Gdyby był to normalny dzień na pewno coś by między nimi zaiskrzyło. Widział iskierki zainteresowania w jej oczach i czuł emanującą od niej rządzę przygody. Gdyby to był normalny dzień, to zaproponowałby jej drinka i w oczekiwaniu na komunikat z wieży oczarował ją a może nawet zaciągnął do jednego z pokoi w przy lotniskowym hotelu żeby poznać ją nieco bliżej i zabić nudę. Gdyby to był normalny dzień… ale nie, to był cholerny przeddzień Wigilii, a on był cholernie spóźniony.
Hala
lotniska była wypełniona ludźmi. Młodzi i starzy siedzieli samotnie lub w
towarzystwie rozkrzyczanych dzieci, pilnując niewielkich, podręcznych bagaży.
Każde krzesło, wole miejsce, każdy centymetr powierzchni nadający się do
siedzenia był zajęty przez osoby czekające na opóźnione loty.
Sakura
spojrzała z nadzieją na tablicę odlotów, jednak po raz kolejny ujrzała
niezmienne od kilku godzin, czerwone napisy, świadczące o opóźnieniu i
odwołaniu kolejnych rejsów. Westchnęła ciężko. Był przeddzień Wigilii, pierwszy
dzień jej pracy a ona utknęła w hali odlotów, w eleganckiej, nie do końca
wygodnej garsonce, z niewielką walizką. Jadąc na lotnisko przeczuwała, że ten
dzień będzie zmarnowany. Za szybami taksówki prószył śnieg a szczyty budynków
okalała mgła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w taką pogodę start samolotu
jest trudny a jednak w głębi serca miała nadzieję, że uda jej się dzisiaj
polecieć.
Stewardessą
została w zasadzie przez przypadek. Skończyła studia, kilka lat pracowała w
niewielkiej kawiarni ale wiedziała, aż w końcu miała dość. Dusiła się w
niewielki mieście, pełnym znajomych i obojętnych twarzy. Szarych ludzi, którzy
ciągle patrzyli na nią pogardliwymi, współczującymi oczami odkąd tuż po
skończeniu przez nią studiów, jej rodzice zginęli w wypadku. Nie pamięta
dokładnie dlaczego się zgłosiła na rekrutację. W zasadzie zawsze marzyła o
podróżach, poznaniu wielkiego świata. A bycie pracownicą linii lotniczych
bardzo jej to ułatwiało.
Niestety
po skończeniu kursów i uzyskaniu licencji musiała czekać do nowego roku aby
zostać pełnoetatową stewardessą. Do tego czasu była rezerwą. Miała
pseudografik, w którym widniały godziny dyżurów, podczas których musiała
siedzieć na lotnisku i wyczekiwać informacji o spóźnionej lub schorowanej
koleżance, którą mogłaby zastąpić.
Widząc,
że dalsze siedzenie nie ma sensu, a atmosfera wokół staje się coraz bardziej
gęsta i napięta, wstała i ciągnąc za sobą walizkę skierowała się przed siebie.
Odgłos jej szybkich kroków nikł w otaczającym ją gwarze. Z przyklejonym do twarzy,
firmowym uśmiechem przeciskała się przez ludzi zastanawiając się co ma ze sobą
zrobić. Sama myśl o powrocie do pustej kawalerki napawała ją wstrętem. Na
spotkanie z którąkolwiek z koleżanek nie było szans. Wszystkie już dawno
siedziały w domach ciesząc się świąteczną atmosferą.
Już
miała wyjść ze strefy bezcłowej, gdy przypomniała sobie o strefie dostępnej
jedynie dla pracowników. Zatrzymała się gwałtownie, wzbudzając falę
niezadowolenia za swoimi plecami.
–
Przecież i tak nie mam co ze sobą zrobić… – wyszeptała. Zacisnęła dłoń na
rączce walizki i zawróciła w głąb lotniska.
***
Leżący
na stoliku telefon zawibrował nieco się obracając. Sasuke zirytowany oderwał
się od stosu kartek, które przeglądał i rzucił okiem na wyświetlacz. Imię brata
wcale go nie zdziwiło. Leniwie sięgnął po aparat i przeciągając palcem po
ekranie przyłożył go do ucha.
-
Sasuke! Nareszcie. Ile można do ciebie dzwonić? Ah, nieważne. Kiedy będziesz?
Rodzice przylecieli już wczoraj a dzieciaki nie mogą się ciebie doczekać. Urządziły
świąteczny strajk i oznajmiły, że bez wujka nie dekorują choinki.
Przez
twarz mężczyzny przeszedł uśmiech. Myśl o bratanku i bratanicy zawsze chociaż
na chwilę poprawiała mu nastrój. Jednak szybko jego radość przyćmiło
zmartwienie. Przed oczami stanął mu obraz opakowanych w kolorowy papier
prezentów, które spokojnie leżały w jego mieszkaniu, w Nowym Yorku, obok
walizki zapakowanej na świąteczny wyjazd do domu brata.
–
Tak… Jeśli chodzi o to. Nie wiem czy dam radę się pojawić. – Wypowiedzenie tych
słów było trudniejsze niż myślał. Nie chciał znowu zawieść brata, jego dzieci
czy rodziców. Nawet pierwszy raz od
dawna zgłosił dyspozycyjność przy tworzeniu grafiku. Jego plan był dopracowany
w każdym calu. Ostatni lot miał wykonać z Tokio do Nowego Yorku, dwa dni przed
Wigilią. W ciągu kilku godzin miał
zahaczyć o mieszkanie, zmienić bagaże, zabrać prezenty a następnie wsiąść w
pierwszy lot do Londynu i zjawić się na kolacji u brata. Jednak nie przewidział
ponad dziesięcio godzinnego opóźnienia spowodowanego opadem śniegu.
Przedłużająca
się cisza po drugiej stronie słuchawki go przygniatała. Odetchnął i pochylił
się nad stolikiem. – Utknąłem na lotnisku w Tokio. Warunki są fatalne nie mam
pojęcia kiedy będę mógł wystartować – oznajmił z gulą w gardle.
–
Rozumiem. Masz jakiś pomysł jak tym razem powinienem okłamać Shisuiego i
Mikuro?
Sasuke
oderwał na moment komórkę od ucha, przeklął bezgłośnie i kontynuował rozmowę.
– Po
prostu powiedz im, że przyjadę później, okej? Zrobię wszystko żeby się pojawić.
– Słyszał głośne westchnienie bruneta a następnie jego zgodę. Chwilę później
rozłączył się i przymykając oczy opadł zmęczony na oparcie fotelu.
–
Excuse me sir, can I sit here? – Dotarł do niego cichy, melodyjny głos.
Zdezorientowany spojrzał w bok. Stała przed nim kobieta o zielonych oczach,
których spojrzenie zupełnie go pochłonęło. Z naturalnym, pełnym dobroci
uśmiechem czekała na jego odpowiedź. Zauroczony jej urodą zdołał jedynie
kiwnięciem głowy zgodzić się na jej prośbę. Niezdarnym ruchem przesunął część
dokumentów leżących na stole oraz szklankę z pozbawioną gazu colą. Młoda
dziewczyna z gracją obróciła drobną walizką aby ta znalazła się między fotelem
a stolikiem, a następnie wślizgnęła się na fotel tuż obok Uchihy. Miała na
sobie standardowy mundurek stewardessy z jego linii a jednak zupełnie jej nie
kojarzył. Był pilotem od ponad dziesięciu lat, kapitanem co najmniej połowę
tego czasu i był pewien, że zapamiętałby kogoś tak wyjątkowego. Jej różowe i
puszyste, jak sobie wyobrażał, włosy były spięte w ciasny kok.
Gdyby
był to normalny dzień na pewno coś by między nimi zaiskrzyło. Widział iskierki
zainteresowania w jej oczach i czuł emanującą od niej rządzę przygody. Gdyby to
był normalny dzień, to zaproponowałby jej drinka i w oczekiwaniu na komunikat z
wieży oczarował ją a może nawet zaciągnął do jednego z pokoi w przy lotniskowym
hotelu żeby poznać ją nieco bliżej i zabić nudę. Gdyby to był normalny dzień…
ale nie, to był cholerny przeddzień Wigilii, święta, które nic go nie
obchodziło i normalnie spędziłby w pracy, gdyby nie dzieciaki Itachiego.
Brzdęk
szkła dochodzący ze stolika obok wyrwał go z zamyślenia. Zauważył lekkie podenerwowanie i speszenie u kobiety,
mimo że bardzo chciała to ukryć odwracając się do niego bokiem. Dopiero po
chwili zrozumiał, że to jego nachalny wzrok jest tego przyczyną. Uśmiechnął się
pod nosem i chciał powrócić do lektury dokumentów, gdy kątem oka dostrzegł
zmierzającą w jego stronę Ino. Narwaną blondynkę, którą znał niemal od
początków swojej kariery. Ostatnimi czasy realizowali wspólnie większość rejsów
i nawet się zaprzyjaźnili.
Yamanaka
kroczyła pewnie chociaż zamiast zwykle goszczącego na jej twarzy uśmiechu
dostrzegał jedynie zmarszczkę na czole.
–
Ino? – Ponownie usłyszał słodki głos siedzącej obok stewardessy. Nim zrozumiał
co się dzieje, twarz niebieskookiej rozjaśniła się.
–
Sakura! – zawołała zaskoczona, machając do znajomej. Dotarła do zielonookiej
ledwo dając jej szansę aby wstała i zamykając w szczelnym uścisku. – Jak miło
cię znowu widzieć. Dziewczyno nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam!
Przyglądał
się tej scenie zaciekawiony. Jeszcze chwilę temu był pewien, że blondynka idzie
do niego. Odchrząknął znacząco, co zwróciło uwagę obu kobiet.
–
Ino. Co tu się dzieje?
–
Kapitanie – zaczęła puszczając do niego oczko – to jest Sakura, swieżynka. Miała ze mną swój pierwszy lot.
Wstał
ociężale, odkładając trzymane rzeczy na stół. Widział ciekawskie spojrzenie
różowowłosej jednak zamiast się przedstawić zwrócił się do współpracownicy. –
Chciałaś coś konkretnego Ino?
–
Czarujący jak zwykle – oznajmiła z jadem w głosie. – Wieża stwierdziła, że
warunki się nieco polepszyły i możemy spróbować wystartować.
–
Doskonale – oznajmił wypuszczając powietrze. – Zbierz dziewczyny i spotkamy się
za dziesięć minut…
– No
i tu pojawia się problem – wcięła mu się w środek zdania. – Mitsuri skończył
się czas. Musi zostać tutaj na odpoczynek. Rozmawiałam z biurem ale podobno
wszystkie rezerwy już są oddelegowane.
– Cholera
jasna! Nie dacie rady bez niej? – zapytał chociaż doskonale znał odpowiedź.
Zacisnął dłoń w pięść i docisnął do uda. W kilkunastogodzinny lot musieli mieć
liczbę stewardess zgodną z procedurą a i tak lewo ją zapewniali z Matsuri. – I
co teraz?
– Nie
wiem. Obiecali, że postarają się kogoś ściągnąć jak najszybciej. Ale doskonale
wiesz, że sam dojazd tu to prawie godzina. A zanim znajdą kogoś na zastępstwo…
– Skrzyżowała ręce na piersiach i przyglądała się przyjacielowi badawczo, gdy
wyciągał telefon z kieszeni spodni i palcem przesuwał po ekranie. Nagle
przypomniała sobie o koleżance i odwróciła się gwałtownie, przejeżdżając długim
kucykiem po jej nosie. – Właściwie Sakura, co ty tutaj robisz? Świeżynki nie
powinny zaczynać od nowego roku?
– Ja…
– zaczęła niezdarnie, nerwowo drapiąc się w wierzch dłoni. – Miałam dyżur przez
kilka godzin ale wszystko było uziemione.
– I
nadal tu jesteś? – Brew blondynki uniosła się ukazując zainteresowanie starszej
stewardessy.
–
Jakoś nie miałam ochoty wracać do domu…
– Jak
długo tu siedziałaś? – Sasuke wbił się w rozmowę patrząc na nią srogim,
wyczekującym wzrokiem. Haruno zestresowała się. Czuła gulę rosnącą w przełyku
jednak postanowiła się nie poddawać. To mogła być jej szansa. W dodatku Sasuke
zaintrygował ją. Cała ta sytuacja wydawała jej się odrealniona. Zupełnie jakby
była bohaterką przeciętnego filmu.
