Zarzuciła różowymi, sięgającymi pępka włosami i oblizując spierzchnięte, lekko lepkie od cukru z gazowanego napoju wargi, wypluła z siebie dwa słowa składające się na prosty komunikat.
Cztery drinki.
Cierpkie, z na wpół zwiędłą miętą, wypełnione kruszonym lodem, którego chłód
przyprawiał o ból zębów. Tyle jej wystarczyło żeby się upić. Miękka wesołość
otuliła jej głowę, powodując mało przyjemne zawroty i potęgując skrywane
od początku wieczora emocje. Już nie udawała, że niespodziewany gość na
przyjęciu jej nie interesuje. Z policzkiem przylepionym do skórzanopodobnego
obicia kanapy, z nogami opartymi o siedzisko po sąsiedzku stojącego krzesła,
ostentacyjnie wpatrywała się w jego niewzruszoną, cholernie przystojną twarz.
Pięć lat. Tyle
czasu minęło od ich ostatniego spotkania. Pięć cholernie długich lat podczas
których zdążyła usadzić go w szufladzie wspomnień ometkowanej krótkim hasłem "liceum" i zakopać pod stosami
podręczników ze studiów i wspomnień z nowego etapu żucia. A jednak tamta noc,
gdy jej marzenia legły w gruzach, wybiła się spod sarkofagu informacji, kiedy
tylko koło osiemnastej stanął niezapowiedziany w drzwiach wynajmowanego przez
Naruto mieszkania. Zblazowany i obojętny, zachowywał się jakby lata rozłąki z
ich paczką nie miały miejsca.
Po
zdaniu egzaminów zaczęła dorabiać sobie w sieciowej kawiarni na lotnisku. Był
wtedy wtorek. Czyściła kombajnowy ekspres do kawy, gdy zobaczyła go
przechodzącego tuż za oknami z pokaźną torbą przewieszoną przez ramię. Przez
krótką chwilę pomyślała, że leci na wakacje jednak szybko uświadomiła sobie
głupotę tego założenia. Był człowiekiem chłodnym i skrytym, który nienawidził
zmian. Nigdy też z nie zabierał się z nią, Naruto i całą resztą na żadne wyjazdy twierdząc, że są
marnowaniem czasu. Dotarło do niej, że wyjeżdża. Nie mówiąc nikomu zostawia ich
dla wymarzonej szkoły w innym kraju, o której czasem opowiadał z nutką rozmarzenia w głosie. Rzuciła szmatkę na blat i odwiązując
firmowy fartuszek powiadomiła koleżankę, że idzie na przerwę. Musiała go czym
prędzej dogonić. Nie zważając na oburzone wołanie współpracownicy przebiegła
między stolikami i tuż za drzwiami skręciła w stronę, gdzie zniknął Uchiha. Zerwała się do biegu domyślając się, że udał się w stronę bramek dla lotów międzykontynentalnych.
Zdyszana
dobiegła do niego wołając jego imię. Ciągle nie mogła uwierzyć, że ich
wszystkich zostawi. Bez pożegnania, bez słowa wyjaśnienia. Mimo jego chłodnej
powierzchowności zawsze myślała a raczej wierzyła, że są zgraną paczką. Oddychając
z trudem, szarpnęła go gwałtownie za ramię zmuszając by na nią spojrzał jednak
natychmiast cofnęła się widząc pustkę w czarnych oczach. Gardło się zacisnęło,
w kącikach oczu zapiekły łzy.
–
Sasuke... – jej przepełniony bólem, ale i czymś ciepłym. i odległym, szept niemal zanikł rozerwany otaczającym ich gwarem. – Dlaczego? – Z trudem wciągała
powietrze, zaciskając dłonie na styku obojczyków. Płuca kłuły ją od wysiłku,
mięśnie nóg piekły od intensywnego napinania w czasie biegu.
Stał
tuż przed nią, blisko jak rzadko kiedy, wzrokiem uciekając w bok na pas
startowy widoczny za szybami. W jej zaschniętym gardle utknęło zdanie, które od
lat w sobie nosiła i pielęgnowała.
– Kocham cię... – wypowiedziała tak cicho, że nie była pewna czy zwyczajnie tego nie wymyśliła. Po pustym lotnisku rozniósł się komunikat "Pasażer lotu AA 8496 do Nowego Yorku, Sasuke Uchiha proszony jest o natychmiastowe stawienie się do terminala numer dwa". Zadrżała. Przeniosła dłonie na ramiona próbując ochronić się przed wyimaginowanym chłodem. Opuściła wzrok czując się zawstydzona. Chciała odwrócić się i odejść, gdy poczuła jego ciepłą dłoń na swojej talii i suche usta na wargach. Chwila, na którą czekała od lat.
