydło jest bardzo zniszczone – wtrącił Shikamaru – konieczne jest wprowadzenie innowacji. A także naprawienie kilku istotnych rzeczy.
– Ile to będzie kosztowało? – zapytał Uchiha, modląc się w duchu aby suma nie naruszyła zbytnio kondycji królewskiego skarbca.
– Królewski skarbiec nawet tego nie poczuje. – zapewnił Nara
– A jak wygląda sprawa zaopatrzenia i obrony?
– No  cóż. Jest nieciekawie. Spichlerze są puste, w większości zaszczurzone albo pokryte grzybem. Jedyne co mamy to, to co przywieźliśmy ze sobą. Teraz czekamy na trzy statki z Suny i dwa z Iwy.
– A co z… - dopytywał blondyn jednak Sasuke już nie słuchał. Przyglądał się postaci na odległym wzgórzu. Otoczonej woalą delikatnej mgły, kobiecie o różowych włosach…
***
Droga do zamku nie trwała długo. Wszyscy wokół niego rozmawiali o budynku, sprawach renowacji, wyspie. Jednak on myślał tylko o zjawie. Miał wrażenie, jakby to pojawienie się miało mu coś pokazać. Czy to możliwe, żeby tajemnicza kobieta była powiązana z tym miejscem? Żeby była tak blisko niego?
Chciał się wyrwać. Jak najszybciej zacząć poszukiwania, jednak musiał zająć się tym, po co przybył. Musiał pomóc siostrze w odbudowie zamku, który faktycznie był w opłakanym stanie. Sasuke całe popołudnie przechadzał się i zaznajamiając z nim i z ludźmi, którzy tam pracowali.
Wszędzie gdzie się nie spojrzał widać było ślady dekad opuszczenia. W każdym kącie piętrzył się kurz i rosły pajęczyny. Dlatego, gdy siedząc przy obiedzie nie zauważył śladu po nich, zrozumiał jak wiele pracy państwo Nara poświęcili aby doprowadzić to miejsce do porządku.
***

Wieczorem brunet został poproszony przez siostrę o zjedzenie wspólnej kolacji. Niechętnie zgodził się, myśląc, że będzie skazany na wieczór z obojgiem małżonków, co byłoby dla niego nie lada wyzwaniem. Dlatego też dużym zaskoczeniem było spotkanie w jadalni jedynie Inoue.
Kobieta wstała, kiedy tylko zbliżył się do stołu. Włosy spięła w warkocz zupełnie tak, jak w dzieciństwie. Nie uśmiechnęła się. Jej kąciki ust ledwo się uniosły jednak w oczach tańczyły iskierki radości.
– Dobrze, że w końcu przybyłeś na wyspę Sasuke – zaczęła nieco zachrypniętym głosem. W odpowiedzi dostała tylko krzywe spojrzenie brata.
– A gdzie wielce szanowny pan Nara? Czyżbyś nieoduczyła go spóźnialstwa? – zakpił siadając naprzeciwko niej.
– Pomyślałam, że miło by było, gdybyśmy spędzili trochę czasu razem – odpowiedziała rozdrażniona Inoue, siadając do stołu. – Ostatnimi czasy nasza relacja się pogorszyła… – dodała nieco cieplejszym tonem – Szczególnie odkąd… przeniosłam się na Konohę.
Nastała niezręczna cisza. Sasuke usiadł i wpatrywał się w siostrę z ironicznym uśmiechem. Czy naprawdę ona była aż tak głupia? Myślała, że jedną kolacją naprawi wszystko? Czekał na jej kolejny ruch. Dłonie trzymał na stole i co rusz zaciskał w pięści.
– Słuchaj Sasuke. Bracie… Ostatnie miesiące nie były łatwe. Ani dla mnie, ani dla ciebie. To wszystko... To wszystko nie powinno tak wyglądać – ponowiła próbę rozmowy. – Ojciec zesłał mnie tu na wygnanie. Nigdy za mną nie przepadał ,więc pewnie sprawiło mu to przyjemność…
– O co ci chodzi kobieto – warknął na nią chwytając kielich pełen wina. – Myślisz, że jedna kolacja i jakaś twoja gadanina coś zmieni? Ojciec zesłał cie tu, bo pozwoliłaś żeby jakiś drugorzędny lord cie zhańbił. Bo zszargałaś imię naszej rodziny, całej dynastii! – walnął pięścią w mahoniowy blat aż brunetka podskoczyła. Gdzieś w kąciku jej oka zalśniła pojedyncza łza.
– Myślisz, że dla mnie było to łatwe?! Że dobrze mi na tych cholernym wydupiu z dala od domu i wszystkiego co znałam?! Ale nie było innego wyjścia. Ojciec nigdy mnie nie akceptował. Chciał mnie wydać za jakiegoś gówniarza albo obleśnego starucha aby umocnić swoją władzę. Był gotów sprzedać mnie za wór łajna bylebym przestała być jego zmartwieniem! No to przestałam. Sama wybrałam sobie męża i pozwoliłam żebyś mnie z nim przyłapał i naturalnie żeby ojciec się o tym dowiedział. Jego chory egoizm i duma nie pozwoliłyby oddać mnie władcy w takim stanie. Jedyne czego nie przewidziałam, to wygnanie na tą cholerną wyspę… – umilkła. W trakcie monologu wstała od stołu i teraz wpatrywała się w punkt gdzieś nad kominkiem. – Chciałam z tobą porozmawiać. Jak dawniej. Poczuć pierwszy raz od miesięcy, że mam jeszcze jakąś rodzinę na tym świecie – warknęła rzucając na talerz płócienną serwetkę. – Ale jeśli jest to powyżej twojej godności, nie szkodzi. Poradzę sobie sama. Tak samo jak do tej pory.
Odwróciła się i już miała wychodzić, gdy usłyszała chrząknięcie.
– Zaczekaj – rozkazał Uchiha patrząc w jej napięte niczym struna plecy. Nigdy nie patrzył na całą tą sytuację w ten sposób. Czy faktycznie to co zrobiła było jedynym wyjściem? Czy tylko tak mogła doznać odrobiny szczęścia? Ich ojciec nigdy nie należał do najcieplejszych osób. W dodatku zawsze faworyzował najstarszego syna. Ale czy taki wybryk był konieczny?
Widząc, że dziewczyna nadal stoi tyłem poprosił aby usiadła. I co powinien teraz zrobić? Tak po prostu zapomnieć o jej zdradzie? O pozostawieniu? Chrząknął jeszcze raz i napił się wina, czując na sobie wyczekujące spojrzenie.
– Czemu mówisz, że poradzisz sobie sama. Przecież masz Shikamaru. – zaczął inny temat. Czuł, że nie powinien ale nie był wstanie jej wybaczyć. Przyznać się do swojego błędu.
Zauważył zmieszanie na twarzy pani Nara. Wiedział, że ściska sukno spódnicy i bije się z myślami, aż w końcu bierze wdech i patrząc mu w oczy zaczyna mówić.
– To kolejna część kary wymyślonej przez ojca. Moim miejscem jest ten zamek, ta wyspa. Jednak Shikamaru pochodzi ze starej rodziny, z której wywodzi się większość najwybitniejszych strategów wojskowych. Jego ojciec od lat podupada na zdrowiu i nie ma już zbyt wiele sił przez co jego syn musi ciągle podróżować aby wypełniać obowiązki rodzinne. W dodatku jest zarządcą nadmorskiej prowincji, do której przyłączona ma być Konoha. To, że jest tu teraz, kiedy przybyłeś… Sądzę, że to nie zbieg okoliczności.
– I mimo to wolałaś spędzić wieczór ze mną? – zapytał zaskoczony. Widział jak mieszają się w niej emocje i nagle znikają.
– Nie mogę już znieść twojej nienawiści. Tyle lat trzymaliśmy się razem. Zawsze się mną zajmowałeś… Jesteś bez uczuć dla obcych, ale nie dla mnie. W dodatku zostaniesz tu na dłużej – zaczęła się mieszać. Co jeszcze powinna mu powiedzieć? Mimo tajnej misji, którą miała dzisiejszego wieczoru, naprawdę szukała pojednania. Brakowało jej rodziny, przyjaciela, kogokolwiek. Musiała chronić Sasuke. Cały czas próbowała to robić odkąd dowiedziała się od Itachiego o przepowiedni i nadal będzie próbować ale do tego potrzebuje jego zaufania.
– Mi też… – bąknął brunet. Wymagało to od niego wiele determinacji ale ona zrozumiała. I doceniła.
***