–
Cztery – oznajmiła rzeczowo mając
nadzieję, że mimo dyżuru uda jej się polecieć.
Oczy bruneta niemal natychmiast rozświetliły się a ona odetchnęła z ulgą
wiedząc, że udało się.
–
Ino, zbierz dziewczyny i weź koleżankę ze sobą. Wyślij mi sms’em jej dane a ja
wszystko załatwię. Za godzinę samolot będzie gotowy.
***
Idąc
powoli po pokładzie, pchała przed sobą wózek z daniami obiadowymi i pytała się
każdego pasażera co sobie życzy. Była na nogach od prawie doby a lecieli, od
ponad siedmiu godzin. Mimo że czuła się wyczerpana psychicznie i zmęczona nadal
jej myśli krążyły wokół przystojnego kapitana.
W
przejściu między klasami spotkała Samui, stewardessę, z którą dzisiaj miała
współpracować. Była młodsza ale pracowała już od kilku lat więc nie miała
problemu żeby zając się nią dzisiaj.
–
Dobrze ci idzie Sakuro – stwierdziła układając serwetki do plastikowego
pojemnika. – A jak ci się podoba?
–
Jest cudownie – stwierdziła wykładając puste tacki do kosza. Było po niej widać
cień zmęczenia, co nie uszło uwadze blondynki.
–Wiesz
co? Jest spokojnie. Mamy jeszcze dużo czasu do lądowania. Idź sobie odpocząć.
–
Dziękuję, ale bez przesady. Dam radę do końca – oświadczyła z uśmiechem. Każda
jej komórka pragnęła przystać na propozycję przełożonej jednak nie chciała
nikogo zawieść.
–
Przecież widać, że ledwo stoisz. Psujesz nam wizerunek – zaśmiała się. – No
już, zmykaj. Odśwież się, może zdrzemnij. Możesz mi uwierzyć, że to dużo
pomaga.
– No…
no dobrze. Dziękuję Ci bardzo. – Z uśmiechem odstawiła wózek i uporządkowała
rzeczy a następnie udała się do niewielkiej kabiny dla załogi. Przeszła przez
cały samolot aż znalazła się tuż przed kabiną pilotów. Wstukała kod i po
stromych, niewielkich schodkach weszła na górę.
W
zasadzie nie wiedziała czego się spodziewać. Podczas szkolenia pokazywano jej
wiele przykładowych kabin jednak nie było to najistotniejsze. W tym typie
samolotu było to dosyć przestronne miejsce, z łóżkami po bokach alejki. Jako że
była stosunkowo niska, musiała się jedynie delikatnie schylać żeby nią przejść.
Gdy dotarła do środkowych łóżek zdjęła marynarkę i wykwintnie zawiązaną
apaszkę. Wreszcie odetchnęła z ulgą mogąc usiąść na miękkim i wygodnym
materacu. Właśnie zabierała się za rozpięcie kilku górnych guzików koszuli, gdy
usłyszała znajomy, męski głos:
–
Wiesz, jesteś niesamowicie atrakcyjną kobietą Sakuro ale mogłaś uprzedzić, że
się dla mnie rozbierzesz. Postawiłbym ci drinka a może nawet zabrał na miłą
kolację. – Podskoczyła jak oparzona, natychmiast nakrywając i tak zasłonięty
dekolt dłońmi. Wstała z łóżka i rozejrzała się w poszukiwaniu intruza.
Dostrzegła go na końcu alejki. Leżał z twarzą przykrytą czapką i rozpiętą
koszulą.
–
Ależ kapitanie… ja, ja bardzo przepraszam. Nie sądziłam, że ktoś tu jest.
–
Sasuke – odpowiedział podnosząc się i ściągając kapelusz.
–
Słucham?
–
Jestem Sasuke – oznajmił powoli do niej podchodząc. Jego spojrzenie było
głębokie i intrygujące. Sprawiało, że nogi się pod nią ugięły. Kiedy zatrzymał
się tuż przed nią, mocno nachylony z powodu niskiego sufitu, miała wrażenie, że
zaraz zemdleje. – Ale to już pewnie wiesz – stwierdził zmuszając ją żeby oparła
się o ścianę – mimo że nie przedstawiłem się tak jak powinienem.
Gdy
się do niej odzywał będąc tak blisko jej serce trzepotało jak szalone. Był
kapitanem, dowódcą statku. Emanowała od niego aura pewności siebie i czegoś
tajemniczego, co sprawiało, że brakowało jej powietrza.
–
Przyszłam tu tylko odpocząć kapi… Sasuke.
–
Szkoda. – Zbliżał się do niej coraz bardziej, aż ich twarze łączyły milimetry.
Czuła jak napinają jej się wszystkie mięśnie. Był niesamowicie przystojny,
umięśniony i o dziwo, zainteresowany nią. Chociaż jej myśli nie mogły oderwać
się od nagiego torsu mężczyzny to gdzieś z tyłu głowy zaczęła się zastanawiać
co powinna zrobić. Była tu sama, jej ciało niemal błagało żeby rzuciła się na
niego a jednak coś podpowiadało jej, że to zły pomysł. Miała już zrezygnować,
gdy przypomniała sobie nieznośne pragnienie przygody i zmiany, które paliło ją,
oraz obietnicę, którą sobie złożyła.
***
Widział
wahanie w jej oczach. Widział jak fascynacja nim zmienia się w strach i jak jej
oczy zachodzą mgłą rozważań. Nic nie mógł poradzić na to, że go oczarowała. Gdy
pierwszy raz ją zobaczył w barze, był zaciekawiony ale i poddenerwowany, przez
co jego reakcje były przytłumione. Ale teraz, widząc jej długie nogi i kobiece
kształty musiał spróbować. Podszedł do niej jedynie z zamiarem podrażnienia
się, jednak jej słodki zapach doprowadzał go na kraniec wytrzymałości.
Zastanawiał się ile jeszcze wytrzyma nim zedrze z niej ubranie, nie przejmując
się, że w każdej chwili ktoś może ich przyłapać. Czekał jedynie na jakikolwiek
znak z jej strony. I gdy się poddał i przymknął oczy, poczuł jej, delikatne
niczym skrzydła motyla, usta na swoich.
Wszystko
w nim puściło. Przyszpilił ją brutalnie do ściany, zachłannie wpijając się w
usta. Jedną ręką objął ją w talii a drugą jeździł po jej zgrabnym ciele. Czuł
jak drobnymi dłońmi obejmuje jego szyje. Jak jej zgrabne palce wbijają się w
jego włosy. Przygryzł jej wargę a następnie zszedł z pocałunkami na szyję.
–
Saasuuuke… a co jak ktoś przyjdzie? – wysapała mu w ucho przygryzając je
zalotnie. Rzucił jej tylko obłąkane namiętnością spojrzenie i gwałtownie
pociągnął na koniec pomieszczenia powodując cichy pisk. Gwałtownym szarpnięciem
zadarł jej spódnicę do góry i ścisnął pośladek, gdy usłyszał kroki tuż przed
drzwiami do niewielkiego pomieszczenia.
–
Wybacz piękna – wyszeptał odpychając zdezorientowaną dziewczynę od siebie i
odwracając się do drzwi tak, aby zasłonić różowowłosa. Zaraz po tym do środka
wszedł roześmiany blondyn w mundurze pilota.
–
Wybacz kapitanie, że przerywam ci wypoczynek ale… – zatrzymał się w pół słowa
widząc rozgniewany wzrok Uchihy.
–
Naruto ty idioto, co jest takiego pilnego? Mówiłem ci, że masz mi nie
przeszkadzać.
– No
wiem, wiem. Ale też musze odpocząć. Ten postój w Tokio to była jakaś masakra.
Sasuke
westchnął przeciągle zaciskając palce na ramie wnęki z łóżkiem. – Dobra. Idź
przypilnuj Utakaty żeby nie zepsuł nic. Zaraz do was zejdę i się zmienimy.
Uzumaki
przytaknął i uśmiechnięty wrócił do kabiny pilotów. Brunet ledwo powstrzymał
się od przekleństw skierowanych w stronę przyjaciela. Biorąc głęboki oddech
uśmiechnął się tajemniczo i odwrócił się do różowowłosej, która nadal stała
zdezorientowana. Nerwowym ruchem naciągała z powrotem spódnicę za kolana. Nawet
podenerwowana i roztrzepana była dla niego piękna. Żałował, że nie mieli więcej
czasu dla siebie. Był pewien, że Sakura jak nikt inny pozwoliłaby mu
zrelaksować się po dniu pełnym nerwów. Zbliżył się do niej i pogłaskał jej
policzek.
–
Musimy to kiedyś powtórzyć. – Pocałował ją przelotnie w usta i wyszedł
zapinając koszulę.
***
Nie
mogła uwierzyć, że zostawił ją samą. Najpierw stała oszołomiona nie wiedząc co
ze sobą zrobić. Mechanicznie poprawiła ubranie i fryzurę i położyła się na
materacu, który wcześniej zajmował Uchiha. Pościel nadal emanowała jego wodą po
goleniu chociaż ciepło jego ciała dawno zniknęło. Zupełnie nieświadoma zasnęła
ciągle myśląc o tym co się stało.
Obudził
ją cichy stukot obcasów. Otworzyła powoli oczy i potarła się tuż pod okiem aby
uniknąć rozmazania tuszu. Czuła się zrelaksowana i wypoczęta aż do chwili, gdy
przypomniała sobie spotkanie z kapitanem. Gwałtownie nabrała powietrza, gdy
zrozumiała na co sobie pozwoliła. Na policzkach pojawił się intensywny
rumieniec. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć z pokładu samolotu i
zaszyć się gdzieś i nie pokazać się ani jemu ani reszcie załogi na oczy.
Zmusiła się jednak do wstania i pozbierania się w sobie. Gdy poprawiła swój
wygląd powolnym krokiem wyszła z pomieszczenia i zeszła na dół.
– No
i jak tam pierwszy, samodzielny lot? – Głos Ino wyrwał ją z zamyślenia, gdy
tylko weszła do niewielkiej przestrzeni pracowniczej, tuż przed kokpitem.
Blondynka stała przed nią opierając się o szafkę i trzymając w dłoni
nadgryzione jabłko.
–
Powoli do przodu – oznajmiła uśmiechając się i rozglądając dookoła w
poszukiwaniu zajęcia.
–
Bardzo dobrze sobie radzisz jak na pierwszy raz – stwierdziła przyglądając się
czujnie koleżance. – Podoba ci się Sasuke? – Zamarła słysząc to pytanie.
Odwróciła się tyłem do blondynki i schowała, nieistniejący kosmyk włosów za
ucho. – Nie wiem o czym mówisz. – Oznajmiła drżącym głosem.
–
Spokojnie, to nic złego. Tylko proszę cię uważaj na niego. Wiesz, polubiłam cię
i nie chciałabym żebyś musiała rezygnować z tej pracy.
– Nie
rozumiem. – Yamanaka westchnęła odkładając owoc na blat. Otrzepała dłonie i
sięgnęła po butelkę wody.
– Ten
gbur Uchiha jest moim przyjacielem. Co nie zmienia faktu, że niezły z niego
drań. Dzisiaj w barze coś między wami zaiskrzyło. Ale nie łódź się, zauroczy
cię a potem wykorzysta i porzuci. Taki typ faceta. Niby stawia sprawę jasno, no
ale… my kobiety lubimy sobie wyobrażać, prawda? – Haruno udawała, że całe to
przemówienie jej nie obchodzi. Kucała, odwrócona tyłem do rozmówczyni, udając,
że szuka czegoś w szafce. Nie chciała zdradzić koleżance, że jest już za późno.
–
Wiesz nie sądzę żebyś miała rację – stwierdziła po chwili milczenia. – A nawet
jeśli byłoby coś na rzeczy, to… to pewnie szybko się znów nie zobaczymy. –
Obróciła się i obdarowała ją niepewnym uśmiechem. – Poza tym do końca roku
został mi tydzień bez pracy. To chyba wystarczający czas żeby o nim zupełnie
zapomnieć?
