środa, 1 sierpnia 2018

Podniebna miłość I - jednopartówka

Gdyby był to normalny dzień na pewno coś by między nimi zaiskrzyło. Widział iskierki zainteresowania w jej oczach i czuł emanującą od niej rządzę przygody. Gdyby to był normalny dzień, to zaproponowałby jej drinka i w oczekiwaniu na komunikat z wieży oczarował ją a może nawet zaciągnął do jednego z pokoi w przy lotniskowym hotelu żeby poznać ją nieco bliżej i zabić nudę. Gdyby to był normalny dzień… ale nie, to był cholerny przeddzień Wigilii, a on był cholernie spóźniony.

Hala lotniska była wypełniona ludźmi. Młodzi i starzy siedzieli samotnie lub w towarzystwie rozkrzyczanych dzieci, pilnując niewielkich, podręcznych bagaży. Każde krzesło, wole miejsce, każdy centymetr powierzchni nadający się do siedzenia był zajęty przez osoby czekające na opóźnione loty.
Sakura spojrzała z nadzieją na tablicę odlotów, jednak po raz kolejny ujrzała niezmienne od kilku godzin, czerwone napisy, świadczące o opóźnieniu i odwołaniu kolejnych rejsów. Westchnęła ciężko. Był przeddzień Wigilii, pierwszy dzień jej pracy a ona utknęła w hali odlotów, w eleganckiej, nie do końca wygodnej garsonce, z niewielką walizką. Jadąc na lotnisko przeczuwała, że ten dzień będzie zmarnowany. Za szybami taksówki prószył śnieg a szczyty budynków okalała mgła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w taką pogodę start samolotu jest trudny a jednak w głębi serca miała nadzieję, że uda jej się dzisiaj polecieć.
Stewardessą została w zasadzie przez przypadek. Skończyła studia, kilka lat pracowała w niewielkiej kawiarni ale wiedziała, aż w końcu miała dość. Dusiła się w niewielki mieście, pełnym znajomych i obojętnych twarzy. Szarych ludzi, którzy ciągle patrzyli na nią pogardliwymi, współczującymi oczami odkąd tuż po skończeniu przez nią studiów, jej rodzice zginęli w wypadku. Nie pamięta dokładnie dlaczego się zgłosiła na rekrutację. W zasadzie zawsze marzyła o podróżach, poznaniu wielkiego świata. A bycie pracownicą linii lotniczych bardzo jej to ułatwiało.
Niestety po skończeniu kursów i uzyskaniu licencji musiała czekać do nowego roku aby zostać pełnoetatową stewardessą. Do tego czasu była rezerwą. Miała pseudografik, w którym widniały godziny dyżurów, podczas których musiała siedzieć na lotnisku i wyczekiwać informacji o spóźnionej lub schorowanej koleżance, którą mogłaby zastąpić.
Widząc, że dalsze siedzenie nie ma sensu, a atmosfera wokół staje się coraz bardziej gęsta i napięta, wstała i ciągnąc za sobą walizkę skierowała się przed siebie. Odgłos jej szybkich kroków nikł w otaczającym ją gwarze. Z przyklejonym do twarzy, firmowym uśmiechem przeciskała się przez ludzi zastanawiając się co ma ze sobą zrobić. Sama myśl o powrocie do pustej kawalerki napawała ją wstrętem. Na spotkanie z którąkolwiek z koleżanek nie było szans. Wszystkie już dawno siedziały w domach ciesząc się świąteczną atmosferą.
Już miała wyjść ze strefy bezcłowej, gdy przypomniała sobie o strefie dostępnej jedynie dla pracowników. Zatrzymała się gwałtownie, wzbudzając falę niezadowolenia za swoimi plecami. 
– Przecież i tak nie mam co ze sobą zrobić… – wyszeptała. Zacisnęła dłoń na rączce walizki i zawróciła w głąb lotniska.
***

Leżący na stoliku telefon zawibrował nieco się obracając. Sasuke zirytowany oderwał się od stosu kartek, które przeglądał i rzucił okiem na wyświetlacz. Imię brata wcale go nie zdziwiło. Leniwie sięgnął po aparat i przeciągając palcem po ekranie przyłożył go do ucha.
- Sasuke! Nareszcie. Ile można do ciebie dzwonić? Ah, nieważne. Kiedy będziesz? Rodzice przylecieli już wczoraj a dzieciaki nie mogą się ciebie doczekać. Urządziły świąteczny strajk i oznajmiły, że bez wujka nie dekorują choinki.
Przez twarz mężczyzny przeszedł uśmiech. Myśl o bratanku i bratanicy zawsze chociaż na chwilę poprawiała mu nastrój. Jednak szybko jego radość przyćmiło zmartwienie. Przed oczami stanął mu obraz opakowanych w kolorowy papier prezentów, które spokojnie leżały w jego mieszkaniu, w Nowym Yorku, obok walizki zapakowanej na świąteczny wyjazd do domu brata.
– Tak… Jeśli chodzi o to. Nie wiem czy dam radę się pojawić. – Wypowiedzenie tych słów było trudniejsze niż myślał. Nie chciał znowu zawieść brata, jego dzieci czy rodziców.  Nawet pierwszy raz od dawna zgłosił dyspozycyjność przy tworzeniu grafiku. Jego plan był dopracowany w każdym calu. Ostatni lot miał wykonać z Tokio do Nowego Yorku, dwa dni przed Wigilią. W ciągu kilku godzin  miał zahaczyć o mieszkanie, zmienić bagaże, zabrać prezenty a następnie wsiąść w pierwszy lot do Londynu i zjawić się na kolacji u brata. Jednak nie przewidział ponad dziesięcio godzinnego opóźnienia spowodowanego opadem śniegu.
Przedłużająca się cisza po drugiej stronie słuchawki go przygniatała. Odetchnął i pochylił się nad stolikiem. – Utknąłem na lotnisku w Tokio. Warunki są fatalne nie mam pojęcia kiedy będę mógł wystartować – oznajmił z gulą w gardle.
– Rozumiem. Masz jakiś pomysł jak tym razem powinienem okłamać Shisuiego i Mikuro?
Sasuke oderwał na moment komórkę od ucha, przeklął bezgłośnie i kontynuował rozmowę.
– Po prostu powiedz im, że przyjadę później, okej? Zrobię wszystko żeby się pojawić. – Słyszał głośne westchnienie bruneta a następnie jego zgodę. Chwilę później rozłączył się i przymykając oczy opadł zmęczony na oparcie fotelu.
– Excuse me sir, can I sit here? – Dotarł do niego cichy, melodyjny głos. Zdezorientowany spojrzał w bok. Stała przed nim kobieta o zielonych oczach, których spojrzenie zupełnie go pochłonęło. Z naturalnym, pełnym dobroci uśmiechem czekała na jego odpowiedź. Zauroczony jej urodą zdołał jedynie kiwnięciem głowy zgodzić się na jej prośbę. Niezdarnym ruchem przesunął część dokumentów leżących na stole oraz szklankę z pozbawioną gazu colą. Młoda dziewczyna z gracją obróciła drobną walizką aby ta znalazła się między fotelem a stolikiem, a następnie wślizgnęła się na fotel tuż obok Uchihy. Miała na sobie standardowy mundurek stewardessy z jego linii a jednak zupełnie jej nie kojarzył. Był pilotem od ponad dziesięciu lat, kapitanem co najmniej połowę tego czasu i był pewien, że zapamiętałby kogoś tak wyjątkowego. Jej różowe i puszyste, jak sobie wyobrażał, włosy były spięte w ciasny kok.
Gdyby był to normalny dzień na pewno coś by między nimi zaiskrzyło. Widział iskierki zainteresowania w jej oczach i czuł emanującą od niej rządzę przygody. Gdyby to był normalny dzień, to zaproponowałby jej drinka i w oczekiwaniu na komunikat z wieży oczarował ją a może nawet zaciągnął do jednego z pokoi w przy lotniskowym hotelu żeby poznać ją nieco bliżej i zabić nudę. Gdyby to był normalny dzień… ale nie, to był cholerny przeddzień Wigilii, święta, które nic go nie obchodziło i normalnie spędziłby w pracy, gdyby nie dzieciaki Itachiego.
Brzdęk szkła dochodzący ze stolika obok wyrwał go z zamyślenia. Zauważył  lekkie podenerwowanie i speszenie u kobiety, mimo że bardzo chciała to ukryć odwracając się do niego bokiem. Dopiero po chwili zrozumiał, że to jego nachalny wzrok jest tego przyczyną. Uśmiechnął się pod nosem i chciał powrócić do lektury dokumentów, gdy kątem oka dostrzegł zmierzającą w jego stronę Ino. Narwaną blondynkę, którą znał niemal od początków swojej kariery. Ostatnimi czasy realizowali wspólnie większość rejsów i nawet się zaprzyjaźnili.
Yamanaka kroczyła pewnie chociaż zamiast zwykle goszczącego na jej twarzy uśmiechu dostrzegał jedynie zmarszczkę na czole.
– Ino? – Ponownie usłyszał słodki głos siedzącej obok stewardessy. Nim zrozumiał co się dzieje, twarz niebieskookiej rozjaśniła się.
– Sakura! – zawołała zaskoczona, machając do znajomej. Dotarła do zielonookiej ledwo dając jej szansę aby wstała i zamykając w szczelnym uścisku. – Jak miło cię znowu widzieć. Dziewczyno nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam!
Przyglądał się tej scenie zaciekawiony. Jeszcze chwilę temu był pewien, że blondynka idzie do niego. Odchrząknął znacząco, co zwróciło uwagę obu kobiet.
– Ino. Co tu się dzieje?
– Kapitanie – zaczęła puszczając do niego oczko – to jest Sakura,  swieżynka. Miała ze mną swój pierwszy lot.
Wstał ociężale, odkładając trzymane rzeczy na stół. Widział ciekawskie spojrzenie różowowłosej jednak zamiast się przedstawić zwrócił się do współpracownicy. – Chciałaś coś konkretnego Ino?
– Czarujący jak zwykle – oznajmiła z jadem w głosie. – Wieża stwierdziła, że warunki się nieco polepszyły i możemy spróbować wystartować.
– Doskonale – oznajmił wypuszczając powietrze. – Zbierz dziewczyny i spotkamy się za dziesięć minut…
– No i tu pojawia się problem – wcięła mu się w środek zdania. – Mitsuri skończył się czas. Musi zostać tutaj na odpoczynek. Rozmawiałam z biurem ale podobno wszystkie rezerwy już są oddelegowane.
– Cholera jasna! Nie dacie rady bez niej? – zapytał chociaż doskonale znał odpowiedź. Zacisnął dłoń w pięść i docisnął do uda. W kilkunastogodzinny lot musieli mieć liczbę stewardess zgodną z procedurą a i tak lewo ją zapewniali z Matsuri. – I co teraz?
– Nie wiem. Obiecali, że postarają się kogoś ściągnąć jak najszybciej. Ale doskonale wiesz, że sam dojazd tu to prawie godzina. A zanim znajdą kogoś na zastępstwo… – Skrzyżowała ręce na piersiach i przyglądała się przyjacielowi badawczo, gdy wyciągał telefon z kieszeni spodni i palcem przesuwał po ekranie. Nagle przypomniała sobie o koleżance i odwróciła się gwałtownie, przejeżdżając długim kucykiem po jej nosie. – Właściwie Sakura, co ty tutaj robisz? Świeżynki nie powinny zaczynać od nowego roku?
– Ja… – zaczęła niezdarnie, nerwowo drapiąc się w wierzch dłoni. – Miałam dyżur przez kilka godzin ale wszystko było uziemione.
– I nadal tu jesteś? – Brew blondynki uniosła się ukazując zainteresowanie starszej stewardessy.
– Jakoś nie miałam ochoty wracać do domu…
– Jak długo tu siedziałaś? – Sasuke wbił się w rozmowę patrząc na nią srogim, wyczekującym wzrokiem. Haruno zestresowała się. Czuła gulę rosnącą w przełyku jednak postanowiła się nie poddawać. To mogła być jej szansa. W dodatku Sasuke zaintrygował ją. Cała ta sytuacja wydawała jej się odrealniona. Zupełnie jakby była bohaterką przeciętnego filmu.
– Cztery – oznajmiła rzeczowo  mając nadzieję, że mimo dyżuru uda jej się polecieć.  Oczy bruneta niemal natychmiast rozświetliły się a ona odetchnęła z ulgą wiedząc, że udało się. 
– Ino, zbierz dziewczyny i weź koleżankę ze sobą. Wyślij mi sms’em jej dane a ja wszystko załatwię. Za godzinę samolot będzie gotowy.
***