Tego dnia, pierwszy raz od afery z obecnym mężem Inoue, rozmawiali szczerze, otwarcie i beztrosko. Wszystko zmieniło się zaskakująco szybko. Po wyrzuceniu żali przez brunetkę wróciło to coś co łączyło ich przed rokiem.
Popijając wino śmiali się, zapominając o ciążących na nich obowiązkach. Atmosfera było tak luźna, że brunet  odważył się opowiedzieć o nurtujących go snach a szczególnie o zielonookiej piękności.
Czarnooka sceptycznie podchodziła do całej historii. Nie poznawała brata, który zawsze krytykował wszelkie „przeczucia i inne zabobony”.
– To tylko głupie sny – zapewniała go nadgryzając ciastko cytrynowe, popisowe danie wyspiarki zatrudnionej w kuchni
– Nie Inoue. Wiem, że do tej pory nie wierzyłem we wróżby i inne takie brednie… – Dziewczyna uniosła brew wpatrując się w niego ironicznie. – .. ale wiem co czuje. Ona gdzieś tam jest i ja muszę ja odnaleźć! – kończąc wypowiedź uderzył pięścią w stół przewracając tym samym swój kielich.
W tej samej chwili doszło go czyjeś stękanie i szorstki głos:
- Uważajcie panowie na litość Hokage! To jest bardzo cenne! Jeśli zobaczę chociaż jedną rysę… - mężczyzna urwał widząc siedzących za stołem. Niemal natychmiast skłonił się głęboko memląc pod nosem prośby
o wybaczenie. Tuż za nim pojawiło się dwóch innych mężczyzn niosących ogromny portret młodej, różowowłosej kobiety…
- Kuroru uspokój… - zaczęła kobieta jednak królewicz widząc marę na obrazie jednym susem znalazł się przy zarządcy i szarpnął go za koszule unosząc nad ziemię.
– Co to za obraz?! – zaryczał, trzęsąc ofiarą, która w ataku paniki jąkała się nie mogąc powiedzieć ani słowa.
– Sasuke, postaw go natychmiast! – rozkazała pani Nara, gdy tylko się otrząsnęła. Uchiha niechętnie ugiął się pod jej karcącym wzrokiem jednocześnie złowrogo patrząc na podwładnego.
– Karoru na dzisiaj wystarczy. Wracaj do siebie i odpocznij – rozkazała czarnooka władczym tonem. – Panowie, wy też. Zostawcie obraz i jazda stąd! – dodała słysząc stękanie tragarzy.
– Ale… Pani Inoue.. – zaczął przerażony mężczyzna, oburzony takim traktowaniem. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie kobiety żeby zamilkł i odszedł, a pozostali podążyli jego śladem.
Nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie brata, brunetka wróciła na swoje miejsce przy stole i ugryzła ciastko, na co poirytowany Sasuke podszedł bliżej niej i wpatrywał się w nią wściekle.
– Kto to jest?! – krzyknął wskazując na obraz.
– Sasuke nie krzycz, po co te nerwy? – zapytała, patrząc w jakiś nieokreślony punkt nad jego lewym ramieniem. Że też akurat tę drogę wybrali służący żeby przenieść obraz… Są tak blisko zapobiegnięciu katastrofy. Nie może pozwolić żeby cała ich praca poszła na marne. Nie może dać po sobie poznać jak ważna jest postać z malowidła.
– To – oznajmił, wskazując na malowidło – jest dziewczyna z moich snów.
– Pewny jesteś? – zapytała z kpiną w głosie. – A nie jest tak, że twoje ślepe pragnienie odszukania jej sprawia, że pierwsza lepsza wygląda jak ona?
– Kto. To. Jest – wycedził przez zęby, ostentacyjnie wskazując obraz.
– Nie wiem. Jakaś wieśniaczka, która spodobała się malarzowi? Kochanica króla? Wyjątkowa ładna niewolnica? To nieważne bracie, bo ona i tak JUŻ NIE ŻYJE. – ostatnie słowa kobieta niemal wysyczała przez zaciśnięte zęby – A teraz, za pozwoleniem, udam się na spoczynek. – oznajmiła wstając.
– Łżesz. – stwierdził nachylając się nad nią i zmuszając tym samym do pozostania na miejscu – Mów natychmiast kto to jest – zażądał rozeźlony.
– Nie mam czasu na twoje kaprysy Sasuke. W przeciwieństwie do Ciebie mam co robić i jestem zmęczona.
Z mężem widziałam się tylko dzięki twojemu przyjazdowi. W innych wypadkach nasze spotkania ograniczają się do konsultacji spraw zamkowych – odpowiedziała zjadliwie odpierając jego ostre spojrzenie swoim, równie zawziętym, co sprawiło, że mężczyzna odsunął się umożliwiając jej wstanie.
Chwilę później brunet patrzyła jak kobieta dumnie kroczy w stronę drzwi przy donośnym stukocie jej własnych obcasów.
– Dobrze, skoro tak właśnie chcesz. Sam się dowiem! – krzyknął za nią, co spowodowało, że się zatrzymała.  – Ale wiedz, że zrobię to swoimi sposobami i zapewniam, że nie będę miły – dodał, powoli się do niej zbliżając. – Na pierwszy ogień pójdzie ten jąkała. Pewnie ma żonę i dzieci. Nie sądzisz, że szkoda by było…
– Dość! – żachnęła się brunetka i odwróciła się w stronę rozmówcy, wygładzając przy tym nerwowo suknię. Wiedziała, że jej brat nie ustąpi. Musiała dać mu jakiś trop. Na wpół prawdziwy, żeby zaspokoić jego obsesje i dać reszcie czas na działanie. Ale czy będzie potrafiła go okłamać?
– Tak siostrzyczko? – zapytał zjadliwie.
– To Sakura Haruno – odezwała się po chwili milczenia – Córka Hansena Haruno, króla tej wyspy. – Sasuke spojrzał na nią pytająco, krzyżując ramiona na piersi.
– Na pewno pamiętasz bajkę, którą Tsunade nam opowiadała… O złym królu tyranie i jego córce o kryształowym sercu.
Uchiha stał niewzruszony czekając na kontynuacje. Kobieta podeszła do stołu i oparła się o jedno z krzeseł.
– Naprawdę nie pamiętasz? – zapytała z rezygnacją.
– Przykro mi ale nie przysłuchiwałem się bajdurzeniom jakiejś babci. – Dziewczyna prychnęła i zaczęła.
– Chodziło o to, że król tej wyspy kochał tylko władzę i potęgę. Ożenił się wyłącznie dla nich i nienawidził swoich poddanych, których traktował jak karaluchy czy wstrętne robactwo niezasługujące nawet na jego spojrzenie.
A przede wszystkim nienawidził magii. Na jego dworze, jak i na całej wyspie, tępiono wszystkich, którzy się nią parali.
Król ten miał córkę. Symbol jego władzy,  przypieczętowanie udanego ożenku i sojuszu. W przeciwieństwie do ojca, księżniczka o niepospolitej urodzie kochała poddanych i pragnęła im pomóc.
Władca długo był cierpliwy. Znosił wybryki córki. Oddawanie biżuterii czy wydawanie jedzenia z królewskiej spiżarni. Jednak pewnego dnia księżniczka poszła o krok za daleko. Odszukała starą zielarkę, jedyną osobę parającą się jeszcze magią, która ostała się pod rządami króla tyrana, a która była tak wielce miłowana przez okoliczną ludność, że nikt nie śmiał na nią donieść.
Sakurze udało się przekonać starowinkę żeby nauczyła ją zaklęć aby mogła leczyć swoich poddanych.
Gdy wiadomość ta dotarła do dworu, król wpadł we wściekłość. Wyrzekł się córki. Pozbył się jej ubrań, klejnotów i bogactw i zabronił pomagać jej, dawać schronienie lub zatrudniać, pod groźba śmierci.

Inoue skończyła opowieść wpatrując się w czubki swoich pantofelków. Już chciała odejść, gdy Sasuke ją powstrzymał.
– Co było potem?  – zapytał. – Co się stało z królewną?
Nara westchnęła i po chwili wahania kontynuowała
– Jedna wersja jest taka, że księżniczka ukrywała się przez wiele lat wśród wieśniaków, którzy ją uwielbiali i nie bali się naruszyć zakazu króla aby jej pomóc. A…
– A druga?
–  A druga, że szalony król znał się na magii, której tak nienawidził i uwięził córkę w krysztale by nigdy nie umarła i do końca świata patrzyła jak jej lud cierpi, błaga o pomoc a ona nie może nic zrobić. Uwięziona w krysztale tak czystym jak jej serce, słyszy płacz swego ludu chociaż sama ukryta jest przed światem tak aby nikt jej nie znalazł
i nie uratował.
– Czyli twierdzisz że tak królewna z bajki to Sakura?
– Nie wiem tego na pewno. Ale miejscowa ludność wierzy w to. Ta bajka urosła w ich oczach do historycznego faktu – dodała nieco zażenowana.
– Musimy ja odnaleźć! – oznajmił z zapałem brunet.
– Co? – zdziwiła się Inoue. – Chyba nie mówisz poważnie? Sasuke, to tylko bajka! Jeśli nawet ta Sakura żyła to dekady, jeśli nie stulecia temu! A jedyna prawdziwą rzeczą w tej historii może być, że ojciec się jej wyrzekł.
– A co jeżeli to prawda? Jeżeli ona gdzieś tu jest?
– Gdyby tak, nasi ludzie już dawno by ja znaleźli. Przed twoim przybyciem nakazałam gruntowne przeszukanie zamku. Uwierz, każda komnata, każdy wychodek czy loch były przeszukane.
Sasuke wpatrywał się w nią zawzięcie. Miał wrażenie, że coś przed nim ukrywa, jednak nie wiedział co..
– Przestań Sasuke. Nie przybyłeś tu żeby uganiać się za zmarłymi księżniczkami. Jesteś gubernatorem, reprezentantem króla. Lepiej skup się na swoich obowiązkach, bo jest ich nie mało – stwierdziła rozeźlona, poczym odeszła bez słowa, zostawiając brata w blasku dogasających świec.
***
Następne dni mijały prędko i intensywnie. Sasuke szybko przekonał się, że jego siostra miała rację. Całymi dniami musiał wypełniając obowiązki władcy i nie miał czasu nawet na myślenie o snach i ich dziwnym połączeniu z miejscową historią.
Pod koniec tygodnia już prawie zapomniał o różowowłosej dziewczynie i jej magicznym spojrzeniu. I Gdyby nie pewno zdarzenie, prawdopodobnie zapomniałby o niej na zawsze…
***
Szukał Inoue już dobrą godzinę. Miał do niej ważną sprawę, a ona jakby zapadła się pod ziemię. Co gorsza. Każdy odsyłał go do innego miejsca.
W końcu odnalazł komnatę, którą brunetka objęła jak swój gabinet.  Wszedł do środka jednak nie widzą w nim siostry postanowił zostawić jej list i dać sobie spokój.
Podszedł do biurka napisać notkę, kiedy skończył jego uwagę zwrócił list adresowany do Itachiego. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ślady purpurowego laku, który zarezerwowany był tylko dla bardzo pilnej, często tajnej korespondencji.
– W końcu jestem odpowiedzialny za to miejsce – mruknął do siebie otwierając list – I musze wiedzieć
o wszystkim co się dzieje – dodał czytając pierwsze linijki.

Kochany Itachi
Nie jest dobrze. Sasuke już pierwszego dnia napotkał JEJ portret.
Miałeś rację. Odkąd wsiadł na statek próbowała się z nim skontaktować. Ale dzięki twoim zabezpieczeniom nie udało się jej do końca.
Na razie udaje mi się go odciągać od historii tego miejsca, JEJ historii. Nie wiem jednak ile jeszcze to potrwa.
W zamku jest coraz mniej do roboty dla władcy, jeszcze tydzień, dwa i będzie się włóczył żałośnie po zamku
w poszukiwaniu zajęcia.
W tej chwili załamuję się niszczeniem wszystkiego co mogłoby go zachęcić do poszukiwań. Miejmy nadzieję, że to go uchroni.
Za dwa dni zamurujemy wszelkie wejścia do lochu, w którym JĄ znaleźliśmy a w którym teraz się znajduje.
Oby to uchroniło nas wszystkich przed klątwą Hansena.
Odpisz szybko.
Twoja Inoue

Treść wstrząsnęła Sasuke. Jak Inoue mogła go tak okłamać? Ile ona tak naprawdę wie o Sakurze? I co to za klątwa? Pytania obijały mu się po głowie wzbudzając nienawiść do rodzeństwa. Czy to możliwe, że kolacja, ich rozmowa, że to wszystko było częścią planu? Może ona nigdy nie chciała się pogodzić? Poczuł pustkę. Rozrywającą i przygniatającą samotność. I przypomniał sobie błagalny głos Sakury wołający o pomoc.
Spojrzał na list po raz kolejny. „Za dwa dni zamurujemy wszelkie wejścia…”
– Czyli jest ich więcej – mruknął pod nosem. Zrozumiał, że jeśli chce uratować dziewczynę musi się pośpieszyć.
– Naruto! – krzyknął, po czym usłyszał rumor za drzwiami.
– Tak Panie? – zapytał figlarnie blondyn, wpadając do komnaty.
– Przestań błaznować – warknął Uchiha odkładając list – Sprowadź mi natychmiast tubylca, który wie o wszystkim co się tu dzieje.
– Czyli kogo?
– Gdybym wiedział, nie kazałbym ci tego robić – odpowiedział lodowato. – Masz godzinę – dodał i wyszedł, zostawiając marudzącego pod nosem blondyna