Blondynka
uśmiechnęła się zadziornie i pokiwała powoli głową. Zrozumiała, że coś się
wydarzyło, gdy tylko zobaczyła reakcję Haruno na imię kapitana. – Nawet wiem
jak ci w tym pomóc.
***
Kiedy
lot się skończył i razem z innymi stewardessami odprawiła wszystkich pasażerów,
czuła niewyobrażalną ulgę i radość. Mimo chwili odpoczynku zmęczenie dawało
coraz bardziej o sobie znać. Łydki paliły od ciągłego chodzenia w obcasach a
głowa pękała z bólu.
– No
i jak, gotowa na przygodę? – Ino nie dawała jej spokoju. Szły ramię w ramię
przez lotnisko w Nowym Yorku a blondynka zasypywała ją toną informacji i pytań.
Sakura była jej wdzięczna, że zaoferowała jej pomoc przy sytuacji z Sasuke i że
poświęciła na to cały urlop ale jedyne o czym w tej chwili myślała była kąpiel
i miękkie łóżko. Spojrzała ze zgrozą na koleżankę, która mimo długiej zmiany
tryskała energią.
–
Oczywiście! – zapewniła zanim zdążyła ugryźć się w język. – Ale… nie uważasz,
że należy się nam trochę odpoczynku?
– Oh,
racja. – Przystanęła na chwilę intensywnie się nad czymś zastanawiając. – W
takim razie najpierw pojedziemy do mnie i odpoczniemy a od jutra bierzemy się
do roboty! – oznajmiła stanowczo, ciągnąć różowowłosą za nadgarstek.
Jadąc
taksówką podziwiała zatłoczone ulice i ogromne budynki. Czuła się niesamowicie
będąc niemal po drugiej stronie świata z dala od domu i starego życia.
Przekręciła się na fotelu i spojrzała na koleżankę przeglądającą coś na
telefonie.
– To
jak wygląda twój plan? – zapytała nerwowo wykrzywiając palce. Złowieszczy
uśmiech Yamanaki przyprawił ją o ciarki.
–
Wiesz, nie pierwszy raz widzę co mój przyjaciel robi z kobietami. Sama… zanim
go lepiej poznałam sama… Z resztą pewnie rozumiesz. – Zaczęła gubić się w
słowach jednak dostrzegając kątem oka współczujący wzrok Sakury odchrząknęła a
na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. – W każdym razie z czasem odkryłam , że
są tylko dwa sposoby aby się od niego uwolnić. – Zrobiła pauzę aby wprowadzić
trochę dramatyzmu. – Musisz znaleźć sobie chłopaka, co może być trudne z naszą
pracą. – Mrugnęła porozumiewawczo, chichocząc. – Albo stać się taka jak Sasuke.
***
Silnik
samochodu pracował z cichym pomrukiem, gdy Sasuke pokonywał kolejne ulice.
Mijał właśnie Hilton Time Square, skręcając w Siódmą, gdy kątem oka dostrzegł
rozwiane, różowe włosy. Wydychając ze świstem powietrze ledwo powstrzymał się
od przełożenia nogi na hamulec i gwałtownego zatrzymania pojazdu. Ostatnie dwa
miesiące wspomnienie Sakury ciągle do niego wracało.
Czuł
się z tym dziwnie, bo o żadnej kobiecie nie myślał dłużej niż przez okres ich
spotkania. A jednak stewardessa miała w sobie coś wyjątkowego. Coś co odbierało
mu rozum i sprawiało, że zachowywał się jak szczeniak. Kiedyś często pozwalał
sobie na przygodne przyjemności z stewardessami. Podczas dłuższych przerw w
lotach również nie odmawiał sobie korzyści z lokalnych… smakołyków. Jednak
przekraczając magiczną barierę trzydziestu lat, zaczął się tym nudzić. Już od
kilku lat coraz mniej czasu spędzał z nowo poznanymi kobietami a coraz więcej w
samotności, chociaż i ona powoli mu przeszkadzała.
Od
wigilijnego spotkania z rodziną coraz częściej przyłapywał się na myślach o
założeniu własnej. Jak to jest, być witanym przez kogoś, po ciężkim dniu w pracy?
Jak to jest słyszeć każdego dnia tupot drobnych stóp w drugim pokoju?
– Oj Uchiha, starzejesz się – oznajmił zerkając w lusterko, w którym odbijały się jego zmęczone oczy, z pierwszymi kurzymi łapkami.
– Oj Uchiha, starzejesz się – oznajmił zerkając w lusterko, w którym odbijały się jego zmęczone oczy, z pierwszymi kurzymi łapkami.
Jak
to by było, widzieć ją każdego dnia?
Przemknęło
mu przez myśl, lecz zamiast skupić się na tym, wrzucił kierunkowskaz i zmienił
pas, kierując się w stronę swojego, pustego mieszkania.
***
–
Wszystko gotowe. – Ino weszła do pokoju i odstawiła komórkę na komodę. Czujnym
okiem obejrzała przyjaciółkę od góry do dołu. – Jeśli chcesz, możemy to
odwołać. Zostaniesz tu a…
–
Nie.
Sakura
stała przed wysokim lustrem, trzymając dwa wieszaki z sukienkami. Z
niezdecydowaną miną przykładała je na zmianę próbując ocenić, która lepiej się
nadaje na dzisiejszy wieczór.
–
Czerwona będzie idealna – rzuciła Yamanaka podchodząc bliżej.
– To
nie ma sensu – sapnęła odrzucając ubrania i siadając na podłodze. – Co ja
właściwie robię, Ino? Przecież to głupie, on pewnie o mnie nie pamięta! –
zdenerwowana zaczęła wbijać paznokcie w rękę a następnie ciągnąć je wzdłuż
przedramienia.
– Ale
ty go pamiętasz. I musisz przyznać, że nieźle ci zakręcił w głowie – dodała
siadając obok niej i obejmując ją ramieniem. – Słuchaj – stwierdziła pewnie. –
Przyjdziesz dzisiaj na przyjęcie, zobaczysz go. On spotka ciebie. W najgorszym
wypadku będziesz miała złamane serce, w najlepszym … – nie dokończyła wstając
aby zabrać sukienkę. Wyciągnęła rękę z kreacją w stronę kobiety i uśmiechnęła
się.
Sakura
westchnęła. Niepewnie wzięła ubranie i wciągnęła na siebie. Słowa przyjaciółki
dodały jej pewności jednak nadal uważała się za kompletną wariatkę. Przez trzy
miesiące jej nastawienie do Uchihy zmieniało się diametralnie. Z początku nie
mogła przestać o nim myśleć. Marzyć o pocałunkach z nim. Wspominać gorącego
ciała, które ją otaczało. Potem przeszła w stadium goryczy, za którym wlokła
się nienawiść, do niego i siebie. Dlaczego dała się tak owinąć wokół palca? Co
on sobie myślał, tak po prostu całując ją a potem uciekając? Gwałtowne emocje
doprowadziły do powrotu wspomnień i kolejnego zauroczenia. Aż w końcu chciała
po prostu skopać mu tyłek. Udowodnić, że nie jest jak inne.
–
Pokażę mu dzisiaj, dlaczego nie powinien zaczynać z Haruno. Shannaro! –
krzyknęła ściskając delikatny materiał sukienki i diabolicznie uśmiechając się
do własnego odbica.
***
Nie
lubił chodzić na przyjęcia. Było na nich za dużo znajomych twarzy, które
rościły sobie prawo do miejsca w jego pamięci. Za często ludzie podchodzili do
niego aby wymieniać poglądy na nieistotne dla niego sprawy lub opowiadać o tym
jak ich dzieci nie uległy samo destrukcji. Nudziło go to.
Jedynym
wyjątkiem były uroczystości, na które zapraszała go Ino. Męczyłaby go latami,
gdyby tylko przegapił choć jedno z jej przyjęć będąc w mieście. Dlatego stał teraz
przed wejściem do niewielkiej restauracji trzymając w dłoni butelkę wina z dużą
czerwoną kokardą i przyglądał się zebranym gościom. Nie miał nastroju na
kolejne pogaduszki stewardess o najnowszej wyprzedaży w Paryżu ani też rozmów
jego kolegów o golfie czy tenisie.
Był
ciepły, marcowy wieczór. Otaczał go szum tętniącego życiem miasta i cicha
muzyka dobiegająca z budynku.
Przeczesał
włosy wolną dłonią i wszedł do środka. Uderzyła go fala ciepła i mdły zapach
stojącego w bemarach jedzenia. Rozglądał się dookoła w poszukiwaniu blondwłosej
gospodyni, gdy usłyszał słodki, melodyjny głos, o którym już prawie zapomniał.
Odwrócił się w jego kierunku i zamarł. Sakura stała w kącie sali. To musiała
być ona. A jednak wyglądała zupełnie inaczej niż ją zapamiętał. Jej długie,
różowe włosy były teraz grubymi lokami. Na ustach miała intensywnie czerwoną
szminkę idealnie pasującą do ostrej czerwieni jej sukienki i czerni lekkich,
czarnych szpilek.
Sasuke
wciągnął gwałtownie powietrze. Poczuł się jakby znów był z nią w samolocie.
Miał ochotę zabrać ją stąd i dokończyć to, co zaczęli.
– No
proszę, proszę. Kto to raczył się zjawić. – Ino zaskoczyła go pojawiając się
niemal znikąd.
– Co
ona tutaj robi? – zapytał zachrypniętym głosem, nawet nie obdarzając blondynki
spojrzeniem.
–
Kto, Sakura? – Zaśmiała się widząc jego nietęgą minę. – Jest moją
współlokatorką. Poza tym wiesz, ciężko byłoby świętować bez solenizantki. –
Podążyła za nim wzrokiem i uśmiechnęła się triumfalnie dostrzegając, że nie
odrywa wzroku od Haruno. – Podoba ci się? To moje dzieło, jestem z niej taka
dumna. – Spojrzała na butelkę w jego dłoni. – Przyniosłeś wino? Nie poznaję
cię. I nawet pamiętałeś, że to moje ulubione. – Sięgnęła po nie z ciekawości
jednak w ostatniej chwili ręka mężczyzny się ruszyła a na jego twarzy pojawił
się szarmancki uśmiech.
–
Przecież nie wypada zjawiać się na czyiś urodzinach bez prezentu, prawda? –
zakpił a następnie odwrócił się i zaczął iść w stronę śmiejącej się Haruno. Był
to dla niego widok nowy i niesamowity. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że
przyczyną tego jest jego dobry znajomy, który wręcz ślinił się na widok
kobiety.
–
Inuzuka, może idź zobaczyć czy nie ma cię gdzie indziej? – warknął stając tuż
obok różowowłosej. Szatyn spojrzał na niego a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Uniósł ręce w geście rezygnacji i nie spuszczając oka z Sakury odszedł rzucając
do Uchihy:
– Oj
uważaj żeby cię nasz diamencik nie pociął.
–
Palant – syknął odprowadzając go spojrzeniem. Kiedy znikł w tłumie skupił się w
całości na zielonookiej. Zbliżył się do niej i objął wolną ręką w pasie
nachylając się nad nią. – Wszystkiego najlepszego piękna. Tęskniłem za tobą –
oświadczył muskając wargami jej policzek. Zdziwił się, że nie wywarło to na
niej żadnego poruszenia. Odsunął się tak aby przenieść rękę z prezentem przed
siebie. – To dla ciebie. Drobny podarunek.
–
Dziękuję, kapitanie. – Odstawiła kieliszek i wzięła od niego alkohol, który
położyła obok. Założyła kosmyk włosów za ucho i zmrużyła lekko oczy. – Co cię
tu sprowadza Sasuke?
– Przecież
nie mógłbym opuścić takiego święta.
– Och
czyżby? – zalotnie przygryzła wargę. Odwróciła się od niego i sięgnęła po
kieliszek.
Sasuke
otaksował ją spojrzeniem. Coś w jej postawie i zachowaniu się zmieniło. Dopiero
po chwili powróciły do niego słowa Ino „To moje dzieło, jestem z niej taka
dumna.”. Był zaskoczony zmianą ale nie zmieniało to faktu, że pragnął ją poznać
bliżej.