– Kocham cię... – wypowiedziała tak cicho, że nie była pewna czy zwyczajnie tego nie wymyśliła. Po pustym lotnisku rozniósł się komunikat "Pasażer lotu AA 8496 do Nowego Yorku, Sasuke Uchiha proszony jest o natychmiastowe stawienie się do terminala numer dwa". Zadrżała. Przeniosła dłonie na ramiona próbując ochronić się przed wyimaginowanym chłodem. Opuściła wzrok czując się zawstydzona. Chciała odwrócić się i odejść, gdy poczuła jego ciepłą dłoń na swojej talii i suche usta na wargach. Chwila, na którą czekała od lat.
–
Dziękuję Sakuro.
Dwa
słowa. Znaczyły niewiele, a zarazem wszystko. Zniszczyły sporą część jej późniejszego życia. Naznaczyły
piętnem nadziei i słodkiej tajemnicy, którą dzieliła tylko z nim. To niby niepozorne stwierdzenie sprawiło, że poczuła się związana z nim niczym kochanka, o której świat miał się nie dowiedzieć, a której serce miało
pozostać wiecznie rozdarte.
Odszedł
zostawiając ją samą, zagubioną i pełną pytań.
Zacisnęła dłonie i
rozluźniła. Sięgnęła po drinka w kieliszku, którego brzeg otoczony był crustą i
wypiła nie odrywając ust od szkła. Kończąc wstała ze swojego miejsca. Było
duszno, dwudziestka ludzi w dwupokojowym mieszkaniu sprawiała, że nawet przy otwartych
oknach ciężko się oddychało. Jasnoszary dym papierosowy unosił się to tu to
tam, wyglądając jakby ekipa zza kanapy dawała znaki dymne do ludzi z kuchni,
błagając o kolejną kolejkę.
– Sakura? Co ty
robisz? – Usłyszała rozdrażniony głos Ino, która leżała obok na kanapie, jednak
zignorowała to. Było jej dobrze. Alkohol spowodował, że była pewna siebie.
Czuła się lekko i sprężyście. Ciało samo stawiało długie, wolne kroki w stronę
stolika, przy którym siedział czarnooki, nagabywany przez nadpobudliwego
blondyna, który cały wieczór nie odstępował go na krok, niczym najwierniejszy z
psów, którego właściciel wreszcie wrócił do domu.
To miał być jej
wieczór. Nareszcie skończyła studia i obroniła pracę. Pod czujnym okiem
profesor Senju zdobyła tytuł, dzięki któremu teraz mogła w pełni oddać się
praktyce w najlepszym szpitalu w kraju. Nareszcie udało jej się wymazać bruneta z pamięci. Pogrzebała go w
odmętach wspomnień, uciekając od nadziei, która dzień po dniu zdrapywała z niej
resztki godności i szacunku do samej siebie. A teraz pojawił się znikąd,
stając w drzwiach jej nowego życia. Samym spojrzeniem waląc mury, które
skrzętnie stawiała pod jego nieobecność. Zatrzymała się przed bukową ławą
przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. Na przeciwległy, kusząco wygięty bok
położyła dłoń. Zarzuciła różowymi, sięgającymi pępka włosami i oblizując
spierzchnięte, lekko lepkie od cukru z gazowanego napoju wargi, wypluła z
siebie dwa słowa składające się na prosty komunikat.
–Uchiha
wypierdalaj.
Nie zwrócił na nią
uwagi, nawet nie oderwał spojrzenia od Kiby, który wśród aplauzu Lee i Naruto
zerował literatkę pełną wódki. Zmarszczyła brwi zdmuchując pojedyncze włosy
z czoła. Pęcherz naprzykrzał się coraz bardziej, nieugięcie przypominając, że
wypicie ponad litra płynów w przeciągu kilkudziesięciu minut nie może pozostać
na długo w organizmie. Chrząknęła stawiając krok bliżej niego przez co jej
piszczele stykały się z ostrą krawędzią mebla. Nie mówiąc słowa schyliła się po
walcowatą szklankę z bursztynowym alkoholem. Podniosła ją do twarzy i powąchała
lekko się krzywiąc. Nie przepadała za whisky. Było dla niej zbyt intensywne w
smaku i nieprzyjemnie paliło w gardle, jednak w tym momencie, było jej obojętne
co wypije byleby udawać, że daje jakiegokolwiek kopa.