Udał się do pomieszczenia gdzie wcześniej znajdował się portret Sakury. Jednak obrazu już nie było.
Za to stała tam Inoue podziwiająca kolorowe witraże w oknach.
– Jak mogłaś mnie tak oszukać?! – zaczął bez ogródek, ledwie przekroczywszy próg. – Dziewczyna odwróciła się zszokowana i odpowiedziała spokojnie:
– Nie wiem o czym mówisz.
– Lepiej nie udawaj – syknął zbliżając się do niej – Od początku wiedziałaś kim jest kobieta, która mi się śniła. Doskonale zdawałaś sobie sprawę gdzie jest. I teraz też wiesz.
– Skąd taki pomysł? To jakiś ab…
– Znalazłem twój list do Itachiego.
Dziewczyna zamilkła zmieszana. Serce waliło jej jak opętane. W głowie miała tylko jedną myśl „Błagam Sasuke, nie. Nie drąż tego. Zapomnij, odejdź, to nie przyniesie nic dobrego.” Jednak nie mogła się do niczego przyznać. Wciągnęła głęboko powietrze, rozchylając nozdrza.
– Nie zamierzasz zaprzeczyć? – zapytał ironicznie, wyczekując odpowiedzi. Był bezgranicznie wściekły. Ich cienka nić porozumienia pękła, nie zostawiając nadziei na pojednanie.
– Czego oczekujesz? Że padnę na kolana i zacznę błagać o wybaczenie? – odpowiedziała pytaniem, gładząc dłonią suknie na brzuchu.
– Nie. Oczekuję, że powiesz mi wszystko co wiesz.
– Ja… Sasuke, przykro mi, ale nie mogę. Zrozum, to dla twojego dobra. Lepiej nie drąż tego – niemal błagała.
– Zawiodłem się na tobie – odrzekł zimno – Straż! – krzyknął. Na jego wezwanie weszło dwóch rycerzy. Którzy pilnowali wejścia. – Zamknijcie ją w celi, w zachodniej wieży – rozkazał chłodno.
Mężczyźni chwilę się wahali jednak na ostry wzrok Uchihy podeszli do kobiety i chwycili za przedramiona.
– Sasuke nie! Nic nie rozumiesz! – krzyknęła wyszarpując się.
– Na co czekacie? Zabrać ją! – warknął czarnooki.
Strażnicy z nietęga miną wykonali rozkaz i wyprowadzili już milczącą kobietę.
Chwilę po ich wyjściu, wszedł zdyszany Naruto a za nim wychudzony, łysiejący mężczyzna o siwych włosach
i pociągłej twarzy.
– Panie, to Ikuto Atamira. Jest prawą ręką Inoue i Shikamaru. – przedstawił mężczyznę blondyn i stanął w cieniu.
– Prawa ręka Inoue? Doskonale – oznajmił jadowicie. Nie czekając na odpowiedź dodał – Zatem opowiedz co moja siostra ma wspólnego z Sakurą. Wszystko. – ostatnie słowa powiedział z naciskiem. Rozsiadł się za stołem
i zaczął słuchać. A Ikuto opowiadał. Długo i dokładnie o tym jak Inoue kazała przeszukać zamek i przeznaczyła do tego tylko najbardziej zaufanych ludzi. Jak znaleźli Sakurę zaklętą w kryształ i odseparowali tę część zamku. Jak po jego zetknięciu się z portretem nakazała zniszczyć wszelkie ślady życia Sakury i jak robiła wszystko aby dowiedzieć się jak najwięcej o klątwie.
– Dowiedzieliście się jak ją odczarować? – zapytał Uchiha odzywając się pierwszy raz od godziny.
– Tak. Nie należało to do łatwych zadań. Większość wyspiarzy mówiła, że wystarczy pocałunek prawdziwej miłości jak na bajkę przystało – tutaj Ikuto znacząco chrząknął. – Ale w końcu udało nam się dotrzeć do kobiety, która twierdzi, że umie zdjąć klątwę.
– Gdzie ona teraz jest?
– Mieszka na odludziu, po drugiej stronie wyspy. Pańska siostra chciała ją usunąć jednak mieszkańcy darzą ją dużym szacunkiem, więc zabicie jej byłoby klęską polityczną.
– Rozumiem. Chcę żebyś ją tu sprowadził.
– Panie, to chyba nie jest…
– Nie interesuje mnie twoja opinia. Masz sprowadzić tu tą kobietę żeby zdjęła urok z Sakury. Masz dwa dni.  – dokończył sucho. Słysząc termin służący nieco się skrzywił po czym wyszedł. Sasuke odetchnął z ulgą. I wtedy przypomniało mu się jeszcze jedna istotna sprawa.
– Naruto. Poślij strażników po Shikamaru. Niech zamkną go w celi.
– Zwariowałeś? Co ci odbiło? – żachnął się blondyn – To twój przyjaciel! A jego żona to twoja siostra!
– Spiskowali za moimi plecami! Decydowali o moim życiu! – krzyknął Uchiha przepełniony furią – Muszę mieć pewność, że nie przeszkodzą mi teraz.
– W czym? Odczarowaniu jakiejś kobiety, której nigdy nie widziałeś na oczy? Po co to robisz? – zdenerwował się Uzumaki. W dniu przypłynięcia do Konohy został wtajemniczony przez Inoue w całą sprawę. Miał pomagać w odciąganiu Sasuke od niebezpieczeństwa. A teraz ten cholerny, uparty idiota zamknie wszystkich, którzy chcą mu pomóc, w lochach. I po co?
– Nie twoja sprawa.
– Nie? A może sam nie wiesz po co? Myślisz, że ona wskoczy ci do łóżka z wdzięczności? Że będziecie żyli długo i szczęśliwie? Obudź się Sasuke.
– Zamknij się Uzumaki i rób co mówię! Nie musze ci się tłumaczyć.
– Sasuke – zaczął  spokojniej błękitnooki Jeśli nie może w żaden sposób zapobiec wydarzeniom, to może chociaż spróbuje kontrolować je od środka.? – Jesteś dla mnie jak brat. I tylko dlatego zaufam ci i zrobię to co każesz. Ale przemyśl czy na pewno postępujesz słusznie.

***
Sakura była piękniejsza niż ją zapamiętał. Kryształ, który tworzył na niej kilkumilimetrową powłokę jedynie dodawał jej uroku.Różowe włosy błyszczały lekką łuną w świetle dziesiątek świec rozstawionych w lochu. Czekając aż Uzumaki przyjdzie z informacją przyglądał się dziewczynie. Jej lekko rozchylone, malinowe wargi kusiły, a nieskazitelna cera zachwycała.
Wydawała się krucha i bezbronna stojąc w delikatnej, białej sukni, z zamkniętymi oczami, trzymając w drobnych dłoniach wisiorek.
Podszedł bliżej. Pogładził dłonią jej blady policzek.
– Jesteś taka piękna. – szepnął. Patrzył na nią z zachwytem, stojąc nieruchomo dopóki Naruto nie wszedł do środka chrząkając znacząco.
– Atamira sprowadził tą kobietę – oznajmił szorstko.
– Dobrze. Niech tu przyjdzie – rozkazał Uchiha cofając się kilka kroków.
Do lochu weszła zgarbiona staruszka. Kuśtykała o lasce cicho pomlaskując pod nosem. Przerzedzone, siwe włosy spięła w ciasny kok tuż nad karkiem. Zupełnie zignorowała królewicza i podeszła do dziewczyny. W jej oczach zaszkliły się łzy.
– Niesamowite – szepnęła pod nosem. Jej głos był zaskakująco silny i miękki. Sasuke przyglądał się jej podejrzliwie acz z fascynacją. Kiedy nagle zwróciła się w jego stronę przestraszył się, choć nie dał po sobie tego poznać.
– Czemu to robisz młodzieńcze? – zapytała sepleniąc. Jej wzrok był tak samo ostry jak Sakury. I chodź jej oczy były modre a nie zielone, wwiercały się w jego duszę tak samo.
– Nie muszę się przed tobą tłumaczyć – odpowiedział szorstko.
– A ja nie musze ci pomagać synku – stwierdziła równie szorstko. – To jak, powiesz czy nie?
Sasuke z trudem zdławił słowa wściekłości cisnące mu się na usta. Zamiast tego z wściekłym spojrzeniem oznajmił.
– Słuchaj babciu. Chce odczarować Sakurę i zrobię to z twoja pomocą czy bez niej.
– Kochasz ją? – zapytała bez ogródek, patrząc na niego ostro. I dopiero wtedy pod jej czujnym wzrokiem przyznał przed samym sobą, że zakochał się w różowowłosej. Że to nie była zwykła szczeniacka rządza przygody
i ratowania dam w opresji a rozkaz serca.
Patrząc na władcę staruszka widziała to wszystko i uśmiechała się pod nosem. Nie wiedząc jaką cenę przyjdzie im wszystkim za to zapłacić, postanowiła odczarować zielonooką.
Odwróciła się powrotem w jej stronę tak, aby Sasuke nie widział co robi. Bezgłośnie rzucała przeciw zaklęcie, niepostrzeżenie machając przy tym wolną ręką.
Mężczyzna przyglądał się temu cały spięty. Czuł jak otaczająca ich energia pulsuje. Gdy chciał o coś zapytać staruszka uciszyła go władczym ruchem ręki, jednak nie odwróciła się.
Minuty wlokły się niczym godziny, a brunet nie dość, że nie wiedział co się dzieje to jeszcze nie widział żadnych postępów. Lecz gdy miał przerwać tą, jak uważał, błazenadę, nareszcie coś się stało. Większość świec zgasła, poruszona podmuchem, który wtargnął do pomieszczenia z nikąd. Płomienie pozostałych tliły się ledwo w kątach. Chwilę później wiedźma uniosła obie ręce i wykrzyczała niezwykle mocnym głosem ostatnie słowa zaklęcia. Rozniósł się błysk, który oślepił bruneta i głośny huk pękającego kryształu. Powłoka otaczająca Sakurę rozprysła się na miliony kawałków, a obie kobiety upadły bezwładnie na ziemię.
Do środka wbiegł Naruto zaalarmowany hałasem. Widząc nieprzytomne wezwał pomoc, samemu podbiegając do przyjaciela, który pocierał oczy zdezorientowany.
– Sasuke, wszystko w porządku? – zapytał ściskając go za ramię.
– Tak. Gdzie ona jest? Udało się?
– Tam leży. Nie wygląda to dobrze… – stwierdził ze współczuciem blondyn na co czarnooki odtrącił jego i poszedł do dziewczyny, ciągle widząc białe plamki przed oczami.
Sakura leżała spokojnie. Jej oddech był słaby i powolny. W niektórych miejscach, gdzie odłamki jej kryształowego więzienia poprzecinały skórę, pojawiały się krople krwi. Niewiele myśląc Sasuke podniósł ją i skierował się ku wyjściu. Dziewczyna, chodź nieprzytomna, wtuliła się w jego tors.
– Naruto poślij po medyków. Jeden niech przyjdzie do moich komnat. – rzucił wychodząc.

Gdy dotarł do swojej komnaty, położył różowowłosą na łóżku, wziął miskę i kawałek jakiejś chustki i próbował zetrzeć ślady wciąż sączącej się gdzieniegdzie krwi. Szło mu dosyć topornie. Jego ręce, zgrubiałe od ciężkich, rycerskich treningów z trudem zdobywały się chodźby na odrobinę delikatności.
Doktor nie zjawił się tak szybko jak życzył sobie tego Sasuke. W międzyczasie dziewczyna coś majaczyła a jej oddech był niespokojny. Gdy brunet postanowił poszukać kogoś ze służby i wstał, drobna dłoń Haruno zacisnęła się na jego nadgarstku i pomimo jej ogólnego stanu uchwyt ten był na tyle mocny by czarnooki został przy niej do przyjścia medyka.
***
Mijały dni, Sakura się nie budziła. Nadworni znachorzy byli w kropce. Nie mięli pojęcia czemu księżniczka nie wychodzi z tego stanu. Sasuke siedział przy niej cały czas. Czuwał. Nocami mało sypiał. Niewiele jadł, mimo że posiłki dostarczano mu regularnie. Martwił się że coś poszło nie tak, a przecież nie miał kogo spytać o pomoc. Staruszka, która odczarowała dziewczynę, zmarła jeszcze tej samej nocy. Reszta nadal siedziała w lochach.