Idąc powoli po pokładzie, pchała przed sobą wózek z daniami obiadowymi i pytała się każdego pasażera co sobie życzy. Była na nogach od prawie doby a lecieli, od ponad siedmiu godzin. Mimo że czuła się wyczerpana psychicznie i zmęczona nadal jej myśli krążyły wokół przystojnego kapitana.
W przejściu między klasami spotkała Samui, stewardessę, z którą dzisiaj miała współpracować. Była młodsza ale pracowała już od kilku lat więc nie miała problemu żeby zając się nią dzisiaj.
– Dobrze ci idzie Sakuro – stwierdziła układając serwetki do plastikowego pojemnika. – A jak ci się podoba?
– Jest cudownie – stwierdziła wykładając puste tacki do kosza. Było po niej widać cień zmęczenia, co nie uszło uwadze blondynki.
–Wiesz co? Jest spokojnie. Mamy jeszcze dużo czasu do lądowania. Idź sobie odpocząć.
– Dziękuję, ale bez przesady. Dam radę do końca – oświadczyła z uśmiechem. Każda jej komórka pragnęła przystać na propozycję przełożonej jednak nie chciała nikogo zawieść.
– Przecież widać, że ledwo stoisz. Psujesz nam wizerunek – zaśmiała się. – No już, zmykaj. Odśwież się, może zdrzemnij. Możesz mi uwierzyć, że to dużo pomaga. 
– No… no dobrze. Dziękuję Ci bardzo. – Z uśmiechem odstawiła wózek i uporządkowała rzeczy a następnie udała się do niewielkiej kabiny dla załogi. Przeszła przez cały samolot aż znalazła się tuż przed kabiną pilotów. Wstukała kod i po stromych, niewielkich schodkach weszła na górę.
W zasadzie nie wiedziała czego się spodziewać. Podczas szkolenia pokazywano jej wiele przykładowych kabin jednak nie było to najistotniejsze. W tym typie samolotu było to dosyć przestronne miejsce, z łóżkami po bokach alejki. Jako że była stosunkowo niska, musiała się jedynie delikatnie schylać żeby nią przejść. Gdy dotarła do środkowych łóżek zdjęła marynarkę i wykwintnie zawiązaną apaszkę. Wreszcie odetchnęła z ulgą mogąc usiąść na miękkim i wygodnym materacu. Właśnie zabierała się za rozpięcie kilku górnych guzików koszuli, gdy usłyszała znajomy, męski głos:
– Wiesz, jesteś niesamowicie atrakcyjną kobietą Sakuro ale mogłaś uprzedzić, że się dla mnie rozbierzesz. Postawiłbym ci drinka a może nawet zabrał na miłą kolację. – Podskoczyła jak oparzona, natychmiast nakrywając i tak zasłonięty dekolt dłońmi. Wstała z łóżka i rozejrzała się w poszukiwaniu intruza. Dostrzegła go na końcu alejki. Leżał z twarzą przykrytą czapką i rozpiętą koszulą.
– Ależ kapitanie… ja, ja bardzo przepraszam. Nie sądziłam, że ktoś tu jest.
– Sasuke – odpowiedział podnosząc się i ściągając kapelusz.
– Słucham?
– Jestem Sasuke – oznajmił powoli do niej podchodząc. Jego spojrzenie było głębokie i intrygujące. Sprawiało, że nogi się pod nią ugięły. Kiedy zatrzymał się tuż przed nią, mocno nachylony z powodu niskiego sufitu, miała wrażenie, że zaraz zemdleje. – Ale to już pewnie wiesz – stwierdził zmuszając ją żeby oparła się o ścianę – mimo że nie przedstawiłem się tak jak powinienem.
Gdy się do niej odzywał będąc tak blisko jej serce trzepotało jak szalone. Był kapitanem, dowódcą statku. Emanowała od niego aura pewności siebie i czegoś tajemniczego, co sprawiało, że brakowało jej powietrza.
– Przyszłam tu tylko odpocząć kapi… Sasuke.
– Szkoda. – Zbliżał się do niej coraz bardziej, aż ich twarze łączyły milimetry. Czuła jak napinają jej się wszystkie mięśnie. Był niesamowicie przystojny, umięśniony i o dziwo, zainteresowany nią. Chociaż jej myśli nie mogły oderwać się od nagiego torsu mężczyzny to gdzieś z tyłu głowy zaczęła się zastanawiać co powinna zrobić. Była tu sama, jej ciało niemal błagało żeby rzuciła się na niego a jednak coś podpowiadało jej, że to zły pomysł. Miała już zrezygnować, gdy przypomniała sobie nieznośne pragnienie przygody i zmiany, które paliło ją, oraz obietnicę, którą sobie złożyła.
***

Widział wahanie w jej oczach. Widział jak fascynacja nim zmienia się w strach i jak jej oczy zachodzą mgłą rozważań. Nic nie mógł poradzić na to, że go oczarowała. Gdy pierwszy raz ją zobaczył w barze, był zaciekawiony ale i poddenerwowany, przez co jego reakcje były przytłumione. Ale teraz, widząc jej długie nogi i kobiece kształty musiał spróbować. Podszedł do niej jedynie z zamiarem podrażnienia się, jednak jej słodki zapach doprowadzał go na kraniec wytrzymałości. Zastanawiał się ile jeszcze wytrzyma nim zedrze z niej ubranie, nie przejmując się, że w każdej chwili ktoś może ich przyłapać. Czekał jedynie na jakikolwiek znak z jej strony. I gdy się poddał i przymknął oczy, poczuł jej, delikatne niczym skrzydła motyla, usta na swoich.
Wszystko w nim puściło. Przyszpilił ją brutalnie do ściany, zachłannie wpijając się w usta. Jedną ręką objął ją w talii a drugą jeździł po jej zgrabnym ciele. Czuł jak drobnymi dłońmi obejmuje jego szyje. Jak jej zgrabne palce wbijają się w jego włosy. Przygryzł jej wargę a następnie zszedł z pocałunkami na szyję.
– Saasuuuke… a co jak ktoś przyjdzie? – wysapała mu w ucho przygryzając je zalotnie. Rzucił jej tylko obłąkane namiętnością spojrzenie i gwałtownie pociągnął na koniec pomieszczenia powodując cichy pisk. Gwałtownym szarpnięciem zadarł jej spódnicę do góry i ścisnął pośladek, gdy usłyszał kroki tuż przed drzwiami do niewielkiego pomieszczenia.
– Wybacz piękna – wyszeptał odpychając zdezorientowaną dziewczynę od siebie i odwracając się do drzwi tak, aby zasłonić różowowłosa. Zaraz po tym do środka wszedł roześmiany blondyn w mundurze pilota.
– Wybacz kapitanie, że przerywam ci wypoczynek ale… – zatrzymał się w pół słowa widząc rozgniewany wzrok Uchihy.
– Naruto ty idioto, co jest takiego pilnego? Mówiłem ci, że masz mi nie przeszkadzać.
– No wiem, wiem. Ale też musze odpocząć. Ten postój w Tokio to była jakaś masakra.
Sasuke westchnął przeciągle zaciskając palce na ramie wnęki z łóżkiem. – Dobra. Idź przypilnuj Utakaty żeby nie zepsuł nic. Zaraz do was zejdę i się zmienimy.
Uzumaki przytaknął i uśmiechnięty wrócił do kabiny pilotów. Brunet ledwo powstrzymał się od przekleństw skierowanych w stronę przyjaciela. Biorąc głęboki oddech uśmiechnął się tajemniczo i odwrócił się do różowowłosej, która nadal stała zdezorientowana. Nerwowym ruchem naciągała z powrotem spódnicę za kolana. Nawet podenerwowana i roztrzepana była dla niego piękna. Żałował, że nie mieli więcej czasu dla siebie. Był pewien, że Sakura jak nikt inny pozwoliłaby mu zrelaksować się po dniu pełnym nerwów. Zbliżył się do niej i pogłaskał jej policzek.
– Musimy to kiedyś powtórzyć. – Pocałował ją przelotnie w usta i wyszedł zapinając koszulę.
***

Nie mogła uwierzyć, że zostawił ją samą. Najpierw stała oszołomiona nie wiedząc co ze sobą zrobić. Mechanicznie poprawiła ubranie i fryzurę i położyła się na materacu, który wcześniej zajmował Uchiha. Pościel nadal emanowała jego wodą po goleniu chociaż ciepło jego ciała dawno zniknęło. Zupełnie nieświadoma zasnęła ciągle myśląc o tym co się stało.
Obudził ją cichy stukot obcasów. Otworzyła powoli oczy i potarła się tuż pod okiem aby uniknąć rozmazania tuszu. Czuła się zrelaksowana i wypoczęta aż do chwili, gdy przypomniała sobie spotkanie z kapitanem. Gwałtownie nabrała powietrza, gdy zrozumiała na co sobie pozwoliła. Na policzkach pojawił się intensywny rumieniec. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć z pokładu samolotu i zaszyć się gdzieś i nie pokazać się ani jemu ani reszcie załogi na oczy. Zmusiła się jednak do wstania i pozbierania się w sobie. Gdy poprawiła swój wygląd powolnym krokiem wyszła z pomieszczenia i zeszła na dół.
– No i jak tam pierwszy, samodzielny lot? – Głos Ino wyrwał ją z zamyślenia, gdy tylko weszła do niewielkiej przestrzeni pracowniczej, tuż przed kokpitem. Blondynka stała przed nią opierając się o szafkę i trzymając w dłoni nadgryzione jabłko.
– Powoli do przodu – oznajmiła uśmiechając się i rozglądając dookoła w poszukiwaniu zajęcia.
– Bardzo dobrze sobie radzisz jak na pierwszy raz – stwierdziła przyglądając się czujnie koleżance. – Podoba ci się Sasuke? – Zamarła słysząc to pytanie. Odwróciła się tyłem do blondynki i schowała, nieistniejący kosmyk włosów za ucho. – Nie wiem o czym mówisz. – Oznajmiła drżącym głosem.
– Spokojnie, to nic złego. Tylko proszę cię uważaj na niego. Wiesz, polubiłam cię i nie chciałabym żebyś musiała rezygnować z tej pracy.
– Nie rozumiem. – Yamanaka westchnęła odkładając owoc na blat. Otrzepała dłonie i sięgnęła po butelkę wody.
– Ten gbur Uchiha jest moim przyjacielem. Co nie zmienia faktu, że niezły z niego drań. Dzisiaj w barze coś między wami zaiskrzyło. Ale nie łódź się, zauroczy cię a potem wykorzysta i porzuci. Taki typ faceta. Niby stawia sprawę jasno, no ale… my kobiety lubimy sobie wyobrażać, prawda? – Haruno udawała, że całe to przemówienie jej nie obchodzi. Kucała, odwrócona tyłem do rozmówczyni, udając, że szuka czegoś w szafce. Nie chciała zdradzić koleżance, że jest już za późno.
– Wiesz nie sądzę żebyś miała rację – stwierdziła po chwili milczenia. – A nawet jeśli byłoby coś na rzeczy, to… to pewnie szybko się znów nie zobaczymy. – Obróciła się i obdarowała ją niepewnym uśmiechem. – Poza tym do końca roku został mi tydzień bez pracy. To chyba wystarczający czas żeby o nim zupełnie zapomnieć?
Blondynka uśmiechnęła się zadziornie i pokiwała powoli głową. Zrozumiała, że coś się wydarzyło, gdy tylko zobaczyła reakcję Haruno na imię kapitana. – Nawet wiem jak ci w tym pomóc.
***

Kiedy lot się skończył i razem z innymi stewardessami odprawiła wszystkich pasażerów, czuła niewyobrażalną ulgę i radość. Mimo chwili odpoczynku zmęczenie dawało coraz bardziej o sobie znać. Łydki paliły od ciągłego chodzenia w obcasach a głowa pękała z bólu.
– No i jak, gotowa na przygodę? – Ino nie dawała jej spokoju. Szły ramię w ramię przez lotnisko w Nowym Yorku a blondynka zasypywała ją toną informacji i pytań. Sakura była jej wdzięczna, że zaoferowała jej pomoc przy sytuacji z Sasuke i że poświęciła na to cały urlop ale jedyne o czym w tej chwili myślała była kąpiel i miękkie łóżko. Spojrzała ze zgrozą na koleżankę, która mimo długiej zmiany tryskała energią.
– Oczywiście! – zapewniła zanim zdążyła ugryźć się w język. – Ale… nie uważasz, że należy się nam trochę odpoczynku?
– Oh, racja. – Przystanęła na chwilę intensywnie się nad czymś zastanawiając. – W takim razie najpierw pojedziemy do mnie i odpoczniemy a od jutra bierzemy się do roboty! – oznajmiła stanowczo, ciągnąć różowowłosą za nadgarstek.