Nie mogła znieść
jego obojętności chciała żeby wyszedł bez jakiejkolwiek interakcji z nią. Miała
dość głupkowatego zachowania Uzumakiego, który doskonale wiedząc jak cierpiała
po wyjeździe Sasuke, teraz bez oporów uśmiechał się i dobrze bawił w jego
towarzystwie.
– Wyluzuj się Sakurcia
– stwierdził, gdy warknęła na nich nie uzyskując pożądanej reakcji w formie
natychmiastowego opuszczenia lokalu przez czarnookiego. To ją przygniotło.
Cofnęła się do kanapy szybko łapiąc turkusową listonoszkę, a następnie wyszła
trzaskając drzwiami. Była wściekła i mocno wstawiona.
Czekając na
przyjazd taksówki wyszarpała z torebki paczkę papierosów. Paliła sporadycznie.
Najczęściej podczas długich dyżurów żeby wykupić sobie kilka minut odpoczynku
od biegania między pacjentami. Naciągnęła rękawy przydużej bluzy na nadgarstki
i zapaliła. Zaciągnęła sie dymem i czując jak każda komórka jej płuc zostaje podtruta, powoli wydmuchała białawy
obłok przez nozdrza. Przymknęła oczy. Lekko falując na piętach kręciła głową w
rytm muzyki, która stłumiona docierała do niej z mieszkania Uzumakiego. Włosy
naprędce związane w kitkę pływały swobodnie po jej plechach.
– Nie ładnie tak
wychodzić z własnej imprezy. – Wzdrygnęła się wystraszona. Nie spodziewała się, że pójdzie za nią. Pierwszy raz w życiu miała nadzieję, że nie zwróci na siebie uwagi wielkiego Sasuke Uchihy. Zignorowała karcący ton jego głosu i lekko
rozchylając powieki zaciągnęła się ponownie, sprawiając, że koniec szluga rozświetlił
się żarem. Czuła dziwne napięcie w żołądku. Coś pomiędzy ekscytacją małym sam
na sam z tajemniczym kochankiem a finalną fazą mdłości tuż przed rzygnięciem.
Spojrzała na niego nie mogąc przezwyciężyć ciekawości. Był w błękitnej koszuli.
Dwa rozpięte guziki nie odsłaniały kompletnie nic z jego wyćwiczonego torsu,
którego kiedyś często widywała podczas lekcji wuefu. Prawą dłoń miał schowaną w
kieszeni, lewą trzymał marynarkę przerzuconą przez bark.
–Mogłabyś to
zgasić? – warknął podenerwowany, szurając stopą po pękniętym chodniku. Zachichotała
jednocześnie prychając. Ostentacyjnie strzepnęła nadmiar popiołu z krańca
papierosa, tuż obok butów Sasuke.
–Nie – oznajmiła
krótko z pijacko-łobuzerskim uśmieszkiem, kręcąc skrętem między palcami
opuszczonej luźno dłoni. Widziała w jego spojrzeniu wściekłość i pogardę.
Przemilczała to rozkoszując się swoją wewnętrzną siłą. Odurzona alkoholem
dryfowała spokojnie na falach swoich myśli jednocześnie bez większego wysiłku
pozostając w cudownej obojętności na świat, otaczający ją chłód i jego.
Krępująca cisza się
nasilała i różowowłosa mogłaby przysiąc, że gdyby trwała minutę dłużej to
napięta atmosfera sprawiłaby, że zawartość jej żołądka gwałtownie wyrwałaby się
na wolność. Widząc jej niepewną minę zrobił krok w jej kierunku, wyciągając
wolną rękę w gotowości asekuracji. Nieco zatoczywszy się uniknęła jego dotyku
będąc niemal pewną, że ciepło jego ciała stopiłoby nawet samozaparcie napędzane
procentami. Rzuciła niedopałek na ziemię i przydeptując go smukłą stopą w
markowym adidasie, wyminęła mężczyznę kierując się do taksówki, która właśnie
podjechała. Zupełnie pozbawionym wdzięku ruchem wgramoliła się na tylne
siedzenie.
–Sakura. – Jego głos
był spięty, zniecierpliwiony i przeplatany zagubieniem. Rzuciła mu obojętne
spojrzenie. Pomimo wewnętrznego wrzasku i rozdarcia zdołała opanować swój głos
i ze spokojem, o który w życiu by się nie posądziła, oznajmiła:
– Przykro mi
Sasuke. Miałeś szansę pięć lat temu. Miałeś też szansę każdego poprzedniego
cholernego dnia i wszystko spieprzyłeś. Nie masz już czego u mnie szukać. – Zatrzasnęła
drzwi i zablokowała zamek. Jej spojrzenie zamgliło się od łez. Krótko przekazała
kierowcy adres i odwróciła wzrok od sylwetki bruneta, który pozostał osłupiały
na chodniku pod obdrapanym blokiem, nie rozumiejąc co właściwie się stało. Dopiero
dużo później zdał sobie sprawę, że miłość jego życia prześlizgnęła się
mu przez palce pozostawiając po sobie bladoróżowe plamy wspomnień, które do
końca życia przypominać mu będą własną głupotę.