Pogłaskał
jej ramię i nachylił się napawając jej kwiatowymi perfumami. – Wiesz, może
powinniśmy gdzieś wypróbować to wino. Moglibyśmy… dokończyć pewne sprawy –
dodał szeptem.
***
Serce
o mało nie wyskoczyło jej z piersi. Myślała, że jest gotowa na konfrontację z
Uchihą ale, gdy tylko stanął w drzwiach, wiedziała, że się myliła. Teraz była
już pewna, że coś, co miało być przelotne, czemu zaprzeczala od dłuższego
czasu, powróciło ze zdwojoną siłą.
Uciekła
od niego w chwili, gdy przypomniał jej chwile w samolocie. Ulotniła się do
łazienki żeby poprawić makijaż. Teraz stała przed lustrem, opierając się o blat
i patrząc w oczy swojemu odbiciu.
– Co
ty robisz dziewczyno? – zapytała chociaż nie miała szansy na uzyskanie
odpowiedzi. Westchnęła i sięgnęła do torebki po szminkę, której na ustach
zostało niewiele. Zabrała się za jej nakładanie, gdy drzwi się otworzyły a do
środka wszedł rozluźniony Sasuke.
–
Męska jest po drugiej stronie – oznajmiła cmokając aby roznieść równomiernie
kolor. Nie słyszała jego odpowiedzi. Miała nadzieję, że wyszedł i zostawi ją w
spokoju. Wytarła rozmazany tusz z kącika oka, gdy poczuła jego silny uścisk.
Obrócił ją gwałtownie i wpił się w jej usta.
–
Przestań ze mną igrać – wycharczał między pocałunkami. Nim się zorientowała
chwycił ją za pośladki i posadził na blacie. Oderwał się od niej i spojrzał w
oczy.
Ścisnął
jej drobne dłonie. – Jedźmy do mnie. Nie wytrzymam dłużej bez ciebie.
– A
co jeśli nie? – jej głos był nieco zachrypnięty ale udało jej się uzyskać nutę
figlarności. Widziała jak jego ciało się napina. Jak targa nim podniecenie i
bardzo jej się to podobało. Nie wiedziała co wstąpiło w nią samą. Uchiha, jego
zachowanie sprawiało, że zachowywała się jak inna osoba, uwięziona w jej ciele.
Uniosła nogę z szpilką i odepchnęła go delikatnie. – Może ja wcale nie chcę? –
kontynuowała uśmiechając się ponętnie. – Jest tu wielu takich jak ty, którzy
mogą mi dzisiaj dotrzymać towarzystwa – dodała kąśliwie, wiedząc, że to go
rozjuszy.
Chwilę
stał w osłupieniu analizując jej słowa. Do tej pory nie dopuszczał do siebie
myśli, że ktokolwiek inny mógłby ją dotknąć. Nie myślał o niej w takich
kategoriach. A jednak to co mówiła było prawdą. Wyprostował się dumnie i ze
złośliwym uśmieszkiem oznajmił – jeśli nie, to wezmę cię tu i teraz, i nie
będzie mnie obchodzić ile jest osób za ścianą ani czy ktoś tu wejdzie czy nie.
–
Uznam to za propozycję – uśmiechnęła się do niego zalotnie. – I dam ci znać. W
końcu noc jeszcze długa, czyż nie? – oznajmiła zeskakując i zabierając torebkę.
Przeszła obok niego kołysząc biodrami. W ostatniej chwili złapał ją za
nadgarstek.
– To
może chociaż dasz się zaprosić na drinka – zapytał obserwując jej twarz. Widząc
jej niezdecydowanie szybko dodał z nadzieją – albo kolacje, w jakieś bardziej
ustronne miejsce.
–
Myślałam, że nigdy nie zapytasz. – Mrugnęła do niego, delikatnie wyciągając
rękę z jego uścisku. – Załatw taksówkę i spotkamy się za chwilę na zewnątrz.
***
Wyszła
nie patrząc się za siebie. Musiała jak najszybciej dostać się do Ino i
powiedzieć co się wydarzyło. Radość ale i strach mieszały się w jej żołądku.
Czuła w nim dziwną lekkość. Jednocześnie dłonie zaczęły się jej pocić a wokół
zrobiło się dziwnie gorąco.
–
Ino! – zawołała radośnie odszukując blondynkę w tłumie. Szarpnęła ją za ramię i
zaciągnęła do krzeseł, jak najdalej od wejścia i toalet.
–
Sakura? Gdzieś ty była. Wszystko w porządku?
– Ja…
– zaczęła ale nie za bardzo wiedziała co ma powiedzieć dalej. Spuściła głowę i
zacisnęła dłoń na dłoni przyjaciółki, nie wiedząc jaka będzie jej reakcja. –
Rozmawiałam z nim. Z Sasuke.
– No
i ? – ponagliła ją Yamanaka ciekawa wyniku tej konfrontacji.
–
Zgodziłam się na kolację.
–
Zaprosił cię na kolację? No no no. – Zacmokała zaciekawiona. – Wiesz, on raczej
nigdy. Jakby to powiedzieć. Nie lubi się angażować. Z resztą, opowiadałam ci o
tym.
– Nie
jesteś zła? – zapytała nieśmiało, zupełnie tracąc swoją pewność siebie.
–
Zła? Czemu miałabym? – zachichotała. – To twoja decyzja. Z resztą od początku
wiedziałam, że to kiedyś nastąpi. Jedyne co mogłam zrobić, to przygotować cię
na starcie z tym gburem. – Wstała ciągnąć za sobą różowowłosa. – A jeśli złamie
ci serce, co jest bardzo prawdopodobnie, to obiecuję, że osobiście skopie mu
tyłek.
Nie
wiedziała co ma o tym myśleć. Cały dzień myślała tylko o tym co się wydarzy i
jak zareaguje Yamanaka na głupotę, którą na pewno zrobi. Była jej niezmiernie
wdzięczna za wyrozumiałość i ogromne wsparcie jakie jej okazywała.
– Co
ja bym bez ciebie zrobiła? – rzuciła przytulając ją i ściskając.
– No
już, już. Idź do niego. – Stwierdziła, gdy doszły do ich stolika, gdzie na
krzesłach przewieszone miały okrycia. – Tylko… uważaj na siebie, dobrze? Nie
daj sobie złamać serca… – dodała po chwili podając jej ubranie. Haruno
spojrzała na nią pełnym wdzięczności ale i wahania wzrokiem.
– Nie
martw się. Jeśli tak się stanie, nie
będę sama – oświadczyła i mrugnęła do niej a następnie odwróciła się na pięcie
i wyszła stukając cicho obcasami.
Na
dworze było chłodno. Otuliła się beżowym swetrem i wyszła na chodnik
rozglądając się w poszukiwaniu bruneta. W uszach dudniły jej słowa blondynki,
które zaczynały mącić jej w głowie.
– Już
myślałem, że mnie wystawiłaś. – Usłyszała go nagle, tuż za sobą. Podskoczyła
przyciskając kopertówkę do piersi. – Spokojnie, to tylko ja – stwierdził i dał
jej szybkiego całusa. W odpowiedzi uderzyła go torebką w ramię. – A to za co? –
zapytał zszokowany.
–
Musisz z tym skończyć – oznajmiła głosem nieznoszącym sprzeciwu.
– Z
tym?
–
Tak, z tym – odpowiedziała wskazując dłonią całą jego sylwetkę. – Musisz
przestać zachowywać się tak…
–
Jak?
Westchnęła.
Co ona właściwie robiła? Nie była pewna czy chciała postawić wszystko na jedną
kartę chociaż wiedziała, do czego może dojść dzisiejszej nocy. Jeszcze chwilę
temu, w ciepłej, pełnej hałasu restauracji, będąc po kilku kieliszkach wina nie
widziała w tym nic złego. Jednak powiew świeżego powietrza trochę ją orzeźwił
wywołując wątpliwości.
– Coś
się stało?
–
Nie… nic – oznajmiła, zarzucając niesfornym lokiem, który opadł jej na czoło. –
To.. Dokąd jedziemy? – Zapytała, widząc zatrzymującą się za plecami mężczyzny
taksówkę.
Jego
zadziorny uśmiech tylko bardziej ją rozkojarzył. Razem z dotykiem ciepłej ręki,
owijającej się wokół talii, burzył wszelkie granice.
–
Wiesz… Stwierdziłem, że wpadniemy do mnie. Przygotuję coś specjalnie dla
ciebie. A potem na deser…
– O
nie Uchiha – oznajmiła srogo, zadzierając drobny nos do góry. Ostentacyjnie
dźgnęła go w mostek torebką. – Zapamiętaj sobie, że nie jestem jak inne. Na to
– szybkim obrotem wydostała się z jego objęć – musisz zasłużyć. Jeśli coś ci
się nie podoba, to zawsze mogę wrócić do środka.
–
Mówił ci ktoś, że jesteś niesamowicie irytująca? – oznajmił przyciągając ją
znów do siebie. Zaciągnął się zapachem jej perfum i z uśmiechem dodał – no, ale
skoro nalegasz. Znam w okolicy jedno miejsce.
***
– Co to
za restauracja? – zapytała, gdy taksówka zajechała pod budynek z czerwonej
cegły. Perłowy napis „Akimichi” na czarnym tle z czerwono-granatową, szkocką
kratą był podświetlony ostrym, białym światłem. Widziała jak w środku kelnerzy
ubrani w czarne koszule i dżinsy roznoszą potrawy gościom, ubranym w eleganckie
ale i proste stroje. – Wygląda ciekawie. Jesteś pewien, że będziemy tam pasować
w tych strojach?
Zaśmiał
się i spojrzał na jej zachwyconą twarz. – To restauracja moich dobry znajomych.
Nie będzie problemu.
–
Często tu przychodzisz?
–
Właściwie byłem tylko na otwarciu. – Zapłacił i wysiedli z taksówki. – Ale
miejsce jest jedyne w swoim rodzaju.
Sasuke
spróbował objąć towarzyszkę jednak uzyskał tylko zadziorne spojrzenie. Weszli
do środka zwracając na siebie uwagę kierowniczki sali, która stała przy
czarnym, połyskującym pulpicie.
–
Przykro mi, ale dzisiaj wszystkie stoliki są zajęte – oznajmiła z delikatnym
uśmiechem. – Może chcą państwo dokonać rezerwacji na inny termin?
– To
nie będzie konieczne. – Proszę przekazać panu Nara… – zaczął, jednak szybko
przerwał mu znudzony głos.
–
Jakie to upierdliwe… –Do niewielkiego lobby wszedł szczupły szatyn, z włosami
związanymi w kucyk. – Aiko, co tu się dzieje? – Na widok mężczyzny otworzył
szerzej oczy po czym uśmiechnął się i uścisnął mu dłoń poklepując drugą ręką w
ramię. – Sasuke, kopę lat stary. Kiedy my się ostatnio widzieliśmy?
–
Ciebie też dobrze widzieć Shikamaru. Widzę, że interes kwitnie.
– Ta…
Trochę to upierdliwe, ale co poradzić?
– To
jest Sakura – wskazał na kobietę, która całej sytuacji przypatrywała się w
milczeniu. Teraz obdarzyła managera ciepłym uśmiechem i podała mu dłoń.
–
Bardzo mi miło.
–
Mnie również – zapewnił Nara delikatnie ściskając jej drobne palce. – Musisz
być bardzo wyjątkowa skoro Uchiha cię tu przyprowadził. No i te stroje. Skąd ją
ukradłeś? – Mrugnął do niej porozumiewawczo na co zaśmiała się.
–
Znajdziesz coś dla nas?
–
Jasne, zaraz coś wykombinuje.
***
–
Więc Sasuke, skąd jesteś? – zapytała skubiąc smakowicie wyglądające frytki z
batata. Była oczarowana zarówno miejscem jak i obsługą. Wszystko jednocześnie
było proste, męskie a jednak posiadające nutę elegancji. W menu widniały
potrawy typowo barowe, ukryte pod wyrafinowanymi nazwami lub podrasowane
niecodziennymi dodatkami.
–
Naprawdę chcesz to wiedzieć? – zapytał zaskoczony. Nie odrywając od niej wzroku
wypił łyk alkoholu. Kobieta spojrzała na niego przymrużonymi oczami i
uśmiechnęła się chytrze.