Jadąc taksówką podziwiała zatłoczone ulice i ogromne budynki. Czuła się niesamowicie będąc niemal po drugiej stronie świata z dala od domu i starego życia. Przekręciła się na fotelu i spojrzała na koleżankę przeglądającą coś na telefonie.
– To jak wygląda twój plan? – zapytała nerwowo wykrzywiając palce. Złowieszczy uśmiech Yamanaki przyprawił ją o ciarki.
– Wiesz, nie pierwszy raz widzę co mój przyjaciel robi z kobietami. Sama… zanim go lepiej poznałam sama… Z resztą pewnie rozumiesz. – Zaczęła gubić się w słowach jednak dostrzegając kątem oka współczujący wzrok Sakury odchrząknęła a na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. – W każdym razie z czasem odkryłam , że są tylko dwa sposoby aby się od niego uwolnić. – Zrobiła pauzę aby wprowadzić trochę dramatyzmu. – Musisz znaleźć sobie chłopaka, co może być trudne z naszą pracą. – Mrugnęła porozumiewawczo, chichocząc. – Albo stać się taka jak Sasuke.
***

Silnik samochodu pracował z cichym pomrukiem, gdy Sasuke pokonywał kolejne ulice. Mijał właśnie Hilton Time Square, skręcając w Siódmą, gdy kątem oka dostrzegł rozwiane, różowe włosy. Wydychając ze świstem powietrze ledwo powstrzymał się od przełożenia nogi na hamulec i gwałtownego zatrzymania pojazdu. Ostatnie dwa miesiące wspomnienie Sakury ciągle do niego wracało.
Czuł się z tym dziwnie, bo o żadnej kobiecie nie myślał dłużej niż przez okres ich spotkania. A jednak stewardessa miała w sobie coś wyjątkowego. Coś co odbierało mu rozum i sprawiało, że zachowywał się jak szczeniak. Kiedyś często pozwalał sobie na przygodne przyjemności z stewardessami. Podczas dłuższych przerw w lotach również nie odmawiał sobie korzyści z lokalnych… smakołyków. Jednak przekraczając magiczną barierę trzydziestu lat, zaczął się tym nudzić. Już od kilku lat coraz mniej czasu spędzał z nowo poznanymi kobietami a coraz więcej w samotności, chociaż i ona powoli mu przeszkadzała.
Od wigilijnego spotkania z rodziną coraz częściej przyłapywał się na myślach o założeniu własnej. Jak to jest, być witanym przez kogoś, po ciężkim dniu w pracy? Jak to jest słyszeć każdego dnia tupot drobnych stóp w drugim pokoju?
– Oj Uchiha, starzejesz się – oznajmił zerkając w lusterko, w którym odbijały się jego zmęczone oczy, z pierwszymi kurzymi łapkami.
Jak to by było, widzieć ją każdego dnia?
Przemknęło mu przez myśl, lecz zamiast skupić się na tym, wrzucił kierunkowskaz i zmienił pas, kierując się w stronę swojego, pustego mieszkania.

***
– Wszystko gotowe. – Ino weszła do pokoju i odstawiła komórkę na komodę. Czujnym okiem obejrzała przyjaciółkę od góry do dołu. – Jeśli chcesz, możemy to odwołać. Zostaniesz tu a…
– Nie.
Sakura stała przed wysokim lustrem, trzymając dwa wieszaki z sukienkami. Z niezdecydowaną miną przykładała je na zmianę próbując ocenić, która lepiej się nadaje na dzisiejszy wieczór.
– Czerwona będzie idealna – rzuciła Yamanaka podchodząc bliżej.
– To nie ma sensu – sapnęła odrzucając ubrania i siadając na podłodze. – Co ja właściwie robię, Ino? Przecież to głupie, on pewnie o mnie nie pamięta! – zdenerwowana zaczęła wbijać paznokcie w rękę a następnie ciągnąć je wzdłuż przedramienia.
– Ale ty go pamiętasz. I musisz przyznać, że nieźle ci zakręcił w głowie – dodała siadając obok niej i obejmując ją ramieniem. – Słuchaj – stwierdziła pewnie. – Przyjdziesz dzisiaj na przyjęcie, zobaczysz go. On spotka ciebie. W najgorszym wypadku będziesz miała złamane serce, w najlepszym … – nie dokończyła wstając aby zabrać sukienkę. Wyciągnęła rękę z kreacją w stronę kobiety i uśmiechnęła się.
Sakura westchnęła. Niepewnie wzięła ubranie i wciągnęła na siebie. Słowa przyjaciółki dodały jej pewności jednak nadal uważała się za kompletną wariatkę. Przez trzy miesiące jej nastawienie do Uchihy zmieniało się diametralnie. Z początku nie mogła przestać o nim myśleć. Marzyć o pocałunkach z nim. Wspominać gorącego ciała, które ją otaczało. Potem przeszła w stadium goryczy, za którym wlokła się nienawiść, do niego i siebie. Dlaczego dała się tak owinąć wokół palca? Co on sobie myślał, tak po prostu całując ją a potem uciekając? Gwałtowne emocje doprowadziły do powrotu wspomnień i kolejnego zauroczenia. Aż w końcu chciała po prostu skopać mu tyłek. Udowodnić, że nie jest jak inne.
– Pokażę mu dzisiaj, dlaczego nie powinien zaczynać z Haruno. Shannaro! – krzyknęła ściskając delikatny materiał sukienki i diabolicznie uśmiechając się do własnego odbica.

***

Nie lubił chodzić na przyjęcia. Było na nich za dużo znajomych twarzy, które rościły sobie prawo do miejsca w jego pamięci. Za często ludzie podchodzili do niego aby wymieniać poglądy na nieistotne dla niego sprawy lub opowiadać o tym jak ich dzieci nie uległy samo destrukcji. Nudziło go to.
Jedynym wyjątkiem były uroczystości, na które zapraszała go Ino. Męczyłaby go latami, gdyby tylko przegapił choć jedno z jej przyjęć będąc w mieście. Dlatego stał teraz przed wejściem do niewielkiej restauracji trzymając w dłoni butelkę wina z dużą czerwoną kokardą i przyglądał się zebranym gościom. Nie miał nastroju na kolejne pogaduszki stewardess o najnowszej wyprzedaży w Paryżu ani też rozmów jego kolegów o golfie czy tenisie.
Był ciepły, marcowy wieczór. Otaczał go szum tętniącego życiem miasta i cicha muzyka dobiegająca z budynku.
Przeczesał włosy wolną dłonią i wszedł do środka. Uderzyła go fala ciepła i mdły zapach stojącego w bemarach jedzenia. Rozglądał się dookoła w poszukiwaniu blondwłosej gospodyni, gdy usłyszał słodki, melodyjny głos, o którym już prawie zapomniał. Odwrócił się w jego kierunku i zamarł. Sakura stała w kącie sali. To musiała być ona. A jednak wyglądała zupełnie inaczej niż ją zapamiętał. Jej długie, różowe włosy były teraz grubymi lokami. Na ustach miała intensywnie czerwoną szminkę idealnie pasującą do ostrej czerwieni jej sukienki i czerni lekkich, czarnych szpilek.
Sasuke wciągnął gwałtownie powietrze. Poczuł się jakby znów był z nią w samolocie. Miał ochotę zabrać ją stąd i dokończyć to, co zaczęli.
– No proszę, proszę. Kto to raczył się zjawić. – Ino zaskoczyła go pojawiając się niemal znikąd.
– Co ona tutaj robi? – zapytał zachrypniętym głosem, nawet nie obdarzając blondynki spojrzeniem.
– Kto, Sakura? – Zaśmiała się widząc jego nietęgą minę. – Jest moją współlokatorką. Poza tym wiesz, ciężko byłoby świętować bez solenizantki. – Podążyła za nim wzrokiem i uśmiechnęła się triumfalnie dostrzegając, że nie odrywa wzroku od Haruno. – Podoba ci się? To moje dzieło, jestem z niej taka dumna. – Spojrzała na butelkę w jego dłoni. – Przyniosłeś wino? Nie poznaję cię. I nawet pamiętałeś, że to moje ulubione. – Sięgnęła po nie z ciekawości jednak w ostatniej chwili ręka mężczyzny się ruszyła a na jego twarzy pojawił się szarmancki uśmiech.
– Przecież nie wypada zjawiać się na czyiś urodzinach bez prezentu, prawda? – zakpił a następnie odwrócił się i zaczął iść w stronę śmiejącej się Haruno. Był to dla niego widok nowy i niesamowity. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że przyczyną tego jest jego dobry znajomy, który wręcz ślinił się na widok kobiety. 
– Inuzuka, może idź zobaczyć czy nie ma cię gdzie indziej? – warknął stając tuż obok różowowłosej. Szatyn spojrzał na niego a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Uniósł ręce w geście rezygnacji i nie spuszczając oka z Sakury odszedł rzucając do Uchihy:
– Oj uważaj żeby cię nasz diamencik nie pociął.
– Palant – syknął odprowadzając go spojrzeniem. Kiedy znikł w tłumie skupił się w całości na zielonookiej. Zbliżył się do niej i objął wolną ręką w pasie nachylając się nad nią. – Wszystkiego najlepszego piękna. Tęskniłem za tobą – oświadczył muskając wargami jej policzek. Zdziwił się, że nie wywarło to na niej żadnego poruszenia. Odsunął się tak aby przenieść rękę z prezentem przed siebie. – To dla ciebie. Drobny podarunek.
– Dziękuję, kapitanie. – Odstawiła kieliszek i wzięła od niego alkohol, który położyła obok. Założyła kosmyk włosów za ucho i zmrużyła lekko oczy. – Co cię tu sprowadza Sasuke?
– Przecież nie mógłbym opuścić takiego święta.
– Och czyżby? – zalotnie przygryzła wargę. Odwróciła się od niego i sięgnęła po kieliszek.
Sasuke otaksował ją spojrzeniem. Coś w jej postawie i zachowaniu się zmieniło. Dopiero po chwili powróciły do niego słowa Ino „To moje dzieło, jestem z niej taka dumna.”. Był zaskoczony zmianą ale nie zmieniało to faktu, że pragnął ją poznać bliżej. 
Pogłaskał jej ramię i nachylił się napawając jej kwiatowymi perfumami. – Wiesz, może powinniśmy gdzieś wypróbować to wino. Moglibyśmy… dokończyć pewne sprawy – dodał szeptem.
***

Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi. Myślała, że jest gotowa na konfrontację z Uchihą ale, gdy tylko stanął w drzwiach, wiedziała, że się myliła. Teraz była już pewna, że coś, co miało być przelotne, czemu zaprzeczala od dłuższego czasu, powróciło ze zdwojoną siłą.
Uciekła od niego w chwili, gdy przypomniał jej chwile w samolocie. Ulotniła się do łazienki żeby poprawić makijaż. Teraz stała przed lustrem, opierając się o blat i patrząc w oczy swojemu odbiciu.
– Co ty robisz dziewczyno? – zapytała chociaż nie miała szansy na uzyskanie odpowiedzi. Westchnęła i sięgnęła do torebki po szminkę, której na ustach zostało niewiele. Zabrała się za jej nakładanie, gdy drzwi się otworzyły a do środka wszedł rozluźniony Sasuke.
– Męska jest po drugiej stronie – oznajmiła cmokając aby roznieść równomiernie kolor. Nie słyszała jego odpowiedzi. Miała nadzieję, że wyszedł i zostawi ją w spokoju. Wytarła rozmazany tusz z kącika oka, gdy poczuła jego silny uścisk. Obrócił ją gwałtownie i wpił się w jej usta.
– Przestań ze mną igrać – wycharczał między pocałunkami. Nim się zorientowała chwycił ją za pośladki i posadził na blacie. Oderwał się od niej i spojrzał w oczy.
Ścisnął jej drobne dłonie. – Jedźmy do mnie. Nie wytrzymam dłużej bez ciebie.
– A co jeśli nie? – jej głos był nieco zachrypnięty ale udało jej się uzyskać nutę figlarności. Widziała jak jego ciało się napina. Jak targa nim podniecenie i bardzo jej się to podobało. Nie wiedziała co wstąpiło w nią samą. Uchiha, jego zachowanie sprawiało, że zachowywała się jak inna osoba, uwięziona w jej ciele. Uniosła nogę z szpilką i odepchnęła go delikatnie. – Może ja wcale nie chcę? – kontynuowała uśmiechając się ponętnie. – Jest tu wielu takich jak ty, którzy mogą mi dzisiaj dotrzymać towarzystwa – dodała kąśliwie, wiedząc, że to go rozjuszy.

Chwilę stał w osłupieniu analizując jej słowa. Do tej pory nie dopuszczał do siebie myśli, że ktokolwiek inny mógłby ją dotknąć. Nie myślał o niej w takich kategoriach. A jednak to co mówiła było prawdą. Wyprostował się dumnie i ze złośliwym uśmieszkiem oznajmił – jeśli nie, to wezmę cię tu i teraz, i nie będzie mnie obchodzić ile jest osób za ścianą ani czy ktoś tu wejdzie czy nie.
– Uznam to za propozycję – uśmiechnęła się do niego zalotnie. – I dam ci znać. W końcu noc jeszcze długa, czyż nie? – oznajmiła zeskakując i zabierając torebkę. Przeszła obok niego kołysząc biodrami. W ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek.
– To może chociaż dasz się zaprosić na drinka – zapytał obserwując jej twarz. Widząc jej niezdecydowanie szybko dodał z nadzieją – albo kolacje, w jakieś bardziej ustronne miejsce.
– Myślałam, że nigdy nie zapytasz. – Mrugnęła do niego, delikatnie wyciągając rękę z jego uścisku. – Załatw taksówkę i spotkamy się za chwilę na zewnątrz.
***

Wyszła nie patrząc się za siebie. Musiała jak najszybciej dostać się do Ino i powiedzieć co się wydarzyło. Radość ale i strach mieszały się w jej żołądku. Czuła w nim dziwną lekkość. Jednocześnie dłonie zaczęły się jej pocić a wokół zrobiło się dziwnie gorąco.
– Ino! – zawołała radośnie odszukując blondynkę w tłumie. Szarpnęła ją za ramię i zaciągnęła do krzeseł, jak najdalej od wejścia i toalet.
– Sakura? Gdzieś ty była. Wszystko w porządku?
– Ja… – zaczęła ale nie za bardzo wiedziała co ma powiedzieć dalej. Spuściła głowę i zacisnęła dłoń na dłoni przyjaciółki, nie wiedząc jaka będzie jej reakcja. – Rozmawiałam z nim. Z Sasuke.
– No i ? – ponagliła ją Yamanaka ciekawa wyniku tej konfrontacji.
– Zgodziłam się na kolację.
– Zaprosił cię na kolację? No no no. – Zacmokała zaciekawiona. – Wiesz, on raczej nigdy. Jakby to powiedzieć. Nie lubi się angażować. Z resztą, opowiadałam ci o tym.
– Nie jesteś zła? – zapytała nieśmiało, zupełnie tracąc swoją pewność siebie.
– Zła? Czemu miałabym? – zachichotała. – To twoja decyzja. Z resztą od początku wiedziałam, że to kiedyś nastąpi. Jedyne co mogłam zrobić, to przygotować cię na starcie z tym gburem. – Wstała ciągnąć za sobą różowowłosa. – A jeśli złamie ci serce, co jest bardzo prawdopodobnie, to obiecuję, że osobiście skopie mu tyłek.
Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Cały dzień myślała tylko o tym co się wydarzy i jak zareaguje Yamanaka na głupotę, którą na pewno zrobi. Była jej niezmiernie wdzięczna za wyrozumiałość i ogromne wsparcie jakie jej okazywała.
– Co ja bym bez ciebie zrobiła? – rzuciła przytulając ją i ściskając.
– No już, już. Idź do niego. – Stwierdziła, gdy doszły do ich stolika, gdzie na krzesłach przewieszone miały okrycia. – Tylko… uważaj na siebie, dobrze? Nie daj sobie złamać serca… – dodała po chwili podając jej ubranie. Haruno spojrzała na nią pełnym wdzięczności ale i wahania wzrokiem.
– Nie martw się. Jeśli tak się stanie,  nie będę sama – oświadczyła i mrugnęła do niej a następnie odwróciła się na pięcie i wyszła stukając cicho obcasami.

Na dworze było chłodno. Otuliła się beżowym swetrem i wyszła na chodnik rozglądając się w poszukiwaniu bruneta. W uszach dudniły jej słowa blondynki, które zaczynały mącić jej w głowie.
– Już myślałem, że mnie wystawiłaś. – Usłyszała go nagle, tuż za sobą. Podskoczyła przyciskając kopertówkę do piersi. – Spokojnie, to tylko ja – stwierdził i dał jej szybkiego całusa. W odpowiedzi uderzyła go torebką w ramię. – A to za co? – zapytał zszokowany.
– Musisz z tym skończyć – oznajmiła głosem nieznoszącym sprzeciwu.
– Z tym?
– Tak, z tym – odpowiedziała wskazując dłonią całą jego sylwetkę. – Musisz przestać zachowywać się tak…
– Jak?
Westchnęła. Co ona właściwie robiła? Nie była pewna czy chciała postawić wszystko na jedną kartę chociaż wiedziała, do czego może dojść dzisiejszej nocy. Jeszcze chwilę temu, w ciepłej, pełnej hałasu restauracji, będąc po kilku kieliszkach wina nie widziała w tym nic złego. Jednak powiew świeżego powietrza trochę ją orzeźwił wywołując wątpliwości.
– Coś się stało?
– Nie… nic – oznajmiła, zarzucając niesfornym lokiem, który opadł jej na czoło. – To.. Dokąd jedziemy? – Zapytała, widząc zatrzymującą się za plecami mężczyzny taksówkę.
Jego zadziorny uśmiech tylko bardziej ją rozkojarzył. Razem z dotykiem ciepłej ręki, owijającej się wokół talii, burzył wszelkie granice.
– Wiesz… Stwierdziłem, że wpadniemy do mnie. Przygotuję coś specjalnie dla ciebie. A potem na deser…
– O nie Uchiha – oznajmiła srogo, zadzierając drobny nos do góry. Ostentacyjnie dźgnęła go w mostek torebką. – Zapamiętaj sobie, że nie jestem jak inne. Na to – szybkim obrotem wydostała się z jego objęć – musisz zasłużyć. Jeśli coś ci się nie podoba, to zawsze mogę wrócić do środka.
– Mówił ci ktoś, że jesteś niesamowicie irytująca? – oznajmił przyciągając ją znów do siebie. Zaciągnął się zapachem jej perfum i z uśmiechem dodał – no, ale skoro nalegasz. Znam w okolicy jedno miejsce.
***

– Co to za restauracja? – zapytała, gdy taksówka zajechała pod budynek z czerwonej cegły. Perłowy napis „Akimichi” na czarnym tle z czerwono-granatową, szkocką kratą był podświetlony ostrym, białym światłem. Widziała jak w środku kelnerzy ubrani w czarne koszule i dżinsy roznoszą potrawy gościom, ubranym w eleganckie ale i proste stroje. – Wygląda ciekawie. Jesteś pewien, że będziemy tam pasować w tych strojach?
Zaśmiał się i spojrzał na jej zachwyconą twarz. – To restauracja moich dobry znajomych. Nie będzie problemu.
– Często tu przychodzisz?
– Właściwie byłem tylko na otwarciu. – Zapłacił i wysiedli z taksówki. – Ale miejsce jest jedyne w swoim rodzaju.
Sasuke spróbował objąć towarzyszkę jednak uzyskał tylko zadziorne spojrzenie. Weszli do środka zwracając na siebie uwagę kierowniczki sali, która stała przy czarnym, połyskującym pulpicie.
– Przykro mi, ale dzisiaj wszystkie stoliki są zajęte – oznajmiła z delikatnym uśmiechem. – Może chcą państwo dokonać rezerwacji na inny termin?
– To nie będzie konieczne. – Proszę przekazać panu Nara… – zaczął, jednak szybko przerwał mu znudzony głos.
– Jakie to upierdliwe… –Do niewielkiego lobby wszedł szczupły szatyn, z włosami związanymi w kucyk. – Aiko, co tu się dzieje? – Na widok mężczyzny otworzył szerzej oczy po czym uśmiechnął się i uścisnął mu dłoń poklepując drugą ręką w ramię. – Sasuke, kopę lat stary. Kiedy my się ostatnio widzieliśmy?
– Ciebie też dobrze widzieć Shikamaru. Widzę, że interes kwitnie.
– Ta… Trochę to upierdliwe, ale co poradzić?
– To jest Sakura – wskazał na kobietę, która całej sytuacji przypatrywała się w milczeniu. Teraz obdarzyła managera ciepłym uśmiechem i podała mu dłoń.
– Bardzo mi miło.
– Mnie również – zapewnił Nara delikatnie ściskając jej drobne palce. – Musisz być bardzo wyjątkowa skoro Uchiha cię tu przyprowadził. No i te stroje. Skąd ją ukradłeś? – Mrugnął do niej porozumiewawczo na co zaśmiała się.
– Znajdziesz coś dla nas?
– Jasne, zaraz coś wykombinuje.
***

