sobota, 1 grudnia 2018

Wielki dzień - szort

Była pewna swojej decyzji. Od dawna wiedziała, że chce to zrobić i nic jej nie powstrzyma.  Mimo to, gdy stanęła przed lustrem ubrana w białe kimono, poczuła się nie na miejscu.

Była pewna swojej decyzji. Od dawna wiedziała, że chce to zrobić i nic jej nie powstrzyma.  Mimo to, gdy stanęła przed lustrem ubrana w białe kimono, poczuła się nie na miejscu.

Kątem oka dostrzegła matkę, w której oczach lśniły łzy. Jej spojrzenie, ciepłe i dodające otuchy, nieco ją krępowało. Ojca nie widziała, chociaż była pewna, że zaraz pojawi się znikąd, jak to miał w zwyczaju.

Po raz kolejny rzuciła pozbawione zaufania spojrzenie swojemu odbiciu. Czujny wzrok jej sobowtóra kontrolował najdrobniejszy szczegół ich postury. Niepewnie wygładziła kosmyk długich do pasa włosów. Cały czas fascynowały ją i napawały dumą. W przeciwieństwie do matki wolała je takie. Dawały poczucie kobiecości, a w dodatku, czego nie chciała przyznać głośno, bardzo podobały się jej narzeczonemu.

– Wyglądasz naprawdę pięknie. – Szept ledwo dotarł do niej z kąta pokoju. Drobna kobieta podeszła do niej z uśmiechem. Dziś wydawała się wyjątkowo spokojna i niepozorna. W bladym kimonie emanowała swoistym pięknem, którego zawsze jej zazdrościła.
W lewej dłoni trzymała niewielki aparat, prawą strzepując nieistniejące pyłki z sukienki córki. W końcu przystanęła obok, stykając się z nią biodrami. Szybko choć trochę niezręcznie zrobiła zdjęcie ich odbiciu w lustrze. Obie zachichotały widząc podgląd na małym ekraniku.

– No, a teraz pokaż się w całości – zażądała odsuwając się na kilka kroków.
Dziewczyna niepewnie obróciła się, wzrokiem kontrolując ruch materiału. Strój był lekki i zwiewny, niemal rozpływał się w dotyku, co trochę ją przerażało. Przez lata treningów przyzwyczaiła się do swoich kamizelek i szortów, szytych z ciężkich i wytrzymałych surowców. Jako kunoichi nie czuła się ani delikatna ani kobieca. Przecież jednym uderzeniem potrafiła zburzyć dom! A jednak teraz stała tu, wyglądając krucho i niewinnie. Nie przypominając samej siebie.

Słysząc szybki stukot obcasów odwróciła się rozbawiona. Drzwi otworzyły się z hukiem przed blondynką, która trzymała dłonie przy falujących od zadyszki piersi, jakby miała tam największy skarb tego świata.
– Mam! – krzyczy maszerując z dumnym spojrzeniem.
– Co? – zapytała, szybkim ruchem dłoni poprawiając niesforną grzywkę.
– No jak to co! – oburzyła się niebieskooka. – Twój najważniejszy dodatek! – Widząc tępy wzrok przyjaciółki westchnęła i wyciągneła zawiniątko. – Wachlarz od Hinaty.
Zaskoczona wzięła prezent w dłonie i odchyliła poły chusty. Nie spodziewała się, że dostanie dziś coś tak cennego. W końcu pani Uzumaki wiele razy opowiadała, jak ważną jest dla niej pamiątką. Ręcznie wykonany z kości słoniowej. Malowany w drobne, polne kwiaty i słowiki wydawał się być godny żony samego Daimyo.
Do oczu napłynęły jej łzy, gdy drżącymi dłońmi odkładała płócienne opakowanie. Rozejrzała się, nieco zagubionym spojrzeniem szukając matki, jednak musiała już zejść do reszty gości.  

– Ej tylko mi tu nie płacz! Bo cała moja praca pójdzie na marne! – usłyszała głos przyjaciółki, która już stała w progu wychodząc. Zaśmiała się krótko. Przez chwilę zastanawiała się, kiedy stała się tak bardzo podobna do cioci Yamanaka.
– Przecież nie mogłabym ci tego zrobić! – odpowiedziała pokazując język.