Za to kobieta
odjeżdżała w stronę swojego domu, nareszcie odzyskując wolność. Po latach
ignorowania i cierpienia udało jej się wyzwolić spod fatalnego zauroczenia,
które od kilkunastu lat infekowało najdrobniejsze tkanki jej ciała sprawiając,
że pękały ociekając ropą, która uniemożliwiała wyleczenie się z nieszczęśliwego
pseudo romansu. Była szczęśliwa i wolna a jej serce gotowe na nową, tym razem
prawdziwą miłość.
__________________________________________________
Bardzo chciałam w końcu pokazać Sakurę jako kobietę
silną. Obmyślając plany na kolejne jednopartówki zauważyłam, że mam tendencję
do krzywdzenia jej na wiele sposobów a nawet uśmiercania. Dlatego też zależało
mi na postaci niezależnej, walecznej może nawet pewnego rodzaju kobiety
fatalnej.
Tymczasem jednak uzyskałam to. W sumie sama nie wiem co o tym myśleć. Główną inspiracją był miły wieczór z przyjaciółmi przy drinku i nowa partówka Maruo pod tytułem "Miłość matki", która dała mi zupełnie nowy pogląd na historie pisane o paringu SasuSaku.
Mam nadzieję, że nie zjecie mnie za de facto brak romansu Sakury i Sasuke w historii, która powinna być o ich miłości ;)
Tymczasem jednak uzyskałam to. W sumie sama nie wiem co o tym myśleć. Główną inspiracją był miły wieczór z przyjaciółmi przy drinku i nowa partówka Maruo pod tytułem "Miłość matki", która dała mi zupełnie nowy pogląd na historie pisane o paringu SasuSaku.
Mam nadzieję, że nie zjecie mnie za de facto brak romansu Sakury i Sasuke w historii, która powinna być o ich miłości ;)
PS. Siedziałam dobre pół godziny wymyślając tytuł więc jest on jednocześnie genialny i bez sensu. Mam nadzieję, że nie zwrócicie na niego uwagi, i że nie jesteście psychopatycznymi maniakami literackimi jak moja mentorka z zajęć (cóż za dawne, piękne czasy), która gotowa była wyssać nasze dusze za każdym razem, gdy odpuszczaliśmy sobie tworzenie sensownego tytuły dla naszych wypocin.
Pozdrowionka!
~ Kropcia
Pozdrowionka!
~ Kropcia
Ehhh, kurcze mi się nie wydaje, że jej to tak łatwo przyszło. Podejrzewam nawet, że ona mogła później po tym odjechaniu się rozryczeć. No bo kurcze, taka decyzja nie jest łatwa. Ciągle mam na uwadze to, że go kochała.
OdpowiedzUsuńPomysł spoko, spodobał mi się ;)
I tak myślałam, że za nią pójdzie.
Ej, w sumie nawet zostawiłaś otwarte zakończenie. Ja tam sobie mogę dodać, że on się jednak o nią później starał. I ta nowa, prawdziwa miłość, może nawet tyczyć się Sasuke. A co!
Bo why not! xDDDD
Pozderki ;)
Nooo moooożna to tak interpretować ;) Faktycznie zakończenie jest otwarte, chociaż nie takie było moje zamierzenie. Właśnie zależało mi na przedstawieniu alternatywnej historii, w której zakończenie jest inne niż wszyscy by chcieli.
UsuńNiemniej muszę przyznać, że każdy czytelnik ma prawo do własnego wyobrażenia o utworze! Więc różne wydarzenia są tak samo prawdopodobne ;)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz! :3
~ Kropcia
Jaaa cię .... Mam ochotę na więcej .
OdpowiedzUsuńCzuję że jak by to jakoś pociągnąć było by zacne. Soł efekt taki że mam niedosyt ale udało ci się ja pokazać jako silna niezależna kobietę , więc tu na 5+ . Uchiha za o wyszedł zacnie . Jak i w wspomnieniu, taki i w czasie teraźniejszym . Podoba się a podoba tyle że krótkie !!! Kropcia błagam coś mega dowal długiego. Tak dobrze mi się czyta to co napiszesz że nie zdajesz sobie sprawy 😍
Dziękuję za tak miły komentarz!!