– Więc Sasuke, skąd jesteś? – zapytała skubiąc smakowicie wyglądające frytki z batata. Była oczarowana zarówno miejscem jak i obsługą. Wszystko jednocześnie było proste, męskie a jednak posiadające nutę elegancji. W menu widniały potrawy typowo barowe, ukryte pod wyrafinowanymi nazwami lub podrasowane niecodziennymi dodatkami.
– Naprawdę chcesz to wiedzieć? – zapytał zaskoczony. Nie odrywając od niej wzroku wypił łyk alkoholu. Kobieta spojrzała na niego przymrużonymi oczami i uśmiechnęła się chytrze.
– Ostrzegałam. Nie jestem jak inne – oznajmiła. Jej noga precyzyjnie i z namysłem uniosła się pod stołem i otarła o jego nogawkę.
Zaszokowany uniósł minimalnie lewą brew.
– Z Japonii. Chociaż urodziłem się i wychowałem z bratem tutaj.
– Tutaj, czyli w Nowym Yorku? – kolejne pytanie, kolejne dotknięcie jego nogi. Drobna stopa w szpilce przejechała wzdłuż nogawki unosząc się nad kolano.
– Tak. – Nie odrywał od niej spojrzenia. Czuł jej małe gierki. Widział figlarne iskierki i ledwo powstrzymywał się od reakcji. – Mój ojciec był pilotem. – Dodał analizując posunięcie niesfornej stopy. – Praca przywiązała go do tego miejsca i tak jakoś już wyszło. Stąd też moja pasja do latania. – Zamyślił się przez chwilę, na wspomnienie dzieciństwa. Kiedy poczuł chłód tworzywa na swoim kroczu i drobny nacisk obcasa, uśmiechnął się złośliwie i chowając lewą rękę pod stół złapał ją za kostkę. – A ty? Dlaczego zdecydowałaś się na tak niewdzięczną pracę jak stewarding? – Zadał pytanie widząc jej nietęgą minę. Skoro ona może się nim bawić, to on nie pozostanie jej dłużny.
Przygryzła wargę czująć jak jego gorąca dłoń sunie po jej łydce. Delikatny dotyk doprowadzał ją do wrzenia. Ledwo powstrzymując jękniecie odpowiedziała drżącym głosem.
– Jestem z niewielkiego miasta na Honsiu. Po ukończeniu studiów miałam plany wyjechać gdzieś, znaleźć pracę i żyć w wielkim mieście. Ale… ale zdarzył się wypadek i musiałam zostać. – Przechyliła głowę rozkoszując się jego dotykiem. – Potem ludzie. Ludzie patrzą na ciebie inaczej, gdy tracisz rodziców i zostajesz sam. Patrzą na ciebie z góry. Uważają się za lepszych. Udają, że rozumieją, a tak naprawdę oceniają na każdym kroku. Sam rozumiesz, nie mogłam już tego dłużej znieść. Więc wyjechałam.
– Ja… przepraszam. Nie powinienem. – Speszył się i puścił ją.
– No co ty – machnęła ręką, nadając swoim słowom obojętności. – To wszystko nie ma już znaczenia – oznajmiła wpatrując się w niego uwodzicielsko. Oderwała się od niego aby wysączyć trochę koktajlu. Zamruczała zadowolona z jego smaku. – To jest wyśmienite! – oświadczyła z uśmiechem. – Jak możesz tu w ogóle nie przychodzić?!
– Widać brakowało mi odpowiedniego towarzystwa. – Odpowiedział jej zadziornie. Widział iskierki radości i niedowierzania w jej oczach. Dla podkreślenia swoich słów ujął jej dłoń i pocałował.
– Przepraszam. Czy życzą sobie państwo jakiś deser? – zapytała z uśmiechem młoda kelnerka, która ich obsługiwała. Sakura posłała mężczyźnie zagadkowe spojrzenie.
– Nie. Myślę, że na deser pojedziemy w inne miejsce – oznajmiła zdawkowo. Z gracją podniosła się zabierając swoją dłoń oraz torebkę i wyminęła mężczyznę kusząco kołysząc biodrami.
Podążał za nią wzrokiem dopóki nie zniknęła za drzwiami do lokalu. Westchnął i wyjął plik banknotów, a następnie podał kilka kelnerce.
– Myślę, że wystarczy – oznajmił z rozbrajającym uśmiechem, który wywołał rumieniec u młodej dziewczyny. – Rachunek nie jest konieczny – rzucił wstając. Był ciekawy co tym razem kombinuje Sakura.

Stała przed lokalem na środku chodnika. Z uniesioną głową wpatrywała się w niebo, mimo że było niedostrzegalne wśród świateł wielkiego miasta. Przymknęła oczy słysząc otwierające się drzwi. Była pewna, że mężczyzna podejdzie do niej i obejmie aby wyszeptać jakąś nieprzyzwoitą propozycje na spędzenie reszty wieczoru. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Zaciekawiona obróciła się i spojrzała na niego zaciekawiona. przyglądał się jej z rękami w kieszeniach. Jego widok, w obcisłej koszuli i idealnie skrojonym garniturze zapierał jej dech. Zupełnie nie mogła zrozumieć, co robi z nią Uchiha. Jego obecność zmieniała ją w obcą jej osobę.
Podeszła do niego z delikatnym uśmiechem i przyciągnęła go bliżej siebie ciągnąc za klapy marynarki. Z walącym sercem i drżącymi nogami pocałowała go, licząc na chwilę szalonej namiętności. Jednak nic się nie stało. Skonsternowana oderwała się od niego.
– Co jest kapitanie? – wyszeptała mu, gdy ich twarze dzieliły milimetry. – Myślałam, że chciałeś dokończyć… pewne sprawy.

Nie wiedział co o tym sądzić. Z jednej strony miał ochotę rzucić się na nią tu i teraz. Z drugiej… Cały wieczór jej postawa, jej słowa doprowadzały go do wrzenia. Irytowały a jednak trochę intrygowały. Jeszcze chwilę temu opierała się jego zaborczości i propozycjom a teraz sama naciskała owijając go wokół swojego ślicznego palca. Uśmiechnął się pod nosem i objął ją w tali. Kątem oka dostrzegł taksówkę, która podjeżdżała właśnie pod restauracje, a o którą zdążył poprosić kelnerkę przed wyjściem. Pociągnął w jej stronę kobietę, której oczy diametralnie się rozszerzyły.

Zachichotała widząc jego wygłodniałe spojrzenie. Ledwo udało mu się podać adres, zanim rzuciła się na niego niczym wygłodniała bestia. Przyciągał ją przyprawiając o drżenie całego ciała i fale gorąca. Całowała go skręcona w maksymalnie niewygodnej pozycji, jednak wcale jej to nie przeszkadzało. Czuła na sobie jego dłonie, które jeździły między ramionami, talią a pośladkami. Westchnęła, gdy ścisnął je i przyciągnął ją bliżej siebie.
– Sasuke – wyszeptała odzyskując na chwilę rozsądek. – Może… poczekajmy aż dojedziemy? – zapytała speszona kierowcą, który co chwila zerkał na nich w lusterku.
Założyła wypadający kosmyk za ucho i posłała mu proszący uśmiech. Widziała, że nie podoba mu się ten pomysł. Czuła całą sobą jak bardzo jej pragnie.
– Doprowadzisz mnie kiedyś do szaleństwa Haruno – wyszeptał jej do ucha opierając się czołem o jej głowę. – Mówił ci ktoś, że jesteś niezwykle irytująca? Dodał muskając wargami jej szyję.
Zaśmiała się, zwracając się ku niemu.
– Nie Uchiha. Ty jesteś pierwszy.

Jeżdżenie w nocy po Nowym Yorku nie zajmuje dużo czasu. Taksówka szybko przejechała cztery przecznice dzielące restaurację od wieżowca, w którym mieszkał Sasuke. Sakura niemal wyskoczyła z samochodu pełna ekscytacji. Gdy brunet do niej dołączył znów rzuciła się mu na szyję jednak po kilku drobnych całusach została lekko odepchnięta i obdarzona zadziornym uśmiechem. Chwilę później mężczyzna chwycił ją za nogi i przerzucił przez ramię niczym damę  w opałach ratowaną przez strażaka. Zapiszczała przerażona a nastpnie się roześmiała.
– Puszczaj mnie! Co ty robisz? – krzyczała chociaż nie mogła przestać się uśmiechać. Już dawno nie czuła się tak beztrosko wesoła i lekka. Uderzyła mężczyznę raz i drugi w plecy jednak wydawał się tym niewzruszony. Zamilkła uśmiechając się niedowierzająco. Podniosła się na ile było to możliwe, aby uniknąć zwisania głową w dół i niecierpliwie stukała w jego plecy.

Wniósł ją do budynku a następnie przetransportował windą na trzydzieste siódme piętro, gdzie przeniósł ją przez próg własnego mieszkania. Zatrzaskując kopniakiem drzwi skierował się do sypialni, w której nareszcie puścił różowowłosą rzucając ją na materac.

– Jesteś wariatem – stwierdziła oburzona. Jednak widząc jak ściąga marynarkę, przygryzła wargę i rzuciła torebkę na podłogę. Podniosła się aby trafić prosto w jego objęcia. Czuła jak znów przyciąga ją do siebie, nie pozostawiając chociażby skrawka przestrzeni między nimi. Obezwładniał ją pocałunkami, przez które traciła grunt pod nogami. Był gorący i silny a jego woda kolońska otępiała jej zmysły. Wplotła dłonie w jego włosy, gdy on zjechał z pocałunkami na szyję i dekolt. Pchnięta opadła na materac, który nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Czuła na sobie jego ciężar, gdy kontynuował pieszczoty. Bez wahania rozpięła guziki jego koszuli, którą po chwili odrzucił w kąt.
Głośne westchnięcie zmieszane z jękiem rozkoszy wyrwało się jej, gdy poczuła jego dłoń na piersi. Kolejne, gdy zaczął ją masować okrężnym ruchem. Przymknęła na chwilę powieki rozkoszując się doznaniami. Jednak, kiedy jego dłonie zjechały jeszcze niżej, na biodra i uda a pocałunki wkradły się tuż za linię sukienki przyciągnęła go gwałtownie za włosy składając krótki, słodki pocałunek na jego ustach, a następnie przewróciła go na bok żeby szybko znaleźć się na nim. Rozsiadła się na jego biodrach, czując całą sobą pożądanie jakim ją darzył. Zarzuciła głową aby włosy spływały jedynie z lewej strony i nachyliła się aby drażnić go swoim oddechem i krótkimi pocałunkami. Przesuwała się schodząc niżej, hacząc przy okazji paznokciami jego nagi tors. Z każdym centymetrem czuła się coraz pewniej, chociaż ją samą to zaskoczyło. Z bijącym sercem gwałtownym szarpnięciem rozpięła pasek trzymający spodnie. Wsunęła dłoń pod materiał i zadziornie zerknęła w jego stronę.
Czujne spojrzenie czarnych oczu uważnie obserwowało jej poczynania. Kiedy nachyliła się, gwałtownym ruchem zrzucił ją aby znów być na górze. Był już na skraju wytrzymałości. Chciał  przejść dalej. Patrząc na jej zarumienioną twarz i niesamowicie ufne, zielone oczy, włożył dłonie pod materiał sukienki i zahaczył o koronkę bielizny. Widząc, że przygryza wargę w oczekiwaniu, zsunął figi niżej, wzdłuż ud, łydek, aż dotarł do drobnych stóp w seksownych szpilkach.
Kolejny element garderoby wylądował gdzieś na podłodze.

Być może jutro będę się nienawidzić, ale dzisiaj jestem szczęśliwa.
Gdzieś z oddali słyszę rozum i czuję serce, ale pozostaję pośrodku.
I wiem, że nie mogę być twoją przyjaciółką, że nigdy nie będziemy razem.
Chodź przez chwilę bądźmy samotni razem, trochę mniej samotni niż oddzielnie… *
***

Seks z Sakurą był niesamowity. Jej drapieżność wymieszana z uległością i niesamowite ciało doprowadzały go do szaleństwa. Uwielbiał ją całować i pieścić, a każdy jęk rozkoszy podniecał go bardziej. Dochodząc w niej, nie mógł się oderwać od jej zielonych, sarnich oczu pełnych ufności i ciepła.
Wyszedł z niej powoli, rozkoszując się jej ciepłem. Składał drobne pocałunki na jej ciele. Uśmiechnął się zadziornie słysząc jak wzdycha, gdy z ostatnim pocałunkiem zatrzymał się tuż nad łechtaczką. Usiadł na łóżku ciężko oddychając. Widok leżącej obok Haruno był niemalże magiczny. Była spokojna mimo płytkiego i szybkiego oddechu, przez który jej piersi unosiły się kusząco. Całe ciało lśniło od potu nadal opięte czerwoną sukienką, której nie miał serca z niej zrywać, a jej włosy rozrzucone po poduszce tworzyły aureolę.