– Gotowa? – usłyszała głęboki głos, a nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jej plecach. W drzwiach, w których przed chwilą zniknęła niebieskooka dziewczyna, teraz stał jej ojciec. W czarnym, prostym kimonie wyglądał niesamowicie. Nadal nie wiedziała jak dał się do tego namówić.
– Tak – odpowiedziała pewnie, zwracając się w jego stronę. Dostrzegła nikły uśmiech na jego twarzy i iskierki dumy, które tak rzadko widywała. Serce na moment się zatrzymało.

Podał jej ramię, które mocno chwyciła. Szli powoli przez budynek, w stronę parku, w którym miała odbyć się ceremonia. Nadal nie mogła uwierzyć, że Hinata i Naruto zgodzili się aby ich ślub był w tym samym miejscu. Miała nadzieję, że ostateczny wybór padnie na coś skromniejszego i mniejszczego. Jednak nazwisko Uchiha do czegoś zobowiązywało.

Tuż przed wielkimi drzwiami przystanęli na chwilę. Niepewnie spojrzała na mężczyznę nie wiedząc o co chodzi.
– Bardzo się cieszę, że wybrałaś właśnie jego. – Znów usłyszała głęboki głos i znów przestała na chwilę oddychać. Do tej pory ojciec wstrzymywał się od opinii. Nawet teraz nie patrzył w jej stronę a w punkt, nieco ponad jej głową. – To naprawdę dobry chłopak. Nie ważne co mówią ludzie – dodał a w jej głowie zawirowało.

Drzwi otworzyły się powoli, zanim zdołała w pełni zrozumieć znaczenie słów, które właśnie usłyszała. Mechanicznie przestąpiła próg, a ostre światło południa na chwilę ją oślepiło. Kiedy odzyskała wzrok, stonowanym ruchem rozejrzała się dookoła.
Ilość gości nieco ją zdziwiła. Nie sądziła, że aż tyle osób zechce przyjść na uroczystość, która dotyczyła nadal różnie postrzeganego klanu Uchiha. W dodatku, organizację wesela zostawiła przyjaciółce i matce, dla których było to znacznie większą przyjemnością, a swoją rolę ograniczyła do odpowiada na nieco irracjonalne dla niej pytania.

W tłumie dostrzegła wiele znajomych twarzy, chociaż tych przyjacielskich była jedynie garstka. Prześlizgnęła się przez nie spojrzeniem, uśmiechając się i kłaniając lekko głową, co ważniejszym gościom. Widziała zapłakaną ciocię Yamanaka i uśmiechniętego Kibe. Bliżej miejsca ceremonii udało jej się dostrzec Kakashiego, Piątą oraz Shizune z TonTon, która ubrana była w biała sukieneczkę. Za to po drugiej stronie alejki zgromadzili się wszyscy jej przyjaciele.
Skupiając wzrok przed sobą dostrzegła matkę, a zaraz obok niej Naruto, czule obejmującego Hinatę. Za nimi był już tylko mistrz ceremonii otoczony przez świadków i jego. Wybranka jej serca.
Granatowe kimono z szarymi elementami idealnie podkreślało jego umięśnione ciało i szerokie barki. Zagryzła wargę będąc pod wrażeniem.

Gdy dotarli na koniec alejki, odetchnęła z ulgą. Czuła radość bijącą od Yamanaki i znudzony wzrok Nary. Zadrżała, gdy ciepłe ramię ojca zniknęło spod jej dłoni. Spojrzała na niego niepewnie jednak widząc szalejące w jego oczach emocje, rozluźniła się. Duża, męska dłoń uniosła jej drobną rękę i podała stojącemu obok młodzieńcowi.
– Opiekuj się nią – oznajmił mrożącym krew w żyłach tonem.
– Oczywiście.
Rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę odchodzącego ojca, a następnie obróciła się. Przez moment pochłonęło ją pełne miłości spojrzenie, którym obdarowywał ją tak sporadycznie. Ta chwila wystarczyła aby bez wahania zrobić ostatni krok i zrównać się z nim.

– Kocham cię. Uzumaki Boruto – wyszeptała tak, aby tylko on ją usłyszał.
– Ja ciebie też. Uchiha Sarada. A może jednak Uzumaki? – odparł, mrugając do niej zalotnie.

Teraz była już pewna, że jest na to gotowa.



______________________________________________________
I co, zaskoczeni? :D

Nie często zdarza mi się pisać o paringach innych niż SasuSaku. W zasadzie w ogóle tego nie robię. A już zwłaszcza NIE piszę BoruSara.