– Ostrzegałam.
Nie jestem jak inne – oznajmiła. Jej noga precyzyjnie i z namysłem uniosła się
pod stołem i otarła o jego nogawkę.
Zaszokowany
uniósł minimalnie lewą brew.
– Z
Japonii. Chociaż urodziłem się i wychowałem z bratem tutaj.
–
Tutaj, czyli w Nowym Yorku? – kolejne pytanie, kolejne dotknięcie jego nogi.
Drobna stopa w szpilce przejechała wzdłuż nogawki unosząc się nad kolano.
–
Tak. – Nie odrywał od niej spojrzenia. Czuł jej małe gierki. Widział figlarne
iskierki i ledwo powstrzymywał się od reakcji. – Mój ojciec był pilotem. –
Dodał analizując posunięcie niesfornej stopy. – Praca przywiązała go do tego
miejsca i tak jakoś już wyszło. Stąd też moja pasja do latania. – Zamyślił się
przez chwilę, na wspomnienie dzieciństwa. Kiedy poczuł chłód tworzywa na swoim
kroczu i drobny nacisk obcasa, uśmiechnął się złośliwie i chowając lewą rękę
pod stół złapał ją za kostkę. – A ty? Dlaczego zdecydowałaś się na tak
niewdzięczną pracę jak stewarding? – Zadał pytanie widząc jej nietęgą minę.
Skoro ona może się nim bawić, to on nie pozostanie jej dłużny.
Przygryzła
wargę czująć jak jego gorąca dłoń sunie po jej łydce. Delikatny dotyk
doprowadzał ją do wrzenia. Ledwo powstrzymując jękniecie odpowiedziała drżącym
głosem.
–
Jestem z niewielkiego miasta na Honsiu. Po ukończeniu studiów miałam plany
wyjechać gdzieś, znaleźć pracę i żyć w wielkim mieście. Ale… ale zdarzył się
wypadek i musiałam zostać. – Przechyliła głowę rozkoszując się jego dotykiem. –
Potem ludzie. Ludzie patrzą na ciebie inaczej, gdy tracisz rodziców i zostajesz
sam. Patrzą na ciebie z góry. Uważają się za lepszych. Udają, że rozumieją, a
tak naprawdę oceniają na każdym kroku. Sam rozumiesz, nie mogłam już tego
dłużej znieść. Więc wyjechałam.
– Ja…
przepraszam. Nie powinienem. – Speszył się i puścił ją.
– No
co ty – machnęła ręką, nadając swoim słowom obojętności. – To wszystko nie ma
już znaczenia – oznajmiła wpatrując się w niego uwodzicielsko. Oderwała się od
niego aby wysączyć trochę koktajlu. Zamruczała zadowolona z jego smaku. – To
jest wyśmienite! – oświadczyła z uśmiechem. – Jak możesz tu w ogóle nie
przychodzić?!
–
Widać brakowało mi odpowiedniego towarzystwa. – Odpowiedział jej zadziornie.
Widział iskierki radości i niedowierzania w jej oczach. Dla podkreślenia swoich
słów ujął jej dłoń i pocałował.
–
Przepraszam. Czy życzą sobie państwo jakiś deser? – zapytała z uśmiechem młoda
kelnerka, która ich obsługiwała. Sakura posłała mężczyźnie zagadkowe
spojrzenie.
–
Nie. Myślę, że na deser pojedziemy w inne miejsce – oznajmiła zdawkowo. Z
gracją podniosła się zabierając swoją dłoń oraz torebkę i wyminęła mężczyznę
kusząco kołysząc biodrami.
Podążał
za nią wzrokiem dopóki nie zniknęła za drzwiami do lokalu. Westchnął i wyjął
plik banknotów, a następnie podał kilka kelnerce.
–
Myślę, że wystarczy – oznajmił z rozbrajającym uśmiechem, który wywołał
rumieniec u młodej dziewczyny. – Rachunek nie jest konieczny – rzucił wstając.
Był ciekawy co tym razem kombinuje Sakura.
Stała
przed lokalem na środku chodnika. Z uniesioną głową wpatrywała się w niebo,
mimo że było niedostrzegalne wśród świateł wielkiego miasta. Przymknęła oczy
słysząc otwierające się drzwi. Była pewna, że mężczyzna podejdzie do niej i
obejmie aby wyszeptać jakąś nieprzyzwoitą propozycje na spędzenie reszty
wieczoru. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Zaciekawiona obróciła się i
spojrzała na niego zaciekawiona. przyglądał się jej z rękami w kieszeniach.
Jego widok, w obcisłej koszuli i idealnie skrojonym garniturze zapierał jej
dech. Zupełnie nie mogła zrozumieć, co robi z nią Uchiha. Jego obecność
zmieniała ją w obcą jej osobę.
Podeszła
do niego z delikatnym uśmiechem i przyciągnęła go bliżej siebie ciągnąc za
klapy marynarki. Z walącym sercem i drżącymi nogami pocałowała go, licząc na
chwilę szalonej namiętności. Jednak nic się nie stało. Skonsternowana oderwała
się od niego.
– Co
jest kapitanie? – wyszeptała mu, gdy ich twarze dzieliły milimetry. – Myślałam,
że chciałeś dokończyć… pewne sprawy.
Nie
wiedział co o tym sądzić. Z jednej strony miał ochotę rzucić się na nią tu i
teraz. Z drugiej… Cały wieczór jej postawa, jej słowa doprowadzały go do
wrzenia. Irytowały a jednak trochę intrygowały. Jeszcze chwilę temu opierała
się jego zaborczości i propozycjom a teraz sama naciskała owijając go wokół
swojego ślicznego palca. Uśmiechnął się pod nosem i objął ją w tali. Kątem oka
dostrzegł taksówkę, która podjeżdżała właśnie pod restauracje, a o którą zdążył
poprosić kelnerkę przed wyjściem. Pociągnął w jej stronę kobietę, której oczy
diametralnie się rozszerzyły.
Zachichotała
widząc jego wygłodniałe spojrzenie. Ledwo udało mu się podać adres, zanim
rzuciła się na niego niczym wygłodniała bestia. Przyciągał ją przyprawiając o
drżenie całego ciała i fale gorąca. Całowała go skręcona w maksymalnie
niewygodnej pozycji, jednak wcale jej to nie przeszkadzało. Czuła na sobie jego
dłonie, które jeździły między ramionami, talią a pośladkami. Westchnęła, gdy
ścisnął je i przyciągnął ją bliżej siebie.
–
Sasuke – wyszeptała odzyskując na chwilę rozsądek. – Może… poczekajmy aż
dojedziemy? – zapytała speszona kierowcą, który co chwila zerkał na nich w
lusterku.
Założyła
wypadający kosmyk za ucho i posłała mu proszący uśmiech. Widziała, że nie
podoba mu się ten pomysł. Czuła całą sobą jak bardzo jej pragnie.
–
Doprowadzisz mnie kiedyś do szaleństwa Haruno – wyszeptał jej do ucha opierając
się czołem o jej głowę. – Mówił ci ktoś, że jesteś niezwykle irytująca? Dodał
muskając wargami jej szyję.
Zaśmiała
się, zwracając się ku niemu.
– Nie
Uchiha. Ty jesteś pierwszy.
Jeżdżenie
w nocy po Nowym Yorku nie zajmuje dużo czasu. Taksówka szybko przejechała
cztery przecznice dzielące restaurację od wieżowca, w którym mieszkał Sasuke.
Sakura niemal wyskoczyła z samochodu pełna ekscytacji. Gdy brunet do niej
dołączył znów rzuciła się mu na szyję jednak po kilku drobnych całusach została
lekko odepchnięta i obdarzona zadziornym uśmiechem. Chwilę później mężczyzna
chwycił ją za nogi i przerzucił przez ramię niczym damę w opałach ratowaną przez strażaka.
Zapiszczała przerażona a nastpnie się roześmiała.
–
Puszczaj mnie! Co ty robisz? – krzyczała chociaż nie mogła przestać się
uśmiechać. Już dawno nie czuła się tak beztrosko wesoła i lekka. Uderzyła
mężczyznę raz i drugi w plecy jednak wydawał się tym niewzruszony. Zamilkła
uśmiechając się niedowierzająco. Podniosła się na ile było to możliwe, aby
uniknąć zwisania głową w dół i niecierpliwie stukała w jego plecy.
Wniósł
ją do budynku a następnie przetransportował windą na trzydzieste siódme piętro,
gdzie przeniósł ją przez próg własnego mieszkania. Zatrzaskując kopniakiem
drzwi skierował się do sypialni, w której nareszcie puścił różowowłosą rzucając
ją na materac.
–
Jesteś wariatem – stwierdziła oburzona. Jednak widząc jak ściąga marynarkę,
przygryzła wargę i rzuciła torebkę na podłogę. Podniosła się aby trafić prosto
w jego objęcia. Czuła jak znów przyciąga ją do siebie, nie pozostawiając
chociażby skrawka przestrzeni między nimi. Obezwładniał ją pocałunkami, przez
które traciła grunt pod nogami. Był gorący i silny a jego woda kolońska
otępiała jej zmysły. Wplotła dłonie w jego włosy, gdy on zjechał z pocałunkami
na szyję i dekolt. Pchnięta opadła na materac, który nie wydał z siebie żadnego
dźwięku. Czuła na sobie jego ciężar, gdy kontynuował pieszczoty. Bez wahania
rozpięła guziki jego koszuli, którą po chwili odrzucił w kąt.
Głośne
westchnięcie zmieszane z jękiem rozkoszy wyrwało się jej, gdy poczuła jego dłoń
na piersi. Kolejne, gdy zaczął ją masować okrężnym ruchem. Przymknęła na chwilę
powieki rozkoszując się doznaniami. Jednak, kiedy jego dłonie zjechały jeszcze
niżej, na biodra i uda a pocałunki wkradły się tuż za linię sukienki
przyciągnęła go gwałtownie za włosy składając krótki, słodki pocałunek na jego
ustach, a następnie przewróciła go na bok żeby szybko znaleźć się na nim.
Rozsiadła się na jego biodrach, czując całą sobą pożądanie jakim ją darzył.
Zarzuciła głową aby włosy spływały jedynie z lewej strony i nachyliła się aby
drażnić go swoim oddechem i krótkimi pocałunkami. Przesuwała się schodząc
niżej, hacząc przy okazji paznokciami jego nagi tors. Z każdym centymetrem
czuła się coraz pewniej, chociaż ją samą to zaskoczyło. Z bijącym sercem
gwałtownym szarpnięciem rozpięła pasek trzymający spodnie. Wsunęła dłoń pod
materiał i zadziornie zerknęła w jego stronę.
Czujne
spojrzenie czarnych oczu uważnie obserwowało jej poczynania. Kiedy nachyliła
się, gwałtownym ruchem zrzucił ją aby znów być na górze. Był już na skraju
wytrzymałości. Chciał przejść dalej.
Patrząc na jej zarumienioną twarz i niesamowicie ufne, zielone oczy, włożył
dłonie pod materiał sukienki i zahaczył o koronkę bielizny. Widząc, że
przygryza wargę w oczekiwaniu, zsunął figi niżej, wzdłuż ud, łydek, aż dotarł
do drobnych stóp w seksownych szpilkach.
Kolejny
element garderoby wylądował gdzieś na podłodze.
Być może jutro będę się nienawidzić, ale dzisiaj
jestem szczęśliwa.
Gdzieś z oddali słyszę rozum i czuję serce, ale
pozostaję pośrodku.
I wiem, że nie mogę być twoją przyjaciółką, że nigdy
nie będziemy razem.
Chodź przez chwilę bądźmy samotni razem, trochę mniej
samotni niż oddzielnie… *
***
Seks
z Sakurą był niesamowity. Jej drapieżność wymieszana z uległością i niesamowite
ciało doprowadzały go do szaleństwa. Uwielbiał ją całować i pieścić, a każdy
jęk rozkoszy podniecał go bardziej. Dochodząc w niej, nie mógł się oderwać od
jej zielonych, sarnich oczu pełnych ufności i ciepła.