Wstał i powolnym krokiem przeszedł do sąsiadującej z sypialnią łazienki. Po drodze zabrał swoje bokserki z podłogi. Zanim je założył, pozbył się zużytej prezerwatywy, którą wrzucił do stojącego w rogu śmietnika. W szerokim lustrze dostrzegł swoją twarz, na której o dziwo znajdował się nikły uśmiech, którego nie mógł powstrzymać. Myjąc ręce, przy okazji ochlapał zmęczoną twarz oraz kark wodą. Wytarł się wiszącym obok umywalki ręcznikiem i skierował się z powrotem do sypialni.

Otworzyła nieśmiało oczy, gdy tylko usłyszała oddalające się kroki. Była zamroczona jednak nagle ogarnęła ją trwoga na to co właśnie zrobiła. Przespała się z Uchihą. Bez skrupułów i zahamowań dała się ponieść swojemu libido. Zachłysnęła się siadając. Niemal natychmiast naciągnęła sukienkę zasłaniając dekolt. Przeczesała włosy z niepokojem rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu swoich rzeczy. Nie taki miała plan. Chciała go kokietować i porzycić, aby móc nacieszyć się nim na kolejnym spotkaniu. A tymczasem była tu, w jego mieszkaniu, nadal ciężko oddychając po stosunku, który odbyli. W głowie huczały jej tylko słowa koleżanki. “I pamiętaj, on nigdy nie zasypia. Zawsze pozbywa się jak naszybciej dziewczyn, które zaliczył. Lepiej sama szybko się ulotnij.”
Zerwała się z łóżka. Cała energia nagle ją opuściła. Nogi trzęsły się a po ciele nadal rozlewało się przyjemne ciepło. Mięśnie miała lekko stężałe i ociężałe po orgaźmie, którym uraczył ją brunet. Pragnęła zostać, położyć się na zaskakująco miękkim materacu i poczekać aż Sasuke wróci, żeby móc wtulić się w niego i zasnąć otoczona silnym, męskim ramieniem. Teraz miała pewność, że nie jest w stanie o nim zapomnieć. Niczym głupia nastolatka podziwiała jego wysportowane ciało i przystojną twarz. Szalała na punkcie jego złośliwego półuśmiechu i głosu. Oliwy do ognia dodawał jego cudowny dotyk i niesamowity, pełen czułości seks. Zastanawiała się nawet, czy wszystkie kobiety tak traktował.
Mimo to wystarczyła jedna rzecz aby jej wola walki przygasła. To jak szybko od niej odszedł wprawiło ją w osłupienie. Charyzma, którą pielęgnowała całą noc, prysła niczym bańka mydlana, mimo godzin wmawiania sobie, że nie odpuści. Że będzie chciała poznać go bliżej, nim zrezygnuje z niego.

Schyliła się po torebkę a następnie rozejrzała się w poszukiwaniu butów. Leżały tuż przy wejściu do pokoju. Marszcząc nos podeszła do nich rozmyślając, jak znalazły się tak daleko od łóżka. Nałożyła prawą szpilkę i sięgnęła po drugą, gdy usłyszała głos, który mroził krew w jej żyłach.
– Sakura? Już wychodzisz? – Zaskoczenie z nutą smutku w jego głosie zatrzymało jej serce. Odwróciła się do niego zaciskając wargi w cienką linię.
– Tak. Ino… Ino powiedziała mi jakie masz zasady. – Widziała jak marszczy brwi, jakby nie rozumiał o co chodzi. Zaciskając palce na kopertówce dodała – Stawiasz na seks bez zobowiązań. Szybki numerek i jeszcze szybsze zniknięcie kobiety.
– Sakura… – chciał coś powiedzieć, wyjaśnić. Ale czyż nie była to prawda? Czy nie tak postępował z kobietami, które tu trafiały?
– Nie musisz się przejmować. Rozumiem to. W końcu wiedziałam na co się piszę. – Naciągnęła lewy but i odwróciła się na pięcie z zamiarem wyjścia, gdy poczuła jego ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Bez większego wysiłku obrócił ją ku sobie i nachylił się aby ich twarze dzieliła niewielka odległość.
– Zostań. – Jedno krótkie słowo, które uderzyło w nią niczym młot do wyburzania ścian. Znów zmarszczyła nos wpatrując się w niego niezrozumiałe.
– Ale…
– Przecież sama powiedziałaś, że nie jesteś jak inne – wyszeptał prosto w jej usta, dłonią gładząc jej policzek.. Zachłysnęła się tymi słowami wypuszczając torebkę z rąk. Wolną ręką przeczesał jej włosy i złapał niesforny lok, który założył jej za ucho. Nie mógł uwierzyć, że znowu to robiła. Wystarczyło jedno spojrzenie jej smutnych, pełnych wstydu oczu, by zrozumiał, że nie chce jej stracić. Ta myśl była szalona, nagła i zupełnie do niego niepasująca. Jednak sprawiła, że pocałował ją po raz kolejny tej nocy. Tym razem delikatnie i z pasją, jakby zaraz miała zniknąć i już nigdy nie wrócić.

Zszokowana oddała pocałunek, jednak gdy tylko się skończył, cofnęła się o krok. Prawą dłonią chwyciła się za lewe ramię, które swobodnie opadało wzdłuż ciała. Bariera obojętności i pewności siebie pękła bezpowrotnie.
– Ja… Nie mogę. Nie jestem taka, za jaką mnie uważasz. – Zamykając oczy wyrzuciła z siebie to, co zaczynało ją martwić. – Nie mogę dłużej udawać. Sakura, którą widziałeś dzisiaj nie istnieje. Nie jestem kobietą na jedną noc. Zrobiłam tak tylko z tobą i pewnie już nigdy tego nie powtórzę. – Wzięła głęboki wdech nie wiedząc czy kontynuować czy nie, jednak nie słysząc żadnego komentarza mówiła dalej. – Łączy nas coś niesamowitego. Za każdym razem, gdy mnie dotykasz, czuję się... Ale obydwoje wiemy, że to była tylko przygoda, która nigdy się nie powtórzy. Więc zamiast… zamiast to przedłużać po prostu daj mi wyjść i… – nie dokończyła. Gula stanęła jej w gardle i za nic nie chciała ustąpić. Wciągnęła głośno powietrze. Postawiła krok w stronę drzwi, gdy odezwał się do niej szeptem. Tak cicho, że ledwo usłyszała.
– Jesteś niesamowicie irytująca – oznajmił patrząc jej prosto w oczy. Czy ona naprawdę nic nie rozumiała? Czy to, że wziął ją na kolację, nic dla niej nie znaczyło? Lub to, że nadal tu stała zamiast opuszczać jego mieszkanie, skoro doskonale wiedziała jak to zwykle się odbywało?
– Słucham? – nie rozumiała co się dzieje.
– Jest już późno, nie powinnaś sama jeździć o tej porze po mieście.
– Ah, no tak.
– Poza tym. – Dodał podchodząc bliżej. – Nie chcę żebyś szła… – jego szept był niemal niesłyszalny a jednak dotarł do Sakury. Jej żołądek wykręcał się z niedowierzania, gdy kiwnęła głową przystając na propozycję.

Kolejny raz ją zaskoczył. Przyniósł jej swoją koszulkę i dres, w który mogła się przebrać i zaoferował prysznic, na który z chęcią przystała. Gdy z niego wróciła, ubrana jedynie w męski T-shirt i własną bieliznę czekał na nią w łóżku. Przy krępującej ciszy położyła się z dala od niego, niemal na skraju mebla jednak już po chwili czuła jak się do niej przysuwa. Omal nie zachichotała, gdy została przyciągnięta i wtulona w umięśniony tors.
***

Obudził się przed nią. Było południe a słońce irytująco świeciło przez nie zasłonięte szyby. Niezadowolony wymknął się z łóżka starając się nie obudzić śpiącej jeszcze obok kobiety.
– Co ty ze mną robisz Haruno? – zapytał sam siebie przyglądając się jej spokojnej twarzy. Sięgnął po kotary i jednym zamaszystym ruchem odciął dopływ światła do pokoju, mając nadzieję, że nie zbudzi przy tym Sakury.
Nadal nie mógł uwierzyć w to co zrobił poprzedniej nocy. Pozwolił jej zostać. Zaoferował opiekę a nawet zasnął przy niej, mając najspokojniejszy sen od dawna.
– Czy tak mógłby wyglądać każdy poranek? – Kolejne pytanie bez odpowiedzi odbiło się od ścian. W porozrzucanych rzeczach znalazł swój telefon. Z irytacją stwierdził, że Ino dzwoniła do niego kilka razy, jednak postanowił to chwilowo zignorować. Wyciągnął z szafy pierwsze lepsze spodnie i naciągnął je na siebie, przeglądając wiadomości na komórce, mimo że jego myśli ciągle zajęte były różowowłosą.
Przechodząc do kuchni zastanawiał się co ma z nią zrobić. Jego wczorajsze słowa były prawdziwe. Nie chciał by odeszła. Była dla niego tajemnicą i wyzwaniem. Szansą na coś, czego przed spotkaniem z nią nawet nie pragnął. Westchnął uśmiechając się do samego siebie. Postanowił, że zrobi coś, czego nigdy nie zrobił dla żadnej kobiety.
***

Spała, chociaż była na cienkiej granicy między przebudzeniem a snem. Wydawało jej się, że słyszy cichy szept, który układał się w jej imię. Zacisnęła niezadowolona powieki chcąc odgonić od siebie senną marę. Powoli docierało do niej czucie. Delikatne muśnięcia na ustach i dekolcie, które ją łaskotały. Od niechcenia machnęła ręką mając nadzieję na usunięcie przeszkody jednak nic się nie zmieniło. Rozczarowana otworzyła oczy i trafiła na spojrzenie karych tęczówek. Zachłysnęła się powietrzem nie wiedząc co się dzieje, gdy po chwili wydarzenia poprzedniej nocy uderzyły ją w hipokamp.
- Cześć śpiochu. No ile można cię budzić. - Jego roześmiany głos był szokiem.
- Sasuke?
- To ja.
Spojrzała na niego jak na szaleńca. Leżał obok niej, głowę wspierając na zgiętej ręce. Czuła jak przeszywa ją wzrokiem.
– Mógłbyś przestać? – rzuciła podnosząc się do siadu. Przeczesała włosy próbując zapanować nad chaosem w głowie, która nadal nie chciała przyswoić sobie informacji o obecnej sytuacji.
– Przestać co?
– Gapić się. – Odwróciła się i spojrzała na niego. Serce zabiło mocniej na widok obnażonego torsu.
– Ty pierwsza.
– Słucham? – zdenerwowana szarpnęła za kołdrę i podciągnęła ją chcąc zasłonić... w sumie sama nie wiedziała konkretnie co. Przyglądała się mężczyźnie podejrzliwie. Już chciała coś powiedzieć, gdy jej brzuch zawarczał złowrogo. Zawstydzona położyła na nim dłonie lekko dociskając, jakby chciała zagłuszyć straszny dźwięk. Brew mężczyzny niebezpiecznie się uniosła wyrażając zarówno zdziwienie jak i rozbawienie.
– Gdzie jest łazienka? – zapytała patrząc w kąt pokoju.
– Drzwi po lewej – oznajmił bez wyrazu, nie spuszczając z niej wzroku. W jego koszulce wydawała się jeszcze bardziej pociągająca niż wczorajszej kreacji. Nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego działała na niego tak pobudzająco. Westchnął, gdy zniknęła za drzwiami, sam udając się do drugiego pokoju.