Ósmego dnia od zdjęcia klątwy, kiedy Sasuke stracił nadzieję, różowowłosa obudziła się. Pierwsze co zobaczyła to zatroskana twarz Uchihy. Na ten widok uśmiechnęła się delikatnie co było nie lada wysiłkiem. Po latach spędzonych w kryształowej powłoce, jej mięśnie nie działały jak powinny.
– Uratowałeś mnie – zdołała wyszeptać taksując wybawiciela, pełnym wesołych iskierek, spojrzeniem. Uchihe zamurowało. Tyle czasu czekał na tą chwilę a teraz nie wiedział co zrobić. Wiele razy wyobrażał sobie co powie, gdy dziewczyna się obudzi jednak teraz w jego głowie było pusto. Chwilę patrzył na nią w milczeniu poczym wstając, stwierdził
– Na pewno jesteś głodna. Karze kucharzom coś przygotować. – a następnie wyszedł, zostawiając ją w osłupieniu.
***
„Co ja do cholery wyprawiam?” zastanawiał się idąc w stronę kuchni „Na pewno jesteś głodna” „Co ja sobie myślałem? Stchórzyłam od co. Ja Sasuke Uchiha przestraszyłem się dziewczyny. Co ona teraz sobie o mnie pomyśli? Dlaczego się tak zachowałem, po tym wszystkim co zrobiłem żeby ją uwolnić…
***
Nie wrócił. Zamiast niego przyszła drobna, granatowłosa dziewczyna, co bardzo zasmuciło Sakurę. Miała nadzieję, że będzie mogła trochę porozmawiać z Sasuke. Chociaż podziękować za to, że ją ocalił. Wydawał jej się miły
i czarujący… Nie była do końca pewna dlaczego to właśnie z nim się kontaktowała. Tyle lat spędziła w swoim więzieniu. Tyle lat czuła wszystkie emocje mieszkańców i nie mogła zrobić nic. Tyle osób ją szukało jednak z żadną nie mogła się kontaktować. Aż pojawili się Nara. Znaleźli ją tylko po to żeby znów ukryć. Jednak potem otworzyła się maleńka bramka w jej umyśle, która pozwoliła na połączenie. Na pojawianie się w snach. Nie wiedziała do końca komu przesyła informacje. Tylko czuła jak więź rośnie z każdą przebytą przez człowieka milą. Później dotarł na wyspę i już wiedziała więcej. Widziała go oczami mieszkańców. Słyszała kiedy o niej myślał. Mogła coś powiedzieć. Czuła jego determinację. Falę miłych uczuć do niej. Był pierwszą osobą, którą ujrzała własnymi oczami od ponad trzech wieków. A teraz zniknął.
Zasmucona spojrzała na dziewczynę, która niosła pokaźną tacę z wieloma smakowicie pachnącymi potrawami. Jednak Sakura ignorując uporczywe ssanie w żołądku, przyglądała się służce. Od razu widziała, że jest ona wystraszona i spanikowana. Drobne ręce lekko drżały, niepewny wzrok nie odrywał się od tacy. Niewielkimi, szybkimi krokami przemierzała komnatę by jak najszybciej odstawić przyniesione jedzenie i uciec.
– Spokojnie, przecież cię nie zjem – powiedziała różowowłosa siadając..Wystraszona białooka omal nie upuściła talerza z parującą zupą. Odłożyła go natychmiast po czym skłoniła się.
– Przepraszam pani – powiedziała nie zmieniając pozycji.
– Nic się nie stało – odpowiedziała przyjaźnie. – Jak się nazywasz?
– Hinata… – ledwo wyszeptała granatowłosa, nadal pozostając w lekkim ukłonie.
– Hinata? Piękne imię… – zamyśliła się Sakura, zastanawiając czy kiedyś znała kogoś o takim imieniu.
– Może coś zjesz pani? Król bardzo na to nalegał... – powiedziała cichutko dziewczyna, przerywając tym samym rozmyślania księżniczki. W tej samej chwili brzuch księżniczki zamruczał złowieszczo domagając się jedzenia.
– Tak, to dobry pomysł. Ta zupa wygląda apetycznie…
***
Sakura stała zachwycona przed lustrem, trzymając w dłoniach piękną, zieloną suknię, którą Hinata przed chwilą przyniosła. Był to prezent od Sasuke. Jeden z licznych, które różowowłosa dostała.  Minęły już dwa tygodnie. Jej nadal słabe mięśnie nie pozwalały na dłuższe spacery. Dlatego była niemal uwięziona w swojej komnacie.
A Sasuke, nie odwiedził jej ani razu.
Jedyną osobą, która dotrzymywała jej towarzystwa była Hinata. Jak się okazało, była córką ważnego urzędnika z miasta, jej kuzyn zaś był dowódcą miejskiej straży. Dzięki opowieściom dziewczyny Sakura zaczynała na nowo oswajać się z życiem i Konohą.
– Jest naprawdę piękna – stwierdziła, patrząc w swoje odbicie.
– Król przeprasza, że nie mógł przynieść ci jej osobiście, ale powstrzymały go ważne obowiązki – powiedziała cicho Hinata, stojąc obok. Mimo że Sakura przekonała ją żeby mówiła do niej po imieniu, dziewczyna nadal była bardzo nieśmiała i mówiła tak cicho, że nie kiedy księżniczka miała problemy z jej zrozumieniem. Jednak nie przeszkadzało im to i już po kilku dniach się zaprzyjaźniły.
– Jak zwykle – stwierdziła Haruno smutniejąc, odłożyła suknie i usiadła na skraju łóżka.
– Kazał również przekazać, że byłby zaszczycony gdybyś w ramach rekompensaty zjadła z nim dzisiaj kolacje – dodała cicho granatowłosa, na co zielonooka ożywiła się nieco i zapytała niedowierzając. 
– Dzisiaj? Jesteś pewna?
– Tak. Prosił abyś zjawiła się o dziewiętnastej w sukni, którą dzisiaj dostałaś.
Haruno uśmiechnęła się pod nosem. Jej tajemniczy wybawca, który obdarzał ją prezentami coraz bardziej ją intrygował. Widziała go tylko raz i mimo starań nie mogła przypomnieć sobie nawet tego jak wygląda. Nie mogła się doczekać aż w końcu pozna tajemniczego Sasuke. Bardzo chciała się do niego zbliżyć. Mimo separacji czuła, że między nimi jest silna więź. Nie miała pojęcia czemu. Absurdem byłoby stwierdzenie, że go kocha. Przecież
w ogóle go nie poznała. A jednak nie mogła usiedzieć w miejscu, kiedy pojawiał się w jej myślach. No cóż. Dzisiaj na pewno dowie się czegoś więcej...
***

Kilka godzin później, podpierając się na ramieniu Hinaty, różowowłosa szła w stronę komnaty, służącej za jadalnię. Wyglądała przepięknie. Długie, różowe włosy były lekko falowane i rozpuszczone. Jedynie kilka kosmyków splotła w dwa luźne warkoczyki i złączyła w kucyka z tyłu głowy. Suknia którą dostała od Sasuke, składała się z dość obcisłego gorsetu  z drapowaniem z przodu i dość głębokim dekoltem, wzdłuż którego naszyte były drobne cytryny i białe opale, oraz lekko rozszerzanej spódnicy. Do tego brązowe, skórzane trzewiczki
i delikatny naszyjnik oraz kolczyki ze szmaragdów.
Gdy były już blisko, usłyszały czyjeś krzyki. W następnej chwili usłyszały huk otwieranych drzwi. Z komnaty do której zmierzały, wyszła oburzona, czarnowłosa kobieta. W kącikach jej oczu czaiły się łzy.  Przemierzała korytarz wściekła jak osa przez co nie zauważyła nadchodzących kobiet i z impetem wpadła na Sakurę, która się zachwiała
i upadła.
– Jak chodzisz! – warknęła obdarzając ją wściekłym spojrzeniem, które nie zmiękło, nawet gdy dotarła do niej tożsamość różowowłosej. Już miała coś powiedzieć, gdy za nią pojawiło się dwóch strażników, którzy chwycili ją za przedramiona. Brunetka wyrwała się jak oparzona i wściekła niemal wysyczała:
– Zostawcie mnie do cholery. Trochę szacunku! Nie ważne co mój brat zrobi nadal jestem Uchiha. I co jak co, chodzić jeszcze umiem! –  Po policzkach spłynęło jej kilka łez. Jednak nie tracąc swej dumy, wyprostowała się, uniosła lekko suknię i odeszła a rycerze podążyli za nią.   
Sakura siedziała chwilę na podłodze nie rozumiejąc co się stało. Spojrzała na przyjaciółkę, która była cała spięta
i zapytała.
– Kto to był?
– Nie wiem – skłamała granatowłosa. W tej samej chwili z komnaty wyszedł zirytowany hałasem Sasuke. Widząc Sakurę siedzącą na podłodze, podbiegł do niej natychmiast i z troską podniósł.
– Nic ci nie jest? – zapytał, a widząc, że dziewczyna stoi bardzo niepewnie i może zaraz się przewrócić, objął ją
w pasie. – Co tu się stało? – dodał złowrogo patrząc na wystraszoną Hinatę, ignorując dorodne rumieńce, które wstąpiły na policzki Sakury. Zmieszana Hinata spojrzała najpierw na zielonooką a potem przerażona skłoniła sie przed władcą, prosząc o wybaczenie.
– Odejdź. Dzisiaj już nie będziesz potrzebna. – niemal warknął. Zaczekał aż zniknie za rogiem, by zwrócić się do księżniczki. – Wszystko w porządku? Co tu się stało?
– Nic takiego. To był tylko skurcz – skłamała Haruno, choć wściekłość z jaką kobieta się do niej zwróciła, przerażała ją.
– Na pewno? Wyglądałaś na wystraszoną – zapytał, powoli prowadząc ją  stronę komnaty.
– Tak… Sasuke. Co to była za kobieta? – zapytała po chwili. Przez delikatny materiał sukienki poczuła jak jego mięśnie się napięły.
– Jaka kobieta?
– Ta, która przed chwilą tędy biegła.
– Ach, ona. Nie przejmuj się nią Sakuro.
– Ale.. ona była taka wściekła. I mówiła o tobie jako bracie.
Uchiha spojrzał na nią kątem oka poczym westchnął.
– To była moja siostra. Trochę się pokłóciliśmy. Ale to rodzinne sprawy. Nie przejmuj się nimi – był rozeźlony. Czemu jego siostra ciągle musiała mieszać? Odpuścił jej areszt tylko dlatego, że potrzebował kogoś do pomocy przy zarządzaniu zamkiem. A ona nie dość, że zrobiła mu awanturę, to jeszcze nagadała czegoś Sakurze. – Obiecuję, że więcej nie będzie cię niepokoić – dodał odsuwając jej krzesło przy stole.
Sakura milcząc zajęła swoje miejsce. Widziała, że drążenie tematu nic nie da i że jeśli chce się czegokolwiek dowiedzieć, musi działać sama. Była pewna, że zwykła sprzeczka w nikim nie powoduje takiej agresji.
– Jak się czujesz? – zapytał po chwili brunet, siadając naprzeciwko niej i nalewając obojgu wina.
– Dobrze. Dziękuje że pytasz. Dzięki Hinacie codziennie dużo chodzę. Nie jest to najprzyjemniejsze, bo nie wychodzimy z moich komnat ale ważne, że w ogóle rozchadzam mięśnie – przerwała by zerknąć na królewicza, który przyglądał się jej czujnie. Poczym dodała –- Ale pewnie nie interesuje cię to.
– Wręcz przeciwnie. Uwielbiam słuchać twojego głosu.
– Nie za wcześnie żeby tak mówić? Przecież znamy się zaledwie kilka dni.
Mężczyzna zaśmiał się przymykając na chwilę oczy. Gdy je otworzył, położył dłoń na dłoni różowowłosej.
– Zapewniam cię, że wystarczająco długo abym mógł stwierdzić, że dałbym wszystko aby słuchać cię codziennie.
Zaskoczona zielonooka cofnęła szybko rękę i delikatnie pobladła.
– Przepraszam Sasuke, ale trochę mi słabo. Mógłbyś mnie odprowadzić?
– Naturalnie – odparł nieco rozeźlony i rozczarowany. Tak jak wcześniej objął Sakurę w pasie i w milczeniu odprowadził. Jednak, gdy dotarli do odpowiednich drzwi coś w nim puściło. Mieszanka emocji, które targały nim odkąd pierwszy raz zobaczył Haruno w swoim śnie, wzięła nad nim górę.
Przycisnął dziewczynę do ściany i zachłannie wpił się w jej usta. Sakura stała nieruchomo, zszokowana
i sparaliżowana. Nie spodziewała się tego. Myśli latały jej jak szalone. I zanim zdążyła zareagować, Sasuke odsunął się od niej na kilka milimetrów i z zamkniętymi oczami wdychał jej cudowny zapach.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa Sakuro – wyszeptał zachrypniętym głosem.
Różowowłosa otrząsnęła się i nie czując oporu bruneta, wymsknęła się z jego uścisku i uciekła do komnaty. Czemu to zrobił? Czy nie dostrzegł jej lęku już po tym jak mówił o codziennym słuchaniu jej głosu? Teraz wiedziała, że mężczyzna oczekuje od niej czegoś więcej. Chciał romansu, miłości. Ale czy ona też? Czy dreszcze, które czuła to było podniecenie?
Za życia ojca nie miała czasu na romanse. Pomagała swoim poddanym. Uczyła się leczyć. Tworzyła sieć informatorów. Organizowała jedzenie, ubrania, prace. Życie normalniej królewny było jej tak bardzo obce.