Wyszedł
z niej powoli, rozkoszując się jej ciepłem. Składał drobne pocałunki na jej
ciele. Uśmiechnął się zadziornie słysząc jak wzdycha, gdy z ostatnim
pocałunkiem zatrzymał się tuż nad łechtaczką. Usiadł na łóżku ciężko
oddychając. Widok leżącej obok Haruno był niemalże magiczny. Była spokojna mimo
płytkiego i szybkiego oddechu, przez który jej piersi unosiły się kusząco. Całe
ciało lśniło od potu nadal opięte czerwoną sukienką, której nie miał serca z
niej zrywać, a jej włosy rozrzucone po poduszce tworzyły aureolę.
Wstał
i powolnym krokiem przeszedł do sąsiadującej z sypialnią łazienki. Po drodze
zabrał swoje bokserki z podłogi. Zanim je założył, pozbył się zużytej
prezerwatywy, którą wrzucił do stojącego w rogu śmietnika. W szerokim lustrze
dostrzegł swoją twarz, na której o dziwo znajdował się nikły uśmiech, którego
nie mógł powstrzymać. Myjąc ręce, przy okazji ochlapał zmęczoną twarz oraz kark
wodą. Wytarł się wiszącym obok umywalki ręcznikiem i skierował się z powrotem
do sypialni.
Otworzyła
nieśmiało oczy, gdy tylko usłyszała oddalające się kroki. Była zamroczona
jednak nagle ogarnęła ją trwoga na to co właśnie zrobiła. Przespała się z
Uchihą. Bez skrupułów i zahamowań dała się ponieść swojemu libido. Zachłysnęła
się siadając. Niemal natychmiast naciągnęła sukienkę zasłaniając dekolt.
Przeczesała włosy z niepokojem rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu swoich
rzeczy. Nie taki miała plan. Chciała go kokietować i porzycić, aby móc
nacieszyć się nim na kolejnym spotkaniu. A tymczasem była tu, w jego
mieszkaniu, nadal ciężko oddychając po stosunku, który odbyli. W głowie huczały
jej tylko słowa koleżanki. “I pamiętaj, on nigdy nie zasypia. Zawsze pozbywa
się jak naszybciej dziewczyn, które zaliczył. Lepiej sama szybko się ulotnij.”
Zerwała
się z łóżka. Cała energia nagle ją opuściła. Nogi trzęsły się a po ciele nadal
rozlewało się przyjemne ciepło. Mięśnie miała lekko stężałe i ociężałe po
orgaźmie, którym uraczył ją brunet. Pragnęła zostać, położyć się na zaskakująco
miękkim materacu i poczekać aż Sasuke wróci, żeby móc wtulić się w niego i
zasnąć otoczona silnym, męskim ramieniem. Teraz miała pewność, że nie jest w
stanie o nim zapomnieć. Niczym głupia nastolatka podziwiała jego wysportowane
ciało i przystojną twarz. Szalała na punkcie jego złośliwego półuśmiechu i
głosu. Oliwy do ognia dodawał jego cudowny dotyk i niesamowity, pełen czułości
seks. Zastanawiała się nawet, czy wszystkie kobiety tak traktował.
Mimo
to wystarczyła jedna rzecz aby jej wola walki przygasła. To jak szybko od niej
odszedł wprawiło ją w osłupienie. Charyzma, którą pielęgnowała całą noc, prysła
niczym bańka mydlana, mimo godzin wmawiania sobie, że nie odpuści. Że będzie
chciała poznać go bliżej, nim zrezygnuje z niego.
Schyliła
się po torebkę a następnie rozejrzała się w poszukiwaniu butów. Leżały tuż przy
wejściu do pokoju. Marszcząc nos podeszła do nich rozmyślając, jak znalazły się
tak daleko od łóżka. Nałożyła prawą szpilkę i sięgnęła po drugą, gdy usłyszała
głos, który mroził krew w jej żyłach.
–
Sakura? Już wychodzisz? – Zaskoczenie z nutą smutku w jego głosie zatrzymało
jej serce. Odwróciła się do niego zaciskając wargi w cienką linię.
–
Tak. Ino… Ino powiedziała mi jakie masz zasady. – Widziała jak marszczy brwi,
jakby nie rozumiał o co chodzi. Zaciskając palce na kopertówce dodała –
Stawiasz na seks bez zobowiązań. Szybki numerek i jeszcze szybsze zniknięcie
kobiety.
–
Sakura… – chciał coś powiedzieć, wyjaśnić. Ale czyż nie była to prawda? Czy nie
tak postępował z kobietami, które tu trafiały?
– Nie
musisz się przejmować. Rozumiem to. W końcu wiedziałam na co się piszę. –
Naciągnęła lewy but i odwróciła się na pięcie z zamiarem wyjścia, gdy poczuła
jego ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Bez większego wysiłku obrócił ją ku sobie i
nachylił się aby ich twarze dzieliła niewielka odległość.
–
Zostań. – Jedno krótkie słowo, które uderzyło w nią niczym młot do wyburzania
ścian. Znów zmarszczyła nos wpatrując się w niego niezrozumiałe.
–
Ale…
–
Przecież sama powiedziałaś, że nie jesteś jak inne – wyszeptał prosto w jej
usta, dłonią gładząc jej policzek.. Zachłysnęła się tymi słowami wypuszczając
torebkę z rąk. Wolną ręką przeczesał jej włosy i złapał niesforny lok, który
założył jej za ucho. Nie mógł uwierzyć, że znowu to robiła. Wystarczyło jedno
spojrzenie jej smutnych, pełnych wstydu oczu, by zrozumiał, że nie chce jej
stracić. Ta myśl była szalona, nagła i zupełnie do niego niepasująca. Jednak
sprawiła, że pocałował ją po raz kolejny tej nocy. Tym razem delikatnie i z pasją,
jakby zaraz miała zniknąć i już nigdy nie wrócić.
Zszokowana
oddała pocałunek, jednak gdy tylko się skończył, cofnęła się o krok. Prawą
dłonią chwyciła się za lewe ramię, które swobodnie opadało wzdłuż ciała.
Bariera obojętności i pewności siebie pękła bezpowrotnie.
– Ja…
Nie mogę. Nie jestem taka, za jaką mnie uważasz. – Zamykając oczy wyrzuciła z
siebie to, co zaczynało ją martwić. – Nie mogę dłużej udawać. Sakura, którą
widziałeś dzisiaj nie istnieje. Nie jestem kobietą na jedną noc. Zrobiłam tak
tylko z tobą i pewnie już nigdy tego nie powtórzę. – Wzięła głęboki wdech nie
wiedząc czy kontynuować czy nie, jednak nie słysząc żadnego komentarza mówiła
dalej. – Łączy nas coś niesamowitego. Za każdym razem, gdy mnie dotykasz, czuję
się... Ale obydwoje wiemy, że to była tylko przygoda, która nigdy się nie
powtórzy. Więc zamiast… zamiast to przedłużać po prostu daj mi wyjść i… – nie
dokończyła. Gula stanęła jej w gardle i za nic nie chciała ustąpić. Wciągnęła
głośno powietrze. Postawiła krok w stronę drzwi, gdy odezwał się do niej
szeptem. Tak cicho, że ledwo usłyszała.
–
Jesteś niesamowicie irytująca – oznajmił patrząc jej prosto w oczy. Czy ona
naprawdę nic nie rozumiała? Czy to, że wziął ją na kolację, nic dla niej nie
znaczyło? Lub to, że nadal tu stała zamiast opuszczać jego mieszkanie, skoro
doskonale wiedziała jak to zwykle się odbywało?
–
Słucham? – nie rozumiała co się dzieje.
–
Jest już późno, nie powinnaś sama jeździć o tej porze po mieście.
– Ah,
no tak.
–
Poza tym. – Dodał podchodząc bliżej. – Nie chcę żebyś szła… – jego szept był
niemal niesłyszalny a jednak dotarł do Sakury. Jej żołądek wykręcał się z
niedowierzania, gdy kiwnęła głową przystając na propozycję.
Kolejny
raz ją zaskoczył. Przyniósł jej swoją koszulkę i dres, w który mogła się
przebrać i zaoferował prysznic, na który z chęcią przystała. Gdy z niego
wróciła, ubrana jedynie w męski T-shirt i własną bieliznę czekał na nią w
łóżku. Przy krępującej ciszy położyła się z dala od niego, niemal na skraju
mebla jednak już po chwili czuła jak się do niej przysuwa. Omal nie
zachichotała, gdy została przyciągnięta i wtulona w umięśniony tors.
***
Obudził
się przed nią. Było południe a słońce irytująco świeciło przez nie zasłonięte
szyby. Niezadowolony wymknął się z łóżka starając się nie obudzić śpiącej
jeszcze obok kobiety.
– Co
ty ze mną robisz Haruno? – zapytał sam siebie przyglądając się jej spokojnej
twarzy. Sięgnął po kotary i jednym zamaszystym ruchem odciął dopływ światła do
pokoju, mając nadzieję, że nie zbudzi przy tym Sakury.
Nadal
nie mógł uwierzyć w to co zrobił poprzedniej nocy. Pozwolił jej zostać.
Zaoferował opiekę a nawet zasnął przy niej, mając najspokojniejszy sen od
dawna.
– Czy
tak mógłby wyglądać każdy poranek? – Kolejne pytanie bez odpowiedzi odbiło się
od ścian. W porozrzucanych rzeczach znalazł swój telefon. Z irytacją
stwierdził, że Ino dzwoniła do niego kilka razy, jednak postanowił to chwilowo
zignorować. Wyciągnął z szafy pierwsze lepsze spodnie i naciągnął je na siebie,
przeglądając wiadomości na komórce, mimo że jego myśli ciągle zajęte były
różowowłosą.
Przechodząc
do kuchni zastanawiał się co ma z nią zrobić. Jego wczorajsze słowa były
prawdziwe. Nie chciał by odeszła. Była dla niego tajemnicą i wyzwaniem. Szansą
na coś, czego przed spotkaniem z nią nawet nie pragnął. Westchnął uśmiechając
się do samego siebie. Postanowił, że zrobi coś, czego nigdy nie zrobił dla
żadnej kobiety.
***
Spała,
chociaż była na cienkiej granicy między przebudzeniem a snem. Wydawało jej się,
że słyszy cichy szept, który układał się w jej imię. Zacisnęła niezadowolona
powieki chcąc odgonić od siebie senną marę. Powoli docierało do niej czucie.
Delikatne muśnięcia na ustach i dekolcie, które ją łaskotały. Od niechcenia
machnęła ręką mając nadzieję na usunięcie przeszkody jednak nic się nie
zmieniło. Rozczarowana otworzyła oczy i trafiła na spojrzenie karych tęczówek.
Zachłysnęła się powietrzem nie wiedząc co się dzieje, gdy po chwili wydarzenia
poprzedniej nocy uderzyły ją w hipokamp.
-
Cześć śpiochu. No ile można cię budzić. - Jego roześmiany głos był szokiem.
-
Sasuke?
- To
ja.
Spojrzała
na niego jak na szaleńca. Leżał obok niej, głowę wspierając na zgiętej ręce.
Czuła jak przeszywa ją wzrokiem.
–
Mógłbyś przestać? – rzuciła podnosząc się do siadu. Przeczesała włosy próbując
zapanować nad chaosem w głowie, która nadal nie chciała przyswoić sobie
informacji o obecnej sytuacji.
–
Przestać co?
–
Gapić się. – Odwróciła się i spojrzała na niego. Serce zabiło mocniej na widok
obnażonego torsu.
– Ty
pierwsza.
–
Słucham? – zdenerwowana szarpnęła za kołdrę i podciągnęła ją chcąc zasłonić...
w sumie sama nie wiedziała konkretnie co. Przyglądała się mężczyźnie
podejrzliwie. Już chciała coś powiedzieć, gdy jej brzuch zawarczał złowrogo.
Zawstydzona położyła na nim dłonie lekko dociskając, jakby chciała zagłuszyć
straszny dźwięk. Brew mężczyzny niebezpiecznie się uniosła wyrażając zarówno
zdziwienie jak i rozbawienie.
–
Gdzie jest łazienka? – zapytała patrząc w kąt pokoju.