Wchodząc do łazienki czuła jak drżą jej ręce.
– Co ty najlepszego zrobiłaś? – wyszeptała swojemu odbiciu. W jej głowie kołatało się tylko kilka myśli a wszystkie skupiały się wokół przystojnego kapitana. Skorzystała z toalety, chociaż nie czuła większej potrzeby. Chciała tylko jak najdłużej pozostać sama, licząc, że choć w minimalnym stopniu zrozumie intencje Uchihy. Zwilżyła usta i czoło wilgotnym ręcznikiem.
Biorąc głęboki wdech wróciła do sypialni jednak nie zastała w niej nikogo.
– Sasuke? – rzuciła w pustą przestrzeń rozglądając się i niepewnie skubiąc pasemko włosów. Brak odpowiedzi ją zirytował. Z grymasem na twarzy wyszła z pomieszczenia. Wyminęła korytarz i wkroczyła, do jak się jej wydawało, salonu.
– Długo zamierzasz tam stać? Myślałem, że jesteś głodna. – Usłyszała jego głos. Coś ją zakłuło przez obojętność, którą emanował. Z drugiej jednak strony ciekawość i myśl o posiłku sprawiły, że odgoniła od siebie smutek. Zrobiła kilka kroków dostrzegając go za rzędem blatów, odgradzającym aneks kuchenny od reszty pomieszczenia. Po chwili jej uwagę przykuły dwa kartonowe, płaskie pudła leżące na niskim stoliku.
– Pizza? – zaskoczona spojrzała na mężczyznę, który przeszedł między meblami i właśnie nachylał się nad stolikiem, stawiając szklanki z pomarańczowym sokiem. I nagle zaczęła się śmiać. Intensywny chichot opanował ją całą. Mężczyzna posłał jej złowrogie spojrzenie siadając na kanapie.
– Jesz czy nie? – rzucił zirytowany i sięgnął po kawałek. Jednak nawet to nie pomogło jej się opanować. Biorąc głęboki oddech pokonała dystans dzielący ją od fotela i osunęła się na niego z gracją.
– Dlaczego? – wyrzuciła z siebie pytanie, jakby miała nadzieję, że go nie dosłyszy a jednocześnie na nie odpowie. Spuściła wzrok na dłonie. Zaczęła skubać czerwoną hybrydę, którą Ino tak starannie, kilka dni temu nałożyła.
Kątem oka dostrzegła jak przeżuwa ostatni kęs wpatrując się w nią. Przez głowę przebiegła jej nieznośna myśl, że mógłby w końcu przestać tak pożerać ją wzrokiem. W końcu w nocy mógł się napatrzeć…
– Dlaczego co? – zapytał ją wstając z miejsca. Bezwiednie zrobiła to samo, jakby bojąc się, że zaraz stanie nad nią i z wyższością wgniecie ją w mebel. Cofnęła się o krok zbliżając do ściany, jednak dystans między nimi nie zmienił się przez działanie mężczyzny, który śmiało szedł ku niej.
– Dlaczego… nie kazałeś mi wczoraj wyjść. Po co, to wszystko – wskazała na stół z jedzeniem. Wciągnęła powietrze. Dzielił ich jeden krok. – W co ty pogrywasz Sasuke? – zapytała mrużąc delikatnie oczy.
Zatrzymał się zastanawiając się nad jej pytaniem. Co ja robię? Zastanawiał się intensywnie, wpatrując się w oczy, które rzucały mu pytające, pełne niepewności spojrzenie. Wyciągnął dłoń w jej stronę i dotknął jej policzka. Kciukiem pogłaskał go, zahaczając o usta. Jej drobna dłoń dotknęła jego.
– Już ci mówiłem – wyszeptał, stawiając drobny krok do przodu. – Nie jesteś taka jak inne – dodał nachylając się nad nią. Zetknął ich wargi razem. Lewą ręką objął ją w tali i przyciągnął bliżej. Zakończył pocałunek i przeniósł dłoń drugą na jej twarz. Ich czoła stykały się, co paraliżowało Sakurę. Ta bliskość, ten prąd w kręgosłupie i ciepło na twarzy. – Nie jesteś kobietą na jedną noc – oświadczył a jej źrenice się gwałtownie rozszerzyły. – Nie jestem już gówniarzem. Nie interesują mnie przelotne znajomości ani przygodny seks. Rozumiesz? Mam to już dawno za sobą. Ale ty… przy tobie nie jestem w stanie się opanować. Budzisz we mnie coś… – Zatrzymał się, nie wiedząc co dalej powiedzieć. Chciał jakiejś reakcji. Czegokolwiek. Ale kobieta stała otępiała. Odsunął się od niej, zabierając ręce, które luźno opadły wzdłuż tułowia. – Nie chciałem żebyś szła, bo jesteś wyjątkowa.

Nie wiedziała co powiedzieć. Miała wrażenie, że się przesłyszała. Jej serce łomotało jak szalone, w miarę jak docierał do niej sens wiadomości. Stał osłupiała, gdy mężczyzna oddalił się siadając znow na kanapie, jednak tym razem zgarbiony i nieco zdenerwowany. Na drżących nogach podeszła do kanapy i usiadła na niej zaraz przy nim. Chwyciła jego silną rękę i zarzuciła sobie na ramiona, następnie wtulając się w jego bok. Zdołała dostrzec cień uśmiechu na jego twarzy, zanim głośne pukanie nie zmąciło ich spokoju.

Wstał niechętnie, ciężko przy tym wzdychając. Rzucił przelotne spojrzenie różowowłosej, gdy opuszczał pokój. Zbliżając się do głównych drzwi słyszał coraz większy huk i piskliwy głos, który tak dobrze kojarzył. Tuż przed otworzeniem, zamknął na chwilę oczy błagając samego siebie o cierpliwość. Z dużym oporem nacisnął klamkę i pociągnął. Niemal sekundę później blondwłosa furia wpadła do jego mieszkania.
– Cholerny draniu! Skończony debilu! Pieprzony popaprańcu! Coś ty jej zrobił?! – Wypluła z siebie Ino. Jej nozdrza rozszerzały się groźnie, a brwi marszczyły z niezadowolenia.
– Witaj Ino, może wejdziesz…. – zaczął od niechcenia, nie do końca łapiąc o co chodzi przyjaciółce.
– Ja wiedziałam, wiedziałam! – żachnęła się, odwracając w jego kierunku. Dopiero teraz dostrzegł podkrążone, zaczerwienione oczy.
– Czy ty spałaś dzisiaj chociaż trochę?
– Nie zbywaj mnie cholerny Uchiha! – wrzasnęła wskazując na niego palcem. – Gadaj, co jej zrobiłeś! Jak chamsko tym razem potraktowałeś kobietę, że przez całą noc nie wróciła do domu? – Opadła plecami na ścianę w akcje rezygnacji. – A tak się starałam ją przygotować. Ale wiedziałam, że jest już stracona. Jedno słowo o tobie a ona odpływała.
Powoli docierało do niego o kim mówi. Zignorował jej rozgoryczenie i zaczął wracać do salonu, wiedząc, że kobieta podąży za nim.
– Mówię do ciebie debilu! – warknęłą odrywająć się od podparcia. – Dzwoniłam! Czemuś nie odebrał? Dlaczego nawet nie odpisałeś?!
– Miałem inne rzeczy do roboty – warknął.
– Sasuke! – oburzyła się przestępując próg. – Ja nie żartuję do cholery. Przecież Saku… – zaczęła jednak oniemiała widząc przyjaciółkę, która zachłannie pochłaniała kawałek peperoni siedząc na kremowej kanapie, w koszulce Sasuke. – Sakura? – zapytała z niedowierzaniem. – Ty różowa małpo! – warknęła szybko idąc w jej kierunku. – Byłaś tu cały czas i nic nie powiedziałaś!? Czy ty wiesz jak ja się martwiłam!
– Ino, ja… – w zasadzie nie miała pojęcia co powiedzieć. Wpatrywała się w nią wielkimi jak spodki oczami, zastanawiając się jak szybko straci jedyną, bliską jej osobę przez własną głupotę. Jednak zamiast otrzymać kolejną serię wrzasków, poczuła jak drobna stewardessa przytula ją mocno.
– Głupia jesteś, wielkoczoła – oznajmiła. – Jeszcze zdążysz mi się wyspowiadać. Teraz masz poważniejszy problem – stwierdziła uśmiechając się złośliwie. – Za dwie godziny masz odprawę na lotnisku. – Pełne przerażenia spojrzenie Sakury był wynagrodzeniem całonocnej troski Yamanaki. Kobieta wyrwałą się z objęć przyjaciółki i wybiegła do sąsiedniego pokoju. Zarzuciła na siebie spodnie, które Sasuke jej tak hojnie wczoraj podarował a następnie zebrała swoje rzeczy, by w następnej minucie wrócić do blondynki. Złapała ją za nadgarstek i zaczęła ciągnąć do wyjścia.
– Błagam, powiedz, że przyjechałaś tu samochodem!
– Eh Saki. Tak, przyjechałam. Ale nie wypłacisz mi się za to już nigdy! – oznajmiła wzdychając. Haruno była już jedną nogą za drzwiami, gdy przypomniała sobie o jednym ważnym szczególe, który nadal stał w swoim mieszkaniu. Spojrzała się w jego kierunku tym samym natrafiając na jego spojrzenie. Puściła rękę niebieskookiej i potruchtała do mężczyzny, co w szpilkach wyglądało wyjątkowo komicznie. Uniosła się na palcach i pocałowała go, krótko, przelotnie.
– Do zobaczenia – szepnęła, obdarowując go promienistym uśmiechem.
***

– Nie wierzę! – wrzasnęła Yamanaka, próbując wyminąć zatrzymującą się taksówkę. – Jak ty to zrobiłaś dziewczyno?
Sakura siedziała obok, na miejscu pasażera, cała się rumieniąc.
– Nie wiem – zdołała wyszeptać, intensywnie wpatrując się w szybę za oknem. Nagłe pojawienie się przyjaciółki zmąciło jej wewnętrzny spokój i atmosferę w mieszkaniu Sasuke. Przez to wszystko, nie miała pewności co do bruneta, ani do własnych uczuć. Zanim zdążyła pojąć, co właściwie się między nimi działo, do mieszkania wtargnęła ich wspólna znajoma krzycząc na wszystkie strony.
Chociaż z drugiej strony Sakura była jej bardzo wdzięczna. Gdyby nie ta szalona interwencja, spóźniłaby się do pracy i opuściła lot, na co nie mogła sobie pozwolić. Skrzywiła się na samą myśl, że mogliby ją przenieść na loty krajowe.
– Jak do tego wszystkiego doszło, hm? Musisz mi powiedzieć, bo inaczej cię nie puszczę! – oznajmiła twardo, zerkając na kobietę.
– Ino, ja naprawdę nie wiem…
– Kłamczucha.
– Czy możesz się skupić na prowadzeniu? – warknęła uderzając ją lekko w ramię. – Doskonale wiesz, że na JFK jedzie się godzinę! A jeszcze musimy zajechać do mieszkania żebym się przebrała i zabrała walizkę.
– Ile mamy czasu? – zapytała, marszcząc czoło, wyglądając jakby rozwiązywała całki w myślach.
– Półtora godziny… – wymamrotała z rezygnacją Haruno, zerkając na wyświetlacz telefonu. Widziała, że usta blondynki zaciskają się w wąską linię.
– Zdążymy – stwierdziła pewna siebie, widząc już bok budynku, w którym mieszkały. – Ale przysięgam, że jeśli nie wyśpiewasz mi wszystkiego po drodze, to nigdzie nie polecisz.
Różowowłosa z uśmiechem przytaknęła, rozbawiona powagą z jaką zostały wypowiedziane groźby. Czyżby jej historia była aż tak cenna dla Yamanaki?
***