Nie wiedziała co ma myśleć. Myśli nadal latały jej poplątane w głowie, nie dając nic zrozumieć. Tyle czasu ją ignorował. Nie przychodził. Więc skąd teraz to wyznanie? Co powinna zrobić? Jak się zachować?
Zdenerwowana chodziła po pokoju gdy nagle złapał ją mocny skurcz. Upadła. Noga bolała ją a do oczu napłynęły łzy. Choć wiedziała, że jej organizm jest jesz cze za słaby aby używać magii to zdecydowała się na użycie zaklęcia, żeby wyleczyć zastane przez klątwę mięśnie.
Z nie małym trudem usiadła na łóżku i spróbowała rozmasować bolącą nogę jednak nic to nie dało. Zdenerwowana przygryzła wargę i zaczęła wykonywać skomplikowane gesty. Z jej dłoni wypłynął strumień delikatnego, zielonego światła, który zaczął wić się wokół jej nóg i piąć się coraz wyżej.
Czuła jakby w jej ciało wbijały się setki szpilek. Mimo to, zaciskając żeby, kontynuowała gestykulację. Strumień przechodził dalej, do bioder, tali, piersi a następnie rąk. Tam gdzie mijał czuła irytujące mrowienie.
Krople potu spływały jej z czoła, gdy kończyła. Kiedy światło ostatecznie zniknęło, opadła zmęczona na poduszki
i zasnęła.
***

Obudził ją nagły napad kaszlu. Całą komnatę wypełniał dum. Sakura słyszała skwierczenie ognia jednak nie mogła dostrzec płomieni. Wstała i podeszła do drzwi. Były zamknięte.
Czując za sobą ciepło płomieni, które przechodziły z drugiej części komnaty, zaczęła panikować. Ciągle kaszląc przeszukiwała szuflady i szafki, choć nie pamiętała aby kiedykolwiek zamykała komnatę. Gdy znalazła klucz
i użyła go, drzwi pozostawały nadal zamknięte.
Zrozpaczona szarpała za klamkę mimo że ta była gorąca i parzyła jej delikatne dłonie. Uderzała pięściami w drewno wołając o pomoc, jednak ta nie nadchodziła.
Kaszel wzmagał się a płuca domagały się powietrza. Różowowłosa z trudem powstrzymywała się od głębszych wdechów. Po policzkach spływały jej łzy. Zmęczenie po użyciu zakęcia nadal dawało się jej we znaki. Osłabiona, osunęła się po ścianie i usiadła na podłodze. Nie miała już sił. Na przemian szlochała i kaszlała, coraz słabiej. Aż w końcu poddała się i zamknęła oczy.
***

– Sasuke! Sasuke! – krzyczał podenerwowany Naruto waląc w drzwi do komnaty królewicza.
– Czego krzyczysz? Pali się czy co? – warknął zaspany brunet otwierając.
– A żebyś wiedział. Całe piętro w północnym skrzydle.
– Zaraz, co? Powiedziałeś północne? Przecież tam jest...
– Sakura. Zgadza się. Lepiej się pośpiesz. Nie wygląda to najlepiej – stwierdził Uzumaki jednak przyjaciel już go nie słuchał. Naprędce zakładał spodnie i naciągał buty. Gdy wybiegał, zdążył jeszcze chwycić miecz.
***

Biegł. Część ogarnięta pożarem była na drugim końcu zamku. Nie rozumiał jak do tego mogło dojść. Przecież ta cześć była zamknięta dla wszystkich Pozza strażą. Ale on już się dowie, kto za tym stoi. I jeśli Sakurze chociaż włos z głowy spadnie, to nie daruje temu komuś.
***

Ogień był potężny, Ogromne płomienie lizały ściany korytarzy i wychodziły przez okna przypalając fasadę budynku. Sasuke od razu wiedział, że nie był to zwykły pożar. Mimo że płomienie nie pulsowały energią charakterystyczną dla magii to brunet wiedział, że to sprawa zaklęcia. I już na pierwszy rzut oka wiedział czyja to wina. Tak charakterystyczne cienie między płomieniami powstawały tylko przy zaklęciach jednej osoby.
– Inoue… - warknął rozwścieczony – Gdzie jest Sakura?! – zapytał blondyna, który biegł tuż za nim.
– Nie wiem. Prawdopodobnie została w środku.
– Idę po nią – stwierdził bez zastanowienia czarnooki.
– Sasuke poczekaj. Przecież to samobójstwo! – żachnął się blondyn zagradzając przyjacielowi drogę.
– Nic mi nie będzie. A teraz zejdź mi z drogi. – powiedział Uchiha i odepchnął generała. Idąc zdążył wypowiedzieć Zakęcie ochronne. Miał niewiele czasu. Ochrona nie wytrzyma długo. Nie przy tak potężnym zakęciu. Dlatego nie zważając na krzyki i nawoływania poddanych wbiegł w pożar kierując się do komnaty księżniczki.
Nie zajęło mu długo odnalezienie właściwych drzwi. Jednak jego radość nie trwała długo. Wejście zagradzała paląca się belka, która zapewne opadłą z sufitu. Nie widząc innego wyjścia, wywarzył kopniakiem drzwi narażając się na płomienie, poczym wskoczył do komnaty szukając Sakury,. Gdy znalazł ja nieprzytomną na podłodze, ogarnęła go wściekłość.  Wziął dziewczynę na ręce i wybiegł. Mimo wzmacniającego się ognia i rosnącego żaru udało mu się wydostać. Nie zważając na westchnienia ulgi i krzyki wiwatujących szedł szybko w stronę sali tronowej.
– Naruto! – zawołał nie odwracając się. Słysząc, że blondyn jest tuż za nim, kontynuował. – Każ ludziom gasić pożar piaskiem. Woda na nic się tu nie przyda.
– Piaskiem? Gdzie...
– Jeśli nie znajdziecie piasku zostawcie to. Ogień sam się uspokoi za kilka godzin.
– Skąd to wiesz?
– Po prostu tak zrób. Potem przyprowadź do mnie moją siostrę i przyślij kogoś żeby przyniósł wodę i koce.
– Sasuke…
– Po prostu to zrób – warknął Uchiha wchodząc do sali. Posadził dziewczynę na tronie i przyjrzał jej się. Miała nadpalone końcówki włosów i liczne, drobne oparzenia. A jej oddech był płytki. Zaklął siarczyście.Przykląkł przy niej i dotknął jej policzka.
– Sakura obudź się  – powiedział głaszcząc jej włosy. – Proszę obudź się. Nie rób mi tego. Nie po to cie ratowałem żebyś teraz umarła  – dodał potrząsając nią lekko. – Sakura… – wziął ją za dłoń i pocałował. – Nie chcę cie stracić. Nie mogę… – dodał uświadamiając to sobie.
W tej chwili dziewczyna mocniej zacisnęła powieki by następnie je otworzyć. Widząc bruneta rozpłakała się
i rzuciła mu na szyję.
– Sasuke! Tak bardzo sie bałam… – zaszlochała wtulając się w jego ramię – Nie wiedziałam co robić. Drzwi nie chciały się otworzyć. Wołałam…
– Cii.. – uspokajał ją czarnooki, delikatnie kołysząc w ramionach i głaszcząc po włosach – Już dobrze. Już jesteś bezpieczna.
Po chwili do sali wbiegła Hinata a za nią dwie służki niosące wodę, bandaże i koce. Kobiety troskliwie zajęły się oparzeniami różowowłosej, która po traumie z trudem pozwoliła Sasuke odejść od siebie i owinęła się szczelnie kocem.
Wkrótce przybył także Naruto a z nim Inoue. Uchiha ledwo zdoła  zapanować nad sobą na tyle aby odprawić służki i Hinatę. Jednak gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły wybuchnął.
– Jak mogłaś to zrobić?! Postradałaś zmysły? Kim jesteś żeby bawić się w Boga i kontrolować cudze życie?
– Uspokój się bracie.
– Ni! Nie jesteś już moją siostrą. Nie po tym co zrobiłaś.
– A co takiego zrobiłam jeśli można wiedzieć.
– Już nie udawaj. Ten pożar to twoja sprawka – mówiąc to, wskazał na pomarańczową łunę, widoczną za oknami
– Nie masz dowodu…
– Oj daj spokój! Cały ten ogień to twój autograf! I oboje o tym wiemy! – krzyczał czarnooki a kobieta pokornie go słuchała – Czemu mi to robisz? – zapytał  z rezygnacją zupełnie zmieniając ton – Za co tak bardzo nienawidzisz Sakury?
– Na Hokage! Kiedy ty to w końcu zrozumiesz?! Ona jest zagrożeniem dla nas wszystkich! Dla naszej Rodziny! Dla ciebie! – krzyknęła Inoue złowrogo spoglądając na Sakurę.
– Nie – odrzekł stanowczo Sasuke – To ty jesteś zagrożeniem.
– Słucham?
– Od początku byłaś przeciwna Sakurze. Ale teraz przesadziłaś. Targnęłaś się na życie członka królewskiego rodu. Wiesz co za to grozi…
– Dobrze. Zabij mnie jeśli chcesz. Ale przekonasz się…
***
Była cała roztrzęsiona i obolała. Jeszcze nie do końca rozumiała co się właściwie stało. Jej ciało drżało, mimo że była opatulona grubym, wełnianym kocem. W ustach czuła gorzki posmak spalenizny. Wpatrywała się w swoje stopy, dopóki nie usłyszała krzyków. Nadal pozostawała otumaniona dymem jednak powoli zaczynała rozumieć słowa. Zaciekawiona zaczęła przysłuchiwać się dwójce postaci, które stały nieopodal i wyraźnie się kłóciły. Jedną z nich był na pewno Sasuke, a drugą? Kobieta, bardzo podobna do niego. Ta sama, którą spotkała idąc na kolacje.
Kłócili się. Zajadle i bez litości. Ich głosy były przepełnione furią co przerażało Sakurę. Mogłaby przysiąc, że widzi nad nimi strzępki czarnej, mrocznej energii.
– Dobrze. Zabij mnie jeśli chcesz. Ale przekonasz się… – doszło do jej uszu a wtedy nie wytrzymała i zerwała się – Nie! Dosyć! – wtrąciła się  stając między rodzeństwem. – Przestańcie. Jesteście w końcu rodziną. Pogódźcie się.
– Nic nie rozumiesz Sakura. Ona chce cie zabić – stwierdził rozeźlony czarnowłosy.
– Wiem. I rozumiem to – odpowiedziała patrząc mu w oczy. – Twoja siostra chce tylko chronić bliskich. Nie wiem czemu postrzegasz mnie za wroga, ale zapewniam, że nie chcę nic złego – stwierdziła zwracając się do brunetki.
– Mój brat ma rację. Nic nie rozumiesz. On też nie jest taki święty jak ci się wydaje. Zamknął mojego męża
w lochu za to, że jak to ujęłaś „chcę tylko chronić swoich bliskich”.
– Co? Sasuke czy to prawda?
– Prawda, prawda – potwierdziła z ironią brunetka. – Nie powiedziałeś jej braciszku? A o tym, że mnie też zamknąłeś? Co racja w mojej komnacie, z wszelkimi wygodami ale areszt to areszt czyż nie?
– Inoue nie pogrywaj sobie ze mną  – warknął Sasuke.  – Sakura nie słuchaj jej – zwrócił się czule do dziewczyny jednak ta go odtrąciła
– Nie. Tak dalej być nie może. Sasuke musisz uwolnić jej męża.
– Ale Sakura...
– Nie! Uwolnij go. Inoue wiem, że zależy ci na rodzinie, ale proszę daj mi szansę. Naprawdę nie chce nikogo skrzywdzić – zapewniła zielonooka. Czuła się fatalnie ze świadomością, że to ona jest przyczyną ciągłych sprzeczek między rodzeństwem. Nie mogła zrozumieć czemu brunetka tak bardzo ją nienawidzi. Jej spojrzenie sprawiało, że dostawała gęsiej skórki. Miała nadzieję, że jeśli przekona Sasuke do uwolnienia szwagra to zdobędzie jakiekolwiek ziarenko sympatii.
– Nie chcesz, ale to zrobisz. To nie zależy od ciebie. – oznajmiła sucho czarnooka. iała już serdecznie dość chronienia brata na siłę. Może i podjęła taką decyzję z Itachim ale jej życie się rozpadało odkąd brunet przybył na wyspę. W końcu to on był starszy, silniejszy. Sam powinien zająć się sobą. Z drugiej strony Sakura nie wyglądała na osobę, która mogłaby cokolwiek zabić. Jej krucha sylwetka, drobne dłonie… Czy Inoue mogła wierzyć, że kryje się w niej krwiożercza bestia z przepowiedni?
Odetchnęła głęboko podejmując ostateczną decyzję. – Ale skoro mój durny brat aż tak bardzo chce się o tym przekonać. Więc dobrze – zgodziła się z niechęcią.
– Sasuke? – różowowłosa zwróciła się do królewicza. – Teraz twoja kolej.
Brunet nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Jednak widząc prośbę w oczach Sakury i iskierki nadziei
u siostry poddał się.
***