Ale ten pomysł przyszedł do mnie tak nagle i niespodziewanie, że poczułam przymus przelania go na papier(!?) i podzielenia się z Wami.

W dodatku miałam już dosyć złych/ smutnych/ tragicznych zakończeń i historii rozdzierających duszę (tak, Maruo, to do Ciebie!). Dlatego też wyprodukowałam coś przesłodzonego, różowego i radosnego.

Mam nadzieję, że pozwoli to Wam lepiej zacząć ten mroźny, pełen emocji i szaleństwa miesiąc.
Trzymajcie się ciepło!
~ Kropcia

6 komentarzy:

  1. Dosłownie przez następne minuty siedziałam i łapałam się za głowę nad tym, jak zręcznie wmanewrowałaś mnie w naprawdę czyste zdziwko.
    Wszystkie przemyślenia bez wahania mogłabym przypisać Sakurze (oczywiście, w zależności, jaki charakter jej się da), a tu taka niespodzianka! Naprawdę bardzo, bardzo mi się podobało.
    Niby nie jest to długa notka, ale zostawia emocje na długo. Wooooh.
    I ten Sasuke! Przeczytałam drugi raz wszystkie te pojedyncze linijki, które jego dotyczyły.
    Nomnom, uwielbiam czytać o tym, jak Sasuke, czy Sakura są przedstawiani w czasach, gdy ich dzieci już są dorosłe.
    Osobiście nie mam nic do BoruSara, więc jak najbardziej jestem na tak. A nawet jeśli byłoby inaczej, to coś czuję, że i tak nikt by się o to jakoś szczególnie nie pogniewał.
    Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu zajrzałaś!
      Nie ukrywam, że z premedytacją, od samego początku tekst był pisany dwuznacznie, aby na koniec złapać czytelnika w pułapkę!

      W sumie nie często spotykam się z przedstawieniem ich jako rodziców dorosłych dzieci, ale w głowie mam już kolejnego szorta, który będzie właśnie taki stan przedstawiał :D

      Pozdrawiam! Trzymaj się ciepło <3

      Usuń
  2. Szok i niedowierzanie, nooo! ._.
    Od chwili, w której zaczęłam pochłaniać pierwsze słowa, oczyma wyobraźni widziałam Sakurę szykującą się na swój ślub z Sasuke. Jak zahipnotyzowana śledziłam kolejne zdania, ba, ja je spijałam! Jeszcze ughhh, czytam sobie o ojcu głównej bohaterki i myślę, jaki to ten Kizashi uroczy. Jeszcze ta kwestia o "dobrym chłopcu" i rzucenie do pana młodego tego "opiekuj się nią". No widziałam Kizashiego, który to wszystko mówi, pierw o Sasuke, później do niego... A tu taka niespodzianka. I później wstawiłam sobie w miejsce Kizashiego Sasuke i ajjj, no rozpływam się.
    Genialny prank Ci wyszedł, naprawdę. Szanuję!
    I te emocje. Kocham to. ♥
    Przyznam też, że jakiś czas tu nie zaglądałam, ale i tak widzę znaczną poprawę w pisaniu. Zdecydowanie się rozwijasz. Także trzymam kciuki za Ciebie i życzę mnóóóstwa weny.
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, cieszę się bardzo, że zaskoczenie się udało!
      Tak pozytywny odbiór jest dla mnie bardzo ważny <3

      To ja się rozpływam! Na prawdę nie sądziłam, że przyjdzie mi się jeszcze pisarsko rozwinąć ;D
      Ściskam mocno!

      Usuń
  3. Hej!
    W końcu jestem, dotarłam i proszę o wybaczenie, że zajęło mi to aż tak długo :( Z drugiej strony trochę się cieszę, że tyle mi zajęło, bo teraz mogę pochłonąć wszystko naraz! <3
    Jednak po przeczytaniu tej jednopartówki, już wiem, że zostanę tu na zawsze (jakkolwiek to brzmi :D)!
    Dałam się złapać w pułapkę, tak jak koleżanki powyżej :P
    Bardzo przyjemnie się to czytało :)
    Dodaję do linków u siebie, obserwuję i lecę czytać dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się rozpłynę od tych pochwał i pozytywny słów! Na prawdę, nie wyobrażasz sobie ile dla mnie znaczy zdobycie trwałego czytelnika!

      Serdecznie dziękuję za dodanie do linków. Mam nadzieję, że nie zawiodę!

      Usuń

Szablon autorstwa Sayuri7 | Credits x ,x