Trzy dni. Bez niej. W pustce mieszkania.
Jeszcze nigdy aż tak mu to nie doskwierało. W tym czasie nie otrzymał od niej żadnej wiadomości, choć doskonale wiedział, że mogła dostać jego numer od Ino.
Tak jak on dostał jej.
Mimo wszystko przez te trzy dni, zdołał jedynie przebłagać Karin z biura, żeby dała mu dostęp do grafiku Haruno. Jedynie dzięki temu nie oszalał. Dokładnie znał plan jej przelotów oraz datę powrotu. Najpierw długo lot z Nowego Yorku do Madrytu. Potem długa przerwa na miejscu i śród kontynentalny lot do Frankfurtu, z którego już po kilku godzinach miała kolejny lot, tym razem z powrotem na JFK.
W zasadzie przez ten czas nie myślał o tym, co się między nimi wydarzyło. Nie analizował wypowiedzianych słów ani reakcji. W głowie miał tylko jedno, aby znów ją zobaczyć. Dotknąć. Więc kiedy trzeciego dnia, po jego krótkim locie, zobaczył na tablicy przylotów numer jej rejsu, nie mógł się oprzeć. Po zdaniu dokumentów udał się do terminala, w którym miała się pojawić. Minuty oczekiwań mijały nieznośnie powoli. Dookoła czuć było zapach środków do czyszczenia, ludzkiego potu oraz tektury.
Gdy chmara ludzi zaczęła przetaczać się przez wyjście, ściągnął kapitańską czapkę i wsunął ją pod pachę, z ściskiem żołądka wypatrując końca pasażerskiego potoku. I w końcu ją zobaczył. Kroczyła dumnie wyprostowana, rozmawiając z inną stewardessą. Wydawała się promieniować radością. A dla niego była czystym ideałem. Nawet z lekko pomiętym mundurem i rozmytym makijażem była piękna. Gdy była już blisko, stanął przed nią pewnie. Zaskoczona uniosła głowę i zamarła.
– Sasuke? Co… – przerwał jej głupkowate pytanie pocałunkiem. Objął ją lewą ręką i przyciągnął do siebie, pozbawiając tchu.
– Pa Sakura! – usłyszała za sobą rozhihotaną Samui, która zostawiała ją właśnie na pastwę Uchihy. Zrezygnowana spojrzała na jego twarz, czując jak kurczy się pod nim. Patrzył na nią wygłodniale, z pasją i pożądaniem o jakiego istnieniu nawet nie zdawała sobie sprawy. Po raz kolejny straciła oddech, tym razem na myśl, że może doprowadzić mężczyznę do takiego stanu.

Nie miał czasu na zbędne gadanie. A widział, że zbierało jej się na serię pytań. Chwytając w jedną rękę jej niewielką walizkę, a drugą ciągle ją obejmując, przeszedł przez zatłoczone lotnisko aż do przylotniskowego Marriota, w którym miał pokój. Za kilkanaście godzin czekał go kolejny lot, dzięki czemu miał zagwarantowany krótki pobyt aby odświeżyć się i odpocząć.
Cieszył się, że Haruno bez sprzeciwu dostosowuje się do jego planu. Wciśnięta do jego boku wydawała się zadowolona z chwilowego położenia. Nim drzwi od pokoju się zamknęły, rzucił niedbale bagaż i wpił się w usta kobiety, która z zaskoczenia aż zapiszczała. Nie mógł więcej czekać. Pragnął jej przez ostatnie trzy dni, pozostawiony samemu sobie. I może miałby jakieś poczucie winy, gdyby nie dzikość i namiętność Sakury, która niemal zerwała z niego górną część munduru. Zanim jednak zajęła się resztą, oderwała się od niego zadzierając głowę aby móc na niego spojrzeć.
– Sasuke? – wyszeptała, na co zamruczał niezadowolony. – Czy… czy my jesteśmy razem? Czy jesteśmy parą? – Zająknęła się przy drugim zdaniu, niepewna swojej pozycji. W ciemnych oczach dostrzegła wahanie. Spuściła smutnie głowę, besztając się za naiwność.
– Chyba… – usłyszała po chwili, czując oddech na szyji – … tak. Na to wygląda.
Przymknęła oczy rozpływając się z rozkoszy, jaką dało jej te kilka słów w akompaniamencie żarliwych pocałunków jej chłopaka.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

_____
Ludzie! Ludziska!
Nawet nie wiecie jaka to radość wrócić do żywych po tak długim czasie. Z tą jednopartówką męczę się już kilka miesięcy. Brak czasu, weny a nawet i chęci doskwiera mi nieustannie, dlatego, ku mojej wielkiej przykrości, dostarczam Wam dzisiaj jedynie część opowiadania.
Mam nadzieję, że pokrzepi ona Wasze ciepłe serca, kruszone przez zanikającą blogosferę SasuSaku.
Co sądzicie o początku? Oby długa przerwa, nie wpłynęła bardzo na jakość tekstu. Mam nadzieję, że również akcja nie toczy się za szybko, bo jak zwykle narracja sprawia mi duży problem przy tak rozległym projekcie, jaki planuję.

Trzymajcie się ciepło!
~ Wasza Kropcia!

PS. Gdy kończę tę historię, jest druga w nocy. Nie tracę czasu na sprawdzenie tekstu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Na dniach postaram się naprawić swój błąd.

Czy Wy też tak macie, że pomysły na opowiadania mnożą się w głowie, jednak nie mogą wyjść? Czy także nie macie czasu nawet na spisanie ich fabuł?

* inspiracja, piosenka “Lonely Together” Avicii i Rita Ora

15 komentarzy:

  1. Motyw ze stewardessami i lotnictwem - mega. Podejrzewam nawet, co mogło być inspiracją. Uwielbiam film "Szkoła Stewardess", całkowicie olewając opinie na filmwebie. I widząc, w jakim klimacie jest ta jednopartówka od razu się zakochałam.
    Ten magnetyzm, ten pociąg, który jest między Sakurą, a Sasuke czuje się już od ich pierwszego spotkania. To jest niesamowite. Obawiam się tego, co dla nich planujesz w kontynuacji. Bo coś czuję, że nie będzie tak kolorowo cały czas. Zawsze musi być w pewnym momencie coś, co zburzy idealny domek z kart, dlatego będę czekać, co takiego dla nich wymyślisz.
    Bardzo, bardzo mi się podoba. Ah, i charakter Ino jest bezbłędny! O tym nie mogłam zapomnieć. ;)
    Życzę Ci bardzo dużo weny i czekam na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, inspiracją jest piosenka, ale...! No. ;)

      Usuń
    2. Właściwie, to pisząc przez ostatni rok ten tekst, miałam bardzo dużo inspiracji :D
      Głównym motywem do działania była mój wakacyjny staż w hotelu ;) Później faktycznie dołączył się film oraz wiele utworów, których słuchałam podczas pisania.

      Na prawdę mi miło, że relacja między bohaterami nie jest sztampowa! Pisząc ten romans bałam się, że akcja idzie za szybko a wszystko jest irracjonalne :/

      Mam nadzieję, że kolejna część Cię nie zawiedzie!

      Usuń
  2. Witaj!
    Z przyjemnością zapraszam Cię do dołączenia do Spisu opowiadań Naruto! I wybacz, że tutaj, ale nie wiedziałam gdzie to napisać. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za zaproszenie! Na pewno odezwę się w tej sprawie <3

      Usuń
  3. Cześć! Trafiłem tutaj przez przypadek ale nie żałuję. Przeczytałem tą partówkę i w sumie jestem mile zaskoczony. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że Sasuke jest jakiś za bardzo uczuciowy jak niego i akcja dzieje się dla mnie za szybko, ale tak to wszystko fajnie. W niektórych wyrazach wkradły się literówki lub nie było ostatniej litery ale w żadnym wypadku nie zakłócało to czytania jakoś super. Muszę Cię pochwalić za pomysł. Ogólnie praca pilota i stewardesy daje wiele możliwości im jak i Tobie :) bardzo podoba mi się sposób w jaki odpisujesz dane sytuacje. Daje to fajne poczucie naturalności i lekkości. Nawet nie wiem czy mogę tak napisac. W każdym bądź razie chętnie przeczytam kontynuację i mam nadzieję, że będzie to happy end. :D
    Pozdrawiam Yaroi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!
      Na prawdę miło mi czytać tak pochlebne słowa.
      Cieszę się, że podoba Ci się tak historia. Rozumiem, że charakter Sasuke może pozostawiać trochę do życzenia, jednak z drugiej strony... w tym świecie, nigdy nie stracił rodziny w tragicznych okolicznościach. Także nie jest już nastolatkiem a dorosłym mężczyzną, który od wielu lat prowadzi dosyć samotne życie. Ciągle jest w cieniu brata, który potrafił założyć rodzinę i spełniać się jako mąż i ojciec. Więc myślę, że to mogłoby mocno rzutować na psychikę Sasuke :)

      Niestety w związku z moimi studiami, na kontynuacje trzeba będzie pewnie długo poczekać. Mam nadzieję, że nie zepsuje to jej odbioru.

      Pozdrawiam
      Kropcia

      Usuń
  4. Przeczytane! Kilka powtórzeń się znalazło, ale to nie obniża poziomu przyjemności z czytania! Ciekawy pomysł, niebanalny. Takie nasze love story z tą dwójką, może mam problem, że akcja rozwijała się szybko i nie dało się poczuć tego, że myślą o sobie przez większy kawał czasu. Szkoda, tego brakowało, takiego napięcia i niepewności czy się spotkają i jak to będzie wyglądać. Jednak rozumiem, że zdarza się być znużonym daną tematyką (jestem najlepszym przykładem), a jak się człowiek nie zmusi to kompletnie nic nie napiszę!
    Dlatego cieszę się z tego co jest i czekam na dalszą część!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!
      Miło mi widzieć Cię znów wśród żywych!
      Rozumiem, że forma nieco, hm... frustrująca i nierozwleczona, ale tak jak stwierdziłaś, byłam już nieco znużona tą partówką, gdy ją pisałam.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. No, przeczytałam. :D
    Powiem szczerze, że na chwilę zapomniałam o twoim blogu. :c
    Podobało mi się to, co tutaj przeczytałam. ;)
    Aczkolwiek zgadzam się, że historiamomentami mocno przyspieszała, przez co nie byłam w stanie wczuć się w emocje.
    Koniec końców love story mi się podobało, bo fajnie poczytać coś lżejszego. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah i znowu ta sama uwaga ^^''
      Jedna chwila słabości a jakie konsekwencje! Niemniej bardzo dziękuję za poświęcenie czasu na przeczytanie i pozostawienie opinii. Każda jest dla mnie równie ważna!
      Dlatego też obiecuję poprawę i mam nadzieję, że zobaczę Cię tu ponownie!

      Pozdrawiam <3

      Usuń
  6. AAAAA EKSTRA!
    I mimo tego, że nie przepadam za jednopartówkami twoją pochłonęłam w ciągu jednej chwili. Bardzo oryginalny motyw. Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z podobną historią.
    Ogromny plusik :) :)

    Całość generalnie czyta się bardzo przyjemnie. No i ta końcówka! Idealna!
    Pozdrawiam cieplutko
    Temira ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. OOOoo dziękuję!
    Tak się cieszę, że Ci się podoba i uważasz to za oryginalne. Przyznam szczerze, że ciężko teraz wymyślić coś nowego wśród fanfików SasuSaku i często spędza mi to sen z powiek!

    Mam nadzieję, że wpadniesz również na drugą część, która pojawi się... no kiedyś na pewno ^^"

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam!
    Z przyjemnością informuję, że blog został zaakceptowany i widnieje już na stronie.
    Pozdrawiam, death queen!
    Spis opowiadań Naruto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za informację!

      Bardzo mi miło dołączyć do Waszego grona :)

      Usuń

Szablon autorstwa Sayuri7 | Credits x ,x