Sakura stała przy jednym z boksów podziwiając karego ogiera, który rżał co chwila, domagając się  od niej kostek cukru.
Od czasu pożaru stajnia była jej ulubionym miejscem. Zawsze cicha i prawie pusta pozwalała ukryć się przed natrętnymi spojrzeniami i przed Sasuke…
Różowowłosą niepokoiło to jak wiele twarzy ma Uchiha. Z jednej strony był miły i czuły a z drugiej.. wściekły
i srogi. Z trudem wybaczający nawet własnej siostrze. W dodatku nadal nie była pewna co ich łączy. Co sama do niego czuje.
Czy w takim razie mogła czuć się przy nim bezpiecznie?
Koń zarżał znowu i trącił ją delikatnie łbem. Haruno zachichotała i wyciągnęła z niewielkiej sakiewki kilka kostek cukru poczym dała zwierzęciu.
– Lepiej żeby Inoue się o tym nie dowiedziała
Usłyszała i wystraszona odwróciła się upuszczając woreczek. Naprzeciwko niej stał młody mężczyzna
o brązowych włosach z wiązanych w kitkę i czarnych oczach. Przyglądał się jej obojętnie, trzymając dłonie
w kieszeniach. Widząc jej pytający wzrok podszedł, na co ogier zarżał i wierzgnął niespokojnie. – Ona nie lubi kiedy ktoś przebywa w pobliżu Akaru – stwierdził przyglądając się wierzchowcowi. – Dlatego ciągle jest tu tak mało osób.
– Po co mi to mówisz? – zapytała różowowłosa przyglądając mu się bacznie.
– Chciałem cię ostrzec. On jest bardzo porywczy i tylko Inoue umie nad nim zapanować. Ale widzę, że tobie też nieźle idzie.
– Ty jesteś Shikamaru, prawda?
– Zgadza się. Może się przejdziemy? Chciałbym z tobą porozmawiać.  – Różowowłosa uprzejmie skinęła głowa
i podążyła za brunetem do wyjścia.
– Inoue chciała żebym z tobą porozmawiał.
– Inoue? W jakim celu? Masz mi udowodnić jak wielkim niebezpieczeństwem jestem ? Zapytała rozeźlona, mając już serdecznie dość brunetki i jej niczym nieuzasadnionej wrogości.
– Nic z tych rzeczy. Wiem, że ona potrafi zachowywać się irracjonalnie, ale nie jest zła.
– W takim razie o czym chcesz rozmawiać?
– Wiem, że od pożaru unikasz Sasuke – zaczął nie pewnie – Domyślam się, że chodzi o to co ci naopowiadała Inoue. I o to jak oboje się wtedy zachowywali. Nie powinnaś się tym za bardzo przejmować. Ci dwoje są ludźmi
o bardzo… specyficznym charakterze. Ich kłótnie potrafią przerażać. Sam nie jeden raz się wystraszyłem. Ale oni po prostu w taki sposób okazują sobie, że są dla siebie ważni.
– Jesteś pewien? Kiedy się kłócili... ta wrogość, którą u nich widziałam.
– Nie często się zdarza, że mają aż tak wielki konflikt.
Sakura była jeszcze bardziej strapiona. Nara wydawał się rozsądnym i miłym człowiekiem. Pewnym swoich słów. Ale czy to znaczy, że ona może bez strachu przebywać przy Sasuke? Czy może oddać mu swoje serce i mieć pewność, że jej nie zrani?

Widząc niepewność zielonookiej, Shikamaru kontynuował:
– Wydajesz się być nie być przekonana. Ale musisz wiedzieć jeszcze jedno. Nie powinienem ci tego mówić, choć wszyscy na zamku to widzą.. Sasuke cie kocha. Wręcz szaleje za tobą. Dlatego nie masz co się bać. On jest typem człowieka, który prędzej sam zginie niż pozwoli żeby bliska mu osoba cierpiała. Różowowłosa nadal się nie odzywała, intensywnie zastanawiając się nad jego słowami. Zamyślona nawet nie zauważyła, gdy rozmówca odszedł, wołany do swoich obowiązków.

Wróciła do zamku nie do końca przekona do swojej decyzji. Postanowiła zapomnieć o tym jakiego Sasuke widziała do tej pory. Chciała spędzić  z nim trochę czasu, poznać go lepiej, a przede wszystkim zrozumieć co do niego czuje.

Znalazła go w jego komnacie. Czytał jakieś dokumenty, które zalegały mu stosami na biurku, jednak bardzo ucieszył się jej przybyciem choć był nieco zdziwiony.
– Coś się stało? – zapytał zmartwiony, wstając i podchodząc do niej.
– Nie, nic – odpowiedziała zmieszana i nieco plącząc się dodała – po prostu pomyślałam… że może, jeżeli nie masz za dużo zrobienia, to pojechalibyśmy na wycieczkę konno? Zobaczyć okolice..
– Z chęcią – odpowiedział bez zastanowienia. Uśmiechnął się zakładając jej niesforne pasemko włosów za ucho. – Dokończę tylko jeden list i będę wolny. A ty pewnie chcesz się przebrać w coś bardziej odpowiedniego do jazdy – dodał znacząco patrząc na jej suknię.
– Dobrze. Doskonale. – Odetchnęła z ulgą i poszła do siebie, na odchodnym posyłając mężczyźnie promienny uśmiech.
***