UsuńNo cóż, postaram się żeby przyszła partówka była długa ale nic nie mogę na tę chwilę obiecać, bo nawet skrystalizowanego pomysłu do końca nie mam! Ale jakoś damy radę :D
Krótkie miało być! I bardzo się cieszę, że krótkim pozostało, a ciągnięcie tego byłoby męczeniem fabuły i przymuszaniem się więc odpuściłam sobie żeby nie psuć finalnego efektu ;)
Wiesz czego mi brakowało? Dopóki nie doczytałam tego momentu o gaszeniu peta adidasem, w mojej głowie była szczupła, długo noga kobieta o bajecznie długich włosach. Ubrana w małą czarną (czy cokolwiek innego) z obcasem, tak mi pozostało. Że zamiast adidasa widziałam ten obcas, który depczę tego peta niczym uczucia Sasuke. To było coś... boskiego? Nowego? Tak przede wszystkim nowego! Taka harda, ale z ludzkimi odruchami Sakura, której nie ma nigdzie indziej. Krótka partówka? Pfff! Za to konkretna, z 'jajem". Nie ma romansu? to było lepsze niż romans!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim dziękuję za wspomnienie o mnie, o mojej "twórczości". To jest dopiero wyróżnienie..
Buziaki! <3 do następnej kochana:)
Jesteś po prostu cudowna! Za każdym razem, kiedy czytam komentarz od Ciebie to na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech! Bardzo mnie cieszy, że udało mi się wywołać te odczucia, bo taki był zamysł tej krótkiej historii.
UsuńBardzo zależało mi na tym, żeby było postawione twardo w rzeczywistości i konkretne.
Nie ma sprawy! W końcu to Ty mnie zainspirowałaś, jak mogłabym nie wspomnieć o tym?
Zdecydowanie wyszła Ci kobieta silna i pewna swego. To, że nie było wątku romansu, jest nawet lepszym rozwiązaniem. Bo wtedy wyszłaby zupełnie inna historia. Może przekaz byłby ten sam, ale emocje i klimat by się całkowicie różniły.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo dobry styl pisania. Widać, że jest rozwinięty i płynny. Kojarzy mi się z płynną czekoladą. Takie moje małe porównanie. :D Wpadło mi to teraz do głowy. Po prostu czytasz, czytasz i nie masz zupełnie dość. Porywa Cię.
Szkoda mi Sasuke, że zaprzepaścił taką okazję. Szkoda mi trochę tej relacji, bo dziwnie się czuję wyobrażając sobie ich z innymi partnerami. Oczywiście mam na myśli w kontekście SasuSaku. Bo sama osobiście jestem całkowitą fanką ItaSaku, jednak przez ten moment poczułam po prostu żal, że coś się takiego stało.
Oki, oki. Nie roztrwaniam się dalej. Bardzo podobał mi się ten szorcik. Miał w sobie coś wyjątkowego.
Serdecznie dziękuję!
UsuńNawet sobie nie wyobrażasz, jak miło czytać mi Twój komentarz :) W dodatku, bardzo się cieszę, że spodobał Ci się ten tekst.
Płynna czekolada? Mhmmm mniam! Ciekawie jest zyskać takie porównanie od czytelnika :3
A dzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńZajrzałam na bloga, zaczynam od tej partówki, tak sobie wybrałam. :D
Podoba mi się, że nie było tu takego happy end'u., w końcu w życiu też różnie wychodzi. Nie każda miłość jest odwzajemniona, a są takie, gdzie ludzie w swoich uczuciach się zbyt późno orientują, więc fajnie, że Sakura ostatecznie powiedziała "dość!".
Ale zakńczenie jest otwarte, więc cholera wie, co mogło się tam dalej wydarzyć, nie? Taki urok partówek. :D
Na pewno zabiorę się za inne twoje opowiadania, bo spodobał mi się styl, w jakim piszesz. Czytało mi się naprawdę przyjemnie. :)
Pozdrawiam!
Cześć!
UsuńBardzo mi miło, że zawitałaś na mojego bloga. Jeszcze milej, że Ci się podobało!
Przyznam szczerze, że pisząc tego szorta, miałam w głowie co się dzieje później. Jednak widząc kilka komentarzy zupełnie odmiennych od mojej wizji... No cóż, można powiedzieć, że inspiruje mnie to do kontynuowania tego. Ale to może kiedyś...
Nie mogę się doczekać Twojej opinii na temat reszty historii!
Pozdrawiam
Kropcia