–
Drzwi po lewej – oznajmił bez wyrazu, nie spuszczając z niej wzroku. W jego
koszulce wydawała się jeszcze bardziej pociągająca niż wczorajszej kreacji.
Nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego działała na niego tak pobudzająco.
Westchnął, gdy zniknęła za drzwiami, sam udając się do drugiego pokoju.
Wchodząc
do łazienki czuła jak drżą jej ręce.
– Co
ty najlepszego zrobiłaś? – wyszeptała swojemu odbiciu. W jej głowie kołatało
się tylko kilka myśli a wszystkie skupiały się wokół przystojnego kapitana.
Skorzystała z toalety, chociaż nie czuła większej potrzeby. Chciała tylko jak
najdłużej pozostać sama, licząc, że choć w minimalnym stopniu zrozumie intencje
Uchihy. Zwilżyła usta i czoło wilgotnym ręcznikiem.
Biorąc
głęboki wdech wróciła do sypialni jednak nie zastała w niej nikogo.
–
Sasuke? – rzuciła w pustą przestrzeń rozglądając się i niepewnie skubiąc
pasemko włosów. Brak odpowiedzi ją zirytował. Z grymasem na twarzy wyszła z
pomieszczenia. Wyminęła korytarz i wkroczyła, do jak się jej wydawało, salonu.
–
Długo zamierzasz tam stać? Myślałem, że jesteś głodna. – Usłyszała jego głos.
Coś ją zakłuło przez obojętność, którą emanował. Z drugiej jednak strony
ciekawość i myśl o posiłku sprawiły, że odgoniła od siebie smutek. Zrobiła
kilka kroków dostrzegając go za rzędem blatów, odgradzającym aneks kuchenny od
reszty pomieszczenia. Po chwili jej uwagę przykuły dwa kartonowe, płaskie pudła
leżące na niskim stoliku.
–
Pizza? – zaskoczona spojrzała na mężczyznę, który przeszedł między meblami i
właśnie nachylał się nad stolikiem, stawiając szklanki z pomarańczowym sokiem.
I nagle zaczęła się śmiać. Intensywny chichot opanował ją całą. Mężczyzna
posłał jej złowrogie spojrzenie siadając na kanapie.
–
Jesz czy nie? – rzucił zirytowany i sięgnął po kawałek. Jednak nawet to nie
pomogło jej się opanować. Biorąc głęboki oddech pokonała dystans dzielący ją od
fotela i osunęła się na niego z gracją.
–
Dlaczego? – wyrzuciła z siebie pytanie, jakby miała nadzieję, że go nie
dosłyszy a jednocześnie na nie odpowie. Spuściła wzrok na dłonie. Zaczęła
skubać czerwoną hybrydę, którą Ino tak starannie, kilka dni temu nałożyła.
Kątem
oka dostrzegła jak przeżuwa ostatni kęs wpatrując się w nią. Przez głowę
przebiegła jej nieznośna myśl, że mógłby w końcu przestać tak pożerać ją
wzrokiem. W końcu w nocy mógł się napatrzeć…
–
Dlaczego co? – zapytał ją wstając z miejsca. Bezwiednie zrobiła to samo, jakby
bojąc się, że zaraz stanie nad nią i z wyższością wgniecie ją w mebel. Cofnęła
się o krok zbliżając do ściany, jednak dystans między nimi nie zmienił się
przez działanie mężczyzny, który śmiało szedł ku niej.
–
Dlaczego… nie kazałeś mi wczoraj wyjść. Po co, to wszystko – wskazała na stół z
jedzeniem. Wciągnęła powietrze. Dzielił ich jeden krok. – W co ty pogrywasz
Sasuke? – zapytała mrużąc delikatnie oczy.
Zatrzymał
się zastanawiając się nad jej pytaniem. Co ja robię? Zastanawiał się
intensywnie, wpatrując się w oczy, które rzucały mu pytające, pełne niepewności
spojrzenie. Wyciągnął dłoń w jej stronę i dotknął jej policzka. Kciukiem
pogłaskał go, zahaczając o usta. Jej drobna dłoń dotknęła jego.
– Już
ci mówiłem – wyszeptał, stawiając drobny krok do przodu. – Nie jesteś taka jak
inne – dodał nachylając się nad nią. Zetknął ich wargi razem. Lewą ręką objął
ją w tali i przyciągnął bliżej. Zakończył pocałunek i przeniósł dłoń drugą na jej
twarz. Ich czoła stykały się, co paraliżowało Sakurę. Ta bliskość, ten prąd w
kręgosłupie i ciepło na twarzy. – Nie jesteś kobietą na jedną noc – oświadczył
a jej źrenice się gwałtownie rozszerzyły. – Nie jestem już gówniarzem. Nie
interesują mnie przelotne znajomości ani przygodny seks. Rozumiesz? Mam to już
dawno za sobą. Ale ty… przy tobie nie jestem w stanie się opanować. Budzisz we
mnie coś… – Zatrzymał się, nie wiedząc co dalej powiedzieć. Chciał jakiejś
reakcji. Czegokolwiek. Ale kobieta stała otępiała. Odsunął się od niej,
zabierając ręce, które luźno opadły wzdłuż tułowia. – Nie chciałem żebyś szła,
bo jesteś wyjątkowa.
Nie
wiedziała co powiedzieć. Miała wrażenie, że się przesłyszała. Jej serce
łomotało jak szalone, w miarę jak docierał do niej sens wiadomości. Stał
osłupiała, gdy mężczyzna oddalił się siadając znow na kanapie, jednak tym razem
zgarbiony i nieco zdenerwowany. Na drżących nogach podeszła do kanapy i usiadła
na niej zaraz przy nim. Chwyciła jego silną rękę i zarzuciła sobie na ramiona,
następnie wtulając się w jego bok. Zdołała dostrzec cień uśmiechu na jego
twarzy, zanim głośne pukanie nie zmąciło ich spokoju.
Wstał
niechętnie, ciężko przy tym wzdychając. Rzucił przelotne spojrzenie
różowowłosej, gdy opuszczał pokój. Zbliżając się do głównych drzwi słyszał
coraz większy huk i piskliwy głos, który tak dobrze kojarzył. Tuż przed
otworzeniem, zamknął na chwilę oczy błagając samego siebie o cierpliwość. Z
dużym oporem nacisnął klamkę i pociągnął. Niemal sekundę później blondwłosa
furia wpadła do jego mieszkania.
–
Cholerny draniu! Skończony debilu! Pieprzony popaprańcu! Coś ty jej zrobił?! –
Wypluła z siebie Ino. Jej nozdrza rozszerzały się groźnie, a brwi marszczyły z
niezadowolenia.
–
Witaj Ino, może wejdziesz…. – zaczął od niechcenia, nie do końca łapiąc o co
chodzi przyjaciółce.
– Ja
wiedziałam, wiedziałam! – żachnęła się, odwracając w jego kierunku. Dopiero teraz
dostrzegł podkrążone, zaczerwienione oczy.
– Czy
ty spałaś dzisiaj chociaż trochę?
– Nie
zbywaj mnie cholerny Uchiha! – wrzasnęła wskazując na niego palcem. – Gadaj, co
jej zrobiłeś! Jak chamsko tym razem potraktowałeś kobietę, że przez całą noc
nie wróciła do domu? – Opadła plecami na ścianę w akcje rezygnacji. – A tak się
starałam ją przygotować. Ale wiedziałam, że jest już stracona. Jedno słowo o
tobie a ona odpływała.
Powoli
docierało do niego o kim mówi. Zignorował jej rozgoryczenie i zaczął wracać do
salonu, wiedząc, że kobieta podąży za nim.
–
Mówię do ciebie debilu! – warknęłą odrywająć się od podparcia. – Dzwoniłam!
Czemuś nie odebrał? Dlaczego nawet nie odpisałeś?!
–
Miałem inne rzeczy do roboty – warknął.
–
Sasuke! – oburzyła się przestępując próg. – Ja nie żartuję do cholery. Przecież
Saku… – zaczęła jednak oniemiała widząc przyjaciółkę, która zachłannie
pochłaniała kawałek peperoni siedząc na kremowej kanapie, w koszulce Sasuke. –
Sakura? – zapytała z niedowierzaniem. – Ty różowa małpo! – warknęła szybko idąc
w jej kierunku. – Byłaś tu cały czas i nic nie powiedziałaś!? Czy ty wiesz jak
ja się martwiłam!
–
Ino, ja… – w zasadzie nie miała pojęcia co powiedzieć. Wpatrywała się w nią
wielkimi jak spodki oczami, zastanawiając się jak szybko straci jedyną, bliską
jej osobę przez własną głupotę. Jednak zamiast otrzymać kolejną serię wrzasków,
poczuła jak drobna stewardessa przytula ją mocno.
–
Głupia jesteś, wielkoczoła – oznajmiła. – Jeszcze zdążysz mi się wyspowiadać.
Teraz masz poważniejszy problem – stwierdziła uśmiechając się złośliwie. – Za
dwie godziny masz odprawę na lotnisku. – Pełne przerażenia spojrzenie Sakury
był wynagrodzeniem całonocnej troski Yamanaki. Kobieta wyrwałą się z objęć
przyjaciółki i wybiegła do sąsiedniego pokoju. Zarzuciła na siebie spodnie,
które Sasuke jej tak hojnie wczoraj podarował a następnie zebrała swoje rzeczy,
by w następnej minucie wrócić do blondynki. Złapała ją za nadgarstek i zaczęła
ciągnąć do wyjścia.
–
Błagam, powiedz, że przyjechałaś tu samochodem!
– Eh
Saki. Tak, przyjechałam. Ale nie wypłacisz mi się za to już nigdy! – oznajmiła
wzdychając. Haruno była już jedną nogą za drzwiami, gdy przypomniała sobie o
jednym ważnym szczególe, który nadal stał w swoim mieszkaniu. Spojrzała się w
jego kierunku tym samym natrafiając na jego spojrzenie. Puściła rękę
niebieskookiej i potruchtała do mężczyzny, co w szpilkach wyglądało wyjątkowo
komicznie. Uniosła się na palcach i pocałowała go, krótko, przelotnie.
– Do
zobaczenia – szepnęła, obdarowując go promienistym uśmiechem.
***
– Nie
wierzę! – wrzasnęła Yamanaka, próbując wyminąć zatrzymującą się taksówkę. – Jak
ty to zrobiłaś dziewczyno?
Sakura
siedziała obok, na miejscu pasażera, cała się rumieniąc.
– Nie
wiem – zdołała wyszeptać, intensywnie wpatrując się w szybę za oknem. Nagłe
pojawienie się przyjaciółki zmąciło jej wewnętrzny spokój i atmosferę w
mieszkaniu Sasuke. Przez to wszystko, nie miała pewności co do bruneta, ani do
własnych uczuć. Zanim zdążyła pojąć, co właściwie się między nimi działo, do mieszkania
wtargnęła ich wspólna znajoma krzycząc na wszystkie strony.
Chociaż
z drugiej strony Sakura była jej bardzo wdzięczna. Gdyby nie ta szalona
interwencja, spóźniłaby się do pracy i opuściła lot, na co nie mogła sobie
pozwolić. Skrzywiła się na samą myśl, że mogliby ją przenieść na loty krajowe.
– Jak
do tego wszystkiego doszło, hm? Musisz mi powiedzieć, bo inaczej cię nie
puszczę! – oznajmiła twardo, zerkając na kobietę.
–
Ino, ja naprawdę nie wiem…
–
Kłamczucha.
– Czy
możesz się skupić na prowadzeniu? – warknęła uderzając ją lekko w ramię. –
Doskonale wiesz, że na JFK jedzie się godzinę! A jeszcze musimy zajechać do
mieszkania żebym się przebrała i zabrała walizkę.
– Ile
mamy czasu? – zapytała, marszcząc czoło, wyglądając jakby rozwiązywała całki w
myślach.
–
Półtora godziny… – wymamrotała z rezygnacją Haruno, zerkając na wyświetlacz
telefonu. Widziała, że usta blondynki zaciskają się w wąską linię.
–
Zdążymy – stwierdziła pewna siebie, widząc już bok budynku, w którym mieszkały.
– Ale przysięgam, że jeśli nie wyśpiewasz mi wszystkiego po drodze, to nigdzie
nie polecisz.