Tym razem stajnia była zupełnie pust. Słychać było jedynie rżenie i parskanie koni. Sakura weszła do niej niosąc dwie torby pełne jedzenia, które przyniosła jej Hinata, gdy dowiedziała się o przejażdżce. Dostała także ubranie do jazdy konnej. Brązowe spodnie z końskiego włosia, lnianą koszulę, czerwony gorset i wysokie buty.
– Pięknie wyglądasz – usłyszała zafascynowany głos Uchihy i odwróciła się a włosy spięte w wysoki kucyk zakołysały się wesoło.
– Dziękuje.
– Wybrałaś już, który najbardziej ci się podoba? – zapytał patrząc na rumaki stojące w boksach i biorąc od niej torby. Dziewczyna przelotnie spojrzała po boksach, zatrzymując się na dłużej przy karym ogierze jednak odpowiedziała przecząco.
– To może Lorell? – wskazał na boks obok nich gdzie kasztanowa klacz leniwie skubała siano.
– Jest piękna. – stwierdziła oczarowan,a podchodząc bliżej.
– Cieszę się, że ci się podoba. – krzyknął z drugiego boksu gdzie siodłał gniadego ogiera. Po chwili wyprowadził go i zajął się klaczą.
– Wiesz dokąd jedziemy? – zapytał po chwili wyprowadzając oba konie na dziedziniec.
– Nie zastanawiałam się nad tym – przyznała nieco zażenowana wsiadając na Lorell.
– To może masz jakieś miejsce, które pamiętasz i chciałabyś znów zobaczyć?
– W sumie… To jest coś takiego  – potwierdziła po chwili milczenia i uśmiechnęła się szeroko. – Jedź za mną
i postaraj się nie zgubić! – krzyknęła spinając konia i zmuszając go do szybszego biegu.
Sasuke zaśmiał się i poszedł w jej ślady. Choć ta nagła zmiana w zachowaniu księżniczki bardzo go szokowała to musiał przyznać, że czuł się szczęśliwy jak nigdy dotąd. Jechał za nią, nie śpiesząc się za specjalnie, pozwalając jej tym samym cieszyć się przewagą. Zachwycał się jej perlistym śmiechem.
– Co jest Sasuke? Nie nadążasz? – zawołała do niego, patrząc się przez ramię.
Zamiast odpowiadać, czarnooki popędził konia i chwilę później wyprzedził dziewczynę po czym zatrzymał się tuż przed nią. Zagradzając jej drogę.
– Mówiłaś coś? – zapytał uśmiechając się półgębkiem na co dziewczyna udając obrażoną zjechała na ledwo widoczną, leśną ścieżkę i zniknęła wśród drzew. Pojechał za nią zastanawiając się co za miejsce wybrała. Słyszał gdzieś przed sobą parskanie jej konia, jednak gęsto rosnące drzewa o rozłożystych koronach uniemożliwiały mu dostrzeżenie jej.
Jakiś czas później, w końcu wyjechał na skraj lasu, gdzie czekała na niego Sakura. Rozejrzał się, nie wierząc w to co widzi. Przed nimi rozciągało się długie jezioro o krystalicznie czystej wodzie, która skrzyła się odbijając promienie popołudniowego słońca. Dookoła niego rosły drzewa wiśni, które właśnie kwitły. Delikatny wiatr rozwiewał różowe płatki, które delikatnie opadały na ziemię.
– I jak ci się podoba? – zapytała Haruno zsiadając z konia i przywiązując go do jednego z pni.
– Tu jest.. Niesamowicie... – stwierdził niedowierzając. Zsiadł, przywiązał ogiera tam gdzie Sakura swojego wierzchowca i wziął torby z prowiantem.
– Znalazłam to miejsce jak byłam mała – powiedziała idąc w stronę brzegu. – Musisz przyznać że jest tu magicznie.
– Tak. Bardzo magicznie.
– Chodź. Pokaże ci moje ulubione miejsce – zaproponowała chwytając go za dłoń. Zaprowadziła go do największego drzewa, które rosło tuż przy brzegu. Gdy usiedli pod nim, mieli doskonały widok na niewielki wodospad po drugiej stronie jeziora. Co prawda Sakura pamiętała to miejsce trochę inaczej, nie chciała się przyznać królowi, że ledwo tu trafiła. Chociaż nie było to aż tak dziwne. Oderwana od prawdziwego życia była przez co najmniej dwieście ostatnich lat. Z trudem odnajdywała się we współczesnym świecie a zwłaszcza na jej ukochanej wyspie.
– Jak to znalazłaś? – zapytał wciąż pod wrażeniem uroku tego miejsca
– Kiedyś zabłądziłam tutaj jeżdżąc konno...  – odpowiedziała rozmarzona. – Mieliśmy szczęście, że trafiliśmy tutaj akurat o tej porze.
Sasuke oderwał wzrok od cudownego krajobrazu i spojrzał na dziewczynę. Była taka szczęśliwa. Nareszcie mógł ją zobaczyć radosną. Podziwiać jej soczyście zielone oczy, malinowe wargi i włosy w niespotykanym kolorze.
Sam nie wiedząc kiedy zbliżył się do niej i pocałował. Delikatnie i namiętnie. Sakura z początku była zaskoczona, jednak już po chwili odwzajemniła się brunetowi. Nawet nie zauważyła kiedy wstążki i gorsetu zniknęły a ona położyła się na ziemi.
Nie znali się długo, a mimo to czuli się przy sobie jak starzy przyjaciele, kochankowie, partnerzy. Mimo wcześniejszych lęków kobieta nie mogła się oderwać od bruneta. Jego umięśnione ciało, przystojna twarz. I te oczy, które pałały namiętnością do niej. Zatraciła się w nich bezpowrotnie i poddała jego ciału.
– Kocham cie Sakura – wyszeptał mężczyzna między pocałunkami.
– Ja ciebie też.
***
Nigdy nie sądziła, że będzie mogła być aż tak szczęśliwa. Już prawie zapomniała o poprzednim życiu
i kryształowym więzieniu.
Sasuke oddał jej wszystko co mógł. Swoje serce, ciało, rozum. Stała się panią Uchiha i robiła co mogła, by godnie wypełniać swe obowiązki, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Czuła, że to jej miejsce na ziemi. W tym zamku,
z tym mężczyzną u boku i jego dziedzicem pod piersią.
Nareszcie mogła bez strachu oddać się pomaganiu mieszkańcom. Chociaż nie potrzebowali wiele. Wyspa żyła własnym życiem przez wiele lat, bez władcy – tyrana, który by ich wyzyskiwał. Mimo to zainicjowała budowę królewskiego przytułku dla potrzebujących. Jeśli wszystko by się udało, powstanie miejsce, gdzie każdy znajdzie jakąś pracę i odrobinę ciepłego posiłku a nawet miejsce do spania. To było jej marzenie, jej projekt od początku do końca, mimo że Sasuke doradził jej kilka rozwiązań.
Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. I tylko czasami wyczuwała na sobie pełen obaw wzrok Inoue, która jakby czekała, aż wydarzy się coś złego...
***

Rok później
Sasuke siedział w sali tronowej oczekując kolejnego interesanta. Zerknął na swoją siostrę, której miejsce było o stopień niżej. Pogrążona była w czytaniu nudnych raportów strażników, którzy każdego dnia i każdej nocy patrolowali całą wyspę. Kruczowłosy drgnął, gdy dwuskrzydłowe drzwi otwarły się z łoskotem. Widział jak przygarbiony mężczyzna zbliża się do niego i zamiera, widząc legendarną księżniczkę siedzącą u jego boku.
– Cóż cię sprowadza szanowny panie? – zaczął, choć najchętniej wyszedłby stąd czym prędzej. Cotygodniowe przyjmowanie mieszkańców i wysłuchiwanie ich problemów było bardzo uciążliwe. Zgodził się na nie tylko
z powodu nalegającej Sakury, jednak z każdym takim dniem był bliższy rezygnacji z tego pomysłu.
– Wasza wysokość! – niemal krzyknął wieśniak ukazując pięść, w której trzymał poszarpany materiał. Sasuke przeszedł dreszcz. Już wiedział czego będzie dotyczyć ta rozmowa. – Straszne nieszczęście spadło na mój dom. Moja słodka córeczka, moja droga żona. Obie zginęły zaatakowane przez demona! – wydusił z siebie przez łzy.

Sakura westchnęła przerażona. Patrzyła na wieśniaka z troską. To już trzecia rodzina w tym tygodniu, która rozpadła się przez tajemniczego potwora. Nie zastanawiając się wstała i pokonała kilka stopni aby zrównać się z poddanym.
– Los cię nie oszczędzał mój drogi – zaczęła dotykając ramienia mężczyzny. Widziała podziw i strach w jego starych oczach. – Ale obiecuję, że nie zostaniesz sam. – skinęła głową w stronę strażnika, który sięgnął za jej tron
i wyciągnął małą sakwę po czym podał jej – Masz. To nie zwróci życia twojej rodzinie, ale wystarczy na piękny pogrzeb.
– Dziękuję o pani – zaczął drżącym głosem wieśniak – Jednak nie jestem tu po to aby żebrać o złoto. Pragnę pomóc w poszukiwaniach tego monstra. Jestem stary, zostałem sam. Nikomu już się nie przydam. Nikt nie zapłacze jeśli zginę, a wyspę znam bardzo dobrze.
– Nie możemy cię prosić o coś takiego – zaczęła zielonooka wracając na swoje miejsce.
– Robimy co w naszej mocy aby zakończyć tą falę ataków – dodał Uchiha nieco za szorstkim tonem. – Nie spoczniemy, dopóki ta bestia nie zostanie złapana.
Mężczyzna odszedł niezadowolony. Kiedy wrota zamknęły się za nim brunet odwrócił się w stronę siostry.
– Czy wiemy już coś na ten temat? Ile jeszcze razy mam słuchać tej samej historii?
– Sasuke nie warcz na mnie. Widzisz, że nie mogę się wydostać z tej cholernej papirologi. Żołnierze patrolują wyspę, sprawdzają domy, jaskinie. Lasy są przeczesywane. Ale nigdzie nie możemy znaleźć nawet najmniejszego śladu.
Sasuke zazgrzytał zębami. Nie mógł pozwolić aby ta sytuacja trwała, bo władza nad wyspą przelatuje mu między palcami. Ludność jest niezadowolona z nieudolności władz.
– Zwiększ ilość żołnierzy zajmujących się tą sprawą. Chce żeby każdy mieszkaniec był chroniony. Kiedy następnym razem to coś się pojawi, ma zostać schwytane. Żywe lub martwe.
***
Był już środek nocy a Sasuke dopiero wracał z narady. Że też jego ojciec musiał właśnie teraz przyjechać
i zawracać mu głowę pierdołami. Teraz, kiedy z Sakurą mieli czas żeby nacieszyć się sobą i swoim nowonarodzonym synkiem, kiedy pogodził się z Inoue, która także cieszyła się z bycia świeżo upieczoną matką.
Przechodził właśnie koło komnaty małego księcia, gdy usłyszał dochodzący z niej rumor. Zastanawiał się czemu przed wejściem nie stali żadni strażnicy. Było już późno i mały książę powinien dawno spać pilnowany przez królewską gwardię. Od kilku tygodni z całej wyspy docierały do niego pogłoski o tajemniczym potworze, który atakował bezbronne kobiety i śpiące dzieci. Niestety mimo prowadzonego śledztwa i zaostrzonej ochrony wszystkich mieszkańców, złoczyńca pozostawał nieuchwytny. W dodatku nie pomagały zeznania świadków, którzy twierdzili, że jest nim senny koszmar. Potwór roznoszący odór siarki i siejący przeszywający do szpiku kości strach w duszach swych ofiar.
Mężczyzna czuł, że coś jest nie tak. Zimny pot zalał jego plecy. Zaniepokojony wszedł do środka i zamarł
z przerażenia. Przy kołysce jego syna pochylała poczwara o ludzkim kształcie. Odwróciła się zaalarmowana skrzypnięciem drzwi. Jej czarne, obślizgłe ciało lśniło w blasku kilku świec a długie, jasnozielone włosy unosiły się nad ramionami otoczone białą łuną. Patrzyła na Uchihę czerwonymi ślepiami a po brodzie ściekała jej krew.
Sasuke sięgnął po miecz i wydobył go z pochwy stając pewniej. Bestia syknęła ostrzegawczo jednak nie widząc reakcji rzuciła się na mężczyznę. Jednym susem pokonała dzielący ich dystans i zamachnęła szponami.
Brunet uniknął uderzenia poczym wykonał obrót i wbił ostrze klingi w brzuch monstrum. Istota wierzgła i zawyła
a następnie opadła na kolana. Skamieniała. Sasuke myślał, że lada chwila zdechnie. Odwrócił się by jak najszybciej dostać się do syna. Chwila nieuwagi wystarczyła, żeby bestia wstała i ponownie zaatakowała. Mężczyzna w ostatniej chwili usłyszał bulgot toczonej z pyska piany. Odwórcił się unosząc ponownie miecz, a gdy wróg wyskoczył na niego, przeciął mu tętnicę jednocześnie kopnięciem odrzucając go na drugą stronę komnaty. Cielsko opadło bezwładnie. Z oczu potwora zniknęła czerwień zastąpiona soczystą zielenią, skóra zmieniła kolor na cielisty a włosy opadły i zmieniły kolor na różowy…
Zszokowany czarnooki puścił miecz jak oparzony.
– Sakura? – zapytał podbiegając. Klęknął przy kobiecie, podtrzymał ją. Kobieta kiwnęła delikatnie głową cała drżąc. Po jej policzkach spływały łzy. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie nic poza cichym charkotem.
– Sakura, ja.. nie chciałem... – zaczął mówić przestraszony. Nie wiedział co zrobić. Zaczął krzyczeć, wołać
o pomoc – Straż! Naruto! Ktokolwiek... – Trzymał zielonooką na kolanach, głaszcząc delikatnie jej włosy, uspokajając chociaż sam nie wiedział co się dzieje.
Pierwsza, zaalarmowana hałasem przybiegła Inoue. Gdy tylko zobaczyła Sakurę podbiegła do niej przerażona.
– Sasuke co tu się stało? – zapytała próbując pomóc rannej. Nie znała się za dobrze na magii leczniczej. Ale kiedyś uczyła się o niej. Próbowała zatamować krwawienie, rzucała zaklęcia jednak jej starania nie przynosiły efektu.
Różowowłosa czując, że już jej nie uratują, ostatnimi siłami ujęła ukochanego za dłoń i niemal niedosłyszalnie, zamykając oczy, wyszeptała:
– Kocham cie...
***

Nie czuła już nic. Opadała w ciemność. Nie pamiętała co zrobiła, gdzie była. Słyszała tylko zrozpaczony głos Sasuke. Dobiegał z tak bardzo daleko…
Odchodziła. W końcu po tylu latach. Ale czemu akurat teraz, gdy znalazła szczęście?
Wszystko znikało, ulatniało się. Chciała zostać ale i chciała odejść. Jednak nie miała wyjścia. Coś ją zabierało, odciągało w mrok.
Coraz wyraźniej słyszała śmiech na wpół zmieszany z charkotem, niesamowicie przypominający jej tryumfalny rechot ojca.
***

– Nie Sakuro, nie… Nie rób mi tego – błagał  tuląc ciało ukochanej. Gładził ją po policzku i włosach. Płakał. Słone łzy ściekały mu po policzkach i opadały na blednącą twarz zielonookiej.
Jak mógł ją zabić? Dlaczego była tym potworem? Ona, ta krucha istotka, która zawsze myślała o biedniejszych
i słabszych. Jak mogła stać się poczwarą. Jak mogła zaatakować ich dziecko? Łkał jak niemowlę. Był cały w krwi żony i synka. Trząsł się kurczowo trzymając ciało Sakury. Co ma teraz zrobić? Jak ma żyć bez niej, bez jedynego powodu do wstawania rano i przetrwania kolejnego dnia.
***

Inoue odsunęła się dając bratu trochę prywatności. Spojrzała w stronę kołyski, gdzie powinien spać mały Ikuto. Zastanawiało ją czemu nie obudził go hałas. Podeszła bliżej spodziewając się najgorszego. Jednak prawda i tak ją przerosła. W łóżeczku leżał niemowlak z rozpłatanym gardłem. Wszędzie było pełno krwi. Jednak tym co przykuło uwagę kobiety był strój dziecka. Brązowy kombinezon z wyszytym jeleniem na piersi. Taki jaki miał jej synek,
a nie Ikuto. Przerażona odskoczyła od kołyski. W jej głowie zapanował chaos. Chciała jak najszybciej pójść do swojego synka, upewnić się, że jej najsłodszy synek śpi smacznie w jej komnacie. Jednak gdzieś z tyłu głowy obijała się jej myśl, że ktoś podmienił dzieci…
***

Tej samej nocy Fugaku dowiedział się o incydencie i nie zwlekając zgromadził wszystkie swoje dzieci bibliotece. W oświetlonej jedynie kilkoma świecznikami komnacie panowała ciężka atmosfera.
– Po co kazałeś nam przyjść ojcze? – zapytała Inoue patrząc na mężczyznę złowrogo. Nie zdążyła pójść do męża. Nie zdążyła dobiec do komnat synka i sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Zanim ocknęła się z tragedii jaka dotknęła jego brata, przybyli już słudzy a także rozkaz od ojca, by stawili się tu, gdzie są teraz. Zaniepokojona przygryzała wargi i co chwila zaciskała dłonie, na których nadal była krew Sakury.
– Nie tym tonem – odwarknął brunet. – Przykro mi z powodu twojej straty synu –  zwrócił się do Sasuke na co Inoue prychnęła a Itachi odwrócił wzrok wiedząc co ojciec zaraz powie – Ale musisz zrozumieć, że tak musiało się stać.
– Jak… – zaczęła brunetka jednak najstarszy z rodzeństwa ja powstrzymał.
– Nie bez powodu wysłałem cie tutaj. Widzisz, ta wyspa jest dla naszego królestwa bardzo ważna i musiałem mieć pewność, że nikt poza naszą rodziną nie będzie miał praw do jej tronu. – zaczął przez co młodszy syn spojrzał na niego niedowierzając. Powoli wszystko zaczęło mu się układać. – Sakura była jedyną żyjącą dziedziczką tronu. Dopóki żyła, czy też, dopóki myślano, że żyje bylibyśmy niczym innym jak uzurpatorami. Ale dzięki tobie, dzięki temu, że ją znalazłeś, że macie razem dziecko. Mamy pełne prawo do tych ziem. Dzięki tobie.
– Przecież dziecko nie żyje – oznajmiła Inoue  wyrywając się bratu. Sasuke przymknął oczy przypominając sobie widok zmasakrowanego ciałka.
– A podobno matka zawsze rozpozna swoje dziecko – zakpił Fugaku patrząc córce prosto w oczy. – Naprawdę nie zauważyłaś, że to nie malutki Ikuto był w kołysce tylko twój Shikaru?
Zamarła słysząc słowa ojca. Czyli jednak…
– Ty potworze! – krzyknęła i rozpłakała się. Itachi próbował ją uspokoić ale gdy tylko ją dotknął, wybiegła
z pomieszczenia. Młodszy z braci stał osłupiały. Oszołomiony konającą na rękach żoną nawet nie przyjrzał się dziecku. Naruto i tak ledwo oderwał go od ciała Sakury. Chwila odurzenia spowodowana wiedzą o tym, że jego dziedzic nadal żyje, szybko została zastąpiona gniewem na ojca. Jak mógł, doskonale wiedząc czym to grozi, naazić ich wszystkich na niebezpieczeństwo. Spojrzał z bólem na drzwi, zza których słyszał łkanie brunetki.
– Jak dziecko, doprawdy – mruknął król. – No, Sasuke, rozchmurz się. Twój syn żyje – oznajmił z satysfakcją. Emanowało od niego chore samozadowolenie i uczucie tryumfu.
Brunet spojrzał na niego z niedowierzaniem i obrzydzeniem. Nadal nie docierało do niego, jak człowiek, którego szanował i podziwiał całe życie mógł tak łatwo pogrywać życiem niewinnych dzieci. Spojrzał na niego z odrazą.
– Nie mam ci nic do powiedzenia ojcze. Inoue ma racje, jesteś potworem – odrzekł Sasuke i w ślad za siostrą, wyszedł pozostawiając ojca w osłupieniu.
_________________________________________________________________________________
I tak oto dotarliśmy do końca pierwszej jednopartówki na moim nowym blogu. Mam nadzieję, że się Wam podobała :)
Wiem, że pewnie wiele osób będzie chciało mnie ukamienować za, nazwijmy to "not so happy ending", ale taki był zamysł całego opowiadania. Oby nikogo to nie zraziło do czytania kolejnych notek :)
Zatem do zobaczenia! 
PS. Koniecznie zajrzyjcie na FB i polubcie fanpage aby być na bieżąco i nie ominąć kolejnej historii! 


6 komentarzy:

  1. Wręcz przeciwne, genialne zakończenie, jak najbardziej pasuje do historii. :) Opowiadanie ciekawe. Mam zamiar czytać wszystkie pojawiające się opowiadania. Pozdrawiam i życzę spokojnego pisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak miło mi o tym słyszeć! Mam nadzieję, że kolejne opowiadania również przypadną Ci do gustu :3

      Usuń
  2. Wow, jestem pod wrażeniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Miło to czytać :3
      Zachęcam do czytania kolejnych opowiadań jak tylko się pojawią ;)

      Usuń
  3. W koncu zmotywowalam sie, zeby to przeczytac. Jako, ze komentarz pisze z telefonu - nie zwracaj uwagi na brak polskich znakow ��
    Coz... Mocny poczatek miales. Oryginalna fabula, ostre zakonczenie. Pokazalas Fugaku takie jakiego jeszcze nie widzialam. Ciekawy pomysl na nowa postac - Inoe, ktora zmienila postrzeganie na rodzine Uchiha. Szanuje to posunieciw, bo stworzenie wlasnego bohatera wymaga sporo dyscypliny by ulepic go w odpowiedniej glinie i nie zmieniac charakteru pastaci, jak kierunek choragwi na wietrze ��Brakowala mi jednej rzeczy - obszerniejszych opisow momentami, ktore pozwolily by mi sie bardziej wczuc. Ale to moja ocena, nie jestem w tym obiektywna!
    Pozdrawiam i zycze duuuuuzo, duuuzo weny kochana ❤��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję dziękuję za wszystkie pozytywne opinie :) Jeśli chodzi o postać Inoue, to towarzyszy mi ona już od bardzo dawna. To właściwie dzięki niej zaczęłam wgl pisać :D Jest ze mną już tak długo, że coraz częściej zdarza mi się podczas planowania partówek wplatać ją w fabułę, zwłaszcza, że posiada swoje dwa odrębne opowiadania (co prawda są rozkopane i "w budowie" od kilku lat ale co tam, liczy się frajda z pisania, czyż nie?). I chyba właśnie dzięki temu udało mi się zaprezentować ją jako całość.
      Nie tylko ty masz takie odczucie. Mi również brakuje tu większych opisów, które mogłyby bardziej nakreślić sytuację, jednak postanowiłam zrezygnować z dalszego rozwlekania historii, ponieważ widziałam, że tylko kręcę się w kółko. Wolałam pozostać przy obecnej formie niż ciągle katować czytelników powtórzeniami i nudnymi przemyśleniami zwłaszcza, że zupełnie mi nie wychodziły a podczas korekty i tak dużo zostało dodane do pierwotnej wersji ;)
      Bardzo Ci dziękuję za szczery komentarz! Oczywiście za to, że poświęciłaś swój czas i tu zajrzałaś też.
      Mam nadzieję, że dotrwasz do kolejnej partówki, bo tak wierny czytelnik jak Ty to skarb! :3
      Pozdrawiam
      ~ Kropcia

      Usuń

Szablon autorstwa Sayuri7 | Credits x ,x