Różowowłosa
z uśmiechem przytaknęła, rozbawiona powagą z jaką zostały wypowiedziane groźby.
Czyżby jej historia była aż tak cenna dla Yamanaki?
***
Trzy
dni. Bez niej. W pustce mieszkania.
Jeszcze
nigdy aż tak mu to nie doskwierało. W tym czasie nie otrzymał od niej żadnej
wiadomości, choć doskonale wiedział, że mogła dostać jego numer od Ino.
Tak
jak on dostał jej.
Mimo
wszystko przez te trzy dni, zdołał jedynie przebłagać Karin z biura, żeby dała
mu dostęp do grafiku Haruno. Jedynie dzięki temu nie oszalał. Dokładnie znał
plan jej przelotów oraz datę powrotu. Najpierw długo lot z Nowego Yorku do
Madrytu. Potem długa przerwa na miejscu i śród kontynentalny lot do Frankfurtu,
z którego już po kilku godzinach miała kolejny lot, tym razem z powrotem na
JFK.
W
zasadzie przez ten czas nie myślał o tym, co się między nimi wydarzyło. Nie
analizował wypowiedzianych słów ani reakcji. W głowie miał tylko jedno, aby
znów ją zobaczyć. Dotknąć. Więc kiedy trzeciego dnia, po jego krótkim locie,
zobaczył na tablicy przylotów numer jej rejsu, nie mógł się oprzeć. Po zdaniu
dokumentów udał się do terminala, w którym miała się pojawić. Minuty oczekiwań
mijały nieznośnie powoli. Dookoła czuć było zapach środków do czyszczenia,
ludzkiego potu oraz tektury.
Gdy
chmara ludzi zaczęła przetaczać się przez wyjście, ściągnął kapitańską czapkę i
wsunął ją pod pachę, z ściskiem żołądka wypatrując końca pasażerskiego potoku.
I w końcu ją zobaczył. Kroczyła dumnie wyprostowana, rozmawiając z inną
stewardessą. Wydawała się promieniować radością. A dla niego była czystym
ideałem. Nawet z lekko pomiętym mundurem i rozmytym makijażem była piękna. Gdy
była już blisko, stanął przed nią pewnie. Zaskoczona uniosła głowę i zamarła.
–
Sasuke? Co… – przerwał jej głupkowate pytanie pocałunkiem. Objął ją lewą ręką i
przyciągnął do siebie, pozbawiając tchu.
– Pa
Sakura! – usłyszała za sobą rozhihotaną Samui, która zostawiała ją właśnie na
pastwę Uchihy. Zrezygnowana spojrzała na jego twarz, czując jak kurczy się pod
nim. Patrzył na nią wygłodniale, z pasją i pożądaniem o jakiego istnieniu nawet
nie zdawała sobie sprawy. Po raz kolejny straciła oddech, tym razem na myśl, że
może doprowadzić mężczyznę do takiego stanu.
Nie
miał czasu na zbędne gadanie. A widział, że zbierało jej się na serię pytań.
Chwytając w jedną rękę jej niewielką walizkę, a drugą ciągle ją obejmując,
przeszedł przez zatłoczone lotnisko aż do przylotniskowego Marriota, w którym
miał pokój. Za kilkanaście godzin czekał go kolejny lot, dzięki czemu miał
zagwarantowany krótki pobyt aby odświeżyć się i odpocząć.
Cieszył
się, że Haruno bez sprzeciwu dostosowuje się do jego planu. Wciśnięta do jego
boku wydawała się zadowolona z chwilowego położenia. Nim drzwi od pokoju się
zamknęły, rzucił niedbale bagaż i wpił się w usta kobiety, która z zaskoczenia
aż zapiszczała. Nie mógł więcej czekać. Pragnął jej przez ostatnie trzy dni,
pozostawiony samemu sobie. I może miałby jakieś poczucie winy, gdyby nie
dzikość i namiętność Sakury, która niemal zerwała z niego górną część munduru.
Zanim jednak zajęła się resztą, oderwała się od niego zadzierając głowę aby móc
na niego spojrzeć.
–
Sasuke? – wyszeptała, na co zamruczał niezadowolony. – Czy… czy my jesteśmy
razem? Czy jesteśmy parą? – Zająknęła się przy drugim zdaniu, niepewna swojej
pozycji. W ciemnych oczach dostrzegła wahanie. Spuściła smutnie głowę,
besztając się za naiwność.
–
Chyba… – usłyszała po chwili, czując oddech na szyji – … tak. Na to wygląda.
Przymknęła
oczy rozpływając się z rozkoszy, jaką dało jej te kilka słów w akompaniamencie
żarliwych pocałunków jej chłopaka.
KONIEC
CZĘŚCI PIERWSZEJ
_____
Ludzie! Ludziska!
Nawet nie wiecie jaka to radość wrócić do żywych
po tak długim czasie. Z tą jednopartówką męczę się już kilka miesięcy. Brak
czasu, weny a nawet i chęci doskwiera mi nieustannie, dlatego, ku mojej
wielkiej przykrości, dostarczam Wam dzisiaj jedynie część opowiadania.
Mam nadzieję, że pokrzepi ona Wasze ciepłe
serca, kruszone przez zanikającą blogosferę SasuSaku.
Co sądzicie o początku? Oby długa przerwa, nie
wpłynęła bardzo na jakość tekstu. Mam nadzieję, że również akcja nie toczy się
za szybko, bo jak zwykle narracja sprawia mi duży problem przy tak rozległym
projekcie, jaki planuję.
Trzymajcie się ciepło!
~ Wasza Kropcia!
PS. Gdy kończę tę historię, jest druga w nocy.
Nie tracę czasu na sprawdzenie tekstu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Na
dniach postaram się naprawić swój błąd.
Czy Wy też tak macie, że pomysły na opowiadania mnożą się w głowie,
jednak nie mogą wyjść? Czy także nie macie czasu nawet na spisanie ich fabuł?
* inspiracja, piosenka “Lonely Together” Avicii i Rita Ora
Motyw ze stewardessami i lotnictwem - mega. Podejrzewam nawet, co mogło być inspiracją. Uwielbiam film "Szkoła Stewardess", całkowicie olewając opinie na filmwebie. I widząc, w jakim klimacie jest ta jednopartówka od razu się zakochałam.
OdpowiedzUsuńTen magnetyzm, ten pociąg, który jest między Sakurą, a Sasuke czuje się już od ich pierwszego spotkania. To jest niesamowite. Obawiam się tego, co dla nich planujesz w kontynuacji. Bo coś czuję, że nie będzie tak kolorowo cały czas. Zawsze musi być w pewnym momencie coś, co zburzy idealny domek z kart, dlatego będę czekać, co takiego dla nich wymyślisz.
Bardzo, bardzo mi się podoba. Ah, i charakter Ino jest bezbłędny! O tym nie mogłam zapomnieć. ;)
Życzę Ci bardzo dużo weny i czekam na ciąg dalszy. :)
Dobra, inspiracją jest piosenka, ale...! No. ;)
UsuńWłaściwie, to pisząc przez ostatni rok ten tekst, miałam bardzo dużo inspiracji :D
UsuńGłównym motywem do działania była mój wakacyjny staż w hotelu ;) Później faktycznie dołączył się film oraz wiele utworów, których słuchałam podczas pisania.
Na prawdę mi miło, że relacja między bohaterami nie jest sztampowa! Pisząc ten romans bałam się, że akcja idzie za szybko a wszystko jest irracjonalne :/
Mam nadzieję, że kolejna część Cię nie zawiedzie!
Witaj!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością zapraszam Cię do dołączenia do Spisu opowiadań Naruto! I wybacz, że tutaj, ale nie wiedziałam gdzie to napisać. :/
Bardzo dziękuję za zaproszenie! Na pewno odezwę się w tej sprawie <3
UsuńCześć! Trafiłem tutaj przez przypadek ale nie żałuję. Przeczytałem tą partówkę i w sumie jestem mile zaskoczony. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że Sasuke jest jakiś za bardzo uczuciowy jak niego i akcja dzieje się dla mnie za szybko, ale tak to wszystko fajnie. W niektórych wyrazach wkradły się literówki lub nie było ostatniej litery ale w żadnym wypadku nie zakłócało to czytania jakoś super. Muszę Cię pochwalić za pomysł. Ogólnie praca pilota i stewardesy daje wiele możliwości im jak i Tobie :) bardzo podoba mi się sposób w jaki odpisujesz dane sytuacje. Daje to fajne poczucie naturalności i lekkości. Nawet nie wiem czy mogę tak napisac. W każdym bądź razie chętnie przeczytam kontynuację i mam nadzieję, że będzie to happy end. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Yaroi
Witaj!
UsuńNa prawdę miło mi czytać tak pochlebne słowa.
Cieszę się, że podoba Ci się tak historia. Rozumiem, że charakter Sasuke może pozostawiać trochę do życzenia, jednak z drugiej strony... w tym świecie, nigdy nie stracił rodziny w tragicznych okolicznościach. Także nie jest już nastolatkiem a dorosłym mężczyzną, który od wielu lat prowadzi dosyć samotne życie. Ciągle jest w cieniu brata, który potrafił założyć rodzinę i spełniać się jako mąż i ojciec. Więc myślę, że to mogłoby mocno rzutować na psychikę Sasuke :)
Niestety w związku z moimi studiami, na kontynuacje trzeba będzie pewnie długo poczekać. Mam nadzieję, że nie zepsuje to jej odbioru.
Pozdrawiam
Kropcia
Przeczytane! Kilka powtórzeń się znalazło, ale to nie obniża poziomu przyjemności z czytania! Ciekawy pomysł, niebanalny. Takie nasze love story z tą dwójką, może mam problem, że akcja rozwijała się szybko i nie dało się poczuć tego, że myślą o sobie przez większy kawał czasu. Szkoda, tego brakowało, takiego napięcia i niepewności czy się spotkają i jak to będzie wyglądać. Jednak rozumiem, że zdarza się być znużonym daną tematyką (jestem najlepszym przykładem), a jak się człowiek nie zmusi to kompletnie nic nie napiszę!
OdpowiedzUsuńDlatego cieszę się z tego co jest i czekam na dalszą część!
Buziaki!
Witaj!
UsuńMiło mi widzieć Cię znów wśród żywych!
Rozumiem, że forma nieco, hm... frustrująca i nierozwleczona, ale tak jak stwierdziłaś, byłam już nieco znużona tą partówką, gdy ją pisałam.
Pozdrawiam!
No, przeczytałam. :D
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że na chwilę zapomniałam o twoim blogu. :c
Podobało mi się to, co tutaj przeczytałam. ;)
Aczkolwiek zgadzam się, że historiamomentami mocno przyspieszała, przez co nie byłam w stanie wczuć się w emocje.
Koniec końców love story mi się podobało, bo fajnie poczytać coś lżejszego. :D
Pozdrawiam!
Ah i znowu ta sama uwaga ^^''
UsuńJedna chwila słabości a jakie konsekwencje! Niemniej bardzo dziękuję za poświęcenie czasu na przeczytanie i pozostawienie opinii. Każda jest dla mnie równie ważna!
Dlatego też obiecuję poprawę i mam nadzieję, że zobaczę Cię tu ponownie!
Pozdrawiam <3
AAAAA EKSTRA!
OdpowiedzUsuńI mimo tego, że nie przepadam za jednopartówkami twoją pochłonęłam w ciągu jednej chwili. Bardzo oryginalny motyw. Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z podobną historią.
Ogromny plusik :) :)
Całość generalnie czyta się bardzo przyjemnie. No i ta końcówka! Idealna!
Pozdrawiam cieplutko
Temira ♥
OOOoo dziękuję!
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że Ci się podoba i uważasz to za oryginalne. Przyznam szczerze, że ciężko teraz wymyślić coś nowego wśród fanfików SasuSaku i często spędza mi to sen z powiek!
Mam nadzieję, że wpadniesz również na drugą część, która pojawi się... no kiedyś na pewno ^^"
Witam!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością informuję, że blog został zaakceptowany i widnieje już na stronie.
Pozdrawiam, death queen!
Spis opowiadań Naruto
Dziękuję serdecznie za informację!
UsuńBardzo mi miło dołączyć do Waszego